zachód słońca

zachód słońca

poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Święto św. Katarzyny ze Sieny

    Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych (Mt 11,28-29).


    Święty Mateusz w krótkich słowach zawiera bardzo wiele treści. 

    Jezus wypowiada pochwałę Ojca, ponieważ objawia się tylko maluczkim, prostym ludziom. W rzeczywistości chodzi o tych, którzy mają otwarte serce, którzy szukają, którzy nie są przekonani, że już wiedzą wszystko i pozjadali wszelkie rozumy, którzy pozwalają Słowu wejść do swojego serca, którzy w świetle Słowa patrzą na wszelkie troski i problemy, tęsknoty i pragnienia, którzy pozwalają Słowu działać w swoim sercu i przemieniać życie...

    Jezus objawia swoją głęboką komunię z Ojcem, a jednocześnie ukazuje, że uczeń może uczestniczyć w tej komunii, jeżeli pozwala przemieniać się Słowu Jezusa, które rodzi poznanie.

    I wreszcie otrzymujemy dzisiaj dwa zaproszenia, którym towarzyszą obietnice:

* przyjdźcie do Mnie wszyscy - Ja was pokrzepię...
* weźcie na siebie moje jarzmo - a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych...

    Wszyscy zmęczeni i utrudzeni życiem w Nim znajdą odpoczynek i wytchnienie. Jezus mówi o odpoczynku, wytchnieniu, ukojeniu dusz, które nie polegają na zmianie gwałtownego i przyśpieszonego rytmu pracy na żywiołowy rytm odpoczynku w weekendy czy święta. Odpoczynek oznacza zatrzymanie się, milczenie, pozwolenie na dotknięcie łaską, kontemplowanie tego, czym żyjemy i co nas spotyka. Sam Bóg wystarczy, by nadać codziennemu życiu porządek i sens. 

    Katarzyna ze Sieny bardzo dobrze poznała tę umiejętność kontemplacji, która pozwala odpocząć sercu. Śmiała, odważna kobieta, gotowa głosić Prawdę każdemu, nawet papieżowi. Potrafiła powiedzieć: dość milczenia, ponieważ przez to milczenie świat staje się zepsuty.


Czy szukam ukojenia i pokrzepienia u Jezusa? 

niedziela, 28 kwietnia 2024

V Niedziela Wielkanocy

A Jego przekazaniem jest to, abyśmy uwierzyli słowu Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i abyśmy się wzajemnie miłowali zgodnie z przykazaniem, które nam dał (1J 3,23).

Ja jestem szlachetnym krzewem winnym, a mój Ojciec jest gospodarzem. Jak gałązka sama z siebie nie może wydać owocu, chyba że trwać będzie w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie (J 15,1.4b).


    Jeśli jesteśmy latoroślami, a Chrystus jest krzewem winnym, bez zjednoczenia z Nim nic nie możemy uczynić. Pozostaniemy wysuszeni. Zjednoczenie z Chrystusem pozwala na owocowanie. Te proste stwierdzenia nie wymagają głębokich analiz, łatwo je zrozumiemy.

Święty Jan mówi jednak nie tylko o zrozumieniu, ale o uwierzeniu, zaufaniu Jego słowom. To z tego zaufania później wyrastają owoce miłości. Jego przekazaniem jest to abyśmy uwierzyli słowu Jego Syna i abyśmy się wzajemnie miłowali…

Wierzyć, uwierzyć, to kochać. 

    Ale postawmy sobie dzisiaj pytanie: co tak naprawdę wnosi wiara do naszego życia? 

Wiara nie rozgrywa się w sferze uczuć. Nie ma wątpliwości, że wiara dotyka serca, jest odczuwana, przeżywana sercem, czasem doświadcza zranienia. Ale błędem byłoby sprowadzanie jej do uczuć, a co gorsza do sentymentalizmu.

     Wiara nie jest również zbiorem opinii. Wiara wymaga wysiłku poszukiwania prawdy.

Wiara nie jest też prostym zwyczajem czy tradycją przyjętą od rodziców, co często sprowadza się do wypełniania pewnych praktyk obrzędów religijnych. 

     Wiara nie może zostać zredukowana do pewnego rodzaju „uspokajacza”, który pozwala mi się czuć dobrze lub uciec w pewnych momentach od rzeczywistości. 

    Wiara nie jest także zbiorem moralnych zaleceń lub zobowiązań, dzięki którym możemy być w porządku przed Bogiem.

    Prawdziwa wiara prowadzi do działania, rozpoczyna drogę do czystości i troski o życie duchowe.


A zatem, czym dla mnie jest wiara?

sobota, 27 kwietnia 2024

Sobota 4. Tygodnia Wielkanocy

    Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście». Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy» (J 14,7-8).


    Czy jest w nas tęsknota za Bogiem, która wypełniała serce Filipa? Coraz bardziej, poprzez milczącą obojętność, hałaśliwy ateizm, troski i zajęcia codziennego życia, Bóg znika z horyzontu ludzkich zainteresowań, pragnień i tęsknot. 

    Przyszło nam żyć w czasach, kiedy dla wielu ludzi żaden czas nie jest odpowiedni, by myśleć o Bogu...

    Małe dziecko jest zbyt małe, by mówić mu o Bogu, by pójść z nim do Kościoła, by się pomodlić... Uczeń ma już tak dużo zajęć i lekcji, że trudno niedziela staje się jedynie dniem oddechu, więc trudno go zmuszać, by przyszedł do kościoła... zakochany młody człowiek, przepełniony szczęściem, który poza wybranką serca nie widzi już świata, a co dopiero, by znalazł go dla Boga... 

    Przytłoczenie pracą i wypełniony nią dzień, kończony wieczorem przed komputerem czy telewizorem, w końcu każdemu należy się odpoczynek, wiec trudno znaleźć miejsce dla Boga... Starość, choroba, samotność i ciągłe zmęczenie, nie ma nawet ochoty na spotkania z przyjaciółmi, a co dopiero znajdować czas dla Boga...

    A na grobowej płycie można już jedynie napisać: zbyt późno, by myśleć o Bogu....

    Czy człowiek jest jeszcze gotów zawalczyć o Boga w swoim życiu? Czy potrafi obudzić w sobie tęsknotę za Bogiem? Zawołać wraz z Filipem: pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy...

    Z pewnością tak, bo w każdym ludzkim sercu jest ta tęsknota i pragnienie spotkania... Tylko trzeba o to zawalczyć...

piątek, 26 kwietnia 2024

Piątek 4. Tygodnia Wielkanocy

    Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce (J 14,1-2).


    Codzienna lektura Słowa Bożego, z wyłączeniem uroczystości i świąt, które się pojawiały w kalendarzu liturgicznym, uporczywie powracała do tego jednego wydarzenia, jakim jest Zmartwychwstanie Chrystusa. Dziś także do tego wydarzenia odwołuje się Paweł, ale jednak Ewangelia zmienia już nieco kierunek. Słowo kieruje naszą uwagę na nadchodzące Wniebowstąpienie Pana Jezusa, wydarzenie, które otwiera czas misji.

    Jezus nie koncentruje się jednak na pożegnaniach z uczniami, ale kieruje ich uwagę na przyszłość. Rozpoczynają podróż, w której On będzie im towarzyszył, ale już inaczej. Jezus ich nie opuszcza, dlatego nie ma powodu do obaw i niepokoju. Niech się nie trwoży wasze serce... 

    Co więcej, znacie drogę... Znacie cel. Nie ma już miejsca na zagubienie Tomasza, który nie rozumie, o czym Jezus mówi. Wszystko zostało już wyjaśnione. Trzeba zaufać. 


1. Czy modlę się za tych, którzy wzbudzają mój niepokój?

czwartek, 25 kwietnia 2024

Święto św. Marka, Ewangelisty

    I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16,15-16).


    Słowa św. Marka ukazują nam Zmartwychwstałego, który dokonuje rozesłania uczniów. Uczniowie otrzymują misję, która jest obowiązkiem i niesie z sobą odpowiedzialność. Przekazywać doświadczenie Boga oraz Dobrą Nowinę o zbawieniu. Nie można Ewangelii zatrzymać dla siebie.

    Jest to misja, która niesie z sobą wielką odpowiedzialność, misja, której stawką jest zbawienie lub potępienie. Dziś mało mówi się o potępieniu, kiedyś ten aspekt był podkreślany zbyt natarczywie. 

    To misja, która niesie w sobie wiele zagrożeń, niebezpieczeństw, ale także misja, w której Jezus towarzyszy swoim uczniom. W obliczu sił zła, które zagrażają, Jezus nakazuje nam posługiwać się dobrem. 


Czy czuję się odpowiedzialny za przekaz Ewangelii? 

    

środa, 24 kwietnia 2024

Środa 4. Tygodnia Wielkanocy

    Gdy odprawili publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem». Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich (Dz 13,2-3).

    Jezus zaś tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał (J 12,44).


    Barnaba i Paweł dopiero co wrócili z misyjnej wyprawy, a Duch Święty ma już dla nich nowe zadanie. To wyraźny znak: w dziele Bożym nie ma miejsca na stanie w miejscu, na stagnację. Jeśli przeżywamy naszą wiarę zgodnie z natchnieniami Ducha, jest ciągły dynamizm. Potrzeba twórczej wierności, otwartości, a wówczas Duch popycha do głoszenia i dawania świadectwa.

    Drugie ważne wskazanie z tego fragmentu Dziejów Apostolskich dotyczy rozeznawania woli Bożej, które dokonuje się we wspólnocie oraz w wymiarze indywidualnym. Dokonuje się to poprzez modlitwę post. To właśnie poprzez modlitwę i post wspólnota chrześcijańska może stać się bardziej świadoma Bożego planu. To dwa środki, które zawsze mamy do dyspozycji. 

    I wreszcie - misja, która jest owocem rozeznania, jest misją wspólnoty, która posyła. 

    W Ewangelii uderza dziś szczególnie fakt, że głośno woła. To koniec Jego publicznej działalności. Woła głośno, bo chce otworzyć człowieka na przesłanie o zbawieniu. To wezwanie, bardzo głośne, do słuchania i zachowywania Jego Słowa, bo jest to Słowo, które daje nam życie!

    To wołanie głośne Jezusa wyraża wielkie pragnienie Jego serca, abyśmy porzucili naszą przeciętność i obojętność. Jezus woła, byśmy ostatecznie zdecydowali się na Niego i Jego Ewangelię! Jezus woła głośno, bo Mu na nas zależy, a stawką jest nasze życie - życie wieczne.


Jak często podejmuję modlitwę i post przed ważnymi życiowymi decyzjami?


wtorek, 23 kwietnia 2024

Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno  pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa (J 12, 24-25).

 

Każdy z nas ma swoją osobistą historię i nie ma dwóch jednakowych. Ale bez względu na to, jaka jest ta historia, w każdej można zobaczyć, Jak działa w niej Bóg, jeżeli pozwalamy mu działać. Różnimy się, każdy z nas wędruje własną ścieżką. Ktoś może mówić, że jego droga była prosta, wszystko było mu dane: szczęśliwe dzieciństwo, dobra szkoła, dobry życiowy start. A ktoś inny powie, że jego życie to ciągłe zmaganie się z przeciwnościami losu, wiatr zawsze wiał w oczy. Okoliczności życiowe, w których przychodzi nam wzrastać i rozwijać się, mają wpływ na kształt naszego życia. Ale bez względu na to, jaka jest nasza historia, jesteśmy zaproszeni do wydania owoców.

Warunkiem owocowania jest nasza zgoda na obumieranie. Bez tej zgody żadne ziarno nie zaowocuje, bez względu na to jaki drzemie w nim potencjał. Okoliczności zewnętrzne mogą sprzyjać, a ziarno nie przyniesie owocu.

Zgodzić się na obumieranie, to zgodzić się na to, że w moje życie wpisana jest także porażka, niepowodzenie czy śmierć. Trzeba umieć zaakceptować stratę. Zgodzić się na własne ograniczenia i deficyty. Przebaczać, chociaż urazy bolą. Ziarno, które nie obumrze, pozostanie bezowocne.

                Dotknięcie Ducha Świętego, jak dotknięcie ziarna wrzuconego w ziemię przez wodę, sprawia, że możemy owocować. Bez tego dotknięcia najlepiej wyposażone ziarno uschnie w ziemi i rozsypie się w proch. Samo z siebie nie da rady. Obumierać dla życia to zgodzić się na to dotknięcie Ducha Świętego, zgodzić się na łaskę.

                Takie było życie świętego Wojciecha. Po ludzku pełen różnych ograniczeń, w nieprzychylnym środowisku, można powiedzieć wrogim, dzięki dotknięciu Bożej łaski przynosi owoc. Po ludzku przegrane życie, staje się życiem bogatym w owoce. To był proces, przez które święty Wojciech musiał przejść poszukując najlepszego sposobu bycia świadkiem Chrystusa. Od wielkich aspiracji i biskupiej stolicy po zamknięcie w klasztornej celi, od spokoju klasztornego życia po wyprawę w nieznane, do kraju pogan i męczeńską śmierć.


Co to dla mnie znaczy: umierać dla siebie?


poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Poniedziałem 4. Tygodnia wielkanocy

    Kiedy Piotr przybył do Jeruzalem, ci, którzy byli pochodzenia żydowskiego, robili mu wymówki: „wszedłeś do ludzi nieobrzezanych – mówili - i jadłeś z nimi? (Dz 11,2-3).

    Jezus powiedział: „zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Ja Jestem bramą owiec (J 10,1.7b).

 

      Święty Jan z upodobaniem używa obrazu pasterza, aby wyjaśnić, kim jest Jezus, aby wyjaśnić jego misję. Jest Dobrym Pasterzem, a jednocześnie jest owczarnią, do której należą owce, i drzwiami tej owczarni. To Święty Jan powie o Jezusie ustami Jana Chrzciciela: oto Baranek Boży.

     W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi faryzeuszom, że jest tym, dzięki któremu można zbliżyć się do owiec. Ci, którzy go omijają, którzy próbują używać innych środków, aby dostać się do owiec, a nie przechodzą przez bramę, nie są godni zaufania, nie mają dobrych intencji wobec owiec. Chcą jedynie wykorzystać dla swoich własnych interesów. Nie są pasterzami, nie kochają owiec, są jedynie najemnikami.

       Pierwsze wspólnoty chrześcijańskie również niezrozumiały, że Jezus jest jedyną bramą do zbawienia. Chciały nadal polegać na odziedziczonych rytuałach i przepisach, takich jak obrzezanie czy czystość rytualna odnosząca się do żywności. Trudno im było zrozumieć, że to wszystko straciło swoje znaczenie, że jedyną bramą jest Jezus.

        Obrzędy, tradycje, zasady. Dzisiejsi chrześcijanie, podobnie jak chrześcijanie w każdym wieku, są przywiązani do pewnych tradycji, zachowań, które uważamy za właściwe. Pewnie takie są. Problem polega na tym, że często w nich chcemy widzieć źródło naszego zbawienia, a nie w Jezusie. Przywiązujemy dużą wagę do pewnych naszych tradycji, a jednocześnie mało zwracamy uwagę na naśladowanie Jezusa. 

    Warto pomyśleć nad pewnymi zwyczajami, tradycjami czy przyzwyczajeniami, bo mogą mieć niewiele lub nie mieć nic wspólnego z Ewangelią i przesłaniają Jezusa. To takie nasze małe furteczki, którymi chcemy osiągnąć niebo, omijając bramę, którą jest Jezus, bo często tak wydaje się łatwiej i wygodniej.

 

Na ile potrafię weryfikować pewne przywiązania i zwyczaje z Ewangelią?


niedziela, 21 kwietnia 2024

IV Niedziela Wielkanocy

Wtedy Piotr, napełniony Duchem Świętym, przemówił do nich: „Przywódcy ludu i starsi, jeśli my w związku z dobrym czynem względem chorego człowieka jesteśmy dzisiaj pytani, dzięki komu doznał on ratunku, to niech będzie wiadome wam wszystkim i całemu ludowi Izraela, że dzięki imieniu Jezusa Chrystusa z Nazaretu, którego wy ukrzyżowaliście, a Bóg wskrzesił Go z martwych (Dz 4,8-10).

Popatrzcie jaką miłością obdarzył nas ojciec: dziećmi Boga zostaliśmy nazwani i nimi jesteśmy (1J 3,1).

Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce (J 19,14-15).


     Zgodnie z naszymi ludzkimi predyspozycjami wydaje się normalne, że kiedy coś robimy i jesteśmy z siebie zadowoleni, pojawia się postawa pokazywania wszystkim, jak genialna jest nasza praca, jak dobrze ją wykonaliśmy.

Zdarza się też, że w takich sytuacjach nasz sukces odczytujemy trochę mniej błyskotliwie: nie próbujemy popisywać się przed publicznością, ale dzielimy się doświadczeniem z innymi.

     Ale święty Piotr w pierwszym czytaniu Dziejów Apostolskich oferuje nam inny sposób popatrzenia na nasze sukcesy. Piotr w centrum swoich sukcesów, swojego nauczania, uzdrowień, których dokonuje, stawia Jezusa Chrystusa. To nie ja działam, działa we mnie i przeze mnie Chrystus. Dzięki imieniu Jezusa Chrystusa ten człowiek stanął przed wami zdrowy. To jest najwłaściwsza postawa człowieka wobec dobra, które dzieje się przez jego ręce.

     Jezus nazywa siebie pasterzem, jest kamieniem odrzuconym. Jezus przychodzi przez to, co pokorne i małe. 

  Wielkanoc przynosi nam tajemnicę życia ukrytą za doświadczeniem porażki, upokorzenia i bólu. Doświadczenia, które wszyscy przeżywamy i które pomagają nam wzrastać. 

    Czasem dajemy się uwieść wielkim projektom, władzy, tytułom. Ale czasem te nasze wielkie projekty nie mają nawet kamienia węgielnego, na którym mogłyby się oprzeć. Co jest kamieniem węgielnym mojego życia, w oparciu o czyje imię wznoszę gmach życia, co stanowi centrum?


Co jest głównym punktem odniesienia w moim życiu? Czy jest Jezus? Czy jest to miłość?


sobota, 20 kwietnia 2024

Sobota 3. Tygodnia Wielkanocy

    Po usunięciu wszystkich Piotr upadł na kolana i modlił się. Potem zwrócił się do zwłok i rzekł: "Tabito, wstań!" (Dz 9,40).

    Od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: "Czyż i wy chcecie odejść?" Odpowiedział Mu Szymon Piotr: "Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że Ty jesteś Świętym Bożym" (J 6,66-69).


    Gorzkie zakończenie wielkiej mowy o Chlebie Życia. Odrzucenie Jezusa, odejście... To jednocześnie odrzucenie wszystkiego, co oznacza Eucharystia - odrzucenie krzyża, który oznacza całkowite oddanie swojego życia.

    W tym dialogu można usłyszeć gorycz, to poczucie osamotnienia, tylko częściowo złagodzoną przez wierność Dwunastu. Bo jak ta deklaracja wierności brzmi w ustach Piotra: do kogo pójdziemy? - jakby chciał powiedzieć: nie mamy innego wyboru. Ale jest też wierność zdecydowana: Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy (ufamy) i poznaliśmy (takie jest nasze doświadczenie), że Ty jesteś Świętym Bożym.

    Czasami bycie wiernym jest trudne, przynosi samotność i smutek. Poważne traktowanie chrześcijańskiej drogi zawsze prowadzi do trudnych wierności, do chodzenia pod prąd, nawet w oficjalnie chrześcijańskich środowiskach. Wystarczy pomyśleć o tak wielu świętych, którzy cierpieli z powodu niezrozumienia i odrzucenia, mimo że środowisko, w którym żyli, było chrześcijańskie. A co dopiero, kiedy jest wrogie?

    Ale niesprzyjające środowisko nie powinno sprawiać, że stracimy swój wewnętrzny, osobisty pokój, w nas samych i we wspólnocie Kościoła. Tylko z tego pokoju może narodzić się wierząca wspólnota, z której płynąć będzie dobro, gotowość do poświęcenia i budzenia życia tam, gdzie wydaje się panować śmierć, jak ukazuje to przypadek Tabity z Dziejów Apostolskich...


W jakich sytuacjach pojawia się pokusa odejścia od Jezusa?

piątek, 19 kwietnia 2024

Piątek 3. Tygodnia Wielkanocy

    To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie,  a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki (J 6,58).


    Jezus zawsze przedstawia się jako źródło życia, a w sposób szczególny, kiedy mówi o Eucharystii. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki, będzie żył teraz i później. 

    W Jezusie, jeżeli się do Niego zbliżymy, znajdziemy nie tyle doktrynę czy mądrość, które również można znaleźć, ale znajdziemy Kogoś zdolnego wypełnić wszystkie tęsknoty naszego życia, nadać pełnię naszemu życiu.

    W jaki sposób? Między innymi poprzez przewartościowanie i nadanie nowego znaczenia ludzkiemu posiłkowi, rodzinnemu spotkani przy stole, gdzie podstawową rzeczą przestaje być to, co postawiono na stole, ale atmosfera, która towarzyszy spotkaniu. 

    Jezus, zasiadając w gronie przyjaciół, przy stole, ofiarowuje nam swoje życie i swoją osobę. To dar Jego Ojca. On staje się dla nas Chlebem zstępującym z nieba i Krwią wylaną za życie świata.

    Kiedy ojciec lub ktoś kładzie na stole chleb, zwłaszcza chleb wyrobiony własnymi dłońmi, kładzie na stole coś jeszcze... coś, co jest niewidoczne dla osób postronnych, ale jest dostrzegane przez dzieci: wraz z chlebem ojciec kładzie na stole swój wysiłek, swoje życie, swoją ofiarną miłość. 

    Dzieci obdarzone wrażliwością serca potrafią zobaczyć ten dar, który nie jest tylko chlebem i potrafią okazać wdzięczność.

    Bóg Ojciec na stole Eucharystii kładzie przed nami i dla nas Chleb Życia, a wraz z Nim daje nam swoją miłość, swoje serce, swoje miłosierdzie...


Czy Eucharystia jest dla mnie pokarmem na życie wieczne? Czy ja w to wierzę?

czwartek, 18 kwietnia 2024

Czwartek 3. Tygodnia Wielkanocy

    Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki (J 6,51).


    Jezus prosi nas dzisiaj przede wszystkim o to, byśmy słuchali Ojca - każdy, kto od Ojca usłyszał... Słuchanie wymaga przede wszystkim ciszy i pewnej wrażliwości, wyczulonego ucha i serca, dyspozycyjności. Tak słuchała Ojca Maryja, gdy przemawiał do Niej przez anioła. Słuchanie Ojca oznacza jedna stawania w prawdzie, skonfrontowania naszych wizji z tym, co Ojciec dla nas pragnie, jakimi chce, byśmy byli.

    Słuchanie jednak nie wystarcza. Każdy, kto od Ojca usłyszał i przyjął naukę... Musimy przyjąć sercem i wdrożyć w życie to, co słyszymy od Ojca. Zarówno osobiście, jak i we wspólnocie - rodzinnej, małżeńskiej, zakonnej, parafialnej... Tylko w ten sposób w człowieku rodzi się harmonia...

    I kolejna nowość Ewangelii. Poszukiwali Jezusa, bo jedli chleb do sytości. Jezus jednak wskazuje na nowe zadanie chleba. Nie tylko syci, ale przede wszystkim jest chlebem życiodajnym. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki... 

    Ale Eucharystia nie jest magią. Nie można jeść bez wiary, tak jak nie da się wierzyć bez życia zgodnego wiarą. 


Jak często korzystam z Chleba Życia?

środa, 17 kwietnia 2024

Środa 3. Tygodnia Wielkanocy

    Po śmierci Szczepana wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii (Dz 8,1b).

    To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (J 6,40).


    Odwiedzając chorych i starszych przy okazji Pierwszych Piątków Miesiąca spotykam się z bardzo wieloma różnymi postawami. Sam też, w miarę upływu lat, staję się coraz bardziej świadomy wartości życia. 

    Uznaję je za wielki dar, czasem przynosi wiele radości, ale nie brakuje też trudności i smutku. Jest wspaniałe i niesamowite, ale jest ograniczone i ma swój koniec. Taka jest rzeczywistość.

    Dziś nie brakuje takich, którzy chcą nas przekonać, że jedyną rzeczą wartą zachodu jest to, by się dobrze bawić i cieszyć. Czy nie ma nic innego? A kiedy już człowiek nie może się bawić?

    Jezus przychodzi, proponując inny sposób patrzenia na życie, ukazuje inny sens życia i śmierci. Żyć, aby kochać, żyć i umierać, kochając. Sam tak żył i umarł, kochając do końca

    Tak rozumiał to Szczepan i pierwsi uczniowie, a po nich kolejne pokolenia chrześcijan, którzy oddawali swoje życie z miłości do Ewangelii i ludzi. Tylko ten, kto oddaje swoje życie, znajduje je.

    Nie wydaje się to łatwe, ale to właśnie miłość jest jedyną rzeczą, która ma moc nadać sens naszemu życiu. Ten, kto nauczy się żyć, zapominając o sobie i kochając, odnajduje drogę do prawdziwego Życia. Aby tam dotrzeć, potrzebujemy pomocy: specjalnego pożywienia i wody. Jezus jest tym, który nam to ofiarowuje. Co więcej, On sam jest Chlebem prawdziwego Życia i Wodą Żywą. Tylko On jest w stanie obudzić w nas Nowe Życie, które nigdy się nie kończy. 

    I takie jest pragnienie Ojca, jak mówi nam dzisiaj: aby każdy, kto otworzy przed Nim swoje serce, pozwoli się przemienić Jego Duchem, będzie żył pełnią życia. 


Na ile mój styl życia jest bliski temu, którym żył Jezus?

wtorek, 16 kwietnia 2024

Wtorek 3. Tygodnia Wielkanocy

    Gdy to usłyszeli, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. Podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem (Dz 7,54.57).


    Wczorajsza relacja Dziejów Apostolskich mówiła o tym, że wszyscy przyglądali się Szczepanowi uważnie i zobaczyli jego twarz, podobną do oblicza anioła. A dziś jesteśmy świadkami ukamienowania go przez tych samych ludzi, chociaż to oblicze się nie zmieniło, a on sam przebacza swoim oprawcom. 

    Nikt z nas nie lubi proroków. Bo prorok to nie człowiek, który zapowiada przyszłość, ale człowiek, który stawia nas wobec prawdy, a raczej Prawdy naszego życia. Mówią nam, że robimy coś, czego nie powinniśmy robić, albo wskazują, co powinniśmy czynić, a czego nie. Są niewygodni, zawsze uwierają, jak kamień, który wpadł do buta. 

    To ludzie, których da się podziwiać, ale nie naśladować. Można ich nawet lubić jako ludzi, ale ich sposób życia, wierność w każdej chwili, radość w każdej chwili - to nie dla mnie...

    W kontekście tego czytania myślę o słowach usłyszanych w Krościenku o ks. Franciszku Blachnickim - był Inny, wyróżniał się swoim poświęceniem, otwartością na Boże natchnienia i wiernością wobec Pana Boga i dzieła, które zostało mu powierzone. I chociaż wielu korzystało z owoców jego pracy, nie brakowało także tych, którzy zgrzytali zębami, bo był Inny, wykraczał ponad przeciętność, dla wielu, także duchownych, był po prostu niewygodny, uwierał... 


Jak reaguję na niewygodne, ale prawdziwe słowa dotyczące mojej osoby?

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Poniedziałek III Tygodnia Wielkanocy

    Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda  i  znaki wielkie wśród ludu. (Dz 6,8).

    Gdy zaś Go odnaleźli na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: "Rabbi, kiedy tu przybyłeś?" W odpowiedzi rzekł im Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do syta" (J 6,25-26).

    

    W Okresie Bożego Narodzenia, tuż po świętowaniu Narodzin Jezusa, liturgia przybliża nam postać diakona Szczepana u jego męczeństwo, jakby chciała powiedzieć, że u boku Jezusa zdobywa się niebo, ale czasami w bardzo gwałtowny sposób. W minioną sobotę Szczepan pojawia się w liturgii ponownie, jako mąż pełen wiary i Ducha Świętego, zostaje wybrany przez Kościół w Jerozolimie na diakona. A dzisiejszy fragment Dziejów kończą słowa, że wszyscy przyglądali się mu uważnie i zobaczyli twarz jego, podobną do oblicza anioła.

    Można zatem powiedzieć, że Szczepan wierzył w Jezusa i poświęcił się Jego dziełom, dziełom Królestwa Bożego. 

    Ewangelia wg św. Jana nie jest łatwa w odbiorze. Czasem trudno zrozumieć pewne sytuacje. Czasami wydaje się, że Jezus otrzymuje jedno pytanie, a odpowiada na inne. Ale Jezus mówi nam to, co musimy usłyszeć, a nie to, co chcemy usłyszeć. 

    W rzeczywistości wszyscy musimy oczyszczać nasze motywacje. Można podążać za Jezusem z bardzo wielu powodów, z których niektóre nie są do końca przejrzyste, a inne nawet nie do końca uświadomione. Na początku świadomej przygody z Jezusem bardzo często jest wiele entuzjazmu i niemal namacalnych łask. I to jest  w porządku. Smutno byłoby rozpoczynać podróż bez radości. Ale nie zawsze będziemy nasyceni, czasami będziemy odczuwać głód, a czasami całkowitą ciemność. To wszystko jest częścią drogi za Jezusem. 

    W dobrych czasach trzeba ładować baterie, gromadzić ciepło na ciemne i zimne dni. 


Czy staram się oczyszczać moje intencje, motywacje na drodze naśladowania Jezusa?

niedziela, 14 kwietnia 2024

III Niedziela Wielkanocy

    A gdy oni rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „ Pokój wam!” Zatrwożonym i wylękłym wydawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „czemu jesteście zmieszani dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? (Łk 24,36-38).


    W obliczu tego pytania Jezusa, dzisiaj wielu ludzi miałoby długą listę powodów do wątpliwości i do niewiary.

    Z pewnością czasy ślepej wiary już dawno minęły. Fakt, rozum i nauka zostały umieszczone na tronie,  wiara nie jest już (jeśli kiedykolwiek była) czymś powszechnym, a ci, którzy nazywają się wierzącymi, są traktowani z podejrzliwością a nawet odrzuceniem.

    Sceptycyzm, niewiara, nieufność, wątpliwości co do tożsamości Tego, który im się ukazał, to cechy powolnej i męczącej podróży, która doprowadziła apostołów do wiary. Rzeczywistość zmartwychwstania wydawała się zbyt piękna, by mogła być prawdziwa.

   Nawet po Jego ostatnim objawieniu, tuż przed wniebowstąpieniem na górze w Galilei, niektórzy mieli jednak wątpliwości, jak zapisał ewangelista Mateusz.

    Ich wątpliwości, utrzymujące się nawet po tak wielu znakach danych przez Pana, dowodzą przede wszystkim, że apostołowie nie byli naiwni. Pokazują również, że wiara nie jest prostym poddaniem się dowodom, ale jest wolną odpowiedzią na wezwanie.

    Istnieją pewne powody, których nie da się potępić czy zignorować, a które powodują, że wiara jest bardzo trudna lub jest odrzucana. Fakt, że istnieją niewierzący, dowodzi, że Bóg działa w bardzo dyskretny sposób, że szanuje ludzką wolność, nie narzuca się. 

    Wiara nigdy nie jest absolutną pewnością. Wątpliwości są czymś normalnym. Wątpliwości nie można jednak mylić z brakiem wiary. One towarzyszą wierze i popychają nas do dojrzewania i poszukiwania. Tylko ci, którzy wątpią i uczciwie szukają, postępują naprzód na drodze wiary. 


Czy jest ktoś, z kim mogę dzielić się swoimi radościami, wątpliwościami i problemami na drogach wiary?

sobota, 13 kwietnia 2024

Sobota 2. Tygodnia Wielkanocy

    Spodobały się te słowa wszystkim zebranym i wybrali Szczepana, męża pełnego wiary i Ducha Świętego, oraz Filipa, Prochora, Nikanora, Tymona, Parmenasa  i Mikołaja. Przedstawili ich apostołom, którzy, modląc się, nałożyli na nich ręce (Dz 6,5-6).

 

Cienie rywalizacji  i szemranie pojawiają się w pierwszych wspólnotach chrześcijańskich. Starsi, młodsi, tradycja, zakorzenienie, doświadczenie, brak doświadczenia... Podejrzenia. Kiedy pojawiają się te cienie, wspólnota jest zagrożona. Z drugiej strony są to ludzkie i nieuniknione napięcia, które rodzą nowe sytuacje, którym trzeba stawić czoła.

Relacja z Dziejów Apostolskich prowadzi nas, z konieczności, z doświadczenia życiowego, do pozytywnego sposobu rozwiązywania konfliktów wynikających ze wspólnego życia... gdy istnieje prawdziwa wola ich rozwiązania.

Troska o potrzeby wszystkich oraz poświęcanie naszego czasu i talentów na jak najlepszą służbę innym musi prowadzić nas do patrzenia w przyszłość z oczami utkwionymi w cel, do którego dążymy, a nie w to, co nas dzieli. W ten sposób prawdziwa braterska jedność uczyni wiarygodnym i możliwym to, co głosimy. A słowo Boże... będzie się rozprzestrzeniać.


Na ile umiejętnie rozwiązuję napięcia, poszukując dobra wszystkich?

 

piątek, 12 kwietnia 2024

Piątek 2. Tygodnia Wielkanocy

    Zostawcie tych ludzi i puśćcie ich. Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć, i oby się nie okazało, że walczycie z Bogiem (Dz 5,38-39).


    Uczniowie nie robią już nic innego, tylko głoszą. Głoszą to, co widzieli i słyszeli, czego doświadczyli. Nie ma już miejsca na lęk, już się nie ukrywają za drzwiami Wieczernika. Ryzykują życiem, ale nie ustają w głoszeniu Zmartwychwstałego. 

    Czynią to, bo jest w nich przekonanie, że to rzeczywiście od Boga pochodzi i dlatego nigdy nie przestaną nauczać, głosząc w świątyni czy po domach. 

    Ich słowa, dotyczące wiary, odbierane są jednak na płaszczyźnie politycznej, ich działalność zmienia życie ludzi wokół nich. A to sprawia, że musi dojść do konfrontacji z silnymi i potężnymi tego świata. 

    Święty Józef Kalasancjusz, kiedy przybył do Rzymu i odkrył, że praca z dziećmi, nauczanie ich i przygotowywanie do życia w  świecie jest także narzędziem przemiany świata i ludzi, zderzył się z oporem, niezrozumieniem i wrogością bardzo wielu, aż po kasatę swojego dzieła. Życie jednak pokazało, że to co Boże, nie może być zniszczone przez siły zła, chociaż konfrontacja zawsze będzie obecna. 

    W kontekście tego fragmentu z Dziejów Apostolskich warto postawić sobie pytanie, czy my, chrześcijanie XXI wieku, wierzymy, że jeśli w pełni zaufamy Jezusowi, możemy stać się narzędziem przemiany tego naszego świata?

czwartek, 11 kwietnia 2024

Czwartek 2. Tygodnia Wielkanocy

    Arcykapłan zapytał: „Surowo wam zakazaliśmy nauczać w to imię, a oto napełniliście Jeruzalem waszą nauką i chcecie ściągnąć na nas odpowiedzialność za krew tego Człowieka?” „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” - odpowiedział Piotr, a także apostołowie (Dz 5,28-29).

    Kto z nieba przychodzi, Ten jest ponad wszystkim. Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa  Jego nikt nie przyjmuje. Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny (J 3,31-33).

 

    Chrześcijaństwo jest religią świadectwa. Jezus jest pierwszym Świadkiem - objawia to, co widział i słyszał u Ojca. I zaprasza nas do posłuszeństwa wiary. Jezus tworzy wspólnotę świadków, apostołów. Oni świadczą o życiu i nauczaniu Chrystusa.

    Apostołowie są wolnymi ludźmi, dają świadectwo wiary w sposób odważny, nie dają się zastraszyć, ponieważ są napełnieni Mocą z wysoka.

    Ich działalność spotyka się z surowym zakazem. Co było tak silne, że przekroczyli polecenie prawowitych władz i napełnili miasto swoim nauczaniem?

    To jest ciekawe i zdumiewające, że ktoś, kto próbuje słuchać Boga, być Mu posłusznym, nawet jeśli przynosi mu to kłopoty, może tak bardzo zdenerwować prawowite władze. Gdy to usłyszeli, wpadli w gniew i chcieli ich zabić.

    W kontekście postawy apostołów warto postawić jeszcze inne pytanie: gdzie jest granica między wiernością Bogu nieposłuszeństwem wobec władz, tradycji lub tego, czego oczekuje większość społeczeństwa od Kościoła i od wierzących? Jak odróżnić tę cienką granicę między wolnością, którą daje Duch Święty, a arogancją tych, którzy uważają się za lepszych od innych, zwłaszcza tych z większym doświadczeniem i władzą? To jest trudne. Nie zawsze łatwo rozeznać, czy to świadectwo, czy może jednak arogancja i brak szacunku…

    Dawanie świadectwa nie zawsze jest wygodne, nie zawsze też jest łatwe do przyjęcia. Nawet świadectwu Jezusa nie wszyscy chcieli uwierzyć…

 

Co jest dla mnie najtrudniejsze, by przyznać się do Jezusa i dać świadectwo mojej wiary?


środa, 10 kwietnia 2024

Środa 2. Tygodnia Wielkanocy

    Ale w nocy anioł Pański otworzył bramy więzienia i wyprowadziwszy ich, powiedział: „Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie słowa o życiu!” (Dz 5,19-20).

    Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).


    Cudowne uwolnienie. Zostali pojmani z rozkazu arcykapłana i jego zwolenników, saduceuszy, za głoszenie prawdy o zmartwychwstaniu. Nie dlatego, że popełnili przestępstwo, ale z powodu zazdrości i prawdy o ostatecznym przeznaczeniu człowieka - zmartwychwstaniu. 

    W kontekście czasu, który przeżywamy, czasu Paschy, myślę o uczniach, Piotrze i Janie, którzy na wiadomość usłyszaną od Marii Magdalenie, że On zmartwychwstał, pobiegli do grobu. Pobiegli i zobaczyli pusty grób. Ci, którzy zostali posłani przez Sanhedryn, by przyprowadzić pojmanych, również zastali puste więzienie. Sprawdzili wszystko, ale więźniów nie znaleźli. To ludzki ruch, ludzkie działanie.

    W przeciwieństwie do naszych działań i ruchów, które są łatwe do uchwycenia, czasem przewidzenia, Boży ruch wymyka się naszej kontroli, nie pozwala się zamknąć czy uwięzić przez ludzkie działanie. To właśnie ten Boży ruch daje apostołom siłę, by pójść do świątyni i po doświadczeniu aresztowania ponownie głosić. Boże Słowo, Boża Moc, Boży Duch nie dadzą się uwięzić i zakuć w żadne kajdany. 

    I jedne z piękniejszych słów, jaki słyszy Nikodem. Szczęście pełne, zbawienie, osiąga się nie przez przynależność czy ukończenie jakiejś znaczącej szkoły, opanowaniu konkretnej doktryny czy filozofii. Potrzeba uwierzyć w Syna, aby osiągnąć zbawienie...


Czy doświadczam wyzwalającego działania Boga w moim życiu?

    

wtorek, 9 kwietnia 2024

Wtorek 2. Tygodnia Wielkanocy

    Nie dziw się, że ci powiedziałem: musicie na nowo się narodzić. Wiatr wieje, gdzie chce. Słyszysz głos jego, lecz nie wiesz, skąd przylatuje ani dokąd podąża. Tak jest z każdym, kto narodził się z Ducha (J 3,7-8).

 

    Kiedy się urodziłeś? To takie proste pytanie i z pewnością udzielisz poprawnej odpowiedzi, podając datę urodzenia, może nawet godzinę. 

    Ale spróbuj inaczej spojrzeć na to pytanie: czy dzisiaj też się narodziłeś? Czy narodziłeś się na nowo, kiedy rano otworzyłeś oczy, aby przywitać nowy dzień? Czym się będzie różniło twoje dzisiaj od twojego wczoraj? Czy to rzeczywiście będzie nowy dzień, czy może  kolejny, powielony rutyną, naznaczony przyzwyczajeniami dzień?

    Nie rodzimy się tylko jeden raz. Nasze narodziny to nieustanny proces. Narodziliśmy się z łona matki, narodziliśmy się dla Boga w sakramencie chrztu do życia w łasce, rodzimy się za każdym razem, kiedy odkrywamy sakrament pojednania, kiedy przebaczamy i otrzymujemy przebaczenie, kiedy spotykamy miłość i kiedy innych potrafimy obdarzyć miłością. Rodzimy się w codziennej walce z naszymi słabościami, ograniczeniami, grzechami i rodzimy się w ciszy spotkania na modlitwie, w spotkaniu z żywym Słowem.

    Lubimy mieć kontrolę nad rzeczywistością, w której żyjemy. Lubimy, kiedy wszystko pasuje, ma swoje miejsce, kiedy towarzyszy nam poczucie pewności i bezpieczeństwa. 

    Narodzić się z Ducha, pozwolić się prowadzić Duchowi, to zgodzić się na to, że nie mam kontroli nad otaczającą mnie rzeczywistością, zgodzić się z tym, że prawie nic nie wiem, że muszę zaufać. 

    I tak często jest, takie jest nasze doświadczenie. Nasze zamierzenia i plany okazują się zamkami budowanymi na piasku, a życie pisze swoje scenariusze, i musimy się uczyć ścieżek całkowicie nieznanych, których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy.

    Każdego dnia możemy rodzić się na nowo, odzyskiwać zapał i radość życia, odkrywać głębię i sens takich wydarzeń, które pojawiają się na naszej drodze, podejmować nowe wyzwania. To jest możliwe, kiedy pozwalamy Duchowi, aby nas poprowadził, kiedy godzimy się na to, że nie wszystko musimy mieć pod kontrolą, że to nie my jesteśmy głównymi reżyserami naszego szczęścia, kiedy uznajemy, że to Jezus jest Panem naszego życia i potrafimy Mu nasze życie w pełni zawierzyć.

 

Czy Jezus rzeczywiście jest Panem mojego życia? A jeśli nie, to kto? Czy pielęgnuje moją relację z Duchem Świętym? Na ile pozwalam się Mu prowadzić? 

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Uroczystość Zwiastowania Pańskiego

    Na to rzekła Maryja: „oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa”. Wtedy odszedł od niej anioł (Łk 1,38).

 

                Każdego dnia mamy wiele sytuacji, w których musimy udzielić odpowiedzi. Możemy ich udzielić od razu, spontanicznie, ale możemy też poprosić o czas do namysłu. Możemy znaleźć się w trudnej sytuacji i musimy odpowiedzieć natychmiast, chociaż pojawia się obawa, że popełnimy błąd, ale takie jest życie, nie zawsze jest czas na zastanowienie. Maria pyta, ale również odpowiada, chociaż nie do końca potrafi zrozumieć, co oznacza ta wieść przyniesiona przez anioła.

                Wyobraź sobie, że dziś, zaraz po przebudzeniu, włączyłeś radio, zajrzałeś do gazety, zobaczyłeś dobre wieści… albo inaczej, zadzwonił ktoś, kto przekazał nam niezwykłą wiadomość. Naszą pierwszą reakcją jest z pewnością ta, by jeszcze raz spojrzeć na przeczytany tekst, wyszukać w sieci albo sprawdzić, czy usłyszana wiadomość jest prawdą, a jeśli to możliwe, odsłuchać ją jeszcze raz. Jeśli to jest dobra wiadomość, ale wymaga naszego wysiłku i zaangażowania, zastanawiamy się, czy propozycja jest tego warta, czy jest warta naszego wysiłku, czy raczej nie.

                Wyobraź sobie, że zaproponowano ci pracę, która wiąże się z wielką odpowiedzialnością, ale jednocześnie wiesz, że przyniesie ona wiele dobrego, nie tylko dla ciebie, ale także dla bardzo wielu osób. Rozważamy korzyści i odpowiedzialność, zanim podejmiemy decyzję. A kiedy decyzja nie jest łatwa, aby wrazić zgodę, potrzebne jest bardzo często pozytywne nastawienie.

                Możemy odczuwać lęk, który jest bardzo naturalny w obliczu tego, co nas przerasta. Boimy się narażać naszą przyszłość. Poszukiwanie bezpieczeństwa jest znakiem naszych czasów. Boimy się podjąć ryzyko w imię Ewangelii, nie mając innych gwarancji, niż słowo Boga.

                Maryja także doświadczała niepokoju, była zmieszana. Ale Jej obawy nie sparaliżowały i nie zahamowały Jej w poszukiwaniu tego, czego Bóg od niej oczekiwał.

                Każdy dzień jest dla nas okazją do mówienia Bogu TAK. TAK pełnego miłości w małych i wielkich rzeczach. Jej odpowiedź była nie tylko szybka, była pozbawiona jakichkolwiek warunków i była radosna. Przyjęła Boży dar w imieniu nas wszystkich, otwierając świat na odkupienie.

 

Kiedy jest trudno powiedzieć bogu TAK?


niedziela, 7 kwietnia 2024

II Niedziela Wielkanocy

    Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził; i każdy miłujący Tego, który dał mu życie, miłuje również tego, kto życie od Niego otrzymał (1 J 5,1).

Tomasz, jeden z Dwunastu, nazywany Didymos, nie był z nimi, gdy przyszedł Jezus. Pozostali zatem uczniowie powiedzieli mu: „Widzieliśmy Pana”. A on rzekł: „jeżeli na jego rękach nie zobaczę śladu po gwoździach jeżeli nie włożę swego palca w ślad po tych gwoździach, i jeżeli nie włożę swej dłoni w jego bok, nie uwierzę” (J20,24-25).


Postać Tomasza apostoła, apostoła zwątpienia, sprawia, że tracimy z oczu prawdziwego bohatera tej Ewangelii: Chrystusa Zmartwychwstałego. Skupienie się na Tomaszu prowadzi nas do ponownego pochylania się nad naszymi postawami, nad znaczeniem wiary w naszym życiu. 

    Ale to nie jest najlepsza rzecz do refleksji w tę niedzielę. Wielkanoc nie jest czasem, aby skupiać się na sobie; to czas, kiedy mamy podnieść oczy i zobaczyć Chrystusa Zmartwychwstałego, pozwolić na Jego obecność w naszym życiu, pozwolić dotknąć się Jego słowom, pozwolić dotknąć Jego słowom naszego serca.

Kiedy Zmartwychwstały nie pojawia się pośrodku naszego życia, żyjemy z zamkniętymi duszami, zamkniętym sercem, próbując bronić się najlepiej jak potrafimy przed własnymi lękami i wadami, budując mury ochronne, nie ufając nawet tym, którzy są nam najbliżsi. Zamykamy drzwi, zakładamy zamki i milczymy. W centrum naszego życia stawiamy to, o czym marzymy, czego potrzebujemy, co nas boli, często także nasze frustracje. Taki właśnie był Tomasz.

     Potrzebujemy w te wielkanocne niedziele, aby nasz wzrok zatrzymał się na Jezusie. Poczuć, że Jezus patrzy na nas i posyła nas, byśmy byli Jego świadkami. 

     Nasze życie składa się ze spotkań. Niektórych z nich szukamy, ale nie zawsze. Często właśnie te nieoczekiwane spotkania wywierają na nas największe wrażenie, być może z powodu zaskoczenia, być może z powodu ich bezinteresowności. Każde spotkanie pozostawia w nas ślad, który wpływa na nasze życie. To, kim jesteśmy, jest owocem osobistych spotkań, które przeżyliśmy.

     Od początku swojej historii wspólnota chrześcijańska rodziła się ze spotkania ze Zmartwychwstałym. Ci, którzy Go spotkali, przemienieni przez to doświadczenie, żyli w nowy sposób: jeden Duch i jedno serce ożywiały wszystkich, którzy uwierzyli. 

     To właśnie spotkanie ze Zmartwychwstałym kształtuje nas jako wierzących; to spotkanie daje nam najgłębszą tożsamość, pozwala nam odkryć ostateczny sens naszego istnienia. 


Jakie spotkania były dla mnie najbardziej znaczącymi w życiu?