zachód słońca

zachód słońca

piątek, 31 lipca 2020

Piątek XVII Tygodnia Zwykłego - wspomnienie św. Ignacego z Loyoli

    zedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? (...) I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony» (Mt 13, 54-55a.57).

   Każdy z nas w zderzeniu z konkretną rzeczywistością przeżywa problem z rozpoznaniem prawdy. Coś, co nie jest nam bliżej znane, potrafimy idealizować. W stosunku do rzeczy lub osób, które znamy, o których mamy jakąś ideę lub opinię, przyjmujemy postawę bardziej krytyczną. To nastawienie do wydarzeń, osób czy rzeczywistości, nasze wyobrażenia, idee, doświadczenia czy nastawienia powodują, że nie potrafimy zobaczyć prawdy. 

    Prawda wymaga otwartości, uważnego słuchania, patrzenia, wyzbycia się subiektywnych ocen. Każda prawda jest w jakiejś mierze objawieniem, jeżeli potrafimy kontemplować ją z uwagą i cierpliwością. 

   Zadajemy pytania, by lepiej poznać. Nie każde jednak pytanie otwiera na prawdę. Są takie pytania, które są wyrazem niezdrowej ciekawości, czasem zwykłą uprzejmością, za którą ukrywa się całkowita obojętność i brak otwartości na poznanie. Są też takie pytania, które zadają mieszkańcy Nazaretu, których celem nie jest poznanie, lecz odrzucenie i niewiara. 

    Znali pochodzenie Jezusa, Jego krewnych, Jego rodzinę i nie potrafili zobaczyć już nic więcej. Okopali się na swoich pozycjach znajomości Jezusa i nie potrafili przyjąć znaków, o których słyszeli, które mogli zobaczyć. Nie potrafili zobaczyć Tajemnicy Jezusa, którą potrafił zobaczyć Piotr pod Cezareą. 

   Jesteśmy zaproszeni, by otwierać się na prawdę. Nie zamykać się i nie okopywać w naszej "wiedzy" o Bogu, o drugim człowieku, o sobie. By nie zatrzymywać się na powierzchownych spojrzeniach, które obce są prawdzie. 

1. Czy staram się każdego dnia na nowo odkrywać prawdę, którą objawia Bóg?

czwartek, 30 lipca 2020

Czwartek XVII Tygodnia Zwykłego

   Zstąpiłem więc do domu garncarza, on zaś pracował właśnie przy kole. Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi (Jr 18,3-4).

   Jesteśmy zaproszeni wraz z Jeremiaszem, aby obserwować. Warsztat garncarza, glina, garncarskie koło i siedzący przy nim człowiek. 

   Pierwsze, co można zobaczyć, to siła i sprawność garncarza. Jest wykwalifikowanym rzemieślnikiem, sprawnym i inteligentnym. Doskonale wie, co robi, dobrze zna materiał, którym się posługuje, ma nad nim całkowitą władzę. Może zniszczyć każde naczynie, które mu nie odpowiada i dalej urabiać glinę. Poddając się wyobraźni i realizując plan, garncarz tworzy niepowtarzalne dzieło sztuki. 

   Glina. Nie ma formy ani życia. Jest materiałem, który odzwierciedla nieporządek, sama w sobie jest niczym. To dzięki dłoniom garncarza, które nadają jej kształt, przemienia się w dzieła godne zachwytu. To on ją urabiał, przetwarzał, polerował, nadawał kształt. 

    Garncarskie koło. Ułatwia pracę garncarzowi. Na nim kładzie glinę, by powoli nadawać jej wymarzony kształt. 

   W tym obrazie z warsztatu Bóg ukazuje nam swoją pracę. Bóg pracuje w mojej historii. Kształtuje mnie, kształtuje każdego człowieka. Nadaje wymarzony kształt.

   Czasem glina jest elastyczna, poddaje się sprawnym dłoniom, a innym razem stawia opór, nie chce się poddać silnym dłoniom. Odrzuca projekt Boskiego garncarza. Nie zraża się naszym oporem - On wie, z czego jesteśmy utworzeni, pamięta, że jesteśmy prochem

   Czasami zapominamy o tej rzeczywistości, ale Bóg zawsze o niej pamięta. Może działać tak, jak chce i kiedy chce, szanując naszą wolność. On jest Sprawiedliwy i Miłosierny. Możemy oddać się w jego ręce.

   Garncarskie koło to nasze okoliczności życia, środowisko, bagaż rodzinnej historii. Garncarskie koło jest takie, jakie jest. Bóg nie szuka innego, wprawia w ruch to, co jest, aby stwarzać niepowtarzalne dzieła.  

1. Czy widzę działanie Boga w historii mojego życia?

środa, 29 lipca 2020

Środa XVII Tygodnia Zwykłego - wspomnienie św. Marty

   Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł (J 11,20-21).

   Dwie siostry i brat, który umarł. 

  Maria bardziej nastawiona na kontemplację, introwertyczka, spokojna i cicha. 

    Marta pełna energii, potrzebująca działania, ruchu, bardzo ekspresyjna, szybko reagująca. Gorąca woda.

   Łazarz nie żyje od kilku dni. Doświadczenie bólu i straty. 

   Obie siostry na to doświadczenie reagują zgodnie ze swoimi charakterami. Maria zamyka się w domu, w swoim doświadczeniu cierpienia i bólu. Nie wychodzi do tych, którzy przybyli, by je pocieszyć po bracie. Wiadomość o przybyciu Jezusa dociera do niej później. 

    Marta, jak zwykle zabiegana. Pewnie starała się nawet w tym trudnym doświadczeniu zadbać o przybyłych. Dobra gospodyni. W pracy znajdowała ucieczkę, by nie rozpaczać po bracie. 

   Ale kiedy przybywa Jezus, ból obecny w sercu Marty eksploduje z całą siłą żalu i pretensji: Gdybyś tu był... Najlepszy przyjaciel umierał, a Ty nic nie zrobiłeś. 

   I dialog. Dialog pełen nadziei i wyznania wiary. Wydobyty z głębi serca ból, ból ukryty przed innymi, ból, od którego uciekała w posługiwanie gościom, otwiera Martę na przyjaźń, która przekracza ziemski czas, na nadzieję zrodzoną z przyjaźni, na wiarę, która pozwala zobaczyć tajemnicę zwycięstwa życia nad śmiercią. 

1. Jak radzę sobie z bólem straty, cierpieniem?

wtorek, 28 lipca 2020

Wtorek XVII Tygodnia Zwykłego

   Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: «Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!» (Mt 13,36).

   W naszym sercu rośnie pszenica i chwast. W naszym sercu pojawiają się dobre i złe intencje, dobre i złe zamiary. Taka jest nasza ludzka kondycja. 

   Podobnie dzieje się w społeczeństwie. Obok dobra rośnie zło. Pojawiają się pozytywne i negatywne impulsy i tendencje. 

   Trzeba to zaakceptować. Trzeba się zgodzić, że do końca życia w naszym sercu będzie toczyła się walka pomiędzy dobrem a złem. Przyjęcie tego pozwala wybierać dobro, chociaż zło będzie wciąż się pojawiało. 

   Brak akceptacji dla naszej ludzkiej kondycji jest oszukiwaniem siebie. Poznanie siebie jest pierwszym zadaniem, jakie jest zadane człowiekowi. 

    I każdy, kto podejmuje to zadanie poznawania siebie wie dobrze, że nie jest to łatwe. Poznawać siebie, a jeszcze trudniejsze zaakceptowanie siebie. 

1. Czy potrafię stanąć w pokorze wobec prawdy o sobie?

poniedziałek, 27 lipca 2020

Poniedziałek XVII Tygodnia Zwykłego

    Inną przypowieść im przedłożył: «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli (Mt 13,31).

  Małe ziarenko gorczycy. Jak ziarnko piasku. A jednak zupełnie inne. Zawiera w sobie wielki potencjał życia. Może stać się drzewem. 

   W porządku życia i w porządku łaski każdy początek ma ten niewielki wymiar małego, niepozornego ziarna. Małego, ale istotnego. 

   Czasem jesteśmy bardzo niecierpliwi i kwestionujemy wartość początku. Widzimy tylko niepozorne, mało znaczące ziarnko. A Bóg widzi życie. Widzi możliwość, która
może się zrealizować. Kiedy my widzimy ziarenko, Bóg widzi drzewo. Kiedy my widzimy zarodek, Bóg widzi człowieka. Kiedy my widzimy chrzest, Bóg dostrzega świętość.

   Bóg patrzy z nadzieją, nam bardzo często towarzyszy sceptycyzm i lęk. Bóg potrafi cierpliwie czekać, my chcielibyśmy od razu zobaczyć efekt. 

1. Czy potrafię doceniać małe rzeczy?

   

niedziela, 26 lipca 2020

XVII Niedziela Zwykła

     Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła (1 Krl 3,9a).

   Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją (Mt 13,44-46).


   O co poprosiłbym Boga, gdyby zaoferował mi taki wybór, przed jakim stanął młody Salomon? Tyle różnych spraw do załatwienia, tyle różnych trosk i problemów, które można rozwiązać. Te bardzo osobiste i bliskie, a także te globalne. 

   Od dokonywanych codziennie wyborów zależy to, jakim człowiekiem się staję. Salomon, świadom obowiązków, jakie go czekały oraz własnej młodości i braku doświadczenia, prosi u uważne, wrażliwe serce, które będzie umiało sądzić - czynić sprawiedliwość oraz o mądrość, która pozwoli mu rozeznać między dobrem a złem. 

   Umieć rozeznawać. To temat, który papież Franciszek podejmuje w swojej adhortacji Gaudete et Exsultate

   Umiejętność rozeznawania jest nam dzisiaj szczególnie potrzebna. Życie dzisiaj daje nieograniczone możliwości, ale jednocześnie powoduje wiele rozproszeń i zamętu. Świat wszystkie możliwości przedstawia jako jednakowo ważne i dobre. Bez umiejętności rozeznawania łatwo się zagubić i zamienić w bezwolną marionetkę współczesnych trendów.

   Kiedy w życiu pojawia się jakaś nowość, trzeba rozeznać, czy jest to nowe wino, które pochodzi od Boga, czy też zwodnicza nowość od ducha świata lub diabła. Innym razem siły zła prowadzą nas do tego, by się nie zmieniać, by pozostawić rzeczy takimi, jakimi są, by zdecydować się na bezruch lub sztywność. Wtedy blokujemy działanie Ducha.

   Jesteśmy wolni wolnością Jezusa, ale On zaprasza nas do zbadania tego, co jest w nas - naszych pragnień, lęków, obaw, poszukiwań - i tego, co dzieje się poza nami - "znaków czasu" - by rozpoznać drogi pełnej wolności: Zbadajcie wszystko, trzymajcie się tego, co dobre.

   Rozeznanie jest konieczne nie tylko w wyjątkowych momentach, lub gdy trzeba rozwiązać poważne problemy, lub gdy trzeba podjąć kluczowe decyzje. To codzienny wysiłek, by odpowiadać na dar Chrystusa i lepiej Go naśladować. 

   Rozeznanie duchowe nie wyklucza wkładu mądrości ludzkiej, ale ją przerasta. Stawką jest nie tylko nasze samopoczucie czy satysfakcja z robienia czegoś pożytecznego, ani nawet pragnienie posiadania czystego sumienia. 

    Rozeznanie prowadzi  do samego źródła życia, które nie umiera, a mianowicie do poznania Ojca, jedynego prawdziwego Boga i Tego, którego On posłał: Jezusa Chrystusa. 

   Rozeznawanie nie wymaga specjalnych zdolności, nie jest zarezerwowane dla najinteligentniejszych i najbardziej wyuczonych, a Ojciec chętnie objawia się pokornym.

  Dotknijmy dzisiejszej Ewangelii. Znajdujemy w niej kogoś, kto musi rozeznać, co ma robić, gdy "przypadkiem" znajdzie skarb na polu. Widzimy kupca, który "szukając" szlachetnych pereł, znajduje taką, która jest szczególnie cenna. I rybaka, który po rzuceniu sieci musi "rozróżnić" pomiędzy dobrymi i złymi rybami. 

   Te przykłady służą Jezusowi do dalszego mówienia o Królestwie:      Królestwo Boże jest "tym, co należy do Boga" i co jest nam proponowane jako projekt, jako sens, jako cel naszego istnienia. Jest to cały "skarbiec" wartości, które przychodzą do nas od Boga... abyśmy mogli rozeznać i zbudować rusztowanie naszego życia tu na ziemi.  

1. Czy staram się rozeznawać, co pochodzi od Boga w codziennym życiu?

sobota, 25 lipca 2020

Święto św. Jakuba Apostoła

     Odpowiadając Jezus rzekł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». On rzekł do nich: «Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym,  dla których  mój Ojciec je  przygotował» (Mt 20,22-23).

   Święty Jakub stał się modny. Jego szlak tętni życiem - wielu zdąża do Santiago, by na drodze św. Jakuba szukać duchowego wzrostu i odkrywać dar łaski i spotkania z Chrystusem.

   Dziś jesteśmy zaproszeni, aby skoncentrować naszą uwagę na osobie świętego Jakuba, pierwszego z grona Dwunastu, który przelał krew za Chrystusa. Kielich Mistrza stał się jego udziałem, jak zadeklarował. 

   To daje jasny przekaz. Naśladowanie Mistrza to nie  tyle powtarzanie Jego słów czy znaków, ale oddawanie życia, jak On to uczynił. 

   W rozeznawaniu tego, co jest chrześcijańskie, ostatecznym kryterium jest zawsze krzyż - oddanie życia. 

   Można dużo wiedzieć o Jezusie, o życiu duchowym, modlitwie, ascezie, znać wiele teologicznych traktatów, a jednocześnie nie wejść w "tajemnicę" Jezusa. 

   Aby wejść w "tajemnicę" Jezusa, potrzeba nagiąć serce ku sposobowi życia Jezusa, przyjąć Jego system wartości, Jego spojrzenie na życie. 

1. W czym wyraża się moje oddawanie życia?

piątek, 24 lipca 2020

Piątek XVI Tygodnia Zwykłego - wspomnienie św. Kingi

   I dam wam pasterzy według mego serca, by was paśli rozsądnie i roztropnie. (Jr 3,15).

   Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu (Mt 13,18-19).

    Zaproszenie do nadziei. W czasie, kiedy wysiłki jednych niweczone są przez innych, kiedy dobro zagłuszane jest złem. Kiedy pojawia się zagubienie, czasem zwątpienie i rozczarowanie. Kiedy trzeba szukać uzasadnienia dla własnej nadziei. 

   Bóg kieruje do nas słowo, w którym zapewnia, że wciąż jest obecny pośród swego ludu i się nim opiekuje. Czuwa nad swoją winnicą i wciąż posyła pasterzy według swojego serca. 

   Słyszeć i nie rozumieć Słowa. Dziś, pośród wielkiego zgiełku, hałasu słów, całego szumu informacji i opinii, trudno nawet usłyszeć, a co dopiero rozumieć. 

   Największe zakłócenia nie pochodzą jednak z zewnątrz. Tym, co przeszkadza nam słyszeć i rozumieć, to nasze wewnętrzne "szumy": lęki, niepokoje, zabieganie, troski, nasz egoizm, pragnienie posiadania, pycha. Jesteśmy chwiejni. 

   W każdym z nas, dzięki Bożej łasce, jest miejsce, gdzie rzucone ziarno, może wzrastać i wydać plon. Toczymy wewnętrzną walkę z przeciwnościami, usuwając kamienie, pokonując ciernie, dbając o odpowiednie nawodnienie łaską, aby Słowo wydobywało z nas to, co najlepsze. 

1. Czy potrafię budzić w sobie nadzieję?

   

czwartek, 23 lipca 2020

Czwartek XVI Tygodnia Zwykłego - Święto św. Brygidy, patronki Europy

   Tymczasem ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Ga 2,19-20).

   Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5).

   W czasach, kiedy podkreślany jest indywidualizm, święty Paweł ukazuje inną drogę: zrezygnować z siebie, wybrać Jezusa, aby odzyskać siebie. 

   Tylko w Jezusie jest zbawienie dla każdego człowieka. 

   Bardzo pragniemy być wolni. Wolni od... Nieważne, że stając się wolni od Boga, poddajemy się interesom władzy, zdominowani pragnieniem bogactwa, że podążamy za tak wieloma idolami, którzy wyrastają na drogach naszego życia. 

   Święty Paweł ukazuje, że osoba Jezusa jest WSZYSTKIM - w procesie utożsamiania się z Jezusem osiągamy pełnię człowieczeństwa. Stajemy się sobą. 

   Żyjąc wiarą w syna Bożego odzyskujemy własną tożsamość. Bóg nigdy nie pozbawia nas tego, kim jesteśmy, ale zwiększa naszą zdolność do stawania się tym, do czego jesteśmy powołani. 

   Chrystus zaprasza nas, abyśmy w Nim żyli. Odpowiedzieć na o pragnienie, to czerpać życie z ŻYCIA. Owoce pojawią się w nas, bo miłość zawsze przynosi owoce. 

   Święta Brygida, patronka Europy, z tego zjednoczenia z Chrystusem czerpała siły, by stać się apostołem Ewangelii. Miała wpływ na społeczeństwo swoich czasów, na papieży, szlachetnie urodzonych i ludzi prostych. 

1. Być sobą - co to dla mnie znaczy?

środa, 22 lipca 2020

Środa XVI Tygodnia Zwykłego - Święto św. Marii Magdaleny

     Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz  mi,  gdzie Go położyłeś, a ja Go  wezmę»    (J 20,15).

   Dwa pytania. Pierwsze Maria Magdalena usłyszała dwa razy - raz od aniołów, później od Jezusa. 

   Dlaczego płaczesz? Uświadomić sobie własne straty, nazwać uczucia, które tym stratom towarzyszą. Wyrazić swój ból, smutek, może nawet rozpacz. Pusty grób wydaje się trudniejszym wydarzeniem niż Krzyż. 

   Jakie uczucia towarzyszą naszej relacji z "nieobecnym" Chrystusem, kiedy doświadczamy osamotnienia i cierpienia. 

    I drugie pytanie: Kogo szukasz? Podobne pytanie usłyszeli uczniowie na początku Ewangelii wg św. Jana: Czego szukacie? Co jest twoim pragnieniem? Zajrzyj do swojego serca i zobacz tęsknotę, która w nim jest. 

   Tą tęsknotą serca Marii Magdaleny jest odnalezienie Jezusa, odnalezienie Tego, który jest miłością jej serca. Tylko On może ukoić tęsknotę człowieka. 

   To tak, jakby Boże objawienie zawsze wymagało zaczepienia w pragnieniu ludzkiego serca. Bóg przychodzi, kiedy jest wyczekiwany. Ten, kto nie szuka, nie znajdzie, ten kto się zatrzymuje, nie potrafi dotrzeć. 

   Za każdą łzą tęsknoty kryje się Jezus, który ją wyciera. Za każdym poszukiwaniem ukrywa się Jezus, który wypowiada nasze imię i zaprasza nas do życia. 

   Maria Magdalena wciąż przypomina, że miłość jest możliwa, nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się stracone. 

1. Co jest pragnieniem mojego serca?

wtorek, 21 lipca 2020

Wtorek XVI Tygodnia Zwykłego

   Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą». Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia (Mt 12,47-49).

   Bardzo mocna odpowiedź Jezusa. Pobrzmiewa w niej echo tego, co usłyszeli już Józef i Maryja, kiedy znaleźli dwunastoletniego Jezusa w świątyni, pośród nauczycieli. «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?»

   Wtedy Ewangelista Łukasz zanotował, że nie rozumieli, a Maryja zachowała to w swoim sercu. 

    To, z czym łatwo przychodzi nam się utożsamić, to bycie bratem lub siostrą Jezusa. Ale Jezus mówi, że czyniąc wolę Ojca, można stać się Mu matką!

Długo nie mogłem zrozumieć. Odpowiedź znalazłem u ojców Kościoła, którzy również stawiali sobie pytanie, co znaczą te słowa, skoro Maryja jest Matką i jest ze swoim Synem w chwale. Stawiali zatem pytania: czy ktoś inny może stać się Jego matką? Czy dotyczy to tylko kobiet, czy może być Mu matką także mężczyzna?

Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania, Ojcowie Kościoła rozwinęli naukę o macierzyństwie Kościoła, a także o wierze dojrzałej i niedojrzałej. 

Każdy, kto pełni wolę Ojca, jest bratem lub siostrą Jezusa. Ale nie każdy jest Mu matką. Matką Chrystusa są tylko ci, którzy przyczyniają się do tego, że On może się narodzić w nowych duszach.

1. Czy mogę nazywać się bratem Jezusa?
2. Czy przyczyniam się do narodzin Jezusa w drugim człowieku?


poniedziałek, 20 lipca 2020

Poniedziałek XVI Tygodnia

   Ludu mój, cóżem ci uczynił? Czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi! Otom cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli wybawiłem ciebie i posłałem przed obliczem twoim Mojżesza, Aarona i Miriam (Mi 3b-4).

   Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: «Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza (Mt 12,38-39).

   Potrzebujemy pamięci. Właśnie do pamięci odwołuje się Bóg, przypominając swoją zbawczą obecność pośród ludu wybranego, do doświadczenia łaski. Bóg przypomina drogę do osiągnięcia wolności i godności.

   Posiadać pamięć, to wiedzieć, że nie zaczyna się od zera. To świadomość, że mamy korzenie, pochodzenie, że istnieje jakiś fundament, na którym budujemy własną historię. To świadomość, że nasze życie ma jakiś sens. 

   To, o co faryzeusze i uczeni w Piśmie proszą Jezusa, jest to samą pokusą, przed jaką postawił Go diabeł na pustyni - prośba o spektakularny znak. 

   Jezus odrzuca ich żądanie.    Nie zamierza koncentrować uwagi na sobie. Jego jedynym celem jest zwrócenie uwagi na obecność Boga w świecie, odkrycie Jego oblicza, które zostało zakryte powierzchownością kultu i legalizmu. 

   Odwołuje się do znaku dobrze znanego rozmówcom - znaku Jonasza. Nawoływanie proroka zmieniło serca mieszkańców Niniwy. Nauczanie Jezusa również wywołuje przemiany, które przywódcy Izraela mogą zobaczyć. I żaden inny znak nie jest potrzebny. Nie wystarczy jednak patrzeć, trzeba jeszcze widzieć. 

1. Jak pielęgnuję pamięć o swojej przeszłości?

   

niedziela, 19 lipca 2020

XVI Niedziela Zwykła

  Podstawą Twojej sprawiedliwości jest Twoja potęga, wszechwładza Twa sprawia, że wszystko oszczędzasz. Potęgą władasz, a sądzisz łagodnie i rządzisz nami z wielką oględnością, bo do Ciebie należy moc, gdy zechcesz. Nauczyłeś lud swój tym postępowaniem, że sprawiedliwy powinien być dobrym dla ludzi (Mdr 12,16.18-19).

   Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza (Mt 13,30).

   Być potężnym, to mieć władzę i wymierzać sprawiedliwość. Sprawiedliwość wg własnej miary. Znamy reperkusje jakie wywoływała w ludzkich dziejach owa "potęga", człowieka.

   Istnieje taka moc, której trudno nam jest się nauczyć od Boga: Jego dobroć. Jego zdolność kochania do końca, Jego zdolność do służby, do dawania siebie, do zaufania, do czynienia dobra. 

   Celem człowieka nie jest posiadanie potężnej władzy, aby życie pełnią człowieczeństwa. To jest możliwe tylko poprzez pojednanie: ze sobą, z innymi i z Bogiem. To jest możliwe tylko poprzez uznanie własnej i cudzej godności.  To jest możliwe, kiedy potrafimy zobaczyć wartość, jaka jest ukryta w każdym stworzeniu. 

   Być człowiekiem to żyć z otwartym sercem, cieszyć się spotkaniem drugiego człowieka i widzieć w nim brata.

   Mamy Boga, który swej mocy używa w służbie miłosierdzia. My wymyśliliśmy zemstę i usprawiedliwiamy ją jako sposób egzekwowania sprawiedliwości. 

   Kto czeka na karzącego Boga, ten zwraca się do Niego z pragnieniem przemocy. Bóg nie gra jednak w tę grę. Tak jak Jego mocą jest służba i dobro, tak Jego sprawiedliwość jest przebaczeniem, które wymaga czasu i cierpliwości, ale którego celem jest odejście człowieka od zła. 

   Na zło nie odpowiada zemstą, ale miłosierdziem. Nie dlatego, że tak nakazuje prawo, ale z samej istoty: Bóg jest miłością! Wymaga to procesu przemiany po stronie człowieka. To jest źródło chrześcijańskiej nadziei - Bóg jest większy od mojego grzechu. 

   Chcielibyśmy często natychmiast położyć kres złu. Można ulec pokusie, jak osoby z przypowieści, proponując całkiem nieracjonalne rozwiązanie - chcąc wypowiedzieć bezkompromisową i stanowczą wojnę chwastom, gotowi są także zniszczyć kłosy pszenicy, zniweczyć cały zasiew. 

   Zło kiełkuje we wszystkich dziedzinach ludzkich spraw, kwitnie, czasem ukryte za wielkimi celami i osiągnięciami. Robi dużo hałasu, rośnie w nocy, krzyczy w wielu słowach przekazywanych w mediach, a także do ludzkiego ucha na korytarzach, w plotkach i oszczerstwach. Ale mimo swojej przebojowości i sile głosu, zło nie jest właścicielem pola.  

   Bóg wierzy w moc dobra. Jego moc nie jest naiwną wszechmocą, ale zaufaniem do skutków jego łaski, która dotyka ludzkiego serca. 

   Kiedy lekarstwo jest gorsze od zła, z którym próbuje się walczyć, konieczne jest ewangeliczne spojrzenie na Bożą cierpliwość, poszanowanie tego, co dzieje się w ludzkim sercu mocą Bożej łaski, która dokonuje przemiany. 

   W ludzkim sercu dokonują się procesy, które wymagają cierpliwości i zaufania. Wymagają miłości. Kiedy sięgamy po skalpel, ignorując te przemiany, bo chcemy szybkich efektów, wtedy wszystko przestaje działać. 

1. Czy wierzę, że ostatnie słowo należy do dobra?
2. Czy potrafię okazać cierpliwość, zaufanie i miłość wobec człowieka, który błądzi?


sobota, 18 lipca 2020

Sobota XV Tygodnia Zwykłego

   Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich (Mt 12,14-15).

   Wobec grożącego niebezpieczeństwa ze strony faryzeuszy, Jezus wycofuje się z Jerozolimy. Próbuje także zadbać o wyciszenie swojej sławy. Schodzi z oczu tych, którzy próbują Go zgładzić. Jako małe Dziecko "oddalił" się w ramionach Maryi i Józefa, aż do Egiptu, a później przed następcą Heroda Wielkiego zniknął w zaciszu Nazaretu. 

   Kiedy przyjdzie Jego godzina, Jezus nie będzie unikał aresztowania. To pokazuje, że z pełną świadomością i wolnością wyszedł na spotkanie swoim oprawcom. Tu nie było przypadku. W Ewangelii wg św. Jana można przeczytać: Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać.

   W tym krótkim fragmencie dzisiejszej Ewangelii św. Mateusz odwołuje się do obrazu Izajasza - obrazu Bożego Sługi, Sługi cierpiącego. 

   Pierwsze wspólnoty znalazły w tych pieśniach o Słudze Jahwe teksty, które pozwoliły im dogłębnie zrozumieć misję i przeznaczenie Jezusa, a przede wszystkim odpowiedzieć na jedno z jego najbardziej dramatycznych pytań: Jak Bóg mógł pozwolić na śmierć Jezusa?

   Wielu pobożnych Izraelitów odczytywało śmierć Jezusa z rąk pogan jako znak Bożego odrzucenia. Uczniowie potrafili zrozumieć, że za pozorną porażką Jezusa i za skandalem Krzyża kryje się boski plan zbawienia. 

   Jezus, niewinny Sługa, wziął na siebie grzechy ludu, stał się grzechem, by w ten sposób dać człowiekowi wyzwolenie. 

1. Jak odczytuję Krzyż?

piątek, 17 lipca 2020

Piątek XV Tygodnia Zwykłego

   «Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat». A On im odpowiedział: «Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia. Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu» (Mt 12,2b-3.6-8).

   Kolejny raz wybucha konflikt pomiędzy jałowym legalizmem a duchem prawa. 

   Jezus, jak zawsze w sporze z faryzeuszami, odwołuje się do źródła, do Tory i tradycji. Uzasadnia swoje postępowanie i jednocześnie zaprasza do porzucenia legalizmu na rzecz współczucia i miłosierdzia. Ukazuje prymat osoby nad prawem. 

   Legalizm może być bardzo wygodny. Pozwala kontrolować sytuację i zapobiegać różnym wstrząsom. Tym, którzy mają władzę nad prawem, którzy dokonują wykładni prawa, bardzo łatwo ustawić się w roli autorytetów i dyktować warunki życia. 

   Legalizm wzmacnia strażników prawa i podporządkowuje człowieka, generując uległość i podporządkowanie. Potrafi wmówić człowiekowi, że nie poradzi sobie w życiu, że potrzebuje nauczycieli i opiekunów, na których będzie mógł polegać i na których będzie mógł się powołać.

   Legalizm zwalnia człowieka z odpowiedzialności i samodzielnego myślenia. 

   Wobec pułapek legalizmu trzeba wziąć odpowiedzialność za własne myślenie, działanie, postawić na własną dojrzałość, wsłuchiwać się w głos sumienia i wzrastać w wierności Bogu i własnemu sercu. 

1. Czy moja religijność jest otwarta na drugiego człowieka?

czwartek, 16 lipca 2020

Czwartek XV Tygodnia Zwykłego - wsp. NMP z Góry Karmel

    Za siódmym razem sługa Eliasza powiedział: «Oto obłok mały, jak dłoń człowieka, podnosi się z  morza!»  (1 Krl 18, 44a).

   Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja» (J 19,26-27a).

   Góra Karmel, jedno z biblijnych miejsc objawienia Boga Starego Testamentu. Miejsce, gdzie prorok Eliasz kończył swoją prorocką misję, przygotowując się na odejście do Boga. 

W czasach Nowego Testamentu góra Karmel stała się miejscem życia pustelniczego. W XII wieku wokół źródła proroka Eliasza, narodziła się wspólnota, która dała początek zakonowi karmelitańskiemu, zakonowi, który poświęcony jest Maryi. 

Wiele razy góra ta wspomniana jest w Starym Testamencie, podziwiana za piękno roślinnej szaty. To przywołuje inne piękno – duchowe piękno, które zawsze zdobiło Maryję: Jej uległość wobec Bożego Słowa, Jej cichą modlitwę i niezachwianą wiarę.

Matka Boża z Góry Karmel jest czczona jako wzór zawierzenia i modlitwy. Ci, którzy czują się duchowo zjednoczeni z rodziną karmelitańską, przyjmują Maryję jako swoją Matkę, ale także podejmują zobowiązanie modlitwy i naśladowania cnót Maryi.

   Susza trwała trzy lata. Król Izraela, zgodnie ze zwyczajem, podjął post, aby przebłagać Boga. I po trzech latach, latach służących pokucie i nawróceniu, Bóg zsyła deszcz. Eliasz zaprasza króla do uczty, co jest wyrazem zakończenia pokuty. 

   Sam prorok na szczycie góry Karmel modli się, a jego sługa wygląda oznak deszczu. Za siódmy razem, kiedy sługa wygląda z góry Karmel ku morzu, widzi małą chmurę. To znak, na który prorok czekał. Niebo staje się pochmurne i zaczyna się ulewa. 

To czytanie, od samego początku istnienia zakonu karmelitańskiego, odczytywane jest jako zapowiedź Maryi. Ta mała chmurka, zaledwie wielkości dłoni, staje się symbolem Bożego wybrania Maryi. 

    Ona, zwykła Dziewczyna z Nazaretu, pełna prostoty, nie wyróżniająca się niczym, niemal niezauważalna w swojej społeczności, przez swoje pełne zawierzenie, otwarcie na Boże plany i Słowo, otwiera ludzkości nowy początek historii zbawienia. W Niej, w tym małym obłoczku, ukryte zostało odwieczne Słowo, aby dać życie światu.

   W Ewangelii św. Jana widzimy Maryję stojącą pod krzyżem. I w tym momencie cierpienia, Jezus oddaje pod Jej macierzyńską opiekę swojego ucznia, a uczniowi daje Ją za Matkę. Od tej pory uczeń wciął Ją do siebie. Matka Jezusa staje się najcenniejszym skarbem wierzącego ucznia.

   Tym szczególnym wyrazem przynależności do Maryi, do rodziny Jezusa, jest szkaplerz. Tak jak Jezus był owinięty szatą Maryi, był chroniony przed wieloma niebezpieczeństwami, wszyscy przyjmujący szkaplerz oddają się w Jej macierzyńską opiekę. 

   Szkaplerz jest znakiem naszego oddania Maryi i zobowiązaniem naśladowania Jej cnót, pełnego zawierzenia Bogu, modlitwy, kontemplacji Bożego Słowa. Jest znakiem naszego pragnienia, by Ona, pierwsza uczennica Bożego Słowa, prowadziła nas, uczyła nas i kształtowała swoją mądrością i miłością.

1. W czym wyraża się moje nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny?

środa, 15 lipca 2020

Środa XV Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Pompiliusza Marii Pirrottiego, pijara oraz wsp.św. Bonawentury

   Czy się pyszni siekiera wobec drwala? Czy się wynosi piła ponad tracza? Jak gdyby bicz chciał wywijać tym, który go unosi, i jak gdyby pręt chciał podnosić tego, który nie jest z drewna (Iz 10,15).

   Słowa wypowiedziane przeciwko władcy Asyrii, który otrzymując niezasłużone bogactwa, próbuje sobie przypisać chwałę i zapomina się w pysze. 

   To może się zdarzyć w życiu każdego człowieka. Doświadczając dobra, bogactwa, szczególnych łask, możemy ulec bałwochwalstwu i postawić siebie w miejscu przeznaczonym dla Boga. 

   Pycha rodzi wyniosłość i pogardę wobec innych, często towarzyszy jej gniew i nienawiść. Pycha nie potrafi zauważyć i docenić drugiego człowieka. Dlatego często pomniejsza drugiego, niszczy i szkodzi dobremu imieniu. Zabiera cudze sukcesy, by przypisać je sobie. 

   Pokora pozwala poznawać własne ograniczenia, a także uszanować innych. Pokora pozwala docenić bliźniego, uznać jego sukcesy, szanuje granice, których nie należy i nie wolno przekraczać. 

  Żyć w pokorze to pozwolić, aby Bóg odgrywał ważną i centralną rolę w moim życiu. Tylko wówczas może zaistnieć relacja z Bogiem. 

1. Czy potrafię się cieszyć z sukcesów innych ludzi?

====

św. Pompiliusz Maria Pirrotti urodził się we Włoszech, w Montecalvo, 20 września 1710 r. Nowicjat pijarski rozpoczął w 1727 r., a w roku następnym złożył uroczyste śluby. W 1734 r. przyjął święcenia kapłańskie. Przez trzynaście lat uczył w szkołach pijarskich,  a później oddał się kaznodziejstwu i spowiadaniu. Zmarł 15 lipca 1766 r. Kanonizowany przez papieża Piusa XI 19 marca 1934 r. 
   

wtorek, 14 lipca 2020

Wtorek XV Tygodnia Zwykłego

   «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz (Mt 11,21.23a).

   Bardzo surowe słowa Jezusa skierowane przeciwko miastom leżącym nad Genezaret. Zwłaszcza pod adresem Kafarnaum. Widać wyraźną ironię: próbuje w swoim poczuciu wyższości sięgać nieba, ale upadnie w otchłań...

   Patrząc na te słowa Jezusa można powiedzieć, że są najlepszym opisem ambicji ludzkiego "ja", ambicji, która często zderza się z twardą rzeczywistością i ponosi klęskę. 

   Ludzkie "ego", w oparciu o uczucia narcyzmu, angażujące się w wiele działań, próbuje przekonywać, że człowiek zasługuje na coś więcej, że ma wyższy status, czego zdają się nie zauważać inni. "Ja" krzyczy, pragnąc wywyższenia. Pycha pompuje balon ludzkiej próżności.  

   Rzeczywistość jest jednak taka, że im bardziej rośnie ludzka pycha, tym mocniej daje o sobie znać frustracja, a pustka życia staje się coraz groźniejsza i oczywista. 

   Człowiek ogarnięty pychą zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie ma oparcia. Otaczająca go pustka sprawia, że nie ma na czym oprzeć stóp - otwiera się otchłań, grożąca bolesnym upadkiem. 

   Słowa Jezusa odczytuję jako ostrzeżenie, które ukazuje niebezpieczeństwo pychy dla duchowego życia, ostrzeżenie przed własnym "ja", które może doprowadzić do upadku, bolesnego upadku. 

1. Dokąd próbuje mnie wynieść moje "ja"?

poniedziałek, 13 lipca 2020

Poniedziałek XV Tygodnia Zwykłego - wsp. świętych Andrzeja Świerada i Benedykta

   Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań... Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości.  Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych przed moich oczu! Przestańcie czynić zło! (Iz 1,12-13.16).

   Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz (Mt 10,34).

   Bezkompromisowe słowa Izajasza. Potępienie hipokryzji, fałszywego kultu i niewłaściwych postaw wobec drugiego człowieka. 

    Można się łudzić, że da się kupić Boga, zaskarbić sobie Jego przychylność, poprzez składanie ofiar i ofiarowany kult. Człowiek często zapomina, że Bóg niczego od niego nie potrzebuje. Co mi po mnóstwie waszych ofiar? 

   Sprawowany kult nie jest po to, by dodać coś Bogu lub zaspokoić Jego pragnienia. Poprzez sprawowany kult Bóg daje człowiekowi możliwość przebywania przed Stwórcą. Kult służy człowiekowi. 

    Sprawowany kult, sakramenty, modlitwa, są pokarmem dla naszego życia, dają nam siłę. To potrafimy zauważyć. Dużo trudniej jednak zauważyć drugą zależność - aby tak było, liturgia musi być wyrazem tego, czym żyjemy! Inaczej liturgia staje się hipokryzją i sprawia ból Bogu: Przestańcie składania czczych ofiar! Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości.

   Każdy z nas może ulec pokusie, aby uciszyć sumienie i ukryć wymagania chrześcijańskiego życia za pustym kultem, przyjętymi zewnętrznymi obrzędami, kiedy nasze serce zamknięte jest na Boga, skoncentrowane na naszym "ego", pomijamy sprawiedliwość i dobroć. 

   Liturgia i życie muszą iść w parze. Przebywanie z Bogiem musi owocować ciągłą przemianą serca, a wówczas kult staje się wyrazem tego, czym żyjemy. Wówczas życie staje się liturgią, a wszelkie celebracje i nabożeństwa promieniują pełnią życia. 

   Jezus nie przychodzi, by uspokoić sumienia. Jego pokój nie jest pokojem świata. Kiedy pozwalamy, by prowadził nas Boży Duch, często doświadczamy wojny, nawet wewnątrz naszego serca. 

   Spotkanie z Jezusem, z Jego Słowem, wywraca do góry nogami nasze życie, burzy fałszywe poczucie pokoju, każe nam stawać do walki z naszymi słabościami, grzesznymi przywiązaniami i niewiernościami. 

1. Czy doświadczam jedności między moim życiem i praktykami religijnymi?