zachód słońca

zachód słońca

sobota, 29 sierpnia 2015

Wspomnienie męczeństwa św. Jana Chrzciciela

   Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał. Król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić (Mk 6,20.26).

     Herod - człowiek wewnętrznie rozdarty. Podziwia św. Jana, uznaje jego prawość i świętość, ale spotkanie napełnia go lękiem. Nie podejmuje nawrócenia. Niepokój wzbudza głos Jana, ale chętnie go słucha. Słucha, ale nie potrafi posłuchać. Nie chciał odmówić, patrząc na biesiadników, chociaż z pewnością wiedział, że to za sprawą Heriodady padła nikczemna prośba. Nie chciał, chociaż mógł jako król odmówić. Smutek wywołany prośbą nie zamienia się w odmowę. Uzależniony od opinii innych, wewnętrznie rozdarty Herod skazuje Jana Chrzciciela na śmierć. 

     Odtąd nie zazna już spokoju. Nawet w Jezusie będzie widział zmartwychwstałego Jana. Pogłębi się jego lęk, wzrośnie niepokój. Gdyby miał odwagę przeciwstawić się tej prośbie, gdyby podziw dla Jana wydał owoc nawrócenia, zmiany życia, zyskał by wewnętrzny spokój. Podziw dla świętego nie wydał jednak owoców nawrócenia. To zbyt mało - podziwiać...

1. Jakie emocje budzi we mnie głos Słowa Bożego?
2. Czy mam odwagę podejmować walkę z grzechem?

wtorek, 25 sierpnia 2015

Uroczystość św. Józefa Kalasancjusza - założyciela Szkół Pobożnych

     W owym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: "Kto właściwie jest największy w Królestwie niebieskim?" On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: "Zaprawdę powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,1 - 3).

Św. Józef Kalasancjusz umiał być dzieckiem pośród dzieci nawet pod koniec swego życia, kiedy był starcem.  Był dobrym wychowawcą, nauczycielem. Dar jego serca został nagrodzony miłością dzieci. Cieszył się wśród nich wielkim autorytetem, choć początki i dla niego były trudne...
Nie jest bowiem łatwo zdobyć sobie szacunek u dziecka. Aby go zdobyć, trzeba być autentycznym, trzeba być naprawdę. Wobec dziecka nie można udawać. To bycie autentycznym, bycie naprawdę, jest trudem każdego nauczyciela, kosztuje wiele sił i zdrowia. A jednak warto być naprawdę.
       Kiedy patrzę na życie Kalasancjusza, przypominam sobie opowiadanie o pluszowym zajączku i koniu na biegunach.
       W pokoju dziecinnym koń na biegunach mieszkał już od dawna. Zjawił się tu chyba jako pierwszy, nikt bowiem   z małych mieszkańców nie pamiętał  jego przybycia. Zestarzał się w międzyczasie, wyblakł brąz jego powłoki, wytarta skóra świeciła tu i ówdzie brzydkimi dziurami. Karku nie zdobiła już bujna grzywa i ogon wyłysiał, bo włosie wyrwano na nitki do pereł. Z wiekiem przyszła też mądrość i stateczność.
       Pewnego dnia zapytał go młody pluszowy zajączek:
- Co jest naprawdę ? Czy to znaczy: mieć w sobie - jak niektóre nasze koleżanki lalki - rzeczy, które pozwalają poruszać się i mówić?
- Naprawdę - odpowiedział koń - nie jest to, z
czego się jest zrobionym, ale to, co się z nim dzieje. Jeżeli pokocha cię dziecko i będzie cię kochało długi, długi czas nie tylko dlatego, aby się tobą bawić, ale że cię naprawdę kocha - to wtedy jesteś naprawdę.
- Czy to boli ? - zapytał zajączek.
- Czasami - odpowiedział koń, bo zawsze mówił prawdę. Jeżeli jesteś naprawdę, to nie masz żalu o to, że boli.
- Czy dzieje się to za jednym razem - czy powtarza się ciągle od nowa ? - chciał wiedzieć zajączek.
- Nie, to nie dzieje się za jednym razem - odpowiedział koń. Trzeba się stawać, aby być, a to trwa bardzo długo. Dlatego wyłączeni są z tego procesu wszyscy ci, którzy łatwo się łamią, mają ostre kanty i ci tak piękni i wartościowi, że nie wolno ich dotknąć. Tak między nami mówiąc, kiedy będziesz naprawdę, będziesz wyglądał inaczej niż teraz: oklapną ci uszy, wybiją się stawy, wyleniesz, utracisz oczy - jednym słowem, będziesz bardzo brzydki. Ale to wszystko nie ma znaczenia. Albowiem jeżeli jesteś naprawdę, nie możesz być brzydki - chyba tylko w oczach dorosłych, którzy nic z tego nie rozumieją.
- Chyba jesteś naprawdę - pomyślał pluszowy zajączek, ale nie powiedział tego głośno, bo bał się, że urazi przyjaciela: starego konia na biegunach. A koń uśmiechnął się tylko.

   
Nie wiem, co powiedział Kalasancjusz, kiedy stanął przed Boskim Sędzią. Być może mówili za niego jego uczniowie? Wiem, że kiedy żegnał się z ziemią, widział wciąż potrzebę pracy dla dzieci, potrzebę swoich szkół. A kiedy zamknął oczy, po Rzymie dzieci szybko rozniosły wieść, że umarł Święty. 

1. Czy jestem autentyczny wobec innych?
2. Co znaczy dla mnie stawać się dzieckiem?

   

niedziela, 23 sierpnia 2015

XXI Niedziela Zwykła

    Rzekł więc Jezus do Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść? Odpowiedział Mu Szymon Piotr: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego (J 6,67-68).

   Jezus nie jest idolem. Jezus nie chce być otoczony tłumem  tylko dlatego, że spełnia żądania tłumu. Nie zależy mu na poklasku. To
On stawia wymagania. Nie zależy Mu na kupowaniu człowieka. Nie potrzebuje tanich wielbicieli, którzy odejdą, gdy zaczną się trudności. Jezus szuka przyjaciół, prawdziwych przyjaciół. I stawia wymagania, bo wie, że nie można zbudować przyjaźni na fundamencie pełnego żołądka. 
       Można powiedzieć, że Jezus jest kiepskim politykiem, kiepskim dyplomatą. Nie potrafi wykorzystać sytuacji. Tylu ludzi jest gotowych obwołać go Królem. A Jezus z tego rezygnuje, co więcej zraża do siebie ludzi. Twarda jest ta mowa… Odchodzą.

   Wiara nie oznacza podpisania listy prawd obowiązujących. Oznacza przylgnięcie do Osoby. Ta Osoba - Jezus Chrystus - staje się centrum i sensem życia. 

     Czy i wy chcecie odejść?

1. Co jest motywem mojego pozostawania przy Chrystusie?
2. Co jest motywem mojej obecności na Eucharystii?
3. Co jest treścią mojej wiary?

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Poniedziałek XX Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Jacka

      Pewien człowiek zbliżył się do Jezusa i zapytał: Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne? (...) Jezus mu odpowiedział: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości (Mt 19,16.21-22).

       Czy zadałeś kiedyś Jezusowi takie pytanie? Czy zadałeś takie pytanie sam sobie? 

Człowiek, którego spotykamy w Ewangelii, nie obawia się nałożenia na niego nowych obowiązków. Czuje niedosyt, wypływający z zachowywania przykazań. Co jeszcze można zrobić, by osiągnąć życie wieczne. Na czym mu zależało przede wszystkim, kiedy upadał do nóg Jezusa? Oto chciał dostrzec w oczach nauczyciela aprobatę dla swojego dotychczasowego zabiegów – zachowywał wszystkie przykazania. Chciał też zagwarantować sobie niebo – co jeszcze mam czynić? Jeszcze jakiś dodatkowy wysiłek, dodatkowy nakaz lub zakaz, dodatkowa praca, by stać się lepszym. Nie potrzebuje właściwie Boga by się zbawić, nie potrzebuje jego łaski. Wystarczy wskazanie. 

       Odpowiedź Jezusa jest dla niego szokująca. Nic nie musisz już dodawać. A chociaż zachowujesz wszystko, co nakazane, jednego ci brakuje. Musisz odrzucić mentalność księgowego, traktowania swojej relacji do Boga na zasadzie ma i winien. Nie dostaniesz nowego przykazania, nowego ciężaru do niesienia. Musisz się wyzwolić – idź, rozdaj to co nazbierałeś, ubogim. Potem przyjdź i chodź za Mną. 

       Ważniejsze jest dla Mnie to, z czego potrafisz zrezygnować, by iść za Mną, dotrzymać mi kroku, aniżeli pomnażanie wątpliwego majątku zasług.  

1. Jak widzę swoją relację z Bogiem?
2. Czy nie próbuję sam się zbawić?

niedziela, 16 sierpnia 2015

XX Niedziela Zwykła

        Jezus powiedział do tłumów: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki (6,51-58).

   Od czterech tygodni śledzimy wydarzenia związane z cudownym rozmnożeniem chleba na pustkowiu. Po tym cudzie dokonanym na pustkowiu Jezus wycofuje się, opuszcza tłum,
ucieka do Kafarnaum. Ucieka, bo chcieli Go obwołać królem. Ale nakarmieni do syta szukają Jezusa. Znajdują Go w Kafarnaum i wówczas Jezus rozpoczyna prostowanie ludzkiego myślenia. Nie to jest najważniejsze, żeby najeść się do syta. Najważniejsze jest, by w tym dostrzec działanie Boga. 

    Jezus jest pokarmem. On daje Swoje Ciało na pokarm. I tylko ten, kto spożywa Jego Ciało ma życie wieczne.  Słuchacze dobrze dobrze zrozumieli Jezusa. Ale wydało im się to bluźnierstwem. Jak On może nam dać swoje ciało do spożycia.

     Jezus rozdzielając na pustkowiu chleb, zlitował się nad ludźmi. Ale to nie zmienia faktu, że człowiek musi zdobywać pokarm poprzez własny wysiłek. Jezus nie jest magikiem, który cudownym skinieniem ręki napełni nasze żołądki.Jezus odrzuca „łatwy chleb”, bo wybór łatwego chleba wiąże się najczęściej ze zdradą własnej godności, powołania i samego siebie. Łatwość nie może być jedynym kryterium ludzkich wyborów. Jezus ukazuje, że to piękne i wartościowe, wiążę się z trudem, wysiłkiem. Rozmnożenie chleba jest znakiem – znakiem Jezusa, który sam da siebie na pokarm. Chleb żywy. To pierwsza prawda dzisiejszej Ewangelii. 

    Jezus nie zamyka ludzkiego życia w kręgu doczesności. Kieruje spojrzenie człowieka ku niebu, ku Ojcu. Życie wieczne jest celem człowieka. Nie ten chleb powszedni, który ginie. Istotą życia chrześcijańskiego jest ten pokarm, który On daje – Jego Ciało za życie świata. 

1. Czy łatwość nie jest podstawowym kryterium moich wyborów?
2. Jak podchodzę do trudów życia?

czwartek, 6 sierpnia 2015

Święto Przemienienia Pańskiego - 6 VIII

    Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem (Mk 9,2-4).

       Szkoda, że tam nie było telewizji. Takie wydarzenie byłoby transmitowane na żywo, na wyłącznych prawach jakiegoś uprzywilejowanego kanału. Każdy by mógł sobie ewentualnie wykupić dostęp do transmisji w Internecie. 
A tak naprawdę, nawet Jezus wybrał sobie widzów zaproszonych do udziału w tym pamiętnym wydarzeniu. Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i wyszedł na górę, aby się modlić…Inni zostali wyłączeni. 

     Żyjemy w epoce obrazu. Dzisiejsze święto jest bardzo właściwe, by zadowolić modłę naszych czasów. Ale tajemnica Przemienienia nie odnosi się tylko i wyłącznie do narządu wzroku. 
      Święty Piotr, który chwali się w Liście, że był jednym z naocznych świadków Jego wielkości – ku zaskoczeniu kładzie w swojej opowieści nacisk nie na wizję, ale na głos mówiący: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie. I jeszcze dodaje: I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej (2 P 1,17-18). Można odnieść wrażenie, że Piotr został oszołomiony głosem, usłyszanymi słowami. I zaprasza wszystkich wierzących, by zwrócili uwagę nie na hipotetyczną wizję, ale na słowa „proroków”.

To jest niesamowite. Ten, który widział na własne oczy przedsmak nieba, przedsmak chwały, mówi innym, że oni również mogą radować się takim doświadczeniem. Wystarczy, że skoncentrują wzrok na … słowie do słuchania.

    Trzeba skoncentrować wzrok na słowie do słuchania. Można powiedzieć więcej – trzeba skoncentrować wzrok na słowie do patrzenia. 

     Oczy i uszy nie mogą być oddzielone. Muszą ze sobą współpracować. Żyją w symbiozie. Przede wszystkim trzeba skoncentrować się na Słowie, które pozwala widzieć. Jedyna wizja, przyzwolona na ziemi, jest związana ze słuchaniem. Jeśli zatkasz uszy nic nie zobaczysz. 

1. Czy moje oczy słuchają Słowa Bożego?
2. Czy moje oczy i uszy potrafią współpracować w lekturze Słowa?