zachód słońca

zachód słońca

piątek, 30 czerwca 2023

Piątek 12. Tygodnia Zwykłego

    A oto podszedł trędowaty i upadł przed Nim, mówiąc: "Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". Jezus wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: "Chcę, bądź oczyszczony". I natychmiast został oczyszczony z trądu (Mt 8,2-3).


    Ewangeliczna historia uzdrowienia trędowatego obejmuje trzy momenty: prośbę chorego o pomoc, odpowiedź Jezusa i konsekwencje uzdrowienia. 

    W obliczu pokornej i ufnej prośby trędowatego Jezus odpowiada słowami i gestami: wyciągnął rękę, dotknął, rzekł. Jezus nie zachowuje bezpiecznej odległości, ale naraża się na zakażenie. Dotyka trędowatego. 

    Jeżeli zło jest zaraźliwe, to tym bardziej dobro. I taka była konsekwencja dotknięcia trędowatego: Jezus nie zaraził się trądem, od którego uwolnił chorego, ale zaraził trędowatego lekarstwem współczucia. 

    Kilka wieków później podobny gest powtórzył św. Franciszek z Asyżu. Także wobec trędowatego. Wśród wielu doświadczeń, przez które przeszedł w młodości, spotkanie z trędowatym, chociaż nie było dla niego łatwym, miało największy wpływ na proces jego nawrócenia. Odwaga, by zbliżyć się do trędowatych, by ich dotknąć, by się o nich zatroszczyć, była niewątpliwie punktem kulminacyjnym długiej drogi przemiany w życiu młodego człowieka, o czym Franciszek mówił w swoim testamencie: I kiedy odchodziłem od nich, to, co wydawało mi się gorzkie, zmieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem, nie czekając długo, porzuciłem świat

    Jezus w Ewangelii nie tylko pozwala trędowatemu zbliżyć się do siebie. Dotyka go, dotyka jego życia, całkowicie je przemieniając. Dla Jezusa nie ma żadnych barier. Miłość burzy wszystkie mury, które nas dzielą. 


1. Co wymaga uzdrowienia w mojej duszy, czego Jezus powinien dotknąć?


czwartek, 29 czerwca 2023

Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła

    A Pan stanął przy mnie i dodał mi siły, aby przeze mnie ogłoszone zostało pełne orędzie i aby wszyscy poganie usłyszeli. I wyrwany zostałem z paszczy lwa (2 Tm 4,17).

    Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony, bo nie ciało i krew objawiły ci to, lecz mój Ojciec, Ten w niebie. I Ja ci oświadczam, że ty jesteś Piotrem, Skałą, i na tej skale będę budował mój Kościół, a oddziały piekła go nie przemogą (Mt 16,17b-18).


Wspólne świętowanie wypływa ze starożytnej tradycji rzymskiej, związanej z przeniesieniem szczątków Piotra i Pawła w 258 roku do krypty przy Drodze Apijskiej, gdzie później wzniesiono bazylikę pod wezwaniem dwóch Apostołów, w miejscu, gdzie dziś znajduje się kościół św. Sebastiana. Dopiero w czasach Konstantyna szczątki te zostały przeniesione na ich pierwotne miejsce i rozdzielone, a Konstantyn wybudował dwie bazyliki: na wzgórzu watykańskim bazylikę św. Piotra i przy drodze ostyjskiej bazylikę św. Pawła za Murami.     

     To połączenie dwóch apostołów poza wymiarem historycznym ma jeszcze inne, dużo ważniejsze znaczenie. Poza tym, że są oni bardzo ważnymi dla Kościoła postaciami, reprezentują dwie istotne i nierozłączne zasady Kościoła powszechnego, wyrażane dwoma słowami: zachowawczość i otwartość. Pozornie sprzeczne, kryją w sobie głęboką jedność i uzupełniają się. 

     Piotr reprezentuje pewność wiary, skałę. Paweł reprezentuje wiatr, ryzyko, odwagę ewangelizacji.

    Patrząc na tych dwóch apostołów, możemy z jednej strony przezwyciężyć pokusę wiary defensywnej, konserwatywnej, zamkniętej w sobie, która patrzy na świat jedynie z lękiem i nieufnością oraz pokusę postępowej wiary, która przyjmuje bezrefleksyjnie wszystko, co głoszone jest jako nowoczesne, nowe i postępowe, odrzucając depozyt przekazany apostołom.


1. Czy nie poddaję się manipulacji tych, którzy głoszą potrzebę nowoczesności, otwartości? Czy nie traktuję wiary jako zamkniętego bastionu, zamykając się na natchnienia Ducha Świętego?

środa, 28 czerwca 2023

Środa 12. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Ireneusza

    Abram rzekł: "O Panie, dlaczego chcesz mi coś dawać? Ja już gasnę, a nie mam potomka. Moim spadkobiercą będzie syn Masek, mojej niewolnicy, to jest Damasceńczyk Eliezer" (Rdz 15,2).


    Nie jest trudno utożsamić się z uczuciami Abrama. Doświadczenie rozczarowania, pustki, jałowości. To te wszystkie momenty, w których po ekscytowaniu i zaangażowaniu, poświęceniu wielu sił i czasu, kiedy nad czymś się pociliśmy, wykonując jakieś zadanie, a rezultat rozczarowywał, nie był taki, jakiego się spodziewaliśmy...

    To także te chwile, kiedy trudno nam się zgodzić z pewnymi decyzjami czy wyborami dokonanymi przez zwierzchników lub osób odpowiedzialnych za naszą pracę, które jakoś nas ranią, wywołują ból, a czasem po prostu wydają się błędne. To także te chwile, kiedy ludzie, którym zaufałeś, zawiedli. To także te momenty, kiedy patrząc na siebie, czujesz zniechęcenie i rozczarowanie, bo nie idziesz naprzód, bo wciąż pojawiają się te same błędy i grzechy, kiedy jesteś zmęczony walką, kiedy twoje marzenia i projekty wydają się już niemożliwe do zrealizowania... To te momenty, kiedy możesz powiedzieć, że stała się noc i ciemność...

    Bóg widzi zniechęcenie i pustkę Abrama, podchodzi do niego i przejmuje inicjatywę. Pierwsze słowa, to nie obawiaj się. Lęk, zwątpienie i kulenie się w sobie są częstymi ludzkimi reakcjami na sytuacje, które postrzegamy jako beznadziejne. Ja jestem twoim obrońcą. Nie jesteś tak samotny i bezbronny jak ci się to wydaje. Nie pozwolę, by te wszystkie rozczarowania cię raniły, będę cię chronić.

    Abram obfituje w materialne dobra, ale nie widzi przyszłości. Stąd pytanie: po co to wszystko?  Poczucie bezowocności życia, braku przyszłości, rodzi smutek i frustrację. Trudne doświadczenie. Jaki jest sens tego wszystkiego, do czego dążyłem, o czym marzyłem, co osiągnąłem? 

    Ale Bóg jest Panem przyszłości i nadziei, który otwiera nowe perspektywy, który marzenia czyni możliwymi. Czasami wszystko wydaje się takie ciemne, bo  nasz namiot, nasza perspektywa jest tak mała i ciasna, że łatwo czuć się zduszonym, wyczerpanym i znudzonym. Abram słyszy: Wyjdź z namiotu i spójrz w niebo. Bóg chce, byśmy patrzyli w niebo, patrzyli na Niego. Nawet pośród nocy jest wiele jasnych punktów na niebie, znaków nadziei, które może wydają się nam małe, ale sprawiają, że noc przestaje być ciemnością. 

    Drugim wskazaniem, jakie otrzymuje Abram jest prawda, że owocowanie jest sprawą Boga. Trzeba mu zaufać, powierzyć się w Jego ręce. Zrobić to, o co prosi, choćby wydawało się to tak dziwne i niezrozumiałe.


1. Czy ufam Bożym obietnicom? Na ile próbuję iść przez życie, licząc jedynie na swoje siły?

wtorek, 27 czerwca 2023

Wtorek 12. Tygodnia Zwykłego

    Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie... Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie...Wchodźcie przez ciasną bramę... (Mt 7,6a.12-13a).


    Jezus daje nam trzy wskazania na dobre życie. 

    Pierwsze brzmi nieco kontrowersyjnie, jakby nie pasowało do Jezusa i Ewangelii. Nie dawajcie psom tego, co święte. W kontekście pierwotnego Kościoła słowa te odnosiły się do mądrości, by nie ogłaszać tajemnicy Królestwa tym, którzy z pewnością ją odrzucą, wyśmieją lub potraktują z pogardą. Dlatego Kościół posługiwał się symbolami, które dla niewtajemniczonych były niezrozumiałe. Niewtajemniczeni nie uczestniczyli też w Eucharystii.  W dzisiejszym świecie, kiedy świat wyśmiewa symbole wiary, próbując je jednocześnie przejąć i zawłaszczyć, warto odczytywać te słowa jako wskazanie, by z jednej strony nie infantylizować chrześcijańskiego doświadczenia, a z drugiej, by to, co naprawdę ważne, przekazywać tylko wtedy, gdy istnieją przynajmniej minimalne warunki szacunku i otwartości na przyjęcie Prawdy.

    Druga wskazówka dotyka relacji między nami. To etyczny sposób formułowania przykazania miłości. Wszyscy chcemy być dobrze traktowani. chcemy by szanowano nasze prawa, nasze dobre imię. Chcemy, by nasze błędy traktowano z wyrozumiałością i były wybaczane. Pragniemy, by dawano nam nową szansę. W odniesieniu do innych trudno nam zastosować to, czego sami oczekujemy od nich. 

    Trzecie wskazanie ma charakter mądrościowy. Wchodźcie przez ciasną bramę... Często odczytujemy te słowa w złym kontekście, jakby Bóg zbawienie zarezerwował dla nielicznych. Ale te słowa nie mogą być tak interpretowane. Bóg Jezusa chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy. Ciasna i szeroka brama to mądry sposób na ukazanie dwóch sposobów postępowania w życiu: tych, którzy szukają woli Bożej i tych, którzy są zwolennikami realizowania własnej woli. Nie ma to jednak nic wspólnego z wyobrażeniem skąpego Boga, którego swojej łaski chce udzielać nielicznym i w ograniczony sposób.


1. Które z trzech wskazań Jezusa wydaje się dla mnie najtrudniejsze?

poniedziałek, 26 czerwca 2023

Poniedziałek 12. Tygodnia Zwykłego

    Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Albo jak możesz mówić swemu bratu... usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz (Mt 7,3-4a.5a).


    Trzy proste czasowniki: widzieć, mówić, usunąć - one wszystkie odnoszą się do postawy osądzania. Jezus stosuje symbole belki i drzazgi. Ten wyolbrzymiony obraz belki w oku jest sposobem powiedzenia, że ostatecznie nie jesteśmy w stanie zobaczyć drugiego takim, jakim jest. Nie potrafimy patrzeć na drugiego jak na brata czy siostrę, których zgodnie z powołaniem mam kochać, a nie osądzać. 

    Patrzenie na drzazgę w oku bliźniego oznacza przywiązywanie wielkiej wagi  do szczegółów, do czegoś nieistotnego i zapominanie, że druga osoba jest kimś więcej niż kupką swoich wad i błędów. Jest to typowa postawa tych, którzy u innych zawsze dopatrują się słabości. 

    Niezależnie od tego, jak bardzo nasze intencje w osądzaniu mogą być ukrywane, stają się często sposobem na ukrywanie własnych błędów i wad. Belki zranień, negatywnych doświadczeń, urazów, naszych osobistych niepowodzeń stają się okularami, przez które patrzymy na innych ludzi. Nasze spojrzenie często składa się z uprzedzeń, ograniczeń - jest często spojrzeniem krótkowzrocznym. 

    Ten, kto osądza ludzi, nie ma czasu ich kochać  - mówiła Teresa z Kalkuty. To kwestia wyboru: albo osądzamy, albo kochamy. Jezus postawił na miłość i nas zaprasza do tego samego. Tych, których wielu postrzegało jako grzeszników i nieczystych, Jezus przyjmował z miłością. 

    Najprawdopodobniej wszyscy spotkani przez Jezusa grzesznicy mieli nie tylko źdźbło w oku, ale duże i prawdziwe  belki według ówczesnych kryteriów społecznych i religijnych. Ale Jezus ich nie osądzał, ale poprzez swoją obecność oferował możliwość przemiany. 

    Jesteśmy zaproszeni, by patrzeć na ludzi ewangelicznymi oczami, wolnymi od belek, może szczególnie na tych, z którymi trudno nam się dogadać...


1. Co jest we mnie pierwsze - chęć zrozumienia czy osądzenia?

niedziela, 25 czerwca 2023

XII Niedziela Zwykła

       Jezus powiedział do swoich apostołów: "Nie bójcie się ludzi!. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10,26a.28).


    Doświadczenie lęku jest czymś naturalnym. Jest reakcją wobec zagrożenia lub wobec nowego ryzyka. Lęk pozwala się uchronić przed niebezpieczeństwem.  Jezus ostrzegał swoich uczniów, wysyłając ich na misję: Oto Ja posyłam was jak owce między wilki; bądźcie więc roztropni jak węże. W tym ujęciu lęk otwiera nas na roztropność.

    Ale bywają też inne lęki, które paraliżują, wywołują panikę, zamykają nas w sobie, sprawiają, że żyjemy w smutku.

    Dziś strach stał się naczelną zasadą życia i współistnienia:

* ci, którzy pracują, boją się utraty pracy;

* ci, którzy nie pracują, boją się, że nigdy nie znajdą pracy;

* ci, którzy nie boją się głodu, boją się jedzenia;

* kierowcy boją się chodzić, a piesi boją się, że zostaną przejechani;

* demokracja boi się pamiętać, a język boi się mówić;

* cywile boją się wojska, a wojsko obawia się, że braknie broni, a broń boi się braku wojen;

To czas lęku. Lęku kobiety przed przemocą mężczyzny, lęk przed drzwiami bez zamka, przed czasem bez zegarów, przed dzieckiem, lęk przed nocą bez nasennych tabletek i lęk przed przebudzeniem bez filiżanki kawy; lęk przed samotnością, lęk przed tym, co było i przed tym, co być dopiero może się stać, lęk przed śmiercią i lęk przed życiem. 

    Jezus zaprasza nas, byśmy stawili czoła naszym lękom:

* lękom przed tym, co inne, Dziś wydaje się, że łatwiej nam się kłócić niż rozmawiać, mówić niż słuchać, nienawidzić niż kochać. Ale to miłość buduje. Nienawiść niszczy;

* lękom przed poczuciem bezsilności i bezradności: wobec  cierpienia, choroby, bólu czy śmierci. Bezsilność pozwala się otworzyć na pomoc i opiekę. Wszyscy jesteśmy delikatni, dlatego potrzebujemy innych. W tych trudnych rzeczywistościach doświadczamy także najwyraźniej, że Bóg nigdy nie zostawia nas samych, że idzie z nami drogami życia...


1. Jaki lęk wypełnia moje serce i paraliżuje moje kroki?

sobota, 24 czerwca 2023

Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

    Wszyscy wzięli sobie do serca to, co usłyszeli, i pytali: "Kimże to dziecko będzie?" Rzeczywiście ręka Pańska była z nim (Łk 1,66).


    To zapytanie, które stawiają sobie mieszkańcy miasta, jest z pewnością bliskie wszystkim rodzicom, którzy pochylają się nad swoim maleństwem. 

    Każde nowo narodzone dziecko jest tajemnicą, czystą niezapisaną księgą. Nikt nie wie, jaka będzie jego przyszłość, jakie choroby spotka po drodze, jaką podejmie pracę, co będzie jego radością, przeciwko czemu będzie się buntował. Może to właśnie ktoś, kto zmieni bieg dziejów, a może ktoś, kto przejdzie przez życie niezauważony niemal, jak jeden z wielu... Może zostanie świętym... 

    Nawet to, że pochodzi z takiej czy innej rodziny, czy jego rodzice są biedni czy bogaci, wykształceni czy może nie, nie determinuje z góry przeznaczenia. Każdy musi obrać własną drogę. 

    Ale prawdą jest również, że wiele będzie zależeć od tego, jak temu życiu, które się rodzi i rośnie, będą towarzyszyć dorośli. Bliskość, czułość, przykład, pomocna dłoń i przebaczenie - wszystko to może ułatwić znalezienie własnej drogi, wybór świata wartości, wzięcie odpowiedzialności za własne życie, własną historię, by wzrastało jako osoba zdolna do kochania.

    Rodzice Jana wychowali go według Bożych zamysłów, z wystarczającą swobodą, aby mógł podjąć własną drogę. dali mu możliwość spotkania Boga i nauczyli rozpoznawać i słuchać Bożego głosu. 

    Jan był na tyle świadomy własnych ograniczeń, że pokornie odsunie się na bok, gdy zrozumie, że Ten, który miał przyjść, już przyszedł. Wskaże Go i odsunie się na bok. Ponieważ ważny był ten, który miał przyjść, a nie on sam. 

    Jan jest, a przynajmniej powinien być wzorem każdego chrześcijanina. Uczy nas, abyśmy nie stawiali siebie w centrum i nie czuli się niezastąpieni i niezbędni. Ponieważ ważne jest nie to, ilu mamy wokół nas ludzi, którzy na nas patrzą i nas słuchają, ale to, by ci, którzy słuchają, mogli spotkać Jezusa. Wskazywać drogę, by spotkali Jezusa, ale nie zajmować Jego miejsca. 


1. Czy przybliżam, czy zasłaniam innym Chrystusa?

piątek, 23 czerwca 2023

Piątek 11. Tygodnia Zwykłego

    Skoro  wielu się chwali tym, co cielesne, to i ja zacznę się chwalić. Hebrajczykami są? - Ja też. Izraelitami są? - Ja też. Potomstwem Abrahama są - Ja też. Sługami Chrystusa są? - Całkiem głupieję, mówiąc: Ja bardziej! (2 Kor 11,18.22-23a).


    Każdy z nas potrzebuje rozsądnej dawki poczucia własnej wartości. Pokora nie polega na poniżaniu siebie, ale na chodzeniu w prawdzie, jak mówiła św. Teresa. A prawda o naszych ograniczeniach, wadach i grzechach nie może przekreślać nieskończonej wartości, którą każdy z nas ma w oczach Bożych. Ale jednocześnie zdrowe i konieczne poczucie własnej wartości, aby nie przemieniło się w narcyzm i egocentryzm, musi uznać, że to nie my sami jesteśmy ostatecznym źródłem naszych wartości i talentów. 

    Paweł, polemizując z judaizującymi chrześcijanami, którzy próbują zdyskwalifikować go jako apostoła, pokazuje swoje tytuły do chwały, które kwalifikują go jako Żyda oraz te, które mówią, że jest prawdziwym apostołem, gorliwym i pracowitym. 

    Ta manifestacja św. Pawła jest jednak czymś więcej niż ćwiczeniem poczucia własnej wartości czy dumy. Czystość jego hebrajskiego rodowodu Paweł uznaje za coś mało istotnego, ponieważ znalazł skarb ponad miarę, któremu oddał swoje serce. Powie o tym wyraźnie w liście do Filipian: to wszystko uważam za stratę z powodu nadrzędnej wartości poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana, dla którego w tym wszystkim przyjąłem stratę i uważam to za śmieci, byleby tylko Chrystusa pozyskać

    Wsłuchując się w słowa św. Pawła, możemy zobaczyć, że prawdziwe poczucie własnej wartości nie zamyka nas w sobie, ale otwiera na innych; odkrywając, że źródłem naszej wartości nie jesteśmy sami z siebie, ale Bóg, który objawił się nam w Chrystusie, nie możemy innym nie głosić, że oni również otrzymali od Stwórcy ten niezwykły dar człowieczej godności. 


1. Co jest dla mnie powodem do chluby? 

czwartek, 22 czerwca 2023

Czwartek 11. Tygodnia Zwykłego

    W modlitwie nie paplajcie jak poganie. Oni uważają, że dzięki swojej wielomówności zostaną wysłuchani. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz... (Mt 6,7.9a)


    Temat modlitwy jest zawsze wdzięczny do omawiania, dużo trudniej jednak zmierzyć się z nią w praktyce. W przeszłości i dzisiaj pojawiali się nauczyciele modlitwy, którzy wyjaśniali sztukę i technikę modlitwy, istnieje wiele książek i kursów, które poświęcają uwagę modlitwie. 

    A mimo to, dla wielu chrześcijan, modlitwa nie jest czymś prostym i łatwym, dla wielu jest wręcz czymś trudnym i skomplikowanym. Nie wiedzą jak, rozpraszają się, trudno określić im czas modlitwy. Niektórzy porównują modlitwę do czegoś w rodzaju stacji benzynowej. Po modlitwie mają być naładowani energią, by móc dalej iść przez życie. 

    Jezus widzi to nieco inaczej. Sprawia, że modlitwa staje się prostsza. Nie chodzi w niej o używane wielu słów, spędzanie na modlitwie wielu godzin (warto to zostawić życiu monastycznemu). 

    Nie dlatego, że wiele mówimy, będziemy lepiej wysłuchani. Bóg i tak wie o nas więcej, niż my sami o sobie. Nie chodzi też o myśleniem  że Bóg dzięki modlitwie zrobi za nas wszystko i że modlitwa to rodzaj kuponów lub karty do zbierania punktów, które mamy do dyspozycji. 

   Wielkim darem Boga dla nas jest nasza wolność i zdolność do wzięcia odpowiedzialności za nasze życie, nasze decyzje i wybory. Modlitwa Jezusa nie ma wielu słów i wielką głębię życia. 

    Nasze życie chrześcijańskie nie rozgrywa się jedynie w cichych godzinach modlitwy indywidualnej czy kiedy jesteśmy w kościele. Nasze życie, w równej mierze, a może przede wszystkim, rozgrywa się na ulicy, w pracy, w relacjach, w byciu z innymi. A dzieje się tak, kiedy nasza modlitwa uzdalnia nas do życia tym, o co prosimy. 


1. Na ile moja modlitewna relacja z Bogiem wpływa na relacje z ludźmi?

środa, 21 czerwca 2023

Środa 11. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Alojzego Gonzagi

    Jezus powiedział do swoich uczniów: "Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 6,1).


    Jesteśmy przyzwyczajeni do tej triady: jałmużna, post i modlitwa. Są one wyrazem trzech podstawowych relacji, w których człowiek żyje i które stanowią trzy podstawowe źródła wymagań moralnych: relacja z innymi, relacja z sobą samym i relacja z Bogiem.

    W relacji z innymi  musimy być sprawiedliwi i życzliwi; w relacji z samym sobą trzeba kontrolować i panować nad własnymi skłonnościami; w relacji z Bogiem musimy motywować nasze serce i umysł, aby Go uznawać za Pana, pozwolić się Mu prowadzić, chwalić Go i oddawać Mu cześć.

    Ale Jezus nie tylko przypomina te elementarne sprawy, ale zachęca nas do praktykowania tych cnót sprawiedliwości, wstrzemięźliwości i religijności z czystością serca. Nasza skłonność do grzechu wyraża się bowiem nie tylko w naruszaniu naszych obowiązków - byciu niesprawiedliwym i bezlitosnym, oddawaniu się namiętnościom i odwracaniu się od Boga - ale także w instrumentalnym traktowaniu cnót, które zamienia je na narzędzia do egoistycznych celów: popisywania się, przyciągania uwagi i budzenia podziwu, czy robienia kariery.

    Jezus wzywa nas do czynienia dobra dla samego dobra, a nie dodatkowych korzyści, jakie możemy z niego czerpać. Jest to zaproszenie do wielkoduszności, która potrafi odsunąć doczesne zyski na rzecz samego dobra. Jedyną rzeczą w tym życiu, która zależy wyłącznie od nas, jest życie z godnością, uczciwie. 

    A ponieważ ostatecznie oznacza to uznanie w taki czy inny sposób, że źródłem wszelkiego dobra jest Bóg, życie z godnością, nawet za cenę przegranej w tym życiu, oznacza otwarcie się na ten rodzaj ostatecznego dobra, którym tylko Bóg może obdarzyć. 


1. Czy sprawdzam i kontroluję intencje, z którymi staram się czynić dobro?

wtorek, 20 czerwca 2023

Wtorek 11. Tygodnia Zwykłego

    Donosimy wam, bracia, o łasce Bożej, jakiej dostąpiły Kościoły Macedonii, jak to w dotkliwej próbie ucisku uradowały się bardzo i jak skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty (2 Kor 8,1).

    Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,46a.48).


    Przezwyciężenie prawa odwetu, o czym słyszeliśmy wczoraj i przejście do miłości, która stawia radykalne wymagania, może się wydawać pięknym ideałem, ale w praktyce niemożliwym do spełnienia. 

    Słowa Jezusa powinniśmy jednak rozumieć nie tyle jako moralny nakaz, który sprawdza naszą zdolność do wyrzeczenia, ale jako Boży dar dla nas, który można zobaczyć jedynie w świetle błogosławieństw. Nie chodzi przede wszystkim o to, co powinniśmy zrobić, niemal z nadludzkim wysiłkiem, ale o to, co Bóg już robi z nami przez swojego Syna.

    Jezus swoim nauczaniem koryguje nasz obraz Boga. To nie jest Bóg, który rozkazuje, grozi i karze, ale Bóg, który ukazuje swoje ojcowskie oblicze. Jezus mówi o własnym synowskim doświadczeniu Ojca. Bóg czyni dobro, bezwarunkowo i dla wszystkich. 

    Miłość Boga nie jest sekciarska, nie stawia granic. Zbiórka zorganizowana przez św. Pawła dla potrzebujących w Jerozolimie i Judei jest dobrym przykładem takiej miłości, która przekracza granice. 

    Jeśli nasza miłość ma być odbiciem i obrazem miłości, którą otrzymujemy od Boga, nie możemy redukować jej do kwestii sympatii, która  akceptuje lub wyklucza, według własnych gustów lub uprzedzeń. 

    Zanim zaczniemy próbować wypełnić trudne wskazania, które przekraczają nasze siły, musimy zatrzymać się i spojrzeć na Boga, objawionego w Jezusie Chrystusie, by zrozumieć do jakiej doskonałości jesteśmy zaproszeni. 

poniedziałek, 19 czerwca 2023

Poniedziałek 11. Tygodnia Zwykłego

    Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono posługi, okazujemy się sługami Boga przez wszystko (2 Kor 6,3-4a).

    Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu (Mt 5,38-39a).


    Można znaleźć bardzo silne powiązanie między fragmentem listu św. Pawła i słowami Jezusa: prawo wolności. Jezus zachęca nas, abyśmy nie działali zgodnie z dynamiką akcja - reakcja, kiedy dotyka nas zło.

    To, co wydaje się tak ludzkie, logiczne, nakręca jedynie spiralę zła i przemocy, powstaje błędne koło, z którego trudno jest się wydostać. Karmi ono jedynie nienawiść i urazy, pragnienie odwetu i zemsty. 

    Nie wyrzekając się sprawiedliwości, Jezus odrzuca logikę czysto ludzką i zaprasza do aktywnej, a nie reaktywnej wolności - wolności otwartej na potrzeby innych.

    Ta ewangeliczna wolność jest również obecna w działalności ewangelizacyjnej Pawła, który pokazuje spójność między postawą o głoszonym słowem. Brak spójności ośmiesza posługę i jest silnym hamulcem w rozprzestrzenianiu się Ewangelii. 

    Spójność ma wiele wspólnego z wolnością, o której mówi Jezus i którą szczyci się Paweł: wolnością od przeciwności losu, od sukcesu lub porażki, od ubóstwa czy bogactwa, wolnością od tego, co ludzie sobie pomyślą lub powiedzą, od tego wszystkiego, co nazywa się polityczną poprawnością.

    Ten, kto żyje Ewangelią, pokazuje, że wolność, jaką obdarował nas Chrystus,  nie jest jakimś odległym marzeniem przyszłości, ale wydarzeniem, które dzieje się teraz. Zbawienie nie jest jedynie obietnicą, ale już się dokonuje: oto teraz czas upragniony, oto teraz czas zbawienia.


1. Jakie zło musi we mnie jeszcze umrzeć, bym mógł się cieszyć pełnią wolności?

niedziela, 18 czerwca 2023

XI Niedziela Zwykła

Teraz, jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mego i strzec mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich narodów. Wy będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym (Wj 19,5b.6a).

Patrząc na tłumy, wzruszył się z ich powodu, bo byli strudzeni i leżeli jak owce niemające pasterza (Mt 9,36).


     Bóg spojrzał na grupę niewolników w ziemi egipskiej, patrzył na ich cierpienie, słyszał ich krzyki i lamenty. Postanowił zstąpić, aby ich uwolnić. Wybrał Mojżesza jako narzędzie swojego działania. U stóp Synaju ten tłum uciekinierów, których prowadził i oczyszczał, otrzymał obietnicę: będziecie moim ludem. Przestaną być tłumem, staną się ludem świętym, ludem Boga. 

Tłumem łatwo jest manipulować, składa się z anonimowych i obojętnych ludzi, nawet jeśli są razem. To nie jest to, z czym Bóg chce mieć do czynienia. On chce budować naród, w którym ludzie patrzą na siebie nawzajem, szanują się, troszczą się o siebie i wspierają, towarzyszą sobie. 

     W Ewangelii Jezus również spotyka tłum, który jest wyczerpany i opuszczony. Ten tłum, podatny na oszustwa i manipulacje, rozproszony i opuszczony, budzi czułość Jezusa. Jezus pokazuje tłum uczniom, korzystając z obrazu żniwa, obrazu pełnego nadziei. Czyni to, by ich zaangażować, by podjęli misję, by ten tłum stał się znów Bożym ludem. 

     Jezus zna każdego po imieniu. Stawanie się ludem zaczyna się od osobistego spotkania z Tym, który nas zna i wzywa po imieniu, abyśmy mogli się spotkać i poznać. Nie chodzi o to, by być obok siebie, ale razem. 

Uczniowie nie są zaproszeni do zaprowadzenia ładu i porządku w tłumie, ani do jego organizowania czy indoktrynowania, ale do uzdrawiania i leczenia, by przestał być tłumem i bezładną masą, a stawał się ludem. 

Owce potrzebują pasterzy, by nie stracić swojej tożsamości, aby przeżywać wspólnotę. 


1. Na ile angażuje się w życie konkretnej wspólnoty? A może preferuje anonimowość tłumu?

sobota, 17 czerwca 2023

Wspomnienie Niepokalanego Serca NMP

    Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu (Łk 2,51).


    Ona ma złote serce, mówię ci prosto z serca... Serce oznacza intymność, życie wewnętrzne, tożsamość osoby, motor, który nadaje rytm. 

    W Biblii serce jest równoznaczne z osobą. Serce Maryi Dziewicy jest przedstawiane  z dwoma symbolami: mieczem bólu i męczeństwa oraz płomieniami miłości i czułości.

    Z pewnym niepokojem Ewangelista podkreśla, że nie rozumieli, ale Matka chowała wszystkie te sprawy w swym sercu. To samo zdanie słyszeliśmy w wigilię Bożego Narodzenia. 

    Serce Jezusa nazywamy cichym i pokornym, a Jezus jako Bóg uczynił serce Maryi miłosiernym i łagodnym.

   Serce to emocje, uczucia i pasja. Tylko słowo, które pochodzi z serca i wypowiedziane jest sercem, może dotrzeć i dotknąć innego serca. Postępowanie Maryi, która kontempluje Słowo, w ciszy, poza zrozumieniem, wskazuje drogę. Z głębokiej ciszy rodzi się Słowo. Dobrze widzi się tylko sercem - powtarzał sobie Mały Książę. Nie wszystko jest jasne od samego początku. Czasem nam się wydaje, że jesteśmy tacy mądrzy i wiemy. Jednak nie rozumiemy wielu rzeczy od razu. Mądrość miłości sięga do rdzenia naszej istoty, do najgłębszych warstw, a to wymaga zgody na przejście pewnej drogi, która nie jest pozbawiona trudności, niepewności i niepokoju. Tym trudniejsza jest ta droga, im więcej w nas pewnych oporów, zranień, sceptycyzmu czy zamknięcia. 

    Prawdziwe zrozumienie wymaga cierpliwości i wytrwałości. Maryja jest dla nas nauczycielką na tej drodze, nauczycielką chrześcijańskiego życia. 

    Kiedy Maryja słyszy od Jezusa rzeczy, które nie są dla Niej zrozumiałe, zamiast robić to, co my zwykle robimy, czyli zamiast interpretować zgodnie z naszą najlepszą wiedzą, Ona zachowuje Słowo w swoim sercu, cierpliwie i ufnie, pozwalając Słowu dojrzewać, przenikać do tych głębin duszy, w których możliwe jest zrozumienie.


1. Na ile próbuję dotknąć Bożego Słowa sercem, a na ile próbuje wszystko zrozumieć? Czego jest we mnie więcej?

 



piątek, 16 czerwca 2023

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa

    W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy (1 J 4,10).


    Jesteśmy zaproszeni do kontemplacji Bożej miłości, której wyrazem jest Serce Jezusa. 

    Jak każde serce, tak i to Najświętsze Serce pracuje, wykonując:

* ruch skurczowy - Serce Jezusa skupia w sobie, pochłania to wszystko, co jest zaprzeczeniem miłości i rodzi cierpienie, na całej naszej ziemi. To Serce współczujące, który wchłania wszelkie zanieczyszczenia, które niszczą ludzką godność, relacje międzyludzkie. Ewangelia ukazuje Jezusa, Jego Serce, które dociera do każdego potrzebującego, bez granic i barier;

* ruch rozkurczowy - Serce Jezusa wprowadza Bożą miłość do obiegu we wszystkich tętnicach ludzkich istot. Ojcowie Kościoła w wodzie i krwi wypływających z otwartego Serca Jezusa widzieli symbol sakramentów, jako wyrazów miłości Boga do ludzi, miłości, która nas oczyszcza (chrzest) i odżywia (Eucharystia).

    Symbole podlegają zniekształceniom, ale w swej istocie zawsze odsyłają nas do tego, co istotne. W tym Sercu zawsze znajdziemy jedynie najczystszą miłość. 

czwartek, 15 czerwca 2023

Czwartek 10. Tygodnia Zwykłego

    Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijesz, a kto zabije, sądowi będzie podlegał. A ja wam mówię, że każdy, kto gniewa się na swojego brata, będzie podlegał sądowi (Mt 5,21-22a).


    Wiele mówi się o kulturze śmierci, na którą składa się wszystko, co utrudnia życie ludziom i planecie, zaprzeczając Bożej woli wobec człowieka i stworzenia. W przeciwieństwie do niej istnieje kultura życia, na którą składa się to wszystko, co sprzyja życiu, czyni je godnym i według Bożych zamiarów. 

    Jezus przypomina główne przykazanie kultury życia, sformułowane negatywnie: Nie zabijesz! I nie mówi jedynie o morderstwie, jako najbardziej bezpośredniej formie pozbawienia życia. Jezus ukazuje różne przejawy kultury śmierci: życie w kłótni i niezgodzie jest zabijaniem współistnienia, które niesie konsekwencje dla tych, którzy się kłócą i tych, którzy są wokół nich; obrażanie bliźniego jest sposobem zabijania godności drugiego, który jest Bożym stworzeniem... Wszystko, co niszczy życie, w jakiejkolwiek formie, jest dalekie od woli Stwórcy.

    Jezus zachęca nas do pojednania z braćmi, zanim zaczniemy poszukiwać relacji z Bogiem w liturgii. Na początku Eucharystii jesteśmy zaproszeni do przeproszenia za wszelkie postawy, słowa i gesty, który mogły służyć kulturze śmierci.. 

    Bóg Jezusa jest Bogiem Życia. Kiedy Kościół mówi czemuś nie, to dlatego, że ma na myśli tak czemuś przeciwnemu. Przykazanie nie zabijesz zawiera w sobie wielkie tak dla życia.


1. Czy w rachunku sumienia biorę pod uwagę grzechy wypływające z mowy, która szkodzi innym?

środa, 14 czerwca 2023

Środa 10. Tygodnia Zwykłego, wsp. bł. Michała Kozala

    A takie oto przeświadczenie mamy wobec Boga dzięki Chrystusowi: że mianowicie nie sami z siebie zdolni jesteśmy cokolwiek pomyśleć, ale że ta nasza zdolność jest od Boga (2 Kor 3,4-5).

    Nie myślcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie znieść przyszedłem, ale dopełnić (Mt 5,17).


    Święty Paweł pokazuje naszą kruchość i słabość. To, co rodzi się w nas dobrego, pochodzi od Boga. Powie to zresztą jeszcze dosadniej w tym samym liście: Skarb ów jednak mamy w glinianych naczyniach, aby ten ogrom mocy okazywał się mocą Boga, a nie mocą z nas. Tylko dzięki Bogu, Jego łasce, nasze życie staje się twórcze, stajemy się lepsi. 

    Święty Paweł podkreśla dalej, że sztuką jest umiejętność rozróżniania między tym, co trwałe, a tym co przemijające, tym co chwalebne w Bogu, a ludzką chwałą, miedzy literą prawa a ludzką wolnością i godnością. 

    Jezus w Ewangelii ukazuje ostateczny cel Prawa. To nadawanie pełni Prawu staje się sposobem pokazywania wartości i postaw, dla których prawo zostało stworzone: postawy służby, sprawiedliwości, miłości, przebaczenia, prawdy... Prawo zostało stworzone, aby sprzyjać ludzkiemu współistnieniu, a jeśli prawo tej funkcji nie spełnia, szkodzi, kończy się manipulacją korzystną dla niektórych ze szkodą dla wielu. 


Czy jest we mnie wdzięczność za dary, którymi Bóg mnie obdarował? 

wtorek, 13 czerwca 2023

Wtorek 10. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Antoniego z Padwy

    Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Wy jesteście światłem świata (Mt 5,13a.14a).


    Jezus mówi do nas obrazami, które łatwo zrozumieć. 

    Sól... jej zadaniem jest rozpuszczenie się w pożywieniu. Ostatecznie staje się niewidoczna dla oczu, ale jest wyczuwalna w smaku. I wzmacnia smak potraw. Kiedy jej brakuje, natychmiast daje się to poznać.

    Światło... Dzięki elektryczności w wielu częściach świata jest czymś oczywistym o każdej porze dnia, jak pisał poeta: pstryk i światło. A mimo wszystko światło jest zaskakujące: pozwala nam się poruszać, odbierać informacje, podziwiać świat... Kiedy światła brakuje, pojawia się dezorientacja, czasem obawa czy lęk. Wystarczy zapalona świeca, by przezwyciężyć noc.

    Każdy uczeń Chrystusa, każdy z nas, otrzymał zapaloną świecę. Otrzymaliśmy ją w dniu naszego chrztu jako znak światła, które daje nam Jezus. Jest to nieporównywalne światło, którego nic i nikt nie może dać poza Jezusem. Zostało nam dane, aby świecić, przekazywać innym. Bez tego światła świat gubi coś wielkiego. 

    Każdy z nas otrzymał garść soli. Została nam ona dana, wciąż jest dawana w Słowie i poprzez historię naszego życia, poprzez codzienne wydarzenia. Została nam dana, aby nadać smak naszym słowom i czynom. Świat nie byłby taki sam bez tej soli. Ale sól musi się rozpuścić, aby nadać smak. Trzeba umieć dawać życie, tracić życie, aby nadawać smak naszym dniom...


1. Czy rozwijam w sobie dary chrztu św.?

poniedziałek, 12 czerwca 2023

Poniedziałek 10. tygodnia Zwykłego

    Wtedy otworzył swoje usta i uczył ich, mówiąc: "Błogosławieni ubodzy w duchu, bo ich jest królestwo niebieskie" (Mt 5,2-3).


    Czasem można odnieść wrażenie, że żyjemy w kulturze narzekania. Pośród trudnej sytuacji, w jakiej żyliśmy i żyjemy, stworzyliśmy cały język i działania, poprzez które wyrażamy nasze niezadowolenie. Sposobów nie brakuje. Moglibyśmy oczywiście to usprawiedliwić, parafrazując słowa Koheleta, i powiedzieć, że jest czas na narzekanie. Tak, ale musi też być czas na chwalenie. 

    Jeśli  widzimy tylko to, czego brakuje, przegapimy wszystko, co już jest. Jeśli widzimy tylko to, co niedoskonałe i beznadziejne, nie docenimy cudów, które nas otaczają. Jeśli tylko przekleństwo - złe mówienie znajduje ujście z naszych ust, zapominamy o błogosławieństwie - dobrym mówieniu o rzeczach i ludziach.

    W Ewangelii Jezus poświęca uwagę błogosławieństwu. Dobrze mówi o ubogich i cichych, o tych, którzy się smucą i szukają sprawiedliwości, o miłosiernych i czystego serca, o tych, którzy pracują dla pokoju i prześladowanych dla sprawiedliwości lub Jego imienia. Mówi o nich dobrze i wzywa ich do radości pośród trudnych doświadczeń.

    W czasach Jezusa też byli tacy którzy woleli przeklinać: grzeszników, bo nie przestrzegali prawa, rzymskich żołnierzy za zajmowanie ziemi Izraela, chorych za ich nieczystość. Pośród wielu przekleństw Jezus chce być przede wszystkim błogosławieństwem. Będzie czas na gniew, na ostre słowa, na bicz w świątyni... ale życie Jezusa zasadniczo wypełnione jest błogosławieństwem.

    A jeśli Jezus poświęca się błogosławieństwu, to dlatego, że Ojciec również jest i chce być wciąż błogosławieństwem. Bóg rozpoczyna historię zbawienia, błogosławiąc: mówi dobrze o stworzeniu, o życiu, o ludziach... Będzie czas na narzekanie, rozczarowanie, nawet gniew... Ale pierwszym słowem jest błogosławieństwo. I niech błogosławieństwo będzie też codziennym i ostatnim słowem...


1. Jak często słyszę błogosławieństwo? Jak często sam dobrze mówię o innych i dobrze im życzę?

niedziela, 11 czerwca 2023

X Niedziela Zwykła

Ciosałem cię przez proroków, słowami ust mych pouczałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń (Oz 6,5-6).

Jezus wychodząc z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną!” A on wstał i poszedł za Nim (Mt 9,9).


    Widzimy wychodzącego z Kafarnaum Jezusa, który dostrzega celnika i wyrywa go z komory celnej. 

W powszechnej opinii Mateusz jest grzesznikiem. Postawiony na jednym poziomie ze złodziejami, oszustami, karierowiczami, cudzołożnikami i lichwiarzami. Jest jednym z tych, których wyklucza się ze wspólnoty, którzy przynoszą wstyd rodzinie, dla którego nie ma miejsca przy stole. Gardzili nim Żydzi, bo był kolaborantem, zdrajcą, nieczystym i gardzili nim Rzymianie, dla których zbierał pieniądze – któż by szanował poborcę podatków z podbitego narodu niewolników? I do tego człowieka, darzonego pogardą, przychodzi Chrystus i mówi mu: Pójdź za Mną!  

     I na to wezwanie celnik Mateusz odpowiada. Ta Ewangelia jest pełna dynamizmu. Tu nie ma chwili zastanawia się, kalkulowania, rozpatrywania za i przeciw. Jezus tylko przechodził. Nie było czasu, by się zastanawiać. A Mateusz Mu zaufał, podjął zaproszenie, wstał i poszedł za Nim.

     Z komory celnej Ewangelia przenosi nas na ucztę. To drugi obraz, który ewangelista nam dziś ukazuje i nad którym warto się pochylić. Pierwszy obraz pokazywał nam konieczność zerwania z grzeszną przeszłością. Tylko tak można pójść za Mistrzem. 

    Jezus jednak wzywając do bycia uczniem, nie odrywa człowieka od jego korzeni. Chce uczniów zdecydowanych i odważnych, którzy potrafią zaufać, ale nie chce ludzi wykorzenionych, wyrwanych z naturalnego środowiska. Każdy z nas w przygodę, drogę z Jezusem, wnosi to wszystko, co otrzymał od swoich rodziców, kolegów, nauczycieli. 


    1. Czy moja wiara nie wyklucza innych? Czy nie uważam innych za gorszych od siebie, mniej pobożnych, mniej sprawiedliwych?

    

sobota, 10 czerwca 2023

Sobota 9. Tygodnia Zwykłego

    Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele (Mk 12,41). 


    Jezus jest świetnym obserwatorem. Nic nie umknie Jego uwadze. To nie jest tak, że Bóg nas obserwuje i śledzi, wyłapując nasze potknięcia, jak siedział wówczas na świątynnym placu. On po prostu nas zna, zna nasze trudności i wie, co dzieje się w naszym sercu. Wie, ponieważ nas kocha i troszczy się o nas.

    Ewangelia dzisiejsza nie wymaga wielkich komentarzy i wyjaśnień. Łatwo jest zrozumieć to, co Jezus chce nam przekazać w tych dwóch obrazach, które widzimy wraz z Nim: obrazie faryzeuszy i obrazie ubogiej wdowy.

    Bogu nie chodzi o ilość ani o robienie hałasu. Ważne jest dawanie siebie i to, ile siebie wkładam w to, co daję i co robię. 

    Wdowa daje to, czego potrzebuje do życia, niczego nie oczekując w zamian, bogaci dają to, co zbywa, szukając jednocześnie uznania, poklasku, szacunku u innych. 

    Jesteśmy zaproszeni do szczerości i przejrzystości przed Bogiem. Radość Ewangelii odnajdujemy tylko wówczas, kiedy dajemy siebie, kiedy wychodzimy z autoizolacji, zamykania się na innych. 


Czy więcej we mnie postawy ubogiej wdowy czy bogatych ze świątynnego placu?

piątek, 9 czerwca 2023

Piątek 9. Tygodnia Zwykłego

    Nauczając w świątyni, Jezus zapytał: «Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest Synem Dawida? A wielki tłum chętnie Go słuchał (Mk 12,35.37b).


    Zdarzyło się niejeden raz, pewnie nie tylko mnie, że mimo przygotowań i starań, widziałem później w kościele na twarzach słuchających pewnego rodzaju zniecierpliwienie, znudzenie, nerwowo spoglądali na zegarek, zastanawiając się, czemu czas tak wolno płynie, niektórzy nawet nerwowo uderzali w zegarek, być może z obawy, że przestał chodzić... Jedyną pociechą w takich sytuacjach było to, że nawet św. Pawłowi zdarzyło się, że słuchacz zasnął podczas jego kazania i wypadł z okna...

    Z Jezusem było inaczej. W Ewangelii wielokrotnie słyszymy, że ludzie lubili Go słuchać i chętnie słuchali. 

    Jezus jest jak artysta, jak mądry nauczyciel, który ma ten błysk, potrafi, kiedy konieczne, zmienić ton lub nawet posłużyć się delikatną ironią, wbić szpileczkę, a czasem przedłużyć milczenie, by przyciągnąć uwagę. 

    Uczeni w Piśmie, nauczyciele Prawa i ci wszyscy, którzy uważali się za mistrzów, wobec tego wyjątkowego Mistrza, który objaśnia wiarę z prostotą, ale inteligentnie, z mądrością i autorytetem rabinów, wydają się nadzy, odarci z całego blichtru i udawania, z pozorów mądrości, która jest tylko ludzką mądrością. 

    Jezus zna Pisma. Dlatego jest  wstanie pokazać właściwą interpretację, która wykracza poza ludzką logikę i mądrość: przed Bogiem jesteśmy jednocześnie synami i sługami. On jest Panem i Ojcem. Jedno nie sprzeciwia się drugiemu.

    Życie ze świadomością, że jesteśmy dziećmi Ojca niebieskiego i sługami Boga, sprawia, że idziemy po właściwej drodze, tak jak On. Jezus zawsze jawi się jako ktoś, kto jest skoncentrowany na Bogu. Jego nauczanie zawsze jest w harmonii z tym, czym żyje i co czuje. Bóg i Jego Królestwo wypełniają Jego życie, wbrew wszelkim przeciwnościom. Jego życie przyciąga uwagę i sprawia, że słowa mają moc autorytetu. 


1. Czy widzę różnicę między autorytetem a władzą?

czwartek, 8 czerwca 2023

Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa - Boże Ciało

Pamiętaj na wszystkie drogi, którymi cię prowadził Pan, Bóg twój, przez te czterdzieści lat na pustyni, aby cię utrapić, wypróbować i poznać, co jest w twym sercu; czy strzeżesz Jego nakazu, czy też nie. Nie zapominaj o Panu, Bogu twoim, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli (Pwt 8,2.14b).

Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? (1 Kor 10,16).


     Jedną z pierwszych rzeczy, na którą Słowo Boże zwraca nam  uwagę w tę uroczystość Bożego Ciała, jest pamięć. Pierwsze czytanie mówi nam o tym, jak ważne jest pamiętanie o historii, a raczej o relacji, o obecności Boga w naszym życiu. Na pustyni Izrael uczył się, że życie ludu znajduje się w Bożych rękach, dobrych rękach, że życie nie zależy od pomysłowości i siły człowieka, lecz Bożej hojności i dobroci.  

    Doświadczali na pustyni głodu, cierpienia, czuli się głodni i słabi, prześladowani i nękani, ale doświadczyli jednocześnie wielkiej mocy Boga, który wybawił ich, nakarmił i zaprowadził do obiecanej ziemi. Nic nie dokonało się dlatego, że człowiek był potężny, wszystko było łaską.

     Pamięć to przechowywanie w naszym sercu tych wszystkich ważnych rzeczy, relacji i osób, które tworzą nasze życie, jest dziękczynieniem i jednocześnie pożywieniem, swoistym paliwem dla naszego życia. Powinniśmy pamiętać o tym, czym żyliśmy, o naszej osobistej historii, o naszych tradycjach, o ludziach, którzy szli i tworzyli historię razem z nami i przed nami…, by wzrastać w postawie wdzięczności i czuć się częścią historii zbawienia, częścią Bożego życia. Wiedzieć, że jesteśmy kimś ważnym w Bożych oczach, że mamy miejsce w Jego sercu.  Nasza przeszłość jest wielką lekcją pamięci o Bożym działaniu w historii. 

     Mówimy, że Eucharystia jest „pamiątką”, doświadczeniem, które aktualizuje i uobecnia to, co wydarzyło się w przeszłości. Właśnie dlatego musimy pamiętać, aby w naszym życiu, w naszym sercu, na nowo przeżywać to, co buduje naszą tożsamość jako wierzących. Pamiętać o doświadczeniu łaski w naszym  życiu to dostroić się do Boga, który pierwszy nas umiłował.


Czy uczestniczysz w każdą niedzielę w Eucharystii? Uczestniczysz, czy tylko przychodzisz na Mszę świętą? Czy słuchasz Słowa w czasie Eucharystii?