zachód słońca

zachód słońca

poniedziałek, 11 grudnia 2023

Poniedziałek 2. Tygodnia Adwentu

    Nasyć się weselem, pustynio spragniona wody; nich rozraduje się pustkowie i rozkwitnie jak lilia. Pokryją się kwiatem i rozpromienią szczęściem bezludne miejsca nad Jordanem (Iz 35,1-2a).

    Ponieważ z powodu tłumu nie znaleźli przejścia, żeby go wnieść, weszli na płaski dach i przez pułap spuścili go do środka  razem z noszami, wprost przed Jezusa (Łk 5,19).


    Izajasz maluje piękny obraz, który mówi o obecności Pana, na którego czekamy: pustynia rozkwita, a wraz z nią ludzkie serce, które napełnia się radością i czuje, że odradza się życie. Radość ze zbawczej obecności mówi o łasce daru, który przynosi przychodzący Pan. 

    Nie oznacza to jednak, że powinniśmy siedzieć z założonymi rękoma i czekać. Wszystko w Adwencie mówi o aktywnej nadziei, o tym, że trzeba podjąć wysiłek, aby przygotować się na Jego przyjście. 

    I takie jest także przesłanie Ewangelii, w której wypełniają się proroctwa Starego Testamentu. Chociaż Jezus jest już obecny wśród nas, musimy dążyć do spotkania z Nim, musimy zrobić swoją część, pokonać przeszkody, które uniemożliwiają dotarcie do Niego. 

    Tłum uniemożliwiał dotarcie do Jezusa ludziom niosących paralityka - być może nie reagowali nawet na zwykłe przepraszam, skoro podjęli się opuszczenia noszy przed dach. 

    Warto popatrzeć na ten tłum blokujący dotarcie także w wymiarze symbolicznym: różne opinie, kalkulacje, uprzedzenia, wstyd przed wyznaniem wiary, które utrudniają spotkanie Jezusa. Jesteśmy zaproszeni, by szukać otwartych przestrzeni i czasu, nie szczędząc wysiłki, aby umożliwić to osobiste spotkanie. Jeśli to konieczne, trzeba robić szczeliny w dachach, przełamywać fizyczne, a przede wszystkim społeczne bariery. Tylko wtedy możemy doświadczyć uzdrawiającej mocy Jego Słowa. 

    Słowo Jezusa prowadzi do odpuszczenia grzechów, które osłabiają i zniewalają. Ale Jezus uwalnia nas od innych więzów, które, nie będąc grzechami, również paraliżują nas na różne sposoby: kompleksy i lęki, rany nagromadzone przez całe życie, uprzedzenia, doświadczenie braku ludzkiego zaufania i szacunku, czy wreszcie rozwijająca się niewiara wokół nas, które w tekście Łukasza reprezentowana jest przez tych super-wierzących, którzy jednak nie wierzyli w możliwość przebaczenia, przywrócenia do życia tego, który leżał przed nimi na ziemi. 

    Sparaliżowany mężczyzna musi nieść swoje nosze. Jest to symbol ciężaru życia. Ale to również przypomnienie uzdrowienia, które otrzymał: chociaż niesie nosze, może już chodzić. 

    Ciężary, od których uwalnia nas Jezus, staja się doświadczenie, dzięki któremu innym możemy pomóc uzyskać wyzwolenie. Paralityk mógł opowiedzieć, jak został uzdrowiony, mógł innym zaoferować swoje nosze, aby zanieść ich do Jezusa.  Naszym świadectwem o uzdrawiającej mocy Boga, której doświadczamy, możemy innych nieść do Jezusa...


Kogo dzisiaj powinienem zanieść do Jezusa? Jakie bariery widzę, które blokują dostęp?

1 komentarz:

  1. "...czy wreszcie rozwijająca się niewiara wokół nas"... . Tłum uniemożliwia mi znalezieni drogi do Jezusa. Mnie kiedyś do Niego zanieśli Ci którzy uwierzyli w Jego zbawczą moc. A teraz ja chcę na swoich noszach zanieść kolejne osoby. Szukam szczeliny w dachu. Nie umiem znaleźć. Smutno mi. Obwiniam się, ze może nie dość silna moja wiara. Ale przecież nie jestem sprawcą tej wiary. Ona jest łaską od NIEGO. To może nie dość otwieram się na jej przyjęcie? Może to we mnie samej tyle jeszcze przeszkód, które są jak ten tłum uniemożliwiający dotarcie do Jezusa? Duchu Święty rozjaśnij moją drogę. Ty jesteś Drogą! Módl się we mnie, przyprowadź mnie do Ojca. Gdzi e jesteś szczelino w dachu? Gdzie jesteś?
    Dziękuję ojcze Edwardzie.

    OdpowiedzUsuń