zachód słońca

zachód słońca

wtorek, 31 stycznia 2023

Wtorek 4. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Jana Bosko

    
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto się dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął» (Mk 5,30-31).


    Wydaje się, że apostołowie mają rację. Pośród naciskających tłumów pytać o to, kto się dotknął mojego płaszcza, wydaje się absurdalnym pytaniem. 

    A jednak Jezus wie, o co pyta i dlaczego pyta. Pomiędzy naciskiem tłumu a dotykiem jest ogromna różnica. 

    Przypominam sobie pielgrzymki papieskie i tłumy, które przeciskały się ku barierkom, by być jak najbliżej, by zrobić najlepsze zdjęcie, a może by doświadczyć dotknięcia. W takim napieraniu i ścisku nie liczą się inni, człowiek koncentruje się na sobie, by zrealizować swój cel. 

    Pośród takiego napierającego tłumu można doświadczyć dotknięcia - przyjaznej dłoni, która podtrzyma, nie pozwoli utracić równowagi. Pamiętam dotyk dłoni mojego ojca na ramieniu przed maturą - dotyk dający wsparcie, dotyk będący wyrazem zaufania, dotyk, który mówił poradzisz sobie... chociaż wokół było wiele innych osób, które mówiły różne rzeczy, próbując dodać otuchy, to jednak ten dotyk był najbardziej wspierający...

    Ta Ewangelia powinna nas poruszyć. Wokół Jezusa pojawia się życie, śmierć zostaje pokonana, ci, którzy stracili już nadzieję, mogą ją odzyskać. 

    Gdybyśmy tylko my, chrześcijanie, naprawdę wiedzieli, co to znaczy świętować życie, mieć nadzieję wbrew wszelkiej nadziei, bo Życie jest zawsze potężniejsze od śmierci. 

    Śmierć często wydaje się silniejsza, wdziera się z przemocą, wywołuje chaos i ból. Miłość wydaje się wobec niej taka słaba. Zwłaszcza dziś, kiedy świat  wywyższa życie, młodość, rozrywkę, wypoczynek, a jednocześnie wymyśla coraz to nowe formy zabijania i śmierci. 

    Kobieta pragnęła odzyskać zdrowie, znalazła ocalenie. Dotknęła Życia. A kiedy Życie dotyka dwunastoletniej dziewczynki, którą wszyscy uznali za umarłą, i ona odzyskuje życie. 

    Dotyk Boga zawsze rodzi życie, nawet tam, gdzie wydaje się królować śmierć. 

1. Czy mam takie doświadczenie dotyku Bożej miłości?

poniedziałek, 30 stycznia 2023

Poniedziałek 4. Tygodnia Zwykłego

    I co jeszcze mam powiedzieć? Nie wystarczyłoby mi bowiem czasu na opowiadanie o Gedeonie, Baraku, Samsonie, Jeftem22, Dawidzie, Samuelu i o prorokach (Hbr 11,32).

Ledwie wysiadł z łodzi, zaraz wybiegł Mu naprzeciw z grobów człowiek opętany przez ducha nieczystego. Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać (Mk 5,2-3).


    Autor Listu do Hebrajczyków pokazuje, że obietnica dana narodowi izraelskiemu w Starym Testamencie  spełnia się w Chrystusie. Stąd cały katalog postaci, które były wierne Bogu, ale nie uzyskały tego, czego oczekiwały. 

    My przez wiarę w Chrystusa otrzymujemy obietnicę, która jest spełniona - otrzymujemy Jezusa Chrystusa. 

    W Ewangelii uderzają trzy rzeczy:

* człowiek opętany, który żyje całkowicie poza społeczeństwem miasta Gerazy - zepchnięty na margines, pośród grobów, człowiek społecznie martwy, spętany łańcuchami, potępiony. Człowiek, który krzywdzi siebie za to, że jest poza, który utracił swoją tożsamość, nie zna swojego imienia, który uwierzył, że nie ma dla niego ratunku, bo tak mówili inni;

* postawa mieszkańców miasta, którzy większą troską otaczają stado świń niż człowieka. Geraza bardzo przypomina nasz świat, który większą wagę przywiązuje do spraw finansowych, niż ludzkich problemów. Świat, który nie potrafi zobaczyć, co tak naprawdę jest ważne, świat, który został oślepiony bogactwem i stracił wrażliwość na ludzką nędzę;

* i wreszcie postawa opętanego po uzdrowieniu: chce iść z Jezusem, bo dzięki Niemu odzyskał wolność, odzyskał życie. Wolą Jezusa jest jednak, by pozostał jako znak. Opętany przestaje być znakiem ciemności, zła i śmierci, a staje się znakiem Życia. A to jest możliwe tylko dzięki mocy i łasce Jezusa.


1. Czy podejmuję codzienną walkę z pokusami zwątpienia, rozpaczy, izolowania się od innych, rozczarowania?

niedziela, 29 stycznia 2023

IV Niedziela Zwykła


Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni... (Mt 5,1-3a).


Historia może się zmienić, technologia może się rozwinąć, mogą zostać wynalezione nowe cudowne diety, upaść mogą współczesne dyktatury i reżimy, a ludzie wszystkich czasów szukali i będą szukać szczęścia. Im bardziej ono trwałe, tym lepiej. Tu nie ma zmiany. Szukamy szczęścia na różne sposoby, chociaż jest tak wielu, którzy go nie znajdują, jakby trafili na loterii życia pechowy los – wciąż przepełnieni są zgorzknieniem i narzekaniem. Nic nie potrafi ich ucieszyć. 

Czy szczęście jest tylko dla niektórych? Jak można być szczęśliwym?

     Często mówi się nam:

*  staraj się zachować młodość, sprawność, dobrze wyglądać. Będziesz podziwiany przez innych. Zadbaj o dobrą dietę. Dbanie o swoje zdrowie jest oczywiście konieczne, ale klucz do szczęścia nie leży w tym, co zewnętrzne;

* idź na zakupy, skorzystać z promocji, skorzystaj z tej aplikacji, aby uzyskać rabat. Obniżamy ceny, skorzystaj z wyprzedaży. Jeśli nie masz pieniędzy, weź zaliczkę lub kredyt, możemy też opóźnić płatność lub rozbić na raty… ale przecież musisz kupić nowy ciuch, nie możesz znów założyć tego samego… I bez względu na to, jak wiele zainwestujemy w zakupy, często jesteśmy niezadowoleni…

* miłość, rodzina, przyjaźń… Prawdziwe relacje nas budują, potrzebujemy ich. To są chwile szczęścia. Serca nie da się wypełnić byle czym. Ale jeżeli miłość czy przyjaźń nie jest pielęgnowana, nie jest otoczona codziennym staraniem i troską, kończy się rutyną, pustką i przestaje dawać szczęście. Chwile szczęścia, ale nie można ich pomylić ze szczęściem, za którym tęskni nasze serce. 

     Jezus przychodzi i próbuje zapanować nad tym całym bałaganem. wychodzi na górę i zaczyna mówić. To Jego pierwsze kazanie. I już na samym początku daje do zrozumienia, że Jego przekaz jest inny, nie idzie drogą nauczycieli i proroków. Mówi o ludziach. I mówi o niektórych z nich, że są szczęśliwi, błogosławieni. 

    Nie odnosi się do ważnych tego świata, nie wskazuje świętych, nie ukazuje tych, którzy często chodzą do świątyni. Jezus mówi do ubogich w duchu, do tych, którzy się smucą, do tych, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, do miłosiernych, do czystego serca, do tych, którzy pracują dla pokoju, do tych, którzy są prześladowani dla sprawiedliwości i do tych, którzy będą cierpieć ze względu na Niego. To są adresaci błogosławieństw.

     Jest Bogiem przyjaznym, który wyciąga rękę, by uczynić ludzi szczęśliwymi. Nie jest Bogiem, który przychodzi z surowym prawem i szczegółowymi zasadami, czy stawia warunki. Jest Bogiem, który przyjmuje i obejmuje, który dzieli się z nami swoim królestwem. Być może dlatego to ubodzy najlepiej potrafili zrozumieć przesłanie Jezusa.


1. Czy odnajduję siebie i swoje życie w świetle błogosławieństw?



sobota, 28 stycznia 2023

Sobota 3. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Tomasza z Akwinu

    Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?» (Mk 4,41).


    Strach, który odczuwamy, ostrzega nas przed niebezpieczeństwem, czasem jednak potrafi ans sparaliżować. 

    Apostołowie, z których niektórzy byli wytrawnymi żeglarzami, doświadczają lęku, ale podejmują walkę z żywiołem, próbując ratować swoje życie. Być może strach zaglądał im w oczy i nie potrafili zrozumieć spokoju Jezusa, który spał na tyle łodzi. Oni obawiali się śmierci, a On zachowuje spokój, pewność siebie.

    Jaką wartość Jezus przykładał do swojego życia? Dlaczego nie obawia się śmierci? Jego spokój wynika z zaufania Bogu. On przyszedł stracić swoje życie, dać swoje życie dla innych i przeżywa swoje życie w tej perspektywie: nie jest to życie dla siebie, ale dla innych. 

    Idąc za Jezusem, nie mamy innego wyboru, jak żyć dając swoje życie innym, pomimo naszych obaw i lęków, które czasem nas dopadają. 

    Zaskakuje mnie w tym tekście Ewangelii coś jeszcze. Moment, w którym św. Marek mówi o strachu apostołów. To nie jest moment szalejącej burzy, z którą się zmagają, chociaż pewnie pojawił się niepokój, kiedy fale zalewały łódź. Ale Marek mówi, że zlękli się, kiedy Jezus burzę uciszył. Z żywiołem walczyli mimo lęku i obaw, bo to było doświadczenie, które znali z życia. Zlękli się wobec mocy, która kazała zamilknąć wichrowi i uspokoiła fale. Przerażająca tajemnica, której nie potrafią zrozumieć. Kim On jest? 

    Kiedy doświadczamy lęku, Jezus przychodzi ze swoją mocą, kiedy mamy odwagę prosić Go o pomoc. 


1. Czy trudne doświadczenia otwierają mnie czy zamykają na Boga?

piątek, 27 stycznia 2023

Piątek 3. Tygodnia Zwykłego

    Mówił dalej: «Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak (Mk 4,26-27).


    Jezus opowiada przypowieść o tym, jak niepostrzeżenie rozwija się ziarno. To, co pozornie zaczyna się jak zwykłe gnicie w ziemi, kończy jako złoty kłos uginający się pod ciężarem nowych obfitych ziaren. Ale wymaga to czasu. Muszą minąć miesiące. Nic nie dokonuje się z dnia na dzień. 

    Kontemplujemy wielkość, która zawarta jest w małych rzeczach. Maleńkie ziarno, kilka gramów drożdży - trudno dokładnie zmierzyć, a jednak mają w sobie niesłychaną wielkość i siłę, stają się pięknym bochnem chleba czy drzewem zdolnym ugościć na swych gałęziach ptaki.

    Te przypowieści mogą wyjaśniać wiele z posługi Jezusa. Być może niektórzy traktowali Go jak marzyciela czy wielkiego fantastę, wszak niewielu ich było idących za Nim, a znaki, które czynił zauważane były mimo wszystko tylko przez garstkę ludzi... Większość nie wiedziała o Nim nic.

    A Jezus mówił im w przypowieściach, aby ukazać żywotną siłę Królestwa, które głosił. 

    Nam dzisiaj może zagrażać ten sam brak wiary czy taki sam sceptycyzm, który zagrażał wówczas uczniom Jezusa. A Jezus zaprasza nas, byśmy umieli doceniać wartość tego, co małe, a co ma w sobie wielką moc. Abyśmy potrafili zobaczyć te wszystkie małe rzeczy, które uszlachetniają i upiększają nasze życie. Byśmy nie utracili z oczu owocności wiary, która daje życie. 


1. Czego jest we mnie więcej: nadziei, wiary, cierpliwości, zwątpienia, sceptycyzmu czy niecierpliwości, kiedy nie od razu widzę owoce?

czwartek, 26 stycznia 2023

Czwartek 3. Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Tymoteusza i Tytusa

    W nocy i we dnie pragnę cię zobaczyć - pomny na twoje łzy - by napełniła mnie radość, na wspomnienie nieobłudnej wiary, jaka jest w tobie; ona to zamieszkała pierwej w twojej babce Lois i w twej matce Eunice, a pewien jestem, że mieszka i w tobie (2 Tm 1,3-5).

    Wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał (Łk 10,1).


    Tymoteusz i Tytus, uczniowie Pawła, można powiedzieć umiłowani uczniowie Apostoła Narodów. To do nich pisze bardzo osobiste listy. dzięki którym możemy poznać lepiej św. Pawła od ludzkiej strony: jego uczucia, sympatie, nadzieje i obawy. Wspominam cię w moich modlitwach w dzień i w nocy. Paweł kocha Tymoteusza jak ojciec kocha syna. 

    Można też odkryć w słowach św. Pawła znaczenie rodziny w przekazie wiary chrześcijańskiej. Paweł wspomina szczerość wiary najpierw u babki, później matki Tymoteusza, z nadzieją, że taka wiara wypełnia także serce jego ucznia. 

    To pierwsze lata ewangelizacji Europy, pośród prześladowań. Paweł pisze swój list z więzienia, gdzie czeka na postawienie przed cesarskim sądem, a w konsekwencji na śmierć, którą przeczuwa. Wydaje się niemożliwe, że pierwsze wspólnoty mogły przetrwać pośród takich prześladowań. 

    W historii ludzkości istnieje jednak wielka tajemnica zła, które występuje przeciwko dobru. Jezus poprzez swoje życie wyjaśnia tam powód tej niegodziwości. Męczeństwo należy do samej istoty chrześcijańskiej tożsamości. Kościół nie istniałby bez męczenników. Ludzka przewrotność i niegodziwość nie potrafi zaakceptować tych, którzy noszą imię Boga odciśnięte na swoim życiu, którzy stają się świadkami miłości. 

    Jezus wysyła uczniów, by mogli poznać i doświadczyć przedsmaku misji, która ich czeka po Wielkiej Nocy. Ato już to wysłanie uczniów pokazuje wielkie pragnienie Jezusa, by Jego przesłanie dotarło jak najdalej. 

    Kiedy czynimy dobro, ewangelizujemy, jeżeli wskazujemy na źródło, które sprawia, że jesteśmy zdolni odpowiadać dobrem na zło. gdy wprowadzamy w życie to, czego uczymy innych. Słowa są czasem przekonujące, ale przekonują przykłady.


1. W jaki sposób troszczę się o przekaz wiary bliskim i młodszym?

    

środa, 25 stycznia 2023

Środa 3. Tygodnia Zwykłego, Święto Nawrócenia św. Pawła

    W drodze, gdy zbliżałem się do Damaszku, nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba. Upadłem na ziemię i posłyszałem głos, który mówił do mnie: "Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?" "Kto jesteś, Panie?" - odpowiedziałem. Rzekł do mnie: "Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz"(Dz 22,6-8).


    Święto nawrócenia św. Pawła, decydujące wydarzenie w życiu Apostoła narodów. Od tego momentu już nic nie będzie takie samo. 

    Wiele jego wypowiedzi  zawartych w listach pokazuje zakres przemiany, która się w nim dokonała, której Bóg w nim dokonał. Paweł powie o sobie: dla mnie żyć, to Chrystus. A nam mówi o swoim doświadczeniu Chrystusa w bardzo mocnych słowach: cokolwiek było moim zyskiem, to wszystko ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I oczywiście nadal to wszystko uważam za stratę z powodu nadrzędnej wartości poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana... uważam to za śmieci, byleby tylko Chrystusa pozyskać

    Paweł nie potrafił zrozumieć, że można poznać Chrystusa i odwrócić się od Niego: o bezmyślni Galaci, kto was zauroczył? Was, których oczom przedstawiony został Jezus Chrystus ukrzyżowany?

    Od dnia swojego nawrócenia św. Paweł ma wyryte w sercu, że miłość do Boga, do Chrystusa i miłość do braci nigdy nie mogą być rozdzielane. Widział Jezusa, który utożsamia się z Kościołem. Prześladując uczniów, usłyszał słowa Mistrza: Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz

    Paweł głosi Ewangelię głosi Ewangelię i chce z nią dotrzeć i do Żydów, i do pogan, bo wie, że Ewangelia jest mocą i zbawieniem. Druga część życia Pawła upłynęła na głoszeniu Ewangelii, a nie było to życie usłane różami. Pisze o swoim doświadczeniu cierpienia dla Chrystusa: pięciokrotnie od Judejczyków chłostę otrzymałem czterdziestu razów bez jednego, trzy razy rózgą byłem sieczony, raz kamieniami obrzucony, trzy razy byłem ofiarą rozbicia się okrętu, całą dobę zmagałem się, rozbitek, na głębinie morskiej; często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach ze strony mego plemienia, w niebezpieczeństwach ze strony pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach z powodu fałszywych braci, w trudzie i znoju, często w bezsennych nocach, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości, a oprócz tych udręk z zewnątrz jeszcze to moje codzienne czuwanie, jeszcze ta troska o wszystkie Kościoły. Wiedział, gdzie szukać pomocy i oparcia: wszystko mogę w tym, który mnie umacnia! 

    Pośród wszystkich tych niesprzyjających okoliczności Paweł doświadcza miłości Chrystusa i dla tej miłości daje całego siebie. Szedł pewnie, głosząc Dobrą Nowinę i mówił: Z tego właśnie powodu i to znoszę. Nie wstydzę się jednak, bo wiem, na kim oparłem swoją wiarę.


1. Jakie jest moje świadectwo o Jezusie? Czy potrafię przyjąć z miłością trudy pojawiające się na drodze wiary?

wtorek, 24 stycznia 2023

Wtorek 3. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Franciszka Salezego

    Dlatego przychodząc na świat, mówi: "Nie pragnąłeś daru ani ofiary, lecz utworzyłeś mi ciało. Całopalenia i ofiary za grzechy nie zadośćuczyniły Twoim oczekiwaniom. Wtedy rzekłem: Oto przychodzę - w zwoju księgi tak o mnie jest napisane - aby spełnić Twoją wolę, Boże" (Hbr 10,5-7). 

    Oto moja matka i moi bracia. Kto spełni wolę Boga, ten będzie moim bratem, i siostrą, i matką (Mk 3,34b-35).


    Człowiekowi łatwo przychodzi złożyć Bogu ofiarę, dać coś. Z natury człowiek jest religijny, więc przyjmuje wszelkie tradycje, praktyki religijne, uczy się modlitw i je odmawia. Człowiek religijny oddaje po prostu Bogu należny kult. Dokonuje się to wewnętrznie i za pomocą zewnętrznych gestów, zwyczajów. Religijność jest cnotą moralną, bliską sprawiedliwości - oddajemy Bogu to, co uznajemy za słuszne: nasz czas, modlitwę, udział w Eucharystii, pielgrzymkę, pokutę. W Starym Testamencie składano ofiary ze zwierząt. A jednak autor listu do Hebrajczyków stwierdza, że te wszystkie ofiary, dary, które składamy nie są w stanie zadośćuczynić Bożym oczekiwaniom. Religijność jest bardziej potrzebna nam, wprowadza bowiem pewien porządek wewnętrzny, daje poczucie pewności. 

    Dlaczego? Bo sama religijność może być pozbawiona życia. Oddajemy coś należnego, ale nie ma relacji z Bogiem, która jest relacją miłości. Jeżeli kogoś kocham, chcę odczytywać jego pragnienia, oczekiwania i odpowiadać na nie. I na tym polega wiara - na relacji miłości człowieka z Bogiem, odczytywaniu pragnień Boga i pełnieniu Jego woli. Dopiero tu zaczyna się wiara - spełnić Twoją wolę, mój Boże.

    O tym też mówi nam dzisiaj Jezus, wskazując na tych, którzy siedzą i słuchają Słowa: kto spełni wolę Boga, będzie moim bratem, i siostrą i matką. Jezus jest tym, który przychodzi, aby wypełnić wolę Ojca, by mogło dokonać się odkupienie. Powie o sobie: Moim pokarmem jest wykonać wolę Tego, który Mnie posłał, i dopełnić Jego dzieło. Wola Boża powinna stawać się dla nas pokarmem, codziennym chlebem. Ale musimy się uczyć tę wolę odkrywać, poznawać i wypełniać. Pomaga nam w tym poznawaniu nasz rozum, nasze sumienie i Słowo Boże, które jest nam dane. Nie wystarczy jednak wiedzieć, czego Bóg pragnie. Trzeba podjąć wysiłek, by wypełnić. I na tym polega cały trud bycia człowiekiem wierzącym. Dużo łatwiej być religijnym, spełniać religijne praktyki, dużo trudniej żyć wiarą w relacji do bliźnich, na co dzień, nawet w relacji do tych, których kochamy, a co dopiero wobec tych, wobec których nasza miłość bywa bardzo kulawa...


1. Czy podejmuje wysiłek kształtowania relacji z ludźmi w oparciu o wolę Bożą?

poniedziałek, 23 stycznia 2023

Poniedziałek 3. Tygodnia Zwykłego

    Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy». Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może szatan wyrzucać szatana? (Mk 3,22-23).


    W piątek widzieliśmy Jezusa otoczonego grupą uczniów, spośród których wybrał Dwunastu. Ta mała duchowa rodzina, wspólnota, która idzie za Nim, pozostaje w dużym przeciwieństwie wobec innych grup, które też pojawiają się na Jego drodze: grupa krewnych i grupa przywódców religijnych. Dla tych dwóch grup Jezus staje się wielkim rozczarowaniem: krewni uznają Go za szaleńca, uczeni w Piśmie za opętanego. 

    Jezus używał wielu sposobów do komunikowania się z ludźmi i przedstawienia swojej nauki: krótkich zdań, przypowieści, ironii, pytań. Dziś, wobec oskarżeń nauczycieli Izraela nie milczy. To jeszcze nie jest ten  czas, kiedy jako baranek milczący przyjmie niesprawiedliwe oskarżenia i wyrok. Nie chce, by ktoś odniósł wrażenie, że skoro milczy, to może coś jest na rzeczy. A swoją wypowiedzią stawia uczonych w Piśmie przed dylematem, który sami będą musieli rozstrzygnąć:

    * przyznajmy na chwilę, że macie rację, że działam mocą złego ducha. Ale jeżeli tak jest, że szatan wojuje z szatanem, jeśli królestwo złego ducha toczy domową wojnę, mam dla was dobrą wiadomość: jego królestwo upada!

    * przyznajmy jednak, że się mylicie, nie jestem wysłannikiem złego, bo Bóg mnie posłał. Jeżeli Jego mocą wypędzam złe duchy, to  moc, która jest we mnie, Boża moc, jest silniejsza od mocy złego ducha. A zatem mam dla was dobrą wiadomość: królestwo złego ducha upada!

    Z obu przesłanek wynika ten sam wniosek. To dostrzegają prości ludzie, którzy idą za Jezusem, uznają Jego autorytet, przyjmują naukę i są świadkami cudów. Odrzucają Jezusa uczeni w Piśmie, a ponieważ nie mogą zaprzeczyć cudom, wypaczają fakty i próbują zszargać Jezusowi opinię i podważyć Jego autorytet.

    Jezus wielokrotnie mówi o przebaczeniu Ojca. Ale przebaczenie nie może dotknąć tego, kto je odrzuca, nie przyjdzie do tego, kto świadomie i uparcie stawia się poza zbawieniem. 

    W pewnym momencie swojego nauczania Jezus będzie mówił: Ja na ten świat przyszedłem, aby niewidzący  zobaczyli, a widzący stali się ślepi. Wówczas zapytali go przeciwnicy: Czy i my ślepi jesteśmy? I usłyszeli cierpkie słowa: Gdybyście ślepi byli, nie mielibyście grzechu. Skoro jednak teraz mówicie: Widzimy, grzech wasz trwa.  Kto nie chce widzieć, pozostanie ślepy.


1. Czy nie próbuję szargać czyjegoś imienia, kiedy nie potrafię uznać, że jego mądrość i autorytet przewyższają mój sposob widzenia, rozumienia?

niedziela, 22 stycznia 2023

III Niedziela Zwykla

Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło (Iz 9,1).

Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli (1 Kor 1,10).

Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza (Mt 4,12-14).


     Na początku publicznej działalności Jezusa św. Mateusz przypomina nam proroctwo Izajasza, które rozbrzmiewało w noc Bożego Narodzenia: Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką. Światło Bożego Narodzenia, rozpoznane i potwierdzone przez Jana Chrzciciela, zaczyna świecić własnym światłem.  

    Święty Mateusz podkreśla, że kończy się pewien cykl, ten dotyczący Jana, bo go aresztowali, a zaczyna się nowy czas…Także dla Jezusa, który opuszcza rodzinny Nazaret i przenosi się do Kafarnaum. Ponieważ nie da się ukryć światła ani wyznaczyć mu granic, Jezus rozpoczyna swoją działalność na wielu drogach spowitych ciemnością. 

     Światło rozświetla rzeczywistość naszego życia, ukazuje jego piękno, ale także to, czego jeszcze brakuje, co jest grzechem, słabością i wymaga przepracowania i przemiany. 

     Jezus jawi się na początku jako światło delikatne. To nie jest porażający błysk gromu, który oślepia i razi oczy, aa serce napełnia lekiem. Jezus jest Światłem, które krok po kroku pozwala nam zobaczyć i poznać Bożą miłość. 

    Ale nawet jeśli to światło wyłania się i stopniowo nabiera mocy, nie jest nieśmiałe. Chrystus widziany jest jako wielkie Światło, rozbłyskujące w Galilei pogan. To Światło, które zaprasza nas do poznawania Boga, nie jest światłem niemym, ale niesie kluczowe przesłanie: Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie

    Jesteśmy wezwani do nawrócenia. I to wezwanie trzeba potraktować poważnie, bo tylko tak możemy sprawić, że zabłyśnie wielkie Światło.


1. W jaki sposób moje życie staje się światłem dla innych?


sobota, 21 stycznia 2023

Sobota 2. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Agnieszki

    Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów» (Mk 3,21).


    W codziennym życiu jest wiele momentów, w którym człowiek musi dokonać wyboru pomiędzy byciem poprawnym a generowaniem konfliktu i dezaprobaty. I dzieje się tak również na drodze wiary. Może nawet nadejść taki moment w życiu, kiedy wszystko, co cenne, stanie się zagrożone z wobec takiego wyboru: czy chcesz pozostać poprawny, czy raczej zgodzić się na samotność i odrzucenie, a czasem pogardę własnej rodziny i najbliższych osób.

    Ktoś tak wolny jak Jezus, dla którego zasadniczym punktem odniesienia jest pełnienie woli Ojca, a nie społeczne czy rzekomo religijne zasady i tradycje, stał się w pewnym momencie niewygodny.

    Wolni ludzie nam przeszkadzają. Podziwiamy ich, ale nie chcemy blisko nich mieszkać. Nie można bowiem kontrolować wolnego człowieka, nie można przewidzieć jego reakcji. Jezus przeżywa taką właśnie sytuację. Nie był prowokatorem, nawet jeśli uzdrawiał w szabat. Był człowiekiem wolnym, a to ma swoją cenę. 

    Można pozazdrościć takiej wolności. Jakże chciałbym być tak wolnym i niezależnym od ludzkich opinii i osądów, mieć tak zażyłą i nierozerwalną więź z Ojcem... Jakże tęsknię za Kościołem, który byłby mniej poprawny, mniej ulegający wpływom wszelakiego rodzaju... Powodem nie powinno być jednak pragnienie prowokowania, lecz wierność Ewangelii. 

    Chcemy być tak poprawni politycznie, że boimy się być uznani za szalonych i głupich, chcemy być szanowani i ważni, ale prawda jest taka, że, według ludzkich opinii, podążamy za Bezbożnikiem (Ch. Duquoc).

    Dziś wspominamy św. Agnieszkę, rzymiankę, młodą dziewczynę. Była w niej szalona i bezczelna śmiałość, by pójść za Jezusem do końca, przyjąć śmierć dla Jezusa.  Ona może być wzorem ewangelicznej śmiałości i radykalizmu.


1. W jakich sytuacjach próbuję zachować "światową poprawność", by nie stracić w oczach ludzi?

piątek, 20 stycznia 2023

Piątek 2. Tygodnia Zwykłego

    Potem wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy (Mk 3,13-15).


    Pan Jezus wybiera uczniów. Inicjatywa zawsze należy do Niego. Wybiera tych, których sam chce. Nie patrzy na zasługi czy znakomity rodowód. 

    Na pierwszej liście wybranych, tych Dwunastu, widzimy:
* tego, który się Go zaprze,
* celnika - publicznego grzesznika,
* gorliwca, który będzie chciał przemocą narzucić Królestwo,
* zdrajcę, który Go wyda.

    Jezus wybiera ich wszystkich, bo chce i w tym tkwi prawdziwa wielkość apostołów. 

    Ale najważniejsze w tym opowiadaniu św. Marka wydaje się coś innego - powód, dla którego zostali wybrani: aby Mu towarzyszyli. Później przyjdą zadania i misja, ale pierwsze jest to, by być z Jezusem, przebywać z Nim. Tylko wtedy możemy Go poznać i sami możemy być poznani. 

    Przebywanie z Nim to jedyny sposób, by dotknąć Jego serca, tego Serca, które zawsze posłuszne jest woli Ojca. Tylko przebywając z Nim, możemy przylgnąć do Niego i stawać się na Jego wzór, by Ojciec mógł nas posłać. 


1. Co oznacza dzisiaj dla mnie towarzyszyć Jezusowi?

czwartek, 19 stycznia 2023

Czwartek 2. Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Józefa Sebastiana Pelczara

    Takiego bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie (Hbr7,26-27). 

    Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn Boży». Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały (Mk 3,11-12).


    Pełne uczestnictwo Jezusa w naszej ludzkiej kondycji, które pozwala Mu współczuć człowiekowi, nie obejmuje udziału w grzechu. Jezus, jak mówi autor Listu do Hebrajczyków, jest arcykapłanem bez skazy, oddzielonym od grzeszników.

    Może się wydawać, że to radykalne oddzielenie oddala Go od nas tak bardzo, że współczucie staje się niemożliwe. W rzeczywistości jest odwrotnie. To grzech zabiera z naszego serca zdolność do współczucia, czyni nasze relacje z ludźmi surowymi, a czasem bezlitosnymi. Jezus uczestniczy w naszej słabości, w naszej śmiertelnej kondycji, w naszym cierpieniu, po pierwsze dlatego, że sam ich doświadcza, a po drugie dlatego, że bierze na siebie nasze cierpienie. Jezus cierpi sam i współcierpi z nami.

    Oddzielenie Jezusa od grzechu nie oznacza oddzielenia od ludzi. Brak grzechu sprawia, że wychodzi na spotkanie każdego, pozwala się dotknąć, nawet do tego stopnia, że może być przyciśnięty przez napierający tłum - stąd łódka, która musi być w pogotowiu.

    W spotkaniach z ludźmi Jezus konfrontuje się z wszelkimi przejawami zła, które człowieka dotyka. Ale w tej konfrontacji ujawnia się przede wszystkim współczująca moc Boga, która uzdrawia, podnosi upadłych, przywraca godność człowiekowi. 

    Zbawcza moc Boga w Chrystusie tak mocno kontrastuje z niszczycielską mocą zła, że złe duchy są zmuszone, by oddać Mu chwałę. Zło bowiem nie jest na tym poziomie co dobro, jest pasożytem, który rozwija się, raniąc dobro. 

    Każdy z nas podlega czasem pokusie, aby na zło odpowiedzieć złem, przemocą na przemoc, na nienawiść odpowiedzieć przekleństwem. Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam inną drogę: kiedy działamy w duchu Jezusa, przeciwstawiając złu moc dobra, to nawet zło, które zwalczamy, będzie świadczyło, choćby pośrednio, o dobru i jego źródle, którym jest Bóg.

    Ostatnie słowo należy do dobra i miłości, chociaż jest związane z ryzykiem porażki, nawet tak okrutnej i pozornie ostatecznej, jak ta poniesiona przez Chrystusa na krzyżu.


1. Jak reaguję wobec zła, które mnie dotyka? 

środa, 18 stycznia 2023

Środa 2. Tygodnia Zwykłego

    Jest to jeszcze bardziej oczywiste i wskutek tego, że na podobieństwo Melchizedeka występuje inny kapłan, który stał się takim nie według przepisu prawa cielesnego, ale według siły niezniszczalnego życia. Dane Mu jest bowiem takie świadectwo: Ty jesteś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka (Hbr 7,15-17).

    A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?» Lecz oni milczeli (Mk3,4).


    Jezus objawia się jako prawdziwy Pan szabatu. To, co wczoraj głosił, dziś wprowadza w życie i robi to w sposób niemal prowokacyjny. 

    Nie czeka, aż nauczyciele i specjaliści od Prawa pochylą się nad nim, by postawić sobie pytanie i rozwiązać kwestię związaną z możliwością uzdrowienia - sam je stawia. I nie jest jakiś abstrakcyjny, akademicki problem, ale chodzi o rzeczywistość cierpiącego człowieka. Jezus pokazuje właściwy punkt widzenia, który powinien być podstawą interpretacji każdego prawa. Na tym polega nowość, którą wprowadza, prawo, które Jezus nosi w sobie i którego jest doskonałym wcieleniem. 

    O tym mówi przypomina nam również autor Listu do Hebrajczyków. Jezus posiada kapłaństwo, które nie pochodzi z ludzkiej tradycji, a Jego autorytet i władza pochodzą bezpośrednio i tylko od Boga. Jezus objawia się jako Źródło sprawiedliwości i Król pokoju, bo prawdziwy pokój jest dziełem sprawiedliwości. 

    Bóg czyni nas sprawiedliwymi w Chrystusie, dając nam zbawienie, które przekracza jakąkolwiek sprawiedliwość ludzką, wprowadzając między Nim a nami pokój.

    Pośród naszych szabatów, naszych kulturowych, moralnych i religijnych tradycji, naszych praw, które dają nam poczucie bezpieczeństwa i sprawiają, że wszystko wydaje się oczywiste, jest wielu braci, którzy mają sparaliżowane ręce, którzy cierpią i nie mogą żyć swobodnie. Jezus stawia ich pośród nas i wystawia na próbę: jeśli te tradycje i prawa blokują nasze współczucie, jeśli nie poruszają nas do działania, by ulżyć cierpiącym, raczej nie pochodzą od Boga, nie służą zbawieniu. Paraliż czyjejś ręki może ujawnić paraliż naszego ducha. 


1. Czy potrafię patrzeć na drugiego człowieka przez pryzmat jego dobra czy raczej przez pryzmat grzechu?

wtorek, 17 stycznia 2023

Wtorek 2. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Antoniego, opata

    Bóg, pragnąc okazać ponad wszelką miarę dziedzicom obietnicy niezmienność swego postanowienia, wzmocnił je przysięgą, abyśmy przez dwie rzeczy niezmienne, co do których niemożliwe jest, by skłamał Bóg, mieli trwałą pociechę, my, którzyśmy się uciekli do uchwycenia zaofiarowanej nadziei. Trzymajmy się jej jako bezpiecznej i silnej kotwicy duszy (Hbr 6,17-19a).


    Autor listu do Hebrajczyków mówi nam o pełnym zaufaniu wobec obietnic, które Bóg złożył nam przez swojego Syna Jezusa Chrystusa. 

    Żyjemy w czasach, kiedy wiele obietnic, które składamy sobie wzajemnie, jest łamanych. Złamane obietnice małżeńskie, kapłańskie, obietnice przyjaźni, które się rozmywają z czasem... 

    W naszym społeczeństwie bardziej widoczna staje się nieufność niż zaufanie, to ona naznacza relacje i wpływa na nasze działanie. 

    Jako chrześcijanie jesteśmy jednak zaproszeni do zaufania Jezusowi i Jego obietnicom, przede wszystkim tej obietnicy, że On pozostanie z nami i będzie obecny, jeśli będziemy żyli według Jego wskazań, a po naszej śmierci znajdziemy miejsce w domu Ojca, które On przygotuje. 

    Na tym opiera się nasza nadzieja - kotwica duszy, bezpieczna i silna, która pomaga nam iść przez życie z podniesioną głową, pewnym krokiem, nawet wówczas, kiedy dotykają nas przeciwności. 


1. Gdzie szukam źródeł swojej nadziei?

poniedziałek, 16 stycznia 2023

Poniedziałek 2. Tygodnia Zwykłego

    I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron. Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale uczynił to Ten, który powiedział do Niego: Ty jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził, jak i w innym miejscu: Tyś jest kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka (Hbr 5,4-6).

    Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: «Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?» (Mk 2,18).


    Słyszymy od autora listu do Hebrajczyków o godności kapłaństwa. Zarówno kapłani Starego jak i Nowego Testamentu, pełniąc swój urząd kapłański, spełniają dwa warunki:

* nie oni decydują, że będą kapłanami. Są wybrani przez Boga. Człowiek może przyjąć Boże zaproszenie, ale nie może sam przypisać sobie kapłańskiej godności;

* żaden z kapłanów nie jest ponad Bożym ludem, każdy doświadcza słabości i grzechu. Dlatego kapłaństwo obejmuje także błaganie nad samym sobą o odpuszczenie grzechów, nie tylko nad ludem.

    Chrystus, który zainaugurował kapłaństwo Nowego Testamentu, także nie przyznał sam sobie tej godności. To Bóg Ojciec Go wybrał. Jedynym wyjątkiem jest to, że w Nim nie było grzechu. On, jedyny najwyższy Kapłan może wznosić modlitwy błagalne tylko za nas, ludzi. Człowiek uczestniczy w Jego kapłaństwie nieprzemijającym i wiecznym.

    Pytanie uczniów Jana w Ewangelii jest w swojej istocie pytaniem o sens postu. Praktyka postna była o wiele bardziej rozpowszechniona wśród narodu żydowskiego, niż wśród nas, chrześcijan, chociaż dzisiaj tak wielu ludzi zmuszanych jest do surowego postu, który prowadzi do głodu, a czasem do śmierci. 

    Jaki sens ma post i wszelkie inne praktyki ascetyczne? Żadna z nich nie ma wartości sama w sobie. Są podejmowane ze względu na coś, w perspektywie czegoś. W chrześcijaństwie sens nadaje perspektywa miłości do Boga, do bliźniego i do siebie samego. 

    Post, który podoba się Bogu, idzie drogą pomocy głodnym, ubogim, tym którzy się źle mają. Idzie drogą miłości do brata. Na końcu życia nie będziemy rozliczani z postnych praktyk, ale  z konkretnej miłości do braci i sióstr. 


1. Czym się kieruję, podejmując praktyki ascetyczne? Co im przyświeca?

niedziela, 15 stycznia 2023

II Niedziela Zwykła

Następnego dnia  Jan ujrzał Jezusa zbliżającego się do siebie. Powiedział wtedy: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” (J 1,29).


    Zanim zobaczymy Jezusa w działaniu, Jan Chrzciciel ukazuje nam swoje osobiste świadectwo o Nim. I używa słów, które dobrze znamy, powtarzamy je w każdej Eucharystii: Baranek Boży, który gładzi grzech świata. Dlaczego Kościół wybrał te słowa Jana, by umieścić je w Eucharystii tuż przez Komunią Świętą? 

     Pierwszym skojarzeniem tego określenia dla Izraelity jest paschalny baranek, którego krwią znaczono progi domów w paschalną noc w Egipcie, noc, która stała się początkiem Izraela, noc, która niewolników faraona uczyniła wolnymi ludźmi. Krew baranka paschalnego była znakiem chroniącym przez ostatnią plagą, którą dotknięte zostało serce faraona – plagą zniszczenia i śmierci pierworodnych. 

    Jan Chrzciciel wskazuje na Jezusa i mówi: pewnego dnia On zostanie zabity jak paschalny baranek, a jego krew uchroni przez złem i krzywdą. Jego krew ochroni przez śmiercią. 

     Istnieje coś takiego, jak grzech świata. Jan nie mówi o grzechach w liczbie mnogiej, nie odnosi się do tych czynów, zachowań i naszych osobistych postaw, które nazywamy grzechami. Mówi o czymś znacznie ważniejszym – o grzechu świata. Dla Jana Ewangelisty istnieje tylko jeden grzech: sprzeciw świata, który odrzuca Boga, który odrzuca pełnię życia, którą Bóg proponuje człowiekowi. Świat Go nie poznał. Swoi Go nie przyjęli.

    Grzech stanowi umniejszenie ludzkiej osoby, uniemożliwia jej osiągnięcie własnej pełni. Jest tak wiele rzeczy, które nam uniemożliwiają osiągnięcie pełni. Nie tylko nasze błędy, grzechy, ograniczenia i słabości. Jezus przychodzi, aby usunąć, unicestwić grzech i jego skutki. Uzdrawiał, uwalniał z niewoli tych, którzy cierpieli, przywracał utraconą godność. 

    Eucharystia jest nam ofiarowana, abyśmy nie pogrążyli się w naszej walce i nie utonęli w naszych grzechach i rozpaczy, byśmy mogli osiągnąć to, do czego zostaliśmy powołani.


1. Czy jestem świadomy, co odrzucam, kiedy jestem na Mszy i nie przyjmuję Eucharystii? Dlaczego sam siebie krzywdzę, odrzucając Boży dar?

sobota, 14 stycznia 2023

Sobota 1. Tygodnia Zwykłego

    Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?» (Mk 2,16).


    Jezus często pojawia się w złym towarzystwie. Na piątego ucznia wybrał kogoś o bardzo złej reputacji, Lewiego, który z powodu wykonywanej pracy budzi sprzeciw i odrzucenie. Celnik, czyli złodziej, kolaborant. A Jezus idzie dalej, siada z Mateuszem do stołu, a wraz z Mateuszem siadają inni nieczyści, ku zgorszeniu i niezadowoleniu dobrych.

    Ci wszyscy dobrzy ludzie nie doświadczają spotkania z Jezusem, nie poznają Go, nie zbudują żadnej relacji. Pozostanie jedynie konfrontacja i odrzucenie. Odrzucając Jezusa sami się wykluczają. 

    Kiedy staję przed zwierciadłem sumienia, potrafię przyznać przed sobą: nie jestem dobry. Błędem byłoby twierdzenie, że jest inaczej. Człowiek jest świadomy swoich ograniczeń i grzechów. Ale muszę też przyznać, że w głębi duszy potrafię myśleć, że w gruncie rzeczy nie jestem taki zły, jestem mniej lub bardziej dobry. A na pewno nie należę do tych, którzy pojawiają się w złym towarzystwie...

    I kiedy patrzę na stół w domu Mateusza, odczytuję zaproszenie do nawrócenia, do tego, by nie bać się tych, którzy uważani są za złe towarzystwo. Może i tam można dzisiaj znaleźć Jezusa, radość dzielenia stołu z Nim i z innymi, który też potrafią przyznać przed sobą, że nie są dobrzy, że mają swoje ograniczenia, słabości i grzechy.


1. Czy nie jestem niewolnikiem ludzkich opinii i ocen?


piątek, 13 stycznia 2023

Piątek 1. Tygodnia Zwykłego

    Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę (Mk 2,1-2).


    Ludzie wiedzą, gdzie jest Jezus i śpieszą na spotkanie z Nim, aby słuchać. Ale jednocześnie stają się przeszkodą dla tych, którzy naprawdę potrzebują zbliżyć się do Jezusa. Nie zauważają potrzebującego uzdrowienia, którego chcą wnieść inni. 

    Może się zdarzyć, że Ci, którzy są blisko Jezusa, staną się przeszkodą dla innych, którzy też pragną spotkania. W ciekawy sposób na temat źródeł ateizmu wypowiedział się Sobór Watykański II: Ateizm bowiem wzięty w całości nie jest czymś pierwotnym, lecz raczej powstaje z różnych przyczyn, do których zalicza się też krytyczna reakcja przeciw religiom, a w niektórych krajach szczególnie przeciw religii chrześcijańskiej. Dlatego w takiej genezie ateizmu niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii.

    Ludzie są świadkami uzdrowienia i są zdumieni. Człowiek jest istotą zdolną do zadziwienia i rozpoznania tego, co Bóg czyni, także dzisiaj, w sercach tak wielu ludzi, na naszych oczach. 

    Paralityk to ktoś, kto niemal całkowicie pozbawiony jest samodzielności, uzależniony od innych. Na współczesnych noszach przed Jezusem można spokojnie złożyć wszystkich poranionych w miłości, tych, którzy stracili już nadzieję, którzy zamknęli się w swojej samotności i zwątpieniu, których serca skamieniały i stały się nieczułe i niewrażliwe. 

    W czasach Jezusa choroba postrzegana była jako skutek grzechu chorego lub jego rodziny. Chorych traktowano często z pogardą, uznając, że są odpowiedzialni za swój stan. Możliwe, że paralityk bardziej cierpiał z powodu pogardy ludzi, niż z powodu samego paraliżu. 

    Ci, którzy przynieśli paralityka do Jezusa, zasługują na szczególną uwagę. Kochają paralityka i chcą jego dobra. Pokonują przeszkody (zwłaszcza trudny dostęp do Jezusa) i robią to w sposób twórczy, może nawet zbyt śmiały, rozbierając dach nie swojego domu. Nie są tylko wolontariuszami, którzy solidaryzują się z paralitykiem, ale wierzą, że możliwe jest uzdrowienie. W Jezusie potrafili zobaczyć Tego, który może uzdrowić. Nic nie mówią, ale podejmują konkretne działanie. 

    To ich wiara jest źródłem uzdrowienia paralityka. 

    Ich przeciwieństwem są uczeni w Piśmie, którzy siedzą wewnątrz domu. Nieruchomi, skamieniali sędziowie. Nie przejmują się cierpieniem człowieka. Analizują jednak wszystko i oskarżają. Nie są zdolni ani do podziwu dla dokonanego dzieła, ani do oddania chwały Bogu, ani do rozpoznania Syna Człowieczego, chociaż stoi przed nimi. 

    I Jezus, który uważa na każdy szczegół. Widzi wiarę tych, którzy przynieśli paralityka, widzi najgłębsze zło w sercu człowieka, które jest źródłem paraliżu, ale widzi też myśli uczonych w Piśmie, złe myśli. Uzdrawia, przebacza, przywraca poczucie własnej wartości sparaliżowanemu. 


1. Jak odnoszę się do ludzi chorych i cierpiących?

czwartek, 12 stycznia 2023

Czwartek 1. Tygodnia Zwykłego

    Dlatego postępujcie, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych jak w buncie, jak w dzień kuszenia na pustyni, gdzie kusili Mię ojcowie wasi przez wystawianie na próbę, chociaż widzieli dzieła moje przez czterdzieści lat (Hbr 3,7-9).

    Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: «Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić» (Mk 1,40).


    Autor listu do Hebrajczyków rozpoczyna ten rozdział, mówiąc o wierności Jezusa. I wychodząc od tej wierności, zachęca chrześcijan, by również byli wierni: Baczcie, bracia, aby nie było w kimś z was przewrotnego serca niewiary...

    Nie zatwardzajcie serc waszych... Serce, jako ludzki organ, nigdy jeszcze nie było tak przebadane i poznane jak dzisiaj. Przy użyciu coraz bardziej skutecznych i nowoczesnych narzędzi człowiek potrafi coraz skuteczniej wykrywać zagrożenia i ratować serce.

    Biblia również podkreśla konieczność troski o serce, ale już nie jako jednego z organów, ale jako źródła i siedziby tego, co najbardziej ludzkie. 

    Biblia podkreśla, jak ważne jest posiadanie zdrowego, dobrego, dobrze ukształtowanego serca. To z serca pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa i przekleństwa - ze złego serca. Każdy człowiek musi dbać o swoje uczucia, decyzje, pragnienia i marzenia. 

    Jezus poprzez wrażliwość własnego serca widzi pragnienie trędowatego, widzi ból człowieka zepchniętego na margines, w pewien sposób człowieka pozbawionego człowieczeństwa. 

    Współczucie Jezusa jest odpowiedzią na fakt, że trędowaty przyszedł... To pragnienie serca człowieka chorego rodzi współczucie, odwagę przekroczenia nakazów kapłańskiego prawa, dotknięcie chorego i oczyszczenie. To, co wydaje się niezaprzeczalne, to fakt, że aby trędowaty mógł prosić o to, o co prosił, i to z takim zaufaniem, jak to uczynił, musiał odczuwać ogromne pragnienie godnego życia, człowieczego życia, a także musiał wiedzieć nieco o Jezusie. Jezus mógł przechodzić, przechodzi często pośród nas... Ale gdyby trędowaty nie zauważył Go lub nie rozpoznał, pozostawił swoją prośbę na jutro, cud pewnie by się nie wydarzył. A tak spotkały się dwa serca: wypełnione pragnieniem zdrowia serce chorego i współczujące serce Jezusa. 


1. Czy dbam o czystość i wrażliwość swojego serca?

środa, 11 stycznia 2023

Środa 1. Tygodnia Zwykłego

    Ponieważ zaś dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i On także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli (Hbr 2,14-15).

    Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest (Mk 1,34).


    Ludziom udało się przedłużyć życie człowieka o wiele lat. Średnia wieku wzrosła znacznie w odniesieniu do wcześniejszych wieków. Ale nauka nie jest w stanie przekroczyć bariery śmierci. Śmierć pozostaje wciąż barierą nie do pokonania dla ludzkiej wiedzy. Tylko Jezus potrafi pokonać śmierć. Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. W ten sposób Jezus uwolnił nas z niewoli śmierci i każdej innej niewoli.

    Człowiek zawsze dociera do jakiejś bariery: tu jest koniec - wszystko ma swój termin ważności. Wszystko co ludzkie, zawsze osiąga swój kres. Jezus jest tym, który nadaje pełnie, nieskończoność i wieczność. 

    Ewangelia ukazuje Jezusa, który idzie drogą uwalniania człowieka z różnych niewoli. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił. Jednym ze zniewoleń, na którą cierpi człowiek, jest choroba, niechciany gość, który prędzej czy później odwiedzi każdego z nas. Ewangelia pokazuje wielu opętanych przez demony, poddanych niewoli zła. Jezus uwalnia wszystkich, którzy do Niego ze swoimi kajdanami przychodzą. 

    A mamy jeszcze kajdany naszego zaślepienia, zwątpień, naszych lęków i obaw, naszych niepokojów związanych z tym, co przynosi życie. 

    Jezus ma dla nas lekarstwo swojego słowa, Dobrą Nowinę, którą nam zostawił i którą sam żył. Daje nam swoje wyzwalające słowo.


1. Co potrzebuje we mnie uwalniającego działania Jezusa?