zachód słońca

zachód słońca

czwartek, 3 lipca 2025

Święto św. Tomasza Apostoła

    Nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus (Ef 2,19-20).


    Efez czasów apostolskich był jednym z dwunastu ważnych miast Azji, pełnił funkcję stolicy zachodniej Azji Mniejszej, a jednocześnie był znany z kultu Artemidy i wielu innych bóstw, które według wierzeń pogańskich odpowiadały za płodność i urodzaje. Jako miasto portowe skupiało przedstawicieli różnych ludów i kultur - greckiej, egipskiej, rzymskiej, żydowskiej i innych. Swoista mozaika przybyszów, którzy wnosili swój koloryt do miasta.

    W takim środowisku rodzi się gmina chrześcijańska założona przez Pawła. Stawanie się domownikiem, a nie przybyszem, i domownikiem Boga, odbierane było jako wielki dar. To sprawiało, że przybywało uczniów, bo w chrześcijaństwie znajdowali zakorzenienie wykraczające poza ziemskie perspektywy: jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga. To przynosiło również niechęć tych, którzy tracili, spadała sprzedaż figurek Artemidy, a jej kult słabł. 

    Gmina chrześcijańska rozwija się, budowana na fundamencie proroków i apostołów - święty Paweł i święty Jan byli w tym mieście (św. Paweł trzykrotnie). Elementem tego fundamentu jest także św. Tomasz, patron dnia. Ale jest coś ważnego, o czym święty Paweł przypomina uczniom w Efezie. Imponujący budynek, jakim jest szybko rosnąca w liczbę wspólnota, nie zależy od ludzkich wysiłków. Ludzie nie byliby w stanie wybudować ścian, które by przetrwały. Potrzebujemy solidnego fundamentu oraz głowicy węgła, która spina i sprawia, że budowla trwa. I tą głowicą węgła jest Chrystus, nikt inny. Beze mnie nic nie możecie uczynić. Możemy czasem ulegać pokusie, że to nasze zasługi, wysiłek. Ale prawda jest taka, że możemy się wiele natrudzić i napocić, ale bez Chrystusa, bez głowicy węgła, która wszystko spina i utrzymuje, możemy trudzić się i pocić na darmo...

środa, 2 lipca 2025

Środa 13. Tygodnia Zwykłego

    Sara, widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się z Izaaka, rzekła do Abrahama: "Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem, bo syn tej niewolnicy nie będzie współdziedzicem z synem moim Izaakiem" (Rdz 21,9-10).


    O ludzkich rozwiązaniach, które nie czerpią z Bożego źródła pisałem całkiem niedawno. Dziś można dodać kolejne ważne spostrzeżenie. Ludzkie decyzje i wybory przynoszą konsekwencje, i często te błędne i pochopne, rodzą zranienia i cierpienie. Nie tylko bezpośrednio po błędnych wyborach. Często te ludzkie decyzje kładą się długim cieniem na życiu człowieka, zarówno tego, który decyzje podjął jak i wielu innych, których decyzja ta dotyka...

    Abraham cieszy się narodzinami Izaaka, ale Sara przeżywa zazdrość i przewiduje niebezpieczeństwo. Oto dziecko narodzone z niewolnicy może być zagrożeniem dla jej potomstwa. Teraz już Hagar nie jest potrzebna, nie jest potrzebny jej syn. Sara skazuje ich na wygnanie i śmierć na pustyni. 

    Bóg lituje się nad Hagar i jej potomstwem, objawia swój plan Abramowi. I dopiero wtedy Abraham akceptuje plan Sary.

    Wypędzenie Hagar, historia pełna smutnych szczegółów, jest poruszająca: matka na pustyni, która nie chce widzieć śmierci własnego dziecka. Woła i płacze z rozpaczy. Bóg słyszy, na co wskazuje imię Izmael, i przychodzi z pomocą. Również Hagar poznaje Boży plan: najpierw drogę do studni i życiodajną wodę pośród piasków, a następnie proroctwo: uczynię z niego wielki naród.

    Życie i przetrwanie zależy od Boga. Z dziecka, które miało umrzeć na pustyni, dzięki Bożej opatrzności, zrodzi się wielki naród. Bóg słyszy, Bóg słucha... niech to będzie zachętą do naszego wołania z ufnością, zwłaszcza w trudnych chwilach, o Jego miłosierdzie.

wtorek, 1 lipca 2025

Wtorek 13. Tygodnia Zwykłego

    A oto zerwała się wielka burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: "Panie, ratuj, giniemy!" (Mt 8,24-25).


    Po całym dniu nauczania, kiedy zapada wieczór, Jezus nakazuje uczniom przeprawić się na drugą stronę jeziora. Tłumy zostały już odesłane. I kiedy wypłynęli, na jeziorze pojawia się burza. Ciemność, która zapadła stanowiła imponujące tło dla błyskawic i gwałtownych fal. 

    Inicjatywa przeprawy wypłynęła ze strony Jezusa, a zatem to na Nim spoczywa odpowiedzialność za wszystko, co mogło się zdarzyć. Łodzi grozi zatonięcie. Można zobaczyć zdenerwowanie uczniów, można zobaczyć ich strach. Jezus natomiast śpi - On jeden czuje się bezpiecznie. Ten Jego spokojny sen przerywają uczniowie, kierując pełne pretensji  słowa. Oni doświadczają lęku, towarzyszy im napięcie wobec oszalałego żywiołu.

    Jezus reaguje, uspakajając burzę. On też zwraca się do nich z wyrzutem. Oskarża ich o tchórzostwo i niewiarę. Mocne słowa. I może nie do końca zrozumiałe. Przecież zwrócili się do Niego, swojego Mistrza, któremu ufają. W rzeczywistości jednak myśleli o sobie, nie byli przygotowani na podjęcie niebezpieczeństwa razem z Jezusem. Sytuacja powtórzy się, gdy uciekną przed krzyżem. 

    Kimże On jest? Strach i zdumienie jest odpowiedzią na objawienie Boga i Jego mocy. 


Czy jestem gotowy podjąć ryzyko, które pociąga za sobą naśladowanie Jezusa?