zachód słońca

zachód słońca

sobota, 31 października 2015

Sobota 30 Tygodnia Zwykłego

    Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony (Łk 14, 8 - 11).

    Jezus wie, że każdy człowiek, zwłaszcza przywódcy, lubią być rozpoznawani, cieszyć się przywilejami, lubią być podziwiani i czczeni. Dotyczy to także przywódców religijnych. W ich wypadku dodatkowym elementem podziwu mogą być praktyki pobożności, jakie spełniają. 

    Dzisiaj, wykorzystując sytuację zaproszenia na ucztę, obserwując zachowania współbiesiadników, daje Jezus prostą receptę: nie zajmuj pierwszego miejsca, aby wywyższać się nad innymi. Pierwsze miejsce powinno być zajęte przez tego, komu rzeczywiście się należy. 

   Jezus zna nas bardzo dobrze. Wie, że nawet w modlitwie potrafimy być, wiele razy, pyszni i aroganccy: Dziękuję Ci za to, że nie jestem jak inni ludzie... Jezus przeciwnie, kiedy się modli, mówi: Dziękuję Ci Ojcze, że objawiłeś Królestwo prostaczkom, najmniej ważnym, nisko cenionym... 

     Pokora, prostota, hojność to cnoty bardzo drogie sercu Boga. Cenione są też przez ludzi. To pokorny potrafi być otwartym i odczuwać solidarność z innymi ludźmi. Potrafi zrozumieć i współczuć, dzielić problemy i wspierać. 

     Przez swoją postawę realizuje  słowa Mistrza: ten, kto się poniża, potrafi się schylić, zrozumieć, okazać serce, wesprzeć w problemach - ten będzie wywyższony...

1. Jak przyjmuję sytuacje, kiedy ktoś mnie nie potrafi docenić tak, jak we własnym mniemaniu na to zasługuję?
2. Czy potrafię uznać, że drugiemu należy się "zaszczytniejsze" miejsce?

piątek, 30 października 2015

Piątek 30 Tygodnia Zwykłego

     Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie? Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu? I nie mogli mu na to odpowiedzieć (Łk 14, 3b - 6).

     Dopiero co uzdrowił w szabat kobietę. Wtedy zbyt szybka ocena Jego czynu spotkała się ze stanowczą odpowiedzią i wskazaniem na miłosierdzie. 

      Dziś tylko się przyglądają. Nie podejmują rozmowy. On pyta, lecz oni milczą. Tak trudno powiedzieć, że można czynić dobro. Tak trudno przyznać rację Bogu.

     Bóg pyta. I często spotyka się z milczeniem człowieka. Człowiek milczy, nie chce odpowiedzieć. Odpowiedź wymagałaby przyznania się do błędu, niewłaściwego myślenia, oceny, osądu. Dlatego wybiera milczenie - wybiera trwanie w błędzie i grzechu, zamiast otworzyć się na miłość.

1. Jak reaguję, kiedy nie mam racji?
2. Czy nie stwarzam milczenia, które ciąży innym?

czwartek, 29 października 2015

Czwartek 30 Tygodnia Zwykłego

    Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto dom wasz [tylko] dla was pozostanie. Albowiem powiadam wam, nie ujrzycie Mnie, aż powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie (Łk 13, 34b - 35).

     Bóg pragnie wspólnoty. Pragnie gromadzić. Pragnie bliskości człowieka. Ale jednocześnie godzi się na odrzucenie. Realizuje swoje dzieło zbawienia, chociaż człowiek zadaje cierpienie. Nie rezygnuje z drogi do Jerozolimy, z krzyża, mimo odrzucenia. 

     Człowiek zamyka się w swoim egoizmie. Dom, który buduje z wielkim zaangażowaniem, tracąc wiele sił i czasu, bez Boga staje się jedynie więzieniem. Bez ciepła, bez więzi, bez jedności. Dom wasz tylko dla was pozostanie. 

     Odrzucenie Boga - jest takie zwyczajne. Nie trzeba deklarować apostazji i odejścia z Kościoła. Wystarczy obojętność, Utrata Bożej perspektywy w codziennym życiu. Wystarczy skazać Boga na zapomnienie. 

    Bóg godzi się na odrzucenie. Ale to człowiek traci. Nie ujrzycie Mnie. Zostanie wam pusty dom. 

1. Czy w mojej codzienności jest miejsce dla Boga?
2. Czym jest dla mnie dom?

środa, 28 października 2015

Święto świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza

     W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami.  Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób (Łk 6, 12 - 13.17 - 18a).

     Jezus wybiera. Spośród dużej rzeszy uczniów tylko tych Dwunastu. Mają stać się fundamentem. Od fundamentu zależy cała budowla. Bez dobrego fundamentu się nie ostoi. 

     Wybór dokonuje się na górze. W miejscu, gdzie łatwiej nawiązać więź z Bogiem. Jezus uczy apostołów, że trzeba na tę górę wychodzić, by tę jedność z Ojcem podtrzymywać. Ale również uczy ich tego, że z góry trzeba zejść. Na równinę. Miejsce ucznia Jezusa nie jest na górze, ale na równinie, pośród ludzi. 

    Trzeba schodzić z góry - z góry wielkiego mniemania o sobie, z góry niedostępności i wywyższania się. Schodzić na równinę, często pełną monotonności, zwyczajności, bez wielkich duchowych uniesień. Schodzić na równinę to być pośród innych, pozwolić się dotknąć, usłyszeć. To dawać świadectwo, że życie wiarą realizuje się w ludzkiej codzienności, a nie jedynie w czasie duchowych uniesień na wyżynach. 

     Ale potrzeba również wychodzić na górę - na modlitwę, by budować jedność z Ojcem. Tylko On daje ową moc świadczenia, głoszenia. 

1. Czy dbam o swoją modlitwę?
2. Czy modlitwa jest dla mnie źródłem siły?

wtorek, 27 października 2015

Wtorek 30 Tygodnia Zwykłego

   Jezus mówił: Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach (Łk 13, 18 - 19).

     Królestwo Boże - nie jest czymś gotowym, danym z góry, z nieba, ale ziarnem, które zasiewa się na ziemi; nie objawia się w sposób gwałtowny i niespodziewany, cudowny, lecz wzrasta powoli, jak ziarno, które potrzebuje czasu, aby się rozwinąć; nie jest również cudownie wrzucone z góry w ziemię, ale potrzeba siewcy, pracownika, który zasiewa ziarno w ziemi. 

     To wszystko pokazuje, że Królestwo Boże jest czymś bardzo naturalnym, a jednocześnie ma w sobie coś cudownego i tajemniczego, ukrytego. Coś, co należy tylko do Boga. 

     To, co zależne jest od Boga, to owoc, jaki rodzi nasienie wyłącznie siłą, jaka jest ukryta w jego wnętrzu. 

     Chrześcijanin jest zobowiązany do wykonania pracy siewcy. Ma również ochraniać zasiew. Ale ziarno w sobie ma wystarczającą siłę, aby wydać owoc. Nawet siewca nie wie, jak i kiedy ten owoc się pojawi. 

     Praca siewcy, jaką powierzył człowiekowi
Bóg, jest konieczna i niezastąpiona. Owoc jednak zależy od Bożych dłoni. Siła Ewangelii jest czymś, co pochodzi od samego Boga. Nasza praca jest włączona w zbawczy plan. Siła ziarna, które wydaje owoc, pozwala nam żyć z nadzieją i z optymizmem patrzeć w przyszłość, bowiem Królestwo Boże jest w Bożych rękach. 

     Ulegamy czasem pokusie, by widzieć Królestwo Boże jako wielkie, ważne, masowe, powszechne, pełne spektakularnych wydarzeń. Jezus mówi jednak, że Królestwo Boże jest pokorne, maleńkie, jak ziarnko - a mimo to posiada nadzwyczajną siłę rozwoju. 

1. Czy jestem człowiekiem nadziei? 
2. Czy jest moim doświadczeniem Słowo, które pielęgnowane wydało owoc w moim życiu?

poniedziałek, 26 października 2015

Poniedziałek 30 Tygodnia Zwykłego

    Była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga (Łk 13,11 - 13).

    Człowiek pochylony ku ziemi. Jedyna perspektywa, którą widzi, to perspektywa, w której nie ma Boga. Pochylony ku ziemi człowiek, złamany, stłamszony ziemskimi problemami, sam z siebie nie jest w stanie
wyjść poza ziemski horyzont. Bóg stał się kimś dalekim, nieobecnym, może jedynie jakimś wspomnieniem z dzieciństwa. Kimś, za Kimś się tęskni, ale Kimś nieosiągalnym.

     Wszystko próbujemy mierzyć ziemską miarą. Liczy się sukces, powodzenie, ilość, doznania i wrażenia. Bóg utracił znaczenie. Jest nieobecny w perspektywie pochylenia...

     I tylko Bóg może zmienić ten stan rzeczy. Tylko Bóg może sprawić, że człowiek znów będzie mógł spojrzeć w niebo. Tylko Bóg może sprawić, że człowiek wyrwie się ze stłamszenia, odzyska godność, jaka była mu dana na początku stworzenia. 

    Człowiek sam z siebie nie może odzyskać utraconej perspektywy widzenia - sam z siebie nie osiągnie nieba...

1. Co mnie przygniata do ziemi w życiu?
2. Czy w moich decyzjach, wyborach jest obecna perspektywa nieba?

niedziela, 25 października 2015

XXX Niedziela Zwykła

     Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! (Mk 10, 46 - 48).

     Bartymeusz to człowiek, który ma odwagę wyznać swoją wiarę w Jezusa Chrystusa. I ją wyznaje – wbrew temu, co uważają inni, nakazując mu milczenie. 

    Takiego Bartymeusza łatwiej mi zrozumieć. Wiara stała się dziś czymś wstydliwym. Niektórzy chcieliby ją zamknąć w czterech ścianach domów, w kościołach. Ale przyznawać się do wiary publicznie? To niesmaczne, to wyraz nietolerancji, to może wszak ranić uczucia niewierzących. 

   Dlatego ksiądz w sutannie na ulicy budzi agresję – nie jako człowiek, ale dlatego, że nosi sutannę. Dlatego człowiek, który przechodzi obok kościoła i czyni znak krzyża, wzbudza ironiczny uśmiech – zacofany, ciemnogród. W imię źle pojętej tolerancji świadectwo wiary pragnie się wymazać z publicznego życia. A wszystko w imię szczytnych haseł poszanowania uczuć niewierzących. 

     Dlatego podziwiam Bartymeusza. I pytam znowu, czy mam odwagę, by świadczyć o swojej wierze w Chrystusa? Czy mam odwagę, by wbrew woli tłumu, zawołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną? Czy mam odwagę, by publicznie poprosić: Panie, spraw, abym przejrzał.

1. Czy mam odwagę przyznawać się do Chrystusa?
2. Czy nie kpię z ludzi, którzy nie wstydzą się wiary?

sobota, 24 października 2015

Sobota 29 Tygodnia Zwykłego

     W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie (Łk 13, 1 - 3).

     W czasach Jezusa nieszczęście, chorobę interpretowano jako karę za grzech. Jezus pokazuje, że nie jest to właściwe patrzenie. Wypadki, cierpienie, choroba nie są karą ze strony Boga, ale wezwaniem i zaproszeniem z Jego strony do nawrócenia. 

     Dlatego trudne doświadczenia dotykają zarówno dobrych jak i złych. Różnica polega na tym, jak do nich podchodzimy, czy potrafimy trudne doświadczenie zaakceptować.

    Gdyby sprawiedliwi byliby specjalnie chronieni, religia stałaby się najlepszym biznesem. Zniszczona zostałaby wiara, zaufanie, nadzieja. 

     Bóg ma wiele cierpliwości wobec człowieka. Nie przyszedł, aby sądzić, ale by zbawić. 

1. Jak odbieram trudności, cierpienie, chorobę?

piątek, 23 października 2015

Piątek 29 Tygodnia Zwykłego

    Jezus mówił do tłumów: Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: Deszcze idzie. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: Będzie upał. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne? (Łk 12,54 - 57).

    Umiejętność odczytywania znaków przyrody - niby tak oczywista, a jednak zupełnie dziś zapomniana. Jesteśmy analfabetami. Potrafimy nauczyć się prostych powiązań zjawisk, ale nie potrafimy już czytać w księdze stworzenia. 

     Rozpoznawać co jest słuszne. Bez dobrze uformowanego sumienia nie jest to możliwe. Tylko ukształtowane sumienie potrafi rozpoznawać co jest słuszne. Ale człowiek może również deformować sumienie. Nawet wtedy, gdy rozpoznaje ono właściwie, co jest słuszne, sprawiedliwe i dobre, człowiek może dokonywać wyboru tego, co nie jest słuszne, co jest niesprawiedliwe i złe. 

    Obłuda w tym wypadku to występowanie przeciwko głosowi własnego sumienia, które właściwie rozpoznaje. Brak posłuszeństwa wobec sumienia. 

    Sumienie może ulegać manipulacji zewnętrznej. Ale i sam mogę manipulować sumieniem, wybierając relatywizm. Wiem co jest słuszne, ale... 

    Psalm dzisiejszej liturgii zawiera piękną prośbę o właściwe formowanie sumienia: Naucz mnie trafnego sądu i umiejętności, bo ufam Twoim przykazaniom.

1. Czy troszczę się o właściwą formację sumienia?
2. Czy nie sprzeciwiam się głosowi sumienia?

czwartek, 22 października 2015

Czwartek 29 Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Jana Pawła II

    Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; (Łk 12, 51-52).

     Ewangelia wskazuje dzisiaj, że wybór Jezusa wiąże się z trudnościami i przeciwnościami. Te przeciwności, rozłamy istnieją również dzisiaj, może czasem w sposób ukryty, czasem w sposób otwarty. 

     Opowiedzenie się za Jezusem wymaga osobistej decyzji i odpowiedzialności, a to związane jest z ciągłą walką z kryteriami, jakie przynosi świat, który nas otacza. 

    Akceptacja Ewangelii, wcielanie jej zasad w codziennym życiu, staje się źródłem  przemiany i osobistego nawrócenia, które staje się zaprzeczeniem wartości ofiarowanych przez świat, który odrzuca potrzebę nawrócenia. 

      Jezus był wskazany na samym początku jako znak sprzeciwu i tak się dzieje, bo wzywa do jasnego opowiedzenia się za Nim lub przeciwko Niemu. Każdy musi zająć stanowisko wobec Niego - nie można pozostać obojętnym czy neutralnym. 

    Z tego powodu Ewangelia dzieli ludzi, nawet wewnątrz jednej rodziny. I dzieje się tak dlatego, że przyjęcie Ewangelii zakłada wierność, która jest w sprzeczności do zasad świata. 

1. Czy nie próbuję zachowywać "rzekomej neutralności" wobec napięcia, jakie istnieje między światem i Ewangelią?
2. Czy nie jestem zwolennikiem "świętego spokoju"?

środa, 21 października 2015

Środa 29 Tygodnia Zwykłego - wsp. bł. Jakuba Strzemię

     Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą (Łk 12,48).

     Przytłoczony wieloma problemami osobistymi, rodzinnymi, związanymi z pracą, społecznymi, człowiek poszukuje jakiegoś sposobu "uchylenia się", ucieczki, ratunku od codziennych obciążeń.

      Tym bardziej aktualne stają się słowa Jezusa: mówię wam, czuwajcie! Owo czuwajcie nie oznacza tylko "bądźcie uważni", ale także wymaga wypełnienia obowiązków, które każdemu zostały powierzone. 

    Trzeba uważać, aby satysfakcja z teraźniejszości nie zabiła nadziei przyszłości. Noc nie może zabić nadziei. 

     Nie można pozostać w oczekiwaniu u drzwi domu czekając na Jego przyjście. Ale również nie można "patrzeć w niebo", aby wypatrywać szczególnych znaków, które będą zapowiadać przyszłe przyjście Pana. 

      Trzeba być w służbie powierzonych zadań i
obowiązków przez Pana, aby godnie przyjąć Go, kiedy nadejdzie. Ponieważ wiele otrzymaliśmy, wiele będzie się od nas wymagać. 

     Radość chrześcijanina wypływa z tego, że Pan może go zastać z dłońmi pełnymi dobrych dzieł.

1. Jak podchodzę do swojej pracy, obowiązków, kiedy nikt mnie nie widzi?
2. Jak wykorzystuję czas?

wtorek, 20 października 2015

Wtorek 29 Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Jana Kantego

    Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał (Łk 12,37).

     Jesteśmy dziedzicami Królestwa. Jezus wskazuje nam na potrzebę czujności, aby tego dziedzictwa nie utracić.

    Jeżeli Bóg coś dla nas znaczy, jeżeli jest skarbem, jeżeli nasze serce jest w Nim, musimy podjąć działania, aby tego skarbu nic nie zniszczyło i aby nikt go nas nie pozbawił. 

     Mamy być strażnikami skarbu. W naszym życiu ziemskim otaczamy troską i zabezpieczamy nasze dobra materialne, by ich nie utracić. Dobytek, praca, nasze przyjaźnie - to wszystko jest objęte naszą uwagą i troską z obawy przed utratą. 

    Jezus wskazuje, że taką samą troską musimy otoczyć naszą wiarę i dziedzictwo nieba, które jest nam podarowane jako dar. 

    Szczęśliwi słudzy czuwający. Chrześcijaństwu obca jest bierność i lenistwo. Ewangeliczne czuwanie jest pełne aktywności otwartej na wypełnianie woli Pana. 

1. Czy troszczę się o swoją wiarę?
2. Czy nie narażam się na utratę wiary?

poniedziałek, 19 października 2015

Poniedziałek 29 Tygodnia Zwykłego

     Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? (Łk 12, 16-20).

     Bóg jest Dawcą talentów. Również dobra materialne należą do darów, które otrzymujemy. 

    Grzech człowieka z Ewangelii nie polegał na tym, że był bogaty. To dobry gospodarz, który potrafi zarządzać tym, co zostało mu dane. Pomnaża majątek.  Zabezpiecza go. Pomnaża talenty. 

      Grzech nie polega również na tym, że po dobrze wykonanej pracy chce odpocząć i cieszyć się dobrami. 

      Grzech człowieka z Ewangelii polega na egoizmie. Nie potrafi dzielić się swoimi skarbami. Ani z Bogiem, ani z innymi ludźmi. Cały skarb chce mieć tylko dla siebie. 

      Głupiec - imię egoisty... Nie potrafi z darów, które posiada, zrobić użytku, by zdobyć niebo. Jedynym sposobem jest miłosierdzie - umiejętność dzielenia się, zarówno z Bogiem jak i drugim człowiekiem 

1. Jak podchodzę do posiadanych dóbr materialnych?
2. Czy bogactwo jest dla mnie środkiem czy celem życia?

niedziela, 18 października 2015

XXIX Niedziela Zwykła

       Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy. On ich zapytał: Co chcecie, żebym wam uczynił? Rzekli Mu: Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie. Jezus im odparł: Nie wiecie, o co prosicie (Mk 10,35b-38a).

     Apostołowie Jakub i Jan. Zapraszani do największych tajemnic. Jezus nie odmawia im bliskości, ale wskazuje, że jedność możliwa jest tylko poprzez akceptację krzyża. Nie wolno pomijać Kalwarii. Bliskość nie może być przekuwana na przywileje i wyróżnienia. 
    Nie wiecie o co prosicie… Jeżeli drzewo krzyża jest jednocześnie miejscem wywyższenia Syna Człowieczego, a Chrystus na drzewie krzyża został uwielbiony, to rzeczywiście, Jan i Jakub nie wiedzą, o co proszą. Miejsca na Golgocie po lewej i prawej stronie są już zajęte. Wystarczy tam wejść, aby się przekonać. 
     Ile naszych modlitw można by podsumować tym samym stwierdzeniem – nie wiecie, o co prosicie… Ile byśmy już stracili, gdyby każda prośba została wysłuchana… 

      Nie wiecie, o co prosicie… Jezus przypomina Janowi i Jakubowi, przypomina również nam o poczuciu miary. Próbuje obudzić ze snu o wielkości, snu, w którym pojawiają się rzesze wielbicieli, duma z sukcesu, rozgłos, podziw. Mówi: Nigdy nie będziesz sobą, jeżeli będziesz chciał realizować swoje życie w garniturze o dwa numery za dużym. Prawdziwa wielkość umie zająć właściwe sobie miejsce. 

1. Czy bliskości z kimś nie próbuję przekuwać na przywileje i zyski?
2. Czy akceptuję krzyż na drodze wiary?

sobota, 17 października 2015

Sobota 28 Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Ignacego Antiocheńskiego

     Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć (Łk 12, 12).

     Prorocy doświadczali wielu cierpień i prześladowań za wierność wobec Słowa. 

     Łatwo jest zabarykadować się i doświadczać lęku w poczuciu zagrożenia ze strony nieprzyjaciół, który występują przeciwko Bogu, wyznawaniu wiary. Ale nie to jest istotą życia chrześcijańskiego - chrześcijanin nie może żyć w ukryciu - jest wezwany do dawania świadectwa o swojej wierze nawet wobec trybunałów. 

     Patron dnia, św. Ignacy, nie zawahał się w obliczu śmierci. Świadectwo jego męstwa wobec prześladowania i śmierci wciąż może zdumiewać. Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby się stać czystym chlebem Chrystusa. Poniósł śmierć męczeńską na rzymskiej arenie ok. 110 r. 

     Jako chrześcijanie nie możemy ukrywać naszej wiary ani przesłania Ewangelii. Wiara nie jest, jak niektórzy próbują wmówić, prywatną sprawą. Wiara musi przenikać całe życie - osobiste, rodzinne, społeczne. A to niesie ze sobą ryzyko i trudności. 

       Jezus nie ukrywa, że wierność Ewangelii przyniesie prześladowanie. Kto chce żyć Ewangelią musi się liczyć z "prześladowaniami". Ale jednocześnie, wiedząc o zagrożeniach, zostawia obietnicę - Duch Święty będzie z wami. Nie bójcie się. 

1. Czy nie ulegam presji, że wiara to prywatna sprawa?
2. Na ile wiara przenika moje życie osobiste, rodzinne, środowiska, w którym przychodzi mi pracować i żyć?

piątek, 16 października 2015

Piątek 28 Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Jadwigi Śląskiej, w Zakonie Pijarów - wsp. bł. Piotra Casaniego

      Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie! Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli (Łk 12, 4b-7).

      Może pojawić się obawa, że przyznanie się do Jezusa spotka się z ośmieszeniem, drwiną, czasem odtrąceniem. Może pojawić się pokusa ukrycia swojej wiary przed ludzkim wzrokiem.  

        Boimy się trudności, odtrącenia, ośmieszenia. Lepiej popłynąć z prądem, dostosować się do środowiska, Tak jest łatwiej. Iść z prądem, dołączyć do głównego nurtu. 

     A Jezus mówi,  że prawdziwym lękiem jest obawa przed tym, który nakłania do różnych kompromisów za cenę utraty duszy, odejścia od Boga i zagubienia własnej godności. 

     Świadectwo i siła to dwa istotne elementy wiary chrześcijańskiej. Ile dobrych rzeczy przepada za przyczyną naszych obaw i lęków. 

    To prawda - nie w tym rzecz, by za każdym
razem, kiedy czynimy dobro, uderzać w dzwon, by inni mogli zobaczyć. Ale również jest czym niewłaściwym ukrywać się z obawy przed trudnościami, jakie mogą się pojawić w wyniku naszego chrześcijańskiego świadectwa. Chrześcijanin nie może ukrywać  swojej wiary. Trzeba pamiętać - nie bójcie się! 


1. Jakie obawy rodzi we mnie przyznawanie się do Chrystusa?
2. Co rodzi we mnie największy lęk?

czwartek, 15 października 2015

Czwartek 28 Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Teresy od Jezusa

        Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym,  którzy wejść  chcieli (Łk 11,52).

    Dopiero co zakończył się dzień Edukacji Narodowej - w polskiej tradycji nazywany często dniem nauczyciela. Dziś szczególne słowo dociera do każdego, kto ma wpływ na kształtowanie u innych spojrzenia na świat. 

     Posiedli klucz poznania - wielcy myśliciele, pisarze, uczeni, politycy, przedstawiciele wielkich mediów, ale również całkiem zwyczajnie - rodzice, nauczyciele, księża...

    W kontekście Chrystusowego Biada wam trzeba postawić sobie pytanie o to, jak korzystamy z owego klucza poznania. Jakie postawy u dziecka kształtuję jako nauczyciel, rodzic, katecheta? Czy otwieram nim drugiego człowieka na Boga i na drugiego człowieka?

     Jeżeli w tym oddziaływaniu wychowawczym blokuję, zamazuję drogę do Pana Boga, jeżeli moje życie nie wskazuje na Boga, słowo Biada  powinno poruszyć moje serce... Przecież już w sakramencie chrztu każdy został włączony w nauczycielską misję Chrystusa.

1. Jak wypełniam swoje obowiązki wypływające z udziału w nauczycielskim posłannictwie Chrystusa?

środa, 14 października 2015

Środa 28 Tygodnia Zwykłego

     Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą.  I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie (Łk 11, 42-44.46).

     Jezus nie zgadza się na pewne zachowania i postawy. Nie godzi się na to, by człowiek większą
wagę dawał prawu niż miłosierdziu. Nie godzi się na poszukiwanie zaszczytnych miejsc dla budowania własnej chwały, nie akceptuje nakładania ciężarów nie do uniesienia.

      Człowiek ma szczególną łatwość nadawania wielkiej rangi rzeczom małym, ale również banalizowania rzeczy wielkich i  najświętszych. Prawo w swoim pierwotnym zamyśle miało na celu pomagać człowiekowi w zbliżeniu do Boga i do innych ludzi. Może jednak zamienić się łatwo, ze względu na złe używanie go, w mur, który rozdziela od Boga i od ludzi. 

      Jezus ukazuje, że trzeba przezwyciężać trzy wielkie pokusy: zapominania o miłosierdziu w codziennym życiu, wywyższania się nad innych i zamieniania religii w brzemię obciążające człowieka. 

1. Czy nie sprowadzam relacji z Bogiem do legalizmu?
2. Czy nie wywyższam się nad innych?

wtorek, 13 października 2015

Wtorek 28 Tygodnia Zwykłego - wsp. bł. Honorata Koźmińskiego

     Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem. Na to rzekł Pan do niego: Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości (Łk 11,37 - 39).

      Dbałość i troska o zewnętrzną formę. Trzeba zachować się zgodnie z rytem. Odpowiadając na zdziwienie faryzeusza Jezus kolejny raz ukazuje właściwe spojrzenie na rzeczywistość. Spojrzenie, które nie da się zamknąć w rytach i tradycjach. Prawdziwa czystość nie polega na rytualnym obmywaniu rąk. Czystość obejmuje całość życia, objawia się w czystości serca, które czyni dobro. Czystość zawarta jest w ludzkich czynach, myślach, spojrzeniu, mowie. Czystość wyraża się w służbie wobec drugiego człowieka.

     Łatwo jest zadbać o formalną, zewnętrzną stronę czystości. Ale nie w tym tkwi istota. Liczy się czystość serca, czystość intencji i pragnień, czystość relacji wyrażającej się w czynach i słowach. 

     Jezus nie zadowala się zewnętrzną stroną, nie cieszą Go pozory. Dotyka wnętrza, pokazując jak wiele jeszcze wymaga zmiany i przewartościowania. Sięga w głąb, ukazując nowy wymiar relacji do Boga, daleko wykraczający poza rytualizm i legalizm faryzeuszy.

1. Czy nie ograniczam swojej relacji z Bogiem do formalizmu?
2. Czy dbam o czystość intencji, pragnień, spojrzeń, słów?

poniedziałek, 12 października 2015

Poniedziałek 28 Tygodnia Zwykłego

    Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: To plemię jest plemieniem przewrotnym. żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz (Łk 11, 29-30.32).

     Jezus uczynił wiele znaków, które wskazywały na Niego jako zapowiedzianego Mesjasza i Zbawiciela. A mimo to domagano się
od Niego znaku, który miał ich przekonać. I Jezus odmawia. Ukazuje siebie jako znak - swoje słowa i czyny. To musi wystarczyć. On wie, że domaganie się nowego znaku jest jedynie próbą usprawiedliwienia dla braku akceptacji Jego osoby i braku nawrócenia. 

     Mieszkańcy Niniwy nie domagali się od Jonasza żadnego nadzwyczajnego gestu. Przyjęli jego wezwanie jako zlecone przez Boga, zobaczyli w Jonaszu Bożego posłańca. To sprawiło, że ich serca się otworzyły, przyjęli słowo  i się nawrócili. Owoce nawrócenia wydali ci, o których Izraelici mieli bardzo złą opinię - wystarczyło słowo Jonasza. 

    Wobec Jezusa pojawia się żądanie znaku. Jezus nie wchodzi w ludzkie gierki - odwołuje się do wiary - trzeba przyjąć Jego jako znak, bez wielkich niezwykłości. Znak Jonasza jest zapowiedzią tajemnicy zmartwychwstania, a bez wiary nie da się tego znaku zaakceptować i przyjąć. 

1. Czy nie domagam się od Boga szczególnych znaków dla uzasadnienia swojej wiary?

niedziela, 11 października 2015

XXVIII Niedziela Zwykła

    Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości (Mk 10, 21-22).

      Jezus, który wciąż jest w drodze, nie nakłada dodatkowych ciężarów. Pewnie zgodzilibyśmy się je przyjąć, gdyby dawały gwarancję nieba. On chce, byśmy dotrzymali Mu kroku. A to znacznie trudniejsze. Ważniejsze jest dla Niego to, z czego potrafimy zrezygnować, by iść za Nim, aniżeli pomnażanie wątpliwego majątku zasług. 

Tym różni się Nowe Przymierze od Starego. Według Starego Testamentu człowiek zyskuje, kiedy gromadzi, kiedy nabywa, kiedy się bogaci. Także w relacji do Pana Boga. Jezus pokazuje, że jest inna metoda. Najpierw trzeba stracić, by zyskać. Aby wszystko zyskać, trzeba wszystko stracić. 

W naszej relacji do Pana Boga zachowujemy się często jak wyrachowani gracze. Zawsze musi być jakaś rezerwa, na wszelki wypadek. W końcu może się nie udać, kiedy zaufamy całkowicie. Czasem nawet potrafimy postawić dość dużo w rozgrywce, zaryzykować utratę. Ale w grze, jaką jest życie, postawić wszystko na jedną kartę – nie, to zbyt ryzykowne. Lubimy być przezorni. Różnie nazywamy tę życiową przezorność – realizm, kompromis, złoty środek, rozwaga. 

Poukładaliśmy sobie świat. Boimy się Boga, który mógłby zniszczyć nasz porządek. Dlatego Bóg, który domaga się od nas rezygnacji jest skazany na odrzucenie. Możemy ugiąć plecy, przyjąć dodatkowy ciężar, ale zrezygnować z naszych zasług, by zdać się całkowicie na Jego łaskę? Zbyt ryzykowne.

1. Która mentalność jest mi bliższa - Starego czy Nowego Przymierza?
2. Czy w życiu kieruję się zaufaniem do Pana Boga?

sobota, 10 października 2015

Sobota 27 Tygodnia Zwykłego

     Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Lecz On rzekł: Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11,27 - 28).

     Prawdziwa wielkość człowieka zawiera się w słuchaniu i wypełnianiu Słowa Bożego. Maryja jest uosobieniem tej wielkości, ponieważ słucha i wprowadza Słowo w życie. 

       Kto przyjmuje Słowo i podejmuje wysiłek, by wprowadzić je w życie, staje się członkiem Bożej rodziny. 

     Być wiernym słuchaniu Słowa. Jezus daje
prostą receptę - chcesz być szczęśliwy, nie chcesz zmarnować życia, tęsknij za Mną! Chodzi o zwykłą ludzką tęsknotę. 

     Sekret Słowa i Jego mocy. Przychodzi nieprzewidywalne, zaskakujące i sam nie wiesz jak, przemienia człowieka. Jak z zakochanymi. Miłość zmienia wszystko w ich życiu. Spróbuj zapytać się zakochanych: dlaczego tak postępują? Usłyszysz odpowiedź: nie wiem, to jest silniejsze ode mnie. Uwiodłeś mnie Panie, a ja pozwoliłem się uwieść (Jr 20,7). Za pomocą swojego języka Jezus zabiera nas tam, gdzie nic zdaje się nie mieć sensu. Trudna jest ta mowa, któż może jej słuchać? (J 6,60). Ale właśnie dzięki słowu zaczyna się widzieć. Ono pozwala na układanie właściwej hierarchii wartości w życiu. Troszeczkę jak ze słońcem. Nie możemy zajrzeć do jego wnętrza. Ale dzięki słońcu widzimy wszystko inne.

1. Czy jest we mnie tęsknota za Bogiem?
2. Czy staram się żyć Słowem?

piątek, 9 października 2015

Piątek 27 Tygodnia Zwykłego - wsp. bł. Wincentego Kadłubka

     Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem. Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. Wtedy idzie i bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni (Łk 11,24-26).

       Nie wystarczy sama spowiedź. Wymiecione i czyste serce, jeżeli człowiek nie zacznie go meblować we współpracy z łaską bardzo szybko
stanie się znów mieszkaniem złego ducha. 

     Dlatego tak ważne jest uczciwe podejście do warunku sakramentu pojednania, jakim jest postanowienie poprawy. Zbyt często pojawia się podejście - a jakoś to będzie... Ogólnikowa formułka, wypowiedziana przy kratkach konfesjonału nie zadziała bez ludzkiego zaangażowania. 

     Brak wysiłku i starania o poprawę, brak współpracy z łaską prowadzi do rutyny i zobojętnienia. A obojętność sprawia, że późniejszy stan serca staje się gorszy niż poprzedni...


1. Jak podchodzę do warunku sakramentu pojednania, jakim jest postanowienie poprawy?
2. Czy nie zniechęcam się w pracy wewnętrznej nad własnymi słabościami?