zachód słońca

zachód słońca

czwartek, 31 grudnia 2015

Życzenia na Nowy 2016 Rok




             

7. dzień oktawy Bożego Narodzenia

     Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,1.14).

    W ostatni dzień upływającego roku św. Jan mówi nam o Słowie, które rozbiło namiot pośród nas. Kończący się rok skłania do podsumowań. Słowo zamieszkało - ale czy towarzyszyła nam świadomość tej obecności Słowa.

     Boże Narodzenie. Święta obecności Słowa, które przychodzi, by zamieszkać pośród ludzi, by stać się jednym z nas. 

    A kiedy kończą się Święta, pakujemy świąteczne ozdoby, chowamy gdzieś sztuczną choinkę lub wyrzucamy żywą. Być może wielu wraz ze świątecznymi ozdobami wyrzuca także Słowo, które pragnie zamieszkać pośród ludzi. Bóg spakowany z ozdobami lub wyrzucony z choinką, bo po świętach tylko by przeszkadzał. 

      Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Na ile te słowa św. Jana dotyczą obecności Boga w naszym życiu w minionym roku...

1. Jakie miejsce w moim życiu zajmuje Bóg?

środa, 30 grudnia 2015

6. dzień oktawy Bożego Narodzenia

    Gdy Rodzice przynieśli Dzieciątko Jezus do świątyni, była tam prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą (Łk 2,36-37).

    Wypełnić swoje życie miłością, by go nie zmarnować. Miłością, która jest otwarta na człowieka i na Boga. I być wiernym miłości. 

    Anna potrafi zamienić swoje życie na wieczność, bo jej miłość jest zakorzeniona w wieczności. 

    Koniec roku, który się zbliża, skłania do podsumowań i snucia nowych planów. I jest to ważne - przeszłość może służyć temu, by nie powtarzać błędów, przyszłość otwiera na nadzieję. Ale tylko "teraz" należy do nas. Umieć jak Anna z miłością podejść do każdej chwili życia, by otwierać się na wieczność. 

    Patrząc na Annę, warto prosić Boga z psalmistą: naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca (Ps 90).

1. Czy żyję dla wieczności?
2. Czy w każdą chwilę życia angażuję swoje serce?

     

wtorek, 29 grudnia 2015

5. dzień Oktawy Bożego Narodzenia

    A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela (Łk 2,25 - 32).

    Wyczekiwał... Składamy się z oczekiwań. One nadają sens i smak naszemu życiu. 

     Nie chodzi o bierność w oczekiwaniu. Symeon oczekuje, ale jednocześnie wychodzi na spotkanie. Wychodzi na spotkanie swoim oczekiwaniom. Jest aktywny. To sprawia, że życie człowieka staje się twórcze. 

     Oczekiwanie, któremu wychodzi się na przeciw, napełniają serca radością. A radość jest na miarę naszych oczekiwań. Radość Symeona zamienia się w pieśń spełnionego życia. Życia udanego. Życia spełnionych oczekiwań. 

    Spełnione życie otwiera się na spotkanie z Bogiem, kiedy Bóg jest naszym oczekiwaniem.

1. Jakie są moje oczekiwania?
2. Czy pośród moich oczekiwań jest oczekiwanie Boga?

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Święto świętych Młodzianków męczenników

    Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma (Mt 2,18).

       Rachela - umiłowana żona Jakuba, matka Józefa i Beniamina, która zmarła przy narodzinach Beniamina. Jest uznawana za pramatkę narodu wybranego. Jej płacz jej płaczem tych wszystkich matek, które straciły synów w wyniku rzezi dokonanej przez Heroda. W Betlejem znajdował się grób Racheli. 

 Rzeź betlejemska połączona jest z inną czarną nocą  dziejów Izraela – Rama było miejscem obozu przejściowego, kiedy Izraelici uprowadzani byli do niewoli babilońskiej. Wówczas wiele dzieci zmarło, nie wytrzymały bowiem warunków istniejących w obozie przesiedleńczym w Rama. 

    Mateusz łączy te dwa płacze Rama i Betlejem? Ukazuje czerń nienawiści, zaślepienia ludzkiego serca, ciemność ludzkiej historii.  Święty Jan powie – Bóg jest światłością i nie ma w nim żadnej ciemności. Ciemność może stać się naszym udziałem, jeżeli zamkniemy się na Bożą światłość.

    Jan mówi nam dzisiaj  o współuczestnictwie w cierpieniu Chrystusa. I tutaj na pierwszym miejscu stają betlejemskie dzieci. Ich krew została dolana do Kielicha Przymierza. Podobnie jak krew wielu innych niewinnych dzieci, które zginęły, bo dorosły człowiek wybrał grzech, własne wygodnictwo, egoizm, opowiedział się za rasizmem, czystością etniczną, narodową.  itd. 

    I krew dzieci wciąż uzupełnia ten kielich. A Bóg upomni się kiedyś za niewinnie przelaną krwią.

1. Jak podchodzę do daru życia - swojego i innych ludzi?
2. Czy staranie się o wpływy, stanowiska, pieniądze nie przysłania mi drugiego człowieka?

niedziela, 27 grudnia 2015

Niedziela świętej Rodziny z Nazaretu: Jezusa, Maryi i Józefa

    Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział (Łk 2, 45-50).

     To było w Poznaniu. Małe dziecko, z trzeciej klasy, po zakończonych lekcjach wyszło do domu. Mieszkało niedaleko od szkoły. Kiedy jednak czas powrotu do domu się wydłużał, zaniepokojona matka z młodszym dzieckiem na ręku przyszła do szkoły, by szukać swojego starszego dziecka. Pamiętam ten niepokój - gdzie jest, skoro wyszło ze szkoły, a nie dotarło do domu? Na szczęście sprawa szybko się wyjaśniła - małe dziecko skręciło po drodze do sanktuarium Bożego Miłosierdzia i tam spędziło czas na modlitwie. Zostało znalezione, kiedy wychodziło ze świątyni... Okazuje się, że dziś, kiedy dziecko nie wraca do domu, świątynia jest ostatnim miejscem, gdzie szuka go rodzina...

     Maryja i Józef nie rozumieją zachowania Jezusa. Wyrażają swój ból. Ale szanują tajemnicę, która jest ukryta w ich Synu. Wszystko zachowane jest w sercu. 

     Każde dziecko jest nosicielem tajemnicy - jest darem niepowtarzalnym , jedynym, obdarzonym powołaniem. Jak często odbierana mu jest osobista godność, gdy ma służyć zaspokojeniu rodzicielskich ambicji, planów, nadziei. 

     Jezus ukazuje, że dziecko należy "ofiarować", a nie zatrzymywać, więzić w rodzicielskich schematach, wyobrażeniach i planach. Dzieckiem trzeba się opiekować, ale nie zniewalać. Można miłością "udusić" dziecko - odebrać mu możliwość pójścia drogą, która jest jego. Trzeba chronić dziecko, ale jak często mylone jest to z "wyręczaniem" dziecka, podejmowaniem za niego decyzji i konsekwencji wyborów. 

     Uszanować tajemnicę złożoną w dziecku. Uszanować, by mogło zachować niepowtarzalną godność, wolność, by mogło wzrastać w dojrzałej miłości. Umieć wyrzec się roszczenia prawa do posiadania i dominowania nad dzieckiem, Powołanie każdego dziecka, każdego człowieka, przekracza granice wyobrażeń i planów rodziny wobec niego.

1. Jak reaguję, gdy ktoś bliski podejmuje decyzje odmienne od moich wyobrażeń i planów?
2. Czy nie próbuję narzucać innym własnych schematów, wyobrażeń, planów i oczekiwań?

sobota, 26 grudnia 2015

Święto św. Szczepana męczennika

    Jezus powiedział do swoich Apostołów: Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować (Mt 10,17).

   Jeszcze rozbrzmiewa dźwięk kolęd. Choinki, światełka, żłóbek – to wszystko wprowadza nas w świąteczny nastrój i rodzi wiele pozytywnych emocji. Taka jest natura świąt Bożego Narodzenia. 

    I oto w tym pełnym spokoju, radości i dobrych życzeń słów wdziera się wspomnienie św. Szczepana męczennika. Można odebrać to jako jakiś brak taktu ze strony Kościoła. Po co zakłócać ten wspaniały nastrój świąt. Czy akurat w Boże Narodzenie trzeba mówić o prześladowaniach, które dotknie uczniów z powodu imienia Jezusa? Czy akurat dzisiaj trzeba słuchać o nienawiści? 

Przecież On przyszedł po to, by pokonać zło. Miał być świat bez zła, krzywd, egoizmu, bez ciemności. Wszystko miało zostać naprawione. Czy nie takie są nasze oczekiwania? Czy Boże Narodzenie nie rozczarowuje wobec zderzenia z rzeczywistością?

Kiedy anioł pojawił się wśród nocy na polu pasterzy, zwiastował narodziny Zbawiciela. Jezus nie jest, jak oczekuje wielu, naprawiaczem świata, ale Zbawicielem. My, ludzie, nie jesteśmy przedmiotami, które można naprawić. Jesteśmy osobami, obdarzonymi wolnością i musimy w tej wolności otwierać się na Bożą łaskę. Jezus narodził się na ziemi, byśmy my mogli narodzić się dla nieba. Pięknie tę prawdę połączenia tajemnicy narodzenia z tajemnicą śmierci ukazuje ikona Bożego narodzenia. Mały Jezus położony w żłóbku jest owinięty tak, jak owijało się ciało zmarłych. 

1. Jakie są moje oczekiwania wobec Boga? Czy nie zamykam ich w kręgu doczesności?
2. Czy modlę się za prześladowanych wyznawców Chrystusa?

piątek, 25 grudnia 2015

Uroczystość Bożego Narodzenia

     Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła (J 1,1-5). 

    Tam, gdzie pojawia się światło, ciemność musi zniknąć. 

W rzeczywistości wiary jest jednak inaczej. Istnieje moc ciemności, która przeciwstawia się temu światłu, z powodzeniem potrafi oprzeć się światłości. To światło betlejemskiej nocy spotyka się ze sprzeciwem. Aby je przyjąć, trzeba odrzucić ciemności. 

   W człowieku musi przeważyć potrzeba, pragnienie światłości. Gdyby to było tylko światło dekoracyjne, wszyscy by je przyjęli bez oporów. Nawet je przyjmują, sprowadzając Boże Narodzenie do pustej kolorowej dekoracji, za którą jest wielka pustka. 

    Światło, które rozbłysło nad Betlejem, jest niepokojące, niewygodne, chce dotrzeć do wszystkich kątów naszego domu, chce rozświetlić wszystkie zakamarki naszego serca. Bóg zstępuje i pragnie światłości. Chce pokazać nam, ludziom, co przystoi człowiekowi, a co nie jest godne człowieka. 

My jednak upodobaliśmy sobie w szarościach, półmrokach. Delikatne światło ozdób daje nam poczucie bezpieczeństwa, ale zarazem nie oświetla brudu, który jest w nas. Wolimy światło, które niezbyt nam przeszkadza. 

    Boże Narodzenie dla bardzo wielu chrześcijan jest świętem zamykanych z uporem drzwi. Przyszedł do swoich, a swoi Go nie przyjęli. 

   Jezus, przychodząc na ziemię, przyjmuje postać prostego człowieka. Nie wyłamuje drzwi. Oczekuje, wraz z Matką i Józefem. Miłość nie może bowiem wiązać się z przymusem. Miłość musi się zgodzić na ryzyko odrzucenia.

1. Czym są dla mnie święta Bożego Narodzenia?
2. Czy nie sprowadzam Bożego Narodzenia do zewnętrznych obrzędów?

czwartek, 24 grudnia 2015

Życzenia na Boże Narodzenie 2015


Czwartek IV Tygodnia Adwentu - Wigilia

    Zachariasz, ojciec Jana został napełniony Duchem Świętym i prorokował, mówiąc: Niech będzie uwielbiony Pan, Bóg Izrael, że nawiedził lud swój i wyzwolił go, i moc zbawczą nam wzbudził w domu sługi swego, Dawida.
(Łk 1,67-69).

   Zachariasz, który przemawia po 9 miesiącach milczenia. Bóg zamknął jego usta, by otworzyć mu oczy i uszy, by przede wszystkim otworzyć jego serce. 

    Zachariasz nie chciał uwierzyć Bożemu Posłańcowi. Zresztą, ja mu się nie dziwię, mnie też byłoby trudno uwierzyć. Czas milczenia był znakiem. Znakiem, który umocnił wiarę Zachariasza. Dlatego Zachariasz już nie pyta, nie poddaje w wątpliwość tego wszystkiego, co go spotyka. Otworzone po okresie milczenia usta wypowiadają hymn uwielbienia dla Boga, który potrafi wejść w ludzką słabość, by pomóc człowiekowi wzrastać. 

Może i nam przydałoby się czasem zamilknąć, by dostrzec i usłyszeć Boże działanie w nas i wokół nas? W świecie tak głośnym, pełnym ludzkich słów, niejednokrotnie słów pozbawionych znaczenia, trudno jest usłyszeć głos Tego, który przemawia do ludzkiego serca. 

1.Za co mogę dzisiaj pochwalić Boga?
2. Jak często wysławiam Boga za Jego działanie w moim życiu?

środa, 23 grudnia 2015

Środa IV Tygodnia Adwentu

   Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: Nie, lecz ma otrzymać imię Jan. Odrzekli jej: Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię. Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: Jan będzie mu na imię. I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga (Łk 1,59-64).

     Niby tak zwyczajnie. Wielka radość z narodzenia dziecka. Radość rodziców i radość bliskich i znajomych. Kim on będzie? Trzeba mu nadać imię. Rodzice nadają imię, łamiąc utarte zasady i oczekiwania najbliższych. Zdumiewa determinacja Zachariasza, który nie może mówić. I pełna zgoda małżonków - na imię będzie miał JAN.

    Radość z narodzin dziecka, które jest darem. Radość, która połączona jest z ogromną wdzięcznością wobec Boga. JAN znaczy Bóg jest łaskawy...

    Małe dziecko, które wywraca świat Elżbiety i Zachariasza do góry nogami. Zdumiewa ich bliskich. Rodzi pytania o Jego przyszłość wobec znaków, których są świadkami. Doświadczenie bliskości i mocy Pana Boga. 

    Zobaczyć Boga w cudzie narodzin. Uśmiech Boga w małym dziecku. Ucieszyć się podarowanym życiem. I pytać przede wszystkim Boga, jaki ma plan na moje życie. Jak pytali wówczas, gdy przyszli do domu Elżbiety i Zachariasza i pochylali się nad małym Janem - kim on będzie?

1. Czy zastanawiam się nad Bożym planem dla mnie?
2. Czy dziękuję Bogu za dar życia?

wtorek, 22 grudnia 2015

Wtorek IV Tygodnia Adwentu

    Wtedy Maryja rzekła: Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Święte jest Jego imię a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia.Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje jak przyobiecał naszym ojcom  na rzecz Abrahama i jego potomstwa na wieki (Łk 1,46-55).

    Magnificat! Uwielbiaj duszo moja Pana! 

    Uwielbiaj Pana za Jego wszechmoc. Wszechmoc objawioną w miłosierdziu i łasce, dzięki którym człowiek osiąga zbawienie. Każdy człowiek ma tę możliwość, by skorzystać z daru zbawienia. I za ten dar Bożej wszechmocy Maryja uwielbia Stwórcę. 

 Uwielbiaj duszo moja Pana za Jego miłosierdzie! Bóg pragnie objąć swoją miłością przebaczającą każdego człowieka bez wyjątku. To człowiek może postawić granice Jego miłosierdziu - poprzez pychę...

    Bóg daje swojego Syna. Już jest tak blisko. A człowiek może zamknąć się nad dar miłosierdzia. Może zrezygnować z łaski  i drogi do świętości. Magnificat to również wyraźna wskazówka, jak tego daru nie zmarnować. 

    Głodnych nasyca dobrami. Być głodnym Boga, głodnym prawdy, sprawiedliwości, głodnym miłości. Czy jest we mnie głód Boga? 

   Wywyższa pokornych, a rozprasza pyszniących się zamysłami swoich serc. Widzieć swoją największą wartość  i godność w Bogu. Przyjąć życie jako Jego dar. Jak patrzę na siebie i na swoje życie?

   Jego miłosierdzie dla tych, co się Go boją! Bojaźń nie jest lękiem, lecz troską o to, by nie było we mnie niczego, co nie podoba się Panu Bogu. Nie ma we mnie niczego, co byłoby sprzeniewierzeniem się miłości. 

   Nie zmarnować daru Bożego narodzenia, Bożej łaski, zbawienia. Syn Boży przychodzi, byśmy mogli uczestniczyć w świętości Samego Boga, który jest Święty. 

1. Czy jest we mnie pragnienie, głód Boga?
2. Czy jest we mnie postawa wdzięczności i uwielbienia?

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Poniedziałek IV Tygodnia

    W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę (Łk 1,39-41).

    Maryja i Elżbieta. Maryja pozdrawia Elżbietę. Życzy jej wszystkiego, co najlepsze teraz, kiedy oczekuje swojego syna. Jej pozdrowienie napełnia pokojem i radością cały dom. Nawet dziecko w łonie Elżbiety porusza się z radością. Maryja jest bramą zbawienia – przynosi ze sobą samego Zbawiciela. 
  Maryja swoim pozdrowieniem wnosi pokój, radość i Boże błogosławieństwo. Święty Łukasz przypomni później, że to wszystko jest jednocześnie darem, który będzie przekazywany przez uczniów Jezusa. Jezus powie im: W każdym domu, do którego wejdziecie, mówcie: Pokój temu domowi. 
     Odpowiedź Elżbiety jest także pełna radości. Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła. 

 Na tym polega wielkość Maryi – uwierzyła. I Elżbieta potrafi to zauważyć.
       
   Te dwie niewiasty zapraszają nas dzisiaj do życia i radości, których fundamentem jest prawda o tajemnicy wcielenia Bożego Syna – Jezusa.

1. Jakie są moje spotkania z innymi ludźmi?
2. Czy potrafię zobaczyć Boże działanie w drugim człowieku?

niedziela, 20 grudnia 2015

IV Niedziela Adwentu

     Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana (Łk 1,42b - 45).

    Betlejem. Proroctwo Micheasza było im znane. Znali je także Józef i Maryja, dlatego podróż do Betlejem była dla nich wyraźnym znakiem, że Ten który się narodzi, jest obiecanym Mesjaszem. Jest znakiem i dla mnie, że tam mogę Go znaleźć.

     Bóg wybrał Maryję na Matkę swojego Syna. Wybrał, ale nie zniewolił. Ona musiała przezwyciężyć obawy swego serca, otworzyć się na nadzieję, uwierzyć nieznanemu i powiedzieć TAK. I dzięki Jej „TAK”, dzięki Jej wierze, mógł zaistnieć największy cud: Bóg przyjął ludzkie ciało, Bóg stał się człowiekiem i wyzwolił człowieka z niewoli grzechu. 

      Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa, powiedziane Ci od Pana.  To słowa świętej Elżbiety, krewnej Maryi, które padły przy powitaniu, kiedy Maryja przybyła do domu Elżbiety, by jej pomagać. 

    W IV Niedzielę Adwentu, kiedy czasem brakuje nam zaufania, brakuje otworzenia się na nadzieję,  z jaką Bóg wchodzi w nasze życie, warto popatrzeć na Maryję. Co by się stało, gdyby ona nie uwierzyła, gdyby opierając się na racjonalizmie odrzuciła możliwość wiary? A Bóg wystawił jej wiarę na ciężką próbę. Propozycja Boga była sprzeczna z logiką i ludzkim pojmowaniem spraw. Nieprawdopodobna, nieracjonalna.  A Ona przyjmuje, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego.


    To otwarcie się na nadzieję pociąga za sobą konsekwencje. Maryja poddaje się całkowicie woli i planom Boga wobec niej. Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa.

1. Czy potrafię zaufać wbrew ludzkiej logice?
2. Czy jestem człowiekiem nadziei?

sobota, 19 grudnia 2015

Sobota III Tygodnia Adwentu

    Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy (Łk 1,19 - 22).

     Niemy Zachariasz. Był tak blisko Pana Boga. Wchodził do przybytku, gdzie mogli wejść tylko kapłani. Prosił o dziecko. A kiedy Bóg spełnia prośbę, Zachariasz nie potrafi uwierzyć. Brak wiary, brak zaufania do Pana Boga powoduje, że Zachariasz traci kontakt ze Stwórcą i ludźmi. Nie może mówić. Pozostają jedynie znaki. 

    Wychodzi do ludu Izraela i może jedynie posługiwać się znakami. Zrozumieli, że miał widzenie. Zachariasz jest sam znakiem dla nich. Zdaje się mówić swoim milczeniem: potrzebujecie obudzenia. Potrzeba, byście znów zaufali Bogu, który jest blisko. Musicie zobaczyć i zawierzyć. Tylko wtedy Bóg stanie się Kimś bliskim, z Kim się rozmawia, a nie tylko Kimś, do Kogo się mówi.  

    Zachariasz potrzebował wstrząsu, musiał zamilknąć, by słowa, które wypowie po czasie milczenia, były słowami chwalącymi Stwórcę. Aby ponownie przemówić Zachariasz musi czekać na narodzenie Jana. 

    Jan Chrzciciel - Boży posłaniec adwentu, może i nam pomóc na nowo odkryć dar mowy, dar relacji, więzi z Bogiem i drugim człowiekiem. 

1. Jak reaguję na ciszę?
2. Jak wykorzystuję dar mowy?


piątek, 18 grudnia 2015

Piątek III Tygodnia Adwentu

      Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie (Mt 1, 18b - 19).

     Józef staje wobec tajemnicy, której nie potrafi zrozumieć. Zna swoją wybrankę i trudno mu przyjąć, że Ona mogłaby go zdradzić. Ale również nie może zaakceptować faktu, że pojawiło się Dziecko, które nie jest jego. Byli już po zaślubinach - trudno sobie nawet wyobrazić, co działo się w sercu Józefa, kiedy musiał podjąć w tej sytuacji jakąś decyzję.

    Mógł, a ponadto miał do tego prawo, oskarżyć Maryję o cudzołóstwo - tym samym skazałby Ją na śmierć przez ukamienowanie, ale  jednak nie ma pewności, że to była zdrada. Dlatego rezygnuje z prostego zastosowania prawa. Pojawia się wątpliwość, dlatego nie chce dochodzić swojego małżeńskiego prawa. Na zawsze wówczas Jej imię, a także rodziny, kryte byłoby już hańbą i wstydem... Zniesławienie dotyka człowieka nawet po śmierci, dotyka jego rodziny. 

    Józef podejmuje decyzję, która musi sprawić, że to jego imię zostanie zniesławione. To o nim będą mówić ludzkie języki. Spłodził i zostawił, nieodpowiedzialny... A jednak nie mając pewności, nie chce zaszkodzić Maryi przez zniesławienie. Jest gotów sam cierpieć, aniżeli oskarżyć osobę niewinną. Józef sprawiedliwy. 

    Józef, który dba o dobre imię drugiego człowieka, który nie chce narazić drugiego na zniesławienie. 

1. Czy dbam o dobre imię bliźniego?
2. Jak postępuję wobec pojawiających się wątpliwości w ocenianiu bliźniego?

czwartek, 17 grudnia 2015

Czwartek III Tygodnia Adwentu

    Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem (Mt 1,1.12-16).

    O każdej postaci z wielkiego rodowodu Jezusa można się wiele dowiedzieć z ksiąg Starego Testamentu. O ich wielkości i ich małości. Rodzina, w której grzech miesza się z łaską, słabości z hartem ducha. Byli w tej rodzinie królowie i osoby ze społecznego marginesu... Byli swoi i obcy. Wielka rodzina Jezusa.

    I w takiej rodzinie, bez idealizowania, rodzi się Jezus. Łaska nie idealizuje. Bóg potrafi sprawić, że nawet najmniej urodzajna ziemia wydaje owoce. 

    Rodzina. Ta najbliższa i ta wielka. Wiele pokoleń przodków. Pewnie i w naszych rodzinach można znaleźć osoby, z których można być dumnym i takich, o których mówimy niechętnie. A jednak właśnie w takiej rodzinie Pan Bóg dał nam się urodzić i iść drogą ku świętości. 

      Jezus przyznaje się do swojej wielkiej rodziny, przyznaje się także do ludzi słabych, grzesznych. Przychodzi do każdego człowieka. Nikt nie jest wykluczony z dzieła odkupienia. W tej wielkiej rodzinie Jezusa jest i moje miejsce, Bóg się mnie nie wstydzi, nawet wtedy, kiedy ujawnia się moja małość, grzeszność, słabość, moje ograniczenia. Każdy z nas ma swoje miejsce w wielkiej rodzinnej fotografii Jezusa. Bóg nie wypiera się człowieka nawet wtedy, gdy człowiek wyrzeka się Boga. 

1. Czy nie idealizuje swoich przodków?
2. Czy jestem wdzięczny za swoją rodzinę?

środa, 16 grudnia 2015

Środa III Tygodnia Adwentu

    Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Pana z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? (Łk 7, 18b - 19).

        Był posłuszny woli Boga i poszedł nad Jordan, aby przygotowywać lud na przyjście Mesjasza. Wypowiedział wiele słów na temat Tego, którego oczekiwano. Ale i w jego życiu pojawiła się jakaś wątpliwość. Czy to rzeczywiście jest ON. A może  się pomyliłem. 

    Jeżeli Jan się pomylił, to cała jego misja, wyrzeczenie, wzywanie do nawrócenia, wskazywanie na Mesjasza nie mają sensu. To poświęcenie życia na próżno. A zatem Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść? 

    Szukać odpowiedzi na wątpliwości, ale szukać u samego źródła. Szukać u samego Boga. Nie zrażać się tym, że się pojawiają. Wątpliwości są wpisane w rozwój wiary. 

1. Jak podchodzę do moich wątpliwości w wierze?
2. Czy szukam odpowiedzi w modlitwie?

wtorek, 15 grudnia 2015

Wtorek III Tygodnia Adwentu

    Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? (Mt 21,28 - 31).

     Jeden umiał czarować. Miał dobre chęci. Ale nie bardzo chciał się przemęczyć. Potrafił jednak zrobić dobre wrażenie. 

      Drugi nie miał wielkiej ochoty na podjęcie pracy. Ot takie dziecko - "co w sercu to i na języku". Nie wiadomo, czy to było lenistwo, czy chwilowo był zajęty czymś więcej. Ale przyszła chwila zastanowienia i poszedł do winnicy. 

   Dziś rodzina Ojca obejmuje rzesze dzieci. Nie brakuje tych dwóch, o których opowiada przypowieść. Ale można spotkać również syna, który powiedział Ojcu "nie" i nie poszedł do winnicy, bo zwyciężył egoizm... Można spotkać syna, który nie utożsamia się z winnicą Ojca - to nie jego sprawa, więc dlaczego miałby się trudzić... 

    Pośród wielu dzieci Ojca jest Syn, który usłyszał prośbę Ojca i od razu, z ochotą i miłością podjął dzieło. Umiłowany Syn Ojca - Jezus. Dzięki miłości Syna do Ojca dokonało się dzieło zbawienia. 

1. Jak widzę siebie w relacji do Boga - jakim dzieckiem jestem?
2. Czy jestem wdzięczny za dzieło zbawienia?

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Poniedziałek III Tygodnia Adwentu - wsp. św. Jana od Krzyża

    Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę? Jezus im odpowiedział: Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi? Oni zastanawiali się między sobą: Jeśli powiemy: z nieba, to nam zarzuci: Dlaczego więc nie uwierzyliście mu? A jeśli powiemy: od ludzi - boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka. Odpowiedzieli więc Jezusowi: Nie wiemy (Mt 21,23 - 26).

    Autorytet człowieka został naruszony. Jakim prawem? Skąd pochodzi Twoja władza, że próbujesz wchodzić w moje życie? Dlaczego Kościół się do tego miesza... Co Kościół może o tym wiedzieć...

    Jezus nie zraża się atakiem. Podejmuje rozmowę, ale jednocześnie to On wyznacza perspektywę dialogu. I bardzo szybko wychodzi całe zakłamanie i małość człowieka. 

    Ci, którzy przyszli, wcale nie szukają prawdy. Ich celem jest utrzymanie pozycji, obawa przed utratą zbudowanego na kłamstwie autorytetu. 

    Jezus skłania swoich przeciwników do krótkiej refleksji. popatrzcie na Jana. Jeżeli zrozumiecie, że był on prorokiem zapowiadającym Mesjasza, zrozumiecie, jakim prawem to czynię i Kim jestem. Bądźcie uczciwi wobec prawdy, a odkryjecie w Janie Bożego posłańca. Wszystko stanie się wtedy jasne. 

    Nie wiemy. Tak łatwo dać wymijającą odpowiedź, kiedy prawda jest niewygodna. Zasłonić się niewiedzą, by usprawiedliwić grzech. Czasem jest to uzasadnione. Ale kiedy człowiek może, a nie chce poznać prawdy, wówczas brak znajomości prawdy nie stanowi okoliczności łagodzącej dla popełnionego grzechu. Zaproszenie do prawdy - jedna z koniecznych do prostowania dróg adwentowego oczekiwania. 

1. Jakie jest moje podejście do prawdy, gdy ona nie jest wygodna dla moich wyborów?
2. Jaka jest moja troska o rozwój wiedzy religijnej?

     

niedziela, 13 grudnia 2015

III Niedziela Adwentu

     Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: Nauczycielu, co mamy czynić? (Łk 3, 10 - 12).

    Cóż więc mamy czynić? 

       Już trzecia niedziela adwentu. Różnie można do tego pytania, postawionego Janowi Chrzcicielowi podejść. 

     Już trzecia niedziela adwentowego czasu, a jeszcze nic nie zrobiłem, by przygotować się do świąt. Zostało niewiele czasu, więc cóż mamy czynić? A może to już kolejny adwent, który przebiega tak schematycznie, że właściwie można mówić o rutynie. A chciałoby się jakoś inaczej, dlatego warto zadać to pytanie – cóż więc mamy czynić? 

    Albo jeszcze inaczej. Nie czuję adwentu. Życie tak mnie wciągnęło, że właściwie nie ma czasu na jakieś przygotowanie. Dzień nie różni się od dnia, wychodzisz do pracy – jest ciemno i ciemno też, kiedy wracasz – co zatem mamy czynić? 

     I pewnie można by spróbować znaleźć wiele innych sytuacji, w których to pytanie moglibyśmy postawić Janowi, gdybyśmy dziś mogli, jak tamci ludzie przyjść do niego nad Jordan. Cóż więc mamy czynić? 
      Ale można postawić inne jeszcze pytanie: czy ja w ogóle chcę coś uczynić, by się do Bożego Narodzenia przygotować. Czy mnie zależy na tym, by odejść od schematów, przyzwyczajeń, rutyny, by coś zmienić w swoim życiu? Takie pytanie może okazać się bardzo niewygodne, gdyż można odkryć coś, o czym z pewną nutą ironii pisał w swoim dzienniku portugalski pisarz, Fernando Pessoa: „Urodziłem się w czasach, w których większość młodych ludzi straciła wiarę w Boga z dokładnie tego samego powodu, dla którego ich rodzice ją mieli: nie wiedząc dlaczego”.

1. Co chcę zmienić w swoim życiu?
2. Jak przeżywam czas adwentowego oczekiwania?

sobota, 12 grudnia 2015

Sobota II Tygodnia Adwentu - wsp. Matki Bożej z Guadelupe

      On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli (Mt 17,11-12).

    Spodziewali się niezwykłych znaków. Eliasz - prorok jak ogień, nie pojawił się na ognistym rydwanie, nie w centrum jerozolimskiej świątyni, ale na pustkowiu. Ubrany w wielbłądzią skórę. 

     Często poszukujemy cudów i niezwykłości, a Bóg pojawia się tak bardzo zwyczajnie - można Go nie zobaczyć i nie rozpoznać. Jest jak ewangeliczna perła, najcenniejsza na świecie, ale złożona gdzieś w ukryciu, pośród różnych świecidełek świata. 

     Adwent - czas oczekiwania. Czas wrażliwości, który pozwala dostrzegać Boga pośród codziennych zdarzeń, prac i wysiłku. W codziennych smutkach i radościach. Wciąż trzeba dbać o wrażliwość serca, by nie przejść obojętnie wobec skarbu, który jest w zasięgu ludzkich możliwości...

1. Czy dbam o wrażliwość serca, by rozpoznawać znaki Boga w codzienności?
2. Czy nie oczekuję rzeczy niezwykłych?

piątek, 11 grudnia 2015

Piątek II Tygodnia Adwentu

  Jezus powiedział do tłumów: Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników (Mt 11,16-19a).

    Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna - tymi słowami zaczyna się list do Hebrajczyków. 

    Bóg przemawia i wciąż szuka coraz to nowych sposobów, by dotrzeć do człowieka. I ma z nami problem. Bo chociaż na różne sposoby stara się do nas docierać, nie wychodzi. Jesteśmy przekorni jak małe dzieci, które do końca same nie wiedzą, czego chcą. Lubimy robić na przekór. 

     Chwiejność człowieka, niestałość, stała się wyraźna w odniesieniu ludzi do Jana Chrzciciela i Jezusa. Nie odpowiadał im ani asceta na pustkowiu, ani nauczyciel śmiało wchodzący pośród tłum z Dobrą Nowiną.

    Pan Bóg składa obietnice, ostrzega, napomina, ukazuje konsekwencje. A my chcielibyśmy mieć święty spokój i robić to, na co w danej chwili mamy ochotę. 

     Ale Pan Bóg nie godzi się na nasz święty spokój. Jak każdy rodzic wie dobrze, że dziecko może zmęczyć swoją energią, szczebiotaniem czy płaczem. Ale prawdziwy niepokój rodziców budzi sytuacja, kiedy za zamkniętymi drzwiami dziecięcego pokoju jest cisza. 

    Dlatego Bóg nie zniechęca się naszą postawą, naszym brakiem wierności, niestałością, naszymi humorami i zmiennością. Jest wierny w swojej miłości do człowieka. Nie chce nikogo stracić. Dlatego posyłał proroków, dlatego posłał Syna.

1. Czy pozwalam prowadzić się Panu Bogu?
2. Czy nie jestem chwiejny w moich wyborach i oczekiwaniach?

czwartek, 10 grudnia 2015

Czwartek II Tygodnia Adwentu

      A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je (Mt 11,12).


      Tak wiele różnych marzeń towarzyszy nam w życiu. Jak wiele chcielibyśmy zrobić, zobaczyć, przeczytać, zwiedzić. Chcielibyśmy, ale zawsze pojawia się jakaś przeszkoda: nie mamy odpowiednich umiejętności, by zrobić, nie ma czasu, by odwiedzić każde muzeum, nie wszystkie książki są dostępne itd... Chcielibyśmy, ale...

    I bardzo często to nasze chcenie przenosimy również na sprawy duchowe. Chcielibyśmy być może być w niebie, zostać świętymi, ale przecież tyle w nas słabości, ograniczeń, grzechu. Chcielibyśmy, ale tak na co dzień to nie do końca możliwe. Tak łatwo przychodzi nam kapitulować wobec naszych marzeń...

     Ludzie gwałtowni zdobywają królestwo. To ludzie, którzy nie poprzestają na marzeniach. Potrafią marzenia zamienić w czyny. Nie zrażają się przeciwnościami, niepowodzeniami, upadkami - oni chcą zdobyć Królestwo. 

     Chciałbym nie wystarczy, aby być świętym. "Chciałbym" zawsze znajdzie jakieś "ale", które urasta do przeszkody nie do pokonania. Ja muszę chcieć. Rzeczywiście chcieć - wówczas można pokonać wszystkie "ale to niemożliwe". 

1. Czy ja rzeczywiście chcę spotkania z Jezusem?
2. Jak podchodzę do swoich marzeń - staram się je realizować, czy rezygnuję?