zachód słońca

zachód słońca

wtorek, 30 czerwca 2020

Wtorek XIII Tygodnia Zwykłego

   Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza (Mt 8,24-26).

   Piotr i inni uczniowie znali to jezioro. Byli rybakami. Pewnie i nie pierwszą burzę musieli na nim przeżyć. Znali zdradliwość jeziora  gwałtownie zmieniającą się pogodę. Nie raz musieli zmagać się z falami, by doprowadzić bezpiecznie do brzegu łódź. 

    Ta burza była jednak inna i napełniła ich mężne serca lękiem. Ich umiejętności i siła wydawały się niewystarczające. Miotana falami łódź szybko nabierała wody, tak że nie dawali rady jej wylewać. 

   A On śpi. Stąd pojawia się wyrzut. Obok wołania o pomoc, św. Marek w Ewangelii zapisał: czy Cię to nic nie obchodzi?

   Wyrwany ze snu Jezus uspokaja fale. Ale ukazuje uczniom, że problemem nie jest burza i fale zalewające łódź. Problemem jest lęk, który paraliżuje serce i odbiera zaufanie do Boga. Boga, który jest obecny. 

   Wielkie jezioro świata i łódź Kościoła obecna pośród wód. Może pojawić się złudzenie bezpieczeństwa i spokoju. Świat potrafi uśpić uwagę, by uderzyć z całą siłą. Oczekiwane i niespodziewane burze będą się pojawiać. Jezus jest obecny. Koncentrujemy się na zagrożeniach i falach, zamiast prosić, by Twórca Kościoła uleczył serca z lęku, umocnił zaufanie, które pozwalają przetrzymać gwałtowność uderzeń. 

1. Co burzy moje zaufanie do Boga?

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła

   Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16,15-18).

   Najstarsze obrazy św. Piotra ukazują go z kogutem u boku. Jest to sposób na przypomnienie nam, i przypomnienie jemu, że jego życie nie było tak doskonałe, jak powinno być. On, który miał odwagę wyznać, że Chrystus jest Mesjaszem, Synem Boga żywego, był tym samym, który później zdradził go w chwili Męki. 

  Dla niektórych z nas to wystarczający powód, by pogardzać Piotrem. Jego nauczanie nie jest poparte praktyką jego życia! 

   To prawda. Ale prawdą jest również to, że życie jest procesem. I że najważniejszą rzeczą jest to, jak ten proces zostanie zakończony. Po drodze, nawet błędy są okazją do nauki, czasem łaski. 

   To nie lata dają człowiekowi mądrość, ale sposób, w jaki przyswoił sobie własne doświadczenie życiowe. Kiedy jest starcem, Piotr może pisać do innych gmin chrześcijańskich i doradzać starszym, takim jak on sam. 

    Prosi ich, aby troszczyli się o stado Boże, o swoich braci i siostry, na sposób Boży, z hojnym poświęceniem. I możemy sobie wyobrazić, jak Piotr, rybak, grzesznik, odważny, tchórz, przywódca, ten, który zaprzeczył znajomości z Jezusem trzy razy, dojrzał, by przyjąć w swoim sercu Boże przebaczenie i miłosierdzie. 

1. Kiedy ostatnio modliłem się za papieża?

niedziela, 28 czerwca 2020

XIII Niedziela Zwykła

   Elizeusz przechodził przez Szunem. Była tam kobieta bogata, która zawsze nakłaniała go do spożycia posiłku. Ilekroć więc przechodził, udawał się tam, by spożyć posiłek. Powiedziała ona do swego męża: «Oto jestem przekonana, że świętym mężem Bożym jest ten, który ciągle do nas przychodzi. Przygotujmy mały pokój górny, obmurowany, i wstawmy tam dla niego łóżko, stół, krzesło i lampę. Kiedy przyjdzie do nas, to tam się uda» (2 Krl 4,8-10).

   Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał (Mt 10,40). 

   Przechodził obok. Nie znała go. Może obserwowała od jakiegoś czasu, jak przechodził ulicą. Był obcym. Nie znała go. Raczej przybysz spoza kraju. 

    Podejmuje pierwszy krok. Zaprasza na posiłek. Zaprasza do stołu. Nawiązuje się relacja i pogłębia się poznanie. Rozpoznaje w Elizeuszu człowieka Bożego. Zaprasza wędrowca i przybysza pod swój dach, oferując odpoczynek i gościnę. 

   Jezus mówi, że przyjęcie i zaoferowanie gościny drugiemu, jest przyjęciem samego Jezusa. To jest klucz. Sam Jezus jest tym, który przechodzi przed naszymi drzwiami i przed naszym życiem. Jezus jest tym, który oczekuje od nas, że udzielimy Mu schronienia. 

   W naszym świecie tracimy ducha gościnności. Inni, obcy, postrzegani są w zasadzie jako zagrożenie dla naszego spokoju i bezpieczeństwa. 

   Codzienne wiadomości przyczyniają się do stworzenia atmosfery, w której najbardziej naturalną rzeczą wydaje się nieufność wobec tego, co nieznane i obce, a nawet wobec tego, co znane, ale inne. Ktoś inaczej myśli, ma inny światopogląd. To wystarczy. Wrogość, nienawiść nie jest nam obca. 

   Bardzo cenimy sobie nasze bezpieczeństwo, nasz pokój, nasze własność. W instalujemy alarmy, by się chronić i stawiamy ogrodzenia wokół naszych domów, niektórzy marzą o posiadaniu broni. Narody robią to samo. Granice są wzmocnione, a armie uzbrojone po zęby. 

   Nie zdajemy sobie sprawy, że w głębi duszy nie robimy nic innego, niż podkreślanie własnego poczucia braku bezpieczeństwa, a to, co robimy, w głębi duszy, prowokuje większą przemoc.

   Otworzyć się na drugiego, na sąsiada, nawet jeśli myśli inaczej niż my. Spotkać osobę, która ma podobne problemy jak my i odkryć, że razem możemy być dla siebie wsparciem, zamiast odgradzać się murami i wrogością.

1. Co powoduje mój lęk?

   

sobota, 27 czerwca 2020

Sobota XII Tygodnia Zwykłego

   Rzekł mu Jezus: «Przyjdę i uzdrowię go». Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie (Mt 8,7-8).

      Miał władzę. Miał też wrażliwe serce.

    Potrafi zobaczyć ból swego sługi. Szuka dla niego pomocy. Nie waha się poprosić o zdrowie. Nie dla siebie, a dla kogoś kto potrzebuje pomocy. 

    Dobre i wrażliwe serce spotyka się z odpowiedzią Jezusa. Mistrz jest gotów naruszyć obowiązujące standardy i pójść do domu rzymskiego setnika, aby dokonać uzdrowienia. 

   Żołnierz znajduje jednak inne rozwiązanie. Nie chce narażać Jezusa na utratę dobrej opinii czy zaciągnięcie rytualnej nieczystości. Jego serce pozwala mu zobaczyć całą złożoność relacji  i uszanować wymagania religii żydowskiej. 

   Możliwe jest otrzymanie daru na odległość. Nie musisz się narażać na stratę czasu, złą opinię, rytualną nieczystość. Wystarczy słowo i stanie się cud. 

    Serce wrażliwe potrafi uszanować czyjeś zwyczaje, nie naraża na zło. Serce wrażliwe potrafi widzieć, zanim ktoś poprosi o pomoc. Potrafi zobaczyć i podjąć właściwe działania. 

1. Czy potrafię uszanować tych, którzy są inni ode mnie?

piątek, 26 czerwca 2020

Piątek XII Tygodnia Zwykłego

   Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». Jezus wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!» (Mt 8,1-3).

   Ne powinno go tam w ogóle być. Trędowaty pośród tłumów. Musieli rozstępować się na jego widok. Może dzwonił ostrzegawczo i krzyczał, by się rozsunęli. 

   Trędowaty. Poza chorobą ciała cierpi z powodu samotności, braku bliskości, wykluczenia i potępienia. Brak ludzkiego kontaktu. Może teraz łatwiej to zrozumieć, kiedy i nasze kontakty z powodu epidemii zostały ograniczone, brakuje czasem podania ręki czy przytulenia.

   Jezus nie odsuwa się od niego. Nie krzyczy, by odszedł. Pozwala się zbliżyć. Pierwszą rzeczą, którą robi, to wyciągnięcie ręki i dotyk. Przywraca ludzki kontakt. Najpierw fizyczny, a potem słowem: CHCĘ!

+ Chcę, abyś widział Boga jako tego, który cię nie wyklucza lub zostawia samego sobie. 

+ Chcę, żebyś wiedział, że Królestwo jest także dla ciebie. 

+ Chcę, abyś zobaczył, że masz prawo być częścią społeczności ludzkiej. 

+ Chcę, aby kapłani wiedzieli, że Bożym pragnieniem jest uzdrowienie, przyjęcie, wspólnota. 

+ Chcę, aby Prawo Boże przestało być używane jako narzędzie wykluczenia i marginalizacji. 

+ Chcę, dotykając cię i rozmawiając z tobą, zobaczyć cię jako osobę i Boże dziecko.

+ Chcę, byś został uzdrowiony wewnętrznie i na zewnątrz. 

+ Chcę cię dotknąć... nawet jeśli oznacza to, że ja jestem "dotknięty", wykluczony, poplamiony, "nieczysty" i nie mogę już otwarcie wejść do żadnej wioski, miasteczka czy świątyni...

+ CHCĘ!

1. Jak podchodzę do współczesnych "trędowatych"?

czwartek, 25 czerwca 2020

Czwartek XII Tygodnia Zwykłego

   Nabuchodonozor, król babiloński, zabrał stamtąd wszystkie skarby świątyni Pańskiej i skarby pałacu królewskiego. I przesiedlił na wygnanie całą Jerozolimę, mianowicie wszystkich książąt i wszystkich dzielnych wojowników, dziesięć tysięcy pojmanych, oraz wszystkich kowali i ślusarzy (2 Krl 13a.14).

Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7,21).

   Nic nie zostało po chwale czasów Salomona. Ludzie wyzwoleni z niewoli egipskiej znów stają się niewolnikami. Ich majątek skonfiskowany. Świątynia, ich duma, zostaje zniszczona i ogołocona z bogactwa. 

   Bolesne doświadczenie wywłaszczenia: bez ziemi, bez bogactwa, podporządkowani najeźdźcom. Wędrówka do niewoli w obcej ziemi. 

  To bolesne doświadczenie staje się źródłem refleksji. Refleksji nad własnym odejściem od Tego, który obdarzył wolnością, nad niewiernością wobec Tego, w którego dłoniach los człowieka. 

   W ten sposób bolesne doświadczenie staje się szansą na nowy początek. Czuli się tacy ważni, spokojni, bogaci i syci. To wszytko, w czym widzieli swoje zabezpieczenie na przyszłość, na czym opierali swoje nadzieje, okazało się wielkim złudzeniem. Pośród gruzów swojej ziemskiej chwały ci "panowie życia" potrafili zobaczyć własne zaślepienie i odkryć Tego, który dal im wszystko i który jest jedynym Panem Życia, prawdziwego Życia.

   Pełnia życia, jaka jest nam ofiarowana, wymaga otwarcia się na wolę Stwórcy. Wskazuje na to Jezus. 

   Istniejemy jako owoc woli Stwórcy. To pierwszy dar Stwórcy - nasze życie. Otrzymaliśmy Ducha Życia, który wprowadza nas w Komunię z Ojcem i Synem. 

   Chwałą Boga jest życie człowieka. Dlatego wola Boża nie jest dla człowieka czymś zewnętrznym. Jest wewnętrznym motorem, który pozwala nam rozwijać w sobie Boże życie. Dzięki  Bożej woli nasze życie rozwija się ku pełni. 

   Otworzyć się na Słowo i zgodzić się na Jego przemieniające działanie, by doświadczyć miłości Ojca, pokonywać to wszystko, co nas napełnia niepokojem i lękiem, co jest naszą słabością i ufać.

   Doświadczamy wichrów i fal, które uderzają w nasz dom. możemy je nazywać i rozpoznawać. Pośród tych burz i fal Jezus pragnie dotknąć naszego serca i napełnić ufnością. 

1. Na czym opieram poczucie swojego bezpieczeństwa w życiu? 

środa, 24 czerwca 2020

Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

   Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: «Nie, lecz ma otrzymać imię Jan». Odrzekli jej: «Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię» (Łk 1,59-61).

   Dom rodziców Jana, Zachariasza i Elżbiety, nie jest domem zwyczajnym. Zachariasz, kapłan świątyni należy do społecznej elity. Tym, co kładło się cieniem na rodzinnym szczęściu był brak potomstwa. 

   Chociaż oboje byli sprawiedliwi wobec Boga, zachowywali wszelkie nakazy Prawa, wydawało się, że nie mogą się cieszyć błogosławieństwem Jahwe – bezpłodność uznawana była za hańbę i brak Bożej łaski.

   Kiedy ludzkie możliwości się kończą, kiedy trzeba się pogodzić z rzeczywistością, kiedy modlitwa o dar potomstwa wydaje się niewysłuchana, a nadzieja umiera, Ten, dla którego wszystko jest możliwe, zaczyna swoje działanie. 

   Kiedy Zachariasz jeszcze nie mógł się odezwać, a Elżbieta wypowiedziała imię dziecka, krewni nie potrafili  tego imienia zaakceptować. Pytali ojca, a ten na glinianej tabliczce napisał: Jan będzie mu na imię! 

   Rodzinna tradycja zostaje złamana. Przecież nie było nikogo w ich rodzie, kto nosiłby to imię. 

   Fakt, że imię dziecka nie pokrywa się z imieniem ojca lub jakiegokolwiek krewnego z rodu kapłańskiego oznaczało, że Jan pójdzie innymi ścieżkami. Prekursor Mesjasza odsuwa się od świątyni, w której praktykował jego ojciec, od żydowskiej struktury społecznej, aby stać się Głosem.

   Dorosły Jan wycofa się na pustynię, z dala od tego wszystkiego, co zamykało Boga w schematach, tradycji i Prawie. Będzie domagał się sprawiedliwości i uczciwości. Z odwagą będzie potępiał niemoralność władców  i wzywał do zmiany życia. 

Stanie się postacią niewygodną, wyrzutem sumienia. Potrafi wstrząsnąć tymi, którzy duchowe lenistwo i różnego rodzaju układy traktowali jako sposób na spokój. Spokój, który usypia sumienie i nie ma nic wspólnego z Bożym pokojem. 

1. Czy nie usypiam wrażliwości sumienia lenistwem i wygodnictwem?



wtorek, 23 czerwca 2020

Wtorek XII Tygodnia Zwykłego

   Otoczę opieką to miasto i ocalę je przez wzgląd na Mnie i na sługę mego, Dawida» (2 Krl 19,34).

   Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy (Mt 7,12).

   Bóg jest wierny.

   Zobowiązał się do opieki nad ludem i wierny jest swoim zobowiązaniom. Wobec niewierności człowieka upomina się o zawarte przymierze, ale sam nie odwraca się od swojego słowa. 

   Ta wierność sobie i swojemu ludowi jest stała w całej historii zbawienia i pozostaje fundamentem naszej wiary i zaufania do niego.


   Złota reguła przytoczona przez św. Mateusza jet zachętą do miłości i dobra. 

   Jesteśmy zaproszeni do podjęcia inicjatywy na rzecz dobra, niezależnie od tego, jak postępują inni i bez oczekiwania jakiejkolwiek rekompensaty za nasze zachowanie.

   Dobro przez nas czynione może spotkać się z życzliwością, daje nam zadowolenie i radość, ale nasze zadowolenie nie jest celem. Jest bonusem. 

   Czynimy dobro, ponieważ jest dobre! Czynimy dobro, bo w tym zawiera się nasze naśladowanie Chrystusa, który zawsze czynił dobro! On przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich

1. Czy ufamy Bogu, kiedy doświadczamy zła?
2. Czy wobec niewdzięczności czynimy dobro?

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Poniedziałek XII Tygodnia Zwykłego

   Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą (Mt 7,1-2).

   Spójrz, Panie!

   To ktoś, kogo nie rozumiem. Nie rozumiem. I on mnie nie rozumie. Ale wiem, że on, tak samo jak ja, należymy do Ciebie. 

   Ty nas stworzyłeś. Jeśli nie chciałeś nas takimi, jakimi dziś jesteśmy, to przynajmniej pozwalasz nam takimi być. Dajesz każdemu z nas czas. 

   Jeśli Ty kochasz i znosisz mnie, znosisz nas, chcę również i ja nauczyć się cierpliwości i wyrozumiałości. Dać każdemu niezbędny czas.  

   Tylko dzięki miłosierdziu mogę zawsze kochać drugiego i kochać siebie. Tylko dzięki Twojemu miłosierdziu mogę zaufać drugiemu i sobie. Tylko dzięki Twojemu miłosierdziu mogę powiedzieć prawdę, którą on przyjmie i mogę usłyszeć prawdę, którą sam przyjmę. 

   Tylko dzięki miłosierdziu zobaczę nasze zagubienie, braki i uchybienia. Tylko dzięki Twojemu miłosierdziu potrafię zobaczyć i przyznać się do mojego grzechu. Tylko dzięki miłosierdziu nie muszę szukać usprawiedliwień. Tylko dzięki Twojemu miłosierdziu mogę przeprosić i przyjąć przeprosiny. Twoim miłosierdziem otwierasz na przebaczenie. 

1. Czy nie osądzam łatwo tych, których nie potrafię zrozumieć?

niedziela, 21 czerwca 2020

XII Niedziela Zwykła

   Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... (Rz 5,12).

   Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10,28).

   Święty Paweł nie mówi o jakimś jednostkowym wydarzeniu, złym uczynku – wskazuje raczej na siłę, jaka tkwi w sercu każdego człowieka, siłę, której oddziaływanie sprawia, że człowiek staje się synem buntu. 

   Poszczególne wykroczenia moralne wyrastają, jak z grzybni, z tego grzechu fundamentalnego.  A konsekwencją grzechu jest śmierć – odłączenie od Boga. 

    Jezus przestrzega nas przez tym stanem – stanem śmierci, stanem życia bez Boga. 

     Często mamy świadomość, gdzie tkwi fundament naszych złych wyborów, naszych trudnych relacji z innymi, naszych grzechów. 

   A jednocześnie – przychodząc nawet do sakramentu pojednania, zachowujemy się tak jakbyśmy się chcieli przejechać po powierzchni – wyrzucić z siebie to, co i tak widać, ale nie dotykając źródła zła. 

   Do niektórych spraw w życiu podchodzimy bardzo ostrożnie, nie chcąc lub bojąc się ich ruszać. Krążymy wokół na palcach. A można by je usunąć jednym cięciem. Czasem się tego boimy, nie stać nas na radykalne cięcie, bo to boli.

     A może warto! 

   Kiedy Bóg przebacza, to nie tylko puszcza w niepamięć, ale przede wszystkim niszczy grzech. Uzdrawia jakąś głęboką ranę w człowieku, jakiś noszony w głębi instynkt zła, bakcyl przewrotności. 

1. Co może zagrażać mojemu zbawieniu i jest źródłem wielu grzechów?

sobota, 20 czerwca 2020

Sobota XI Tygodnia Zwykłego - Niepokalanego Serca NMP

    Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go (Łk 2,41-43.45).

   Co roku...
* aby wypełnić Prawo,
* bo taka była tradycja,
* bo mieli w zwyczaju...

   Każdego dnia klękam do modlitwy, sięgam po brewiarz. Każdego dnia jestem na Mszy Świętej i słyszę Boże Słowo. Korzystam z sakramentu pojednania, raz na jakiś czas odwiedzam Jasną Górę czy inne święte miejsce...

   Przyzwyczajam się. Pośród pięknych zwyczajów, tradycji, moich pobożnych nawyków i zwyczajów, mogę nawet nie zauważyć, że w tym wszystkim Jezus gdzieś zaginął. 

   Nawet się nie spostrzegłem, że nic nie pamiętam z dopiero co odczytanej Ewangelii, nie mówiąc już o kazaniu. Wyszedłem i jakbym w ogóle nie był. Z innymi poszedłem do Komunii, ale tak jakoś mechanicznie, nawet nie zwróciłem uwagi, że to już ten moment...

   A może było jeszcze inaczej... Owszem, idę na wielkie święta, stanę pod kościołem, może nawet w Popielec pochylę głowę przed popiołem, a w Niedzielę Palmową poświęcę palemkę... Byłem nawet na rezurekcji... 

   Ale właściwie, to nie bardzo to na mnie wpływa. Po prostu, taka tradycja...

   Nawet sakrament pojednania to bardziej uspokojenie sumienia i zrzucenie ciężaru niż odnalezienie Boga.

   Jezus, Jego Słowo, gdzieś to wszystko się zagubiło. Pośród zwyczajów, tradycji, świątecznego folkloru raz do roku... 

   Trzeba wrócić do świątyni. Trzeba w tym wszystkim poszukać i odnaleźć na nowo Jezusa. Obudzić serce. Bez Niego wszystko staje się pustą formą bez treści. 

  Odnaleźć Jezusa w Jego Słowie, w Eucharystii, w modlitwie, w religijnych tradycjach i zwyczajach. Odnaleźć Jezusa, by nie zagubić się w życiu.

1. Czy staram się o świeżość spojrzenia na Boże Słowo i Eucharystię?

piątek, 19 czerwca 2020

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa

   Uznaj więc, że Pan, Bóg twój, jest Bogiem, Bogiem wiernym, zachowującym przymierze i miłość (Pwt 7,9a).

   W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu (1J 4,9).

   Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić (Mt 11, 27b).

   Wszechmocny, Najwyższy, Święty... 

   Na różny sposób można określać imię Boga. Najpiękniejszą definicję podaje św. Jan - Bóg jest Miłością. 

   Te słowa pomagają zobaczyć, kim jest Jezus, ten, który jest równy Ojcu, który jest Synem Bożym - jest Miłością. 

   Bóg objawił nam swoją miłość w najpełniejszy sposób, kiedy posłał swojego Syna na świat, aby ten został przez Niego odkupiony. 

   Jezus posyła po swoim Zmartwychwstaniu Ducha Świętego.

   Człowiek stał się świątynią Ojca, Syna i Ducha Świętego. 

   Jezus jest nam najbliższy. Żył jako człowiek, pracował i cierpiał jako jeden z nas, mówił do nas. Swoje życie poświęcił człowiekowi i za człowieka je oddał. 

   Przez swoją śmierć i zmartwychwstanie wciąż wlewa w ludzkie serce nadzieję i ukazuje źródło życia i szczęścia. 

    Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa to swoista lekcja: Musicie kochać tak, jak Ja was umiłowałem. Niech wasze serca, wypełnione miłością, Bożą miłością, żyją miłością. Niech wszystko, co robicie w życiu, rodzi się z miłości.  

czwartek, 18 czerwca 2020

Czwartek XI Tygodnia Zwykłego

   Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz... (Mt 6,8b-9a).

   We wczorajszym fragmencie kazania na górze Jezus uczył nas jak... Jak się modlić, jak dobrze wspierać, jak pościć. Jak to czynić, aby nasze działanie mogło podobać się Bogu.

   Dziś uczy nas samej modlitwy, którą możemy do Boga zanosić. 

   Nie potrzeba wielu słów, nie zależy od natężenia głosu, jak myślało wielu pogan, wołając ku bożkom - im głośniej, tym skuteczniej. 

   Modlitwa ucznia musi być rzeczowa, bezpretensjonalna, szczera. Nie może być próżna i napuszona wielością słów i sformułowań. To nie popis oratorski. Powinna być ufna - w końcu zanosimy ją do Ojca, a także spójna - powinniśmy prosić o to, co rzeczywiście jesteśmy w stanie przyjąć i zrealizować. 

   Przedstawiamy Bogu nasze potrzeby, problemy, trudności, prosimy o dar przebaczenia i zaufanie wobec Opatrzności, otwarcie na Bożą wolę. I dziękujemy za dary, wiedząc, że nie samym chlebem żyje człowiek. 

   Dziś, tak jak wczoraj, musimy się uczyć Ojcze nasz. Uczyć się modlić tymi słowami, żyć tymi słowami i im ufać. Ktoś powiedział, że chociaż Ojcze nasz jest prostą modlitwą, trzeba odrobinę szaleństwa, aby modlić się nią z uczuciem i zaangażowaniem.

   Ten, kto jest przesiąknięty Bożą miłością, potrafi wypowiadać te słowa z prostotą, naturalnością i ufnością, gdyż jest to modlitwa serca dotkniętego przez Boga. 

1. Czy potrafię modlić się tym, co dotyka mojego serca?

   

środa, 17 czerwca 2020

Środa XI Tygodnia Zwykłego - wspomnienie św. brata Alberta

   I wziął płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego, uderzył wody, <lecz one się nie rozdzieliły>. Wtedy rzekł: «Gdzie jest Pan, Bóg Eliasza?» (2 Krl 2,14).

   Gdzie jest Bóg?

   Doświadczenie bezradności. Ściana, której nie można przebić. Nogi i ręce nie dają rady. Kiedy nie można nic już zrobić. To pytanie wracało i wraca z całą siłą.

   Pamiętam wspomnienia Elie Wiesela z apelowego placu Auschwitz. Zbyt lekkie ciało chłopca - skazańca nie mogło zacisnąć pętli szubienicy, a zgromadzeni na placu apelowym musieli patrzeć na przedłużającą się agonie. Gdzie jest Bóg?

   I przyszła zdumiewająca odpowiedź. On był tam. Bóg umierał na szubienicy. 

    Bóg jest obecny. W każdej ludzkiej sytuacji jest. W radości i smutku, w cierpieniu i śmierci, jest obecny. 

   Może być bardziej zauważalny, bardziej obecny, przez naszą obecność, nasze ręce gotowe do pomocy, nasze uszy zdolne do słuchania, naszą gotowość i czuwanie. Przez konkretne dzieła może stawać się pokarmem głodnych, pocieszeniem płaczących, oddechem umęczonych.

    Ale może trzeba to pytanie Elizeusza postawić inaczej. Gdzie ja chcę, by Bóg był obecny w moim życiu? Bo ostatecznie nie idzie o to, gdzie i czy jest, ale jakie miejsce człowiek Mu wyznacza. Gdzie stawia Boga w swoim życiu. 

    To pytanie o cały system wartości mojego życia. Jakie miejsce zajmuje Bóg pośród tak wielu ważnych rzeczy, które są treścią mojego życia. 

 1. Jakie miejsce wyznaczam Bogu w swoim życiu?

wtorek, 16 czerwca 2020

Wtorek XI Tygodnia Zwykłego

   Zaprzedałeś się, żeby czynić to, co jest złe w oczach Pana, <aby Go obrażać>. Oto Ja sprowadzę na ciebie nieszczęście, gdyż wymiotę i wytępię z domu Achaba nawet chłopca, niewolnika i wolnego w Izraelu,... za to, że Mnie do gniewu pobudziłeś i ponadto doprowadziłeś do grzechu Izraela (1 Krl 21, 20b-22).

   Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48).

   Jesteśmy słabi i grzeszni. A Bóg, nie zrażając się naszą słabością, zaprasza nas do świętości. 

   Odniesieniem do doskonałości nie jest prawo, ale sam Bóg. Zostało to już powiedziane synom Izraela: "Bądźcie świętymi, bo Ja, wasz Bóg, jestem święty".

   Zapatrzyli się w Prawo, stworzyli drobiazgowe zasady jego zachowania i... zapomnieli o Prawodawcy. Zapomnieli o Bogu, swoim Zbawicielu. 

   Przypadek Achaba ukazuje, jakie skutki przynosi owo zapomnienie. Rośnie niesprawiedliwość, władza służy zaspokajaniu prywatnych kaprysów, słabi są pozbawiani swoich praw. Władca przestaje zwracać uwagi na sprawiedliwość, korzystając z nikczemnych środków dla własnych celów. 

   Prawo, które jest pozbawione odniesienia do Prawodawcy, które pomija ducha, koncentrując uwagę na literze, traci swoje znaczenie. Zamiast wspierać, zabija. 

   Jezus nie znosi Prawa, ale przywraca mu znaczenie. Wskazuje na Prawodawcę. To On jest punktem odniesienia. Jezus stawia w centrum Boga, który został usunięty z tego miejsca przez człowieka. Bóg został usunięty, a człowiek zajął jego miejsce. 

1. Czy nie mylę zaproszenia do doskonałości jako perfekcjonizmu, zamiast miłości?

poniedziałek, 15 czerwca 2020

Poniedziałek XI Tygodnia Zwykłego

   Achab zatem zwrócił się do Nabota mówiąc: «Oddaj mi na własność twoją winnicę, aby została przerobiona dla mnie na ogród warzywny, gdyż ona przylega do mego domu. A ja za nią dam ci winnicę lepszą od tej, chyba że wydaje ci się słuszne, abym ci dał pieniądze jako zapłatę za nią». Nabot zaś odpowiedział: «Niech mnie broni Pan przed tym, bym miał ci oddać dziedzictwo mych przodków» (1 Krl 21,2-3).

   Trudno zrozumieć odmowę Nabota bez znajomości kontekstu historyczno-kulturowego.

   Wydaje się, że król Achab chce być wobec niego uczciwy. Proponuje mu zapłatę lub ziemię (nawet lepszą) od tej, którą chce od Nabota nabyć. I Nabot odmawia.

   Dla Izraelity dziedzictwo, ojcowizna było świętością. Oznaczało przynależność do konkretnego plemienia, prawo do obywatelstwa, a wielu wypadkach było też miejscem, gdzie chowano zmarłych przodków.

   Nabot odmawia królowi, broniąc swoich praw. To wywołuje frustrację króla i działanie królowej, które ma wyeliminować Nabota. Ziemia i tak ma stać się własnością króla. 

   Ponieważ świat jest światem, nadużywanie władzy i kaprysy potężnych są opłacane krwią i ofiarą słabszych i niewinnych.  

   Najbardziej tragicznym elementem tej niesprawiedliwości jest to, że dokonywana jest w imię Boga. Spreparowane oskarżenia, fałszywi świadkowie, wyrok wydany w królewskiej komnacie, a nie przed sądem. Tylko dlatego, by kaprys władcy został spełniony. 

    Sytuacja, która w historii powtarzała się wiele razy. Król przejmuje majątek. 

   Bóg nie godzi się na sprawiedliwość. Opowiada się po stronie krzywdzonych i słabych. Mówi o tym psalmista: Bo ty nie jesteś Bogiem, któremu miła nieprawość, zły nie może przebywać u Ciebie, nie ostoją się przed tobą nieprawi. Nienawidzisz wszystkich, którzy zło czynią. Pan brzydzi się człowiekiem podstępnym i prawym.

1. Czy nie staram się osiągać czegoś kosztem innych ludzi?

niedziela, 14 czerwca 2020

XI Niedziela Zwykła

   Wyście widzieli, co uczyniłem Egiptowi, jak niosłem was na skrzydłach orlich i przywiodłem was do Mnie (Wj 19,4).

   Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5,8).

   Jezus widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza (Mt 9,36).

   Bóg potrafi zobaczyć to, czego człowiek nie dostrzega, żyjąc pozorami i łudząc się szczęściem. Bóg widzi nasze zagubienie, zniewolenie, miotanie się pośród wielu spraw, które jedynie pogłębiają niezadowolenie, frustrację i samotność, nasze zagubienie i brak nadziei.

   Bóg nie pozostaje obojętny wobec ludzkiego zagubienia, niewoli. Nie zraża się ludzką niewdzięcznością, szemraniem, narzekaniem i brakiem współpracy, ludzkim buntem i niezadowoleniem. Bóg jest wierny w swojej miłości dla człowieka.

   Bóg ukochał stworzenie i kocha miłością nieodwracalną. Ukochał, chociaż jesteśmy grzesznikami, bez zasług. 

   Odpowiedzią Boga na ludzki grzech jest tajemnica wcielenia Bożego Syna, tajemnica Jego męki i śmierci, zmartwychwstania i dar Ducha. 

   Bóg jest wierny w miłości. Lituje się wobec ludzkiego nieszczęścia i przychodzi z pomocą. Do nas zagubionych, porzuconych, osamotnionych, przychodzi z pomocną ręką. Nigdy nie zrezygnował ze swojego marzenia o człowieku: będziecie mi ludem świętym.

1. Czy widzę, że Boża wierność jest większa od mojej niewierności?

sobota, 13 czerwca 2020

Sobota X Tygodnia Zwykłego - wspomnienie św. Antoniego z Padwy

   Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,33-34.37).

    Ewangelia jest zaproszeniem do życia w prawdzie i zaufaniu. W kontekście tego zaproszenia warto spojrzeć na wszelkie przysięgi, ślubowania i przyrzeczenia. 

   Przysięga sama w sobie nie jest zła. Prawo kanoniczne nawet wskazuje konieczność przysięgi w niektórych sytuacjach. Przysięga składana przed Bogiem, składane ślubowania i przyrzeczenia, mogą być wyrazem zawierzenia wobec Tego, który jest wszędzie, widzi wszystko i zna serce człowieka.

   Na co dzień doświadczamy w relacjach międzyludzkich kłamstwa. Ponieważ jest ono zjawiskiem powszechnym, pojawiła się konieczność świadków. 

    Jesteśmy bombardowani każdego dnia fałszywymi informacjami, wiadomościami, newsami. Telewizja, radio, prasa, media społecznościowe, portale wypuszczają ogrom fałszywych wiadomości, których celem jest oszukiwanie, wprowadzanie w błąd, manipulowanie, dyskredytowanie.

   Kłamstwo pojawia się w celu osiągnięcia zysku czy jakiegoś stanowiska. 

    Wobec powszechności kłamstwa przysięga staje się dowodem na jego istnienie. Gdyby kłamstwo nie istniało, nie byłaby potrzebna przysięga. Tak byłoby tak, a nie byłoby nie.

   Jezus przestrzega przed nadużywaniem przysięgi. Zachęca do budowania relacji opartych na zaufaniu. Wystarczy być szczerym. Szczerość jest również nazywana przejrzystością. 

   Szkło staje się przezroczyste, kiedy jest czyste. Człowiek staje się przejrzysty, gdy jest czysty i nie ma w jego działaniu i mowie ukrytych motywacji. Aby tak było, potrzeba odwagi. 

   Kłamstwo najczęściej jest podyktowane strachem. Utrzymujący się strach może przerodzić kłamstwo z nawyk, sposób ukrywania się. Trudno wtedy budować prawdziwą relację - zawsze będzie ona podszyta fałszem. 

   Jezus promuje światło, przejrzystość i jasność. 

 1. Kiedy najczęściej sięgam po kłamstwo?

   

piątek, 12 czerwca 2020

Piątek X Tygodnia Zwykłego

   Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów (1 Krl 19,13-14a).

   Bóg objawia się Eliaszowi. Objawia się w sposób bardzo prosty, niemal niedostrzegalny. Nie przychodzi bowiem w huraganie, piorunach i trzęsieniu ziemi. Przychodzi jako szept delikatnego powiewu. Pełen łagodności. 

   Może czasem oczekujemy spektakularnych objawień. Wtedy byśmy się nawrócili, zmienili nasze życie... A tymczasem On przychodzi w ciszy, w codziennej modlitwie i szeleście przewracanych kart Biblii. Tylko tyle...

   Wymaga czujnych uszu i otwartego serca. Inaczej można Go nie zobaczyć i nie usłyszeć.

   Przychodzi i pyta. Z łagodnością i zainteresowaniem: Co ty tu robisz? Odpowiedź Eliasza wypływa z serca, które jest oddane Bogu, poruszone gorliwością, przepełnione miłością ku Bogu. 

   Co ty tu robisz??? Moja codzienność wypełniona licznymi sprawami, pracą zawodową, domowymi obowiązkami, moje serce przepełnione różnymi troskami, problemami i radościami. Czy w tym wszystkim jest żarliwość o chwałę Pana Zastępów?

czwartek, 11 czerwca 2020

Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa - Boże Ciało

   Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie (Pwt 8,2).

   Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba (1 Kor 10,17).

   Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki» (J 6,57.58b).

   Pamięć. Dla ludu Izraela, wspólnoty zrodzonej z przymierza z Bogiem, pamięć jest aktem religijnym. Pamięć to działanie religijne, przez które Bóg staje się obecny w historii narodu Izraela. Obecny jest Ten, który dokonał wyzwolenia z niewoli i zawarł przymierze. Przymierze między Bogiem wyzwalającym i wyzwolonym narodem. 

   Pamięć o wyzwoleniu, wędrówce przez pustynię sprawi, że Izrael stanie się Ludem Bożym. Izrael stanie się pamiątką Bożego działania, narodem jedynym pośród wielu, narodem wybranym.

    Bóg chce być pamiętany jako wyzwoliciel, prawdziwe źródło wolności. To nie ludzie wybrali Boga, ale sam Bóg wyszedł na spotkanie z nimi. 

    Wspólnota. Między Bogiem, który wyzwala, a wyzwolonymi ludźmi istnieje relacja: Ja będę dla nich... a oni będą dla mnie. Naród nie może przetrwać bez Bożego miłosierdzia, które potrafi wydobyć wodę ze skały i nakarmić tłumy. Człowiek chce składać temu Bogu ofiarę, jako wyraz dziękczynienia za dar wolności. 

    Przymierze Boga z człowiekiem pokazuje, że Bogu nie jest obojętny los człowieka. Jahwe wciąż się opiekuje swoim ludem. Człowiek potrzebuje Boga, aby nie stracić godności, nie zboczyć z kursu, nie upaść w niewolę idoli i bożków. 

   Komunia, zjednoczenie, jest wyrazem wzajemnego uznania między Bogiem a Jego ludem.

   Komunia, przyjmowanie Eucharystii dla chrześcijan to coś więcej niż pamięć. To również powołanie i wezwanie do naśladowania. Bóg daje samego siebie na pokarm. To już nie manna, lecz sam Bóg. Bóg daje życie dla człowieka i za człowieka. Być dla..., być jak chleb...

    Na zawsze. Na wieki. Od początku stworzenia oddech Boży jest obecny w stworzeniu, a zwłaszcza w człowieku. Wierność Boga wobec ludu stała się w Jezusie obietnicą życia wiecznego. 

   To rzeczywistość, która wykracza poza naszą śmierć. Przez komunię z Jezusem uczestniczymy już w przebóstwieniu, ponieważ cała ludzkość jest nastawiona na widzenie Boga twarzą w twarz i na zamieszkanie w Jego świątyni. 

1. Czy cenię sobie przystępowanie do Komunii świętej?