zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 29 stycznia 2017

IV Niedziela Zwykła

     Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: "Błogosławieni..."(Mt 5,1-3a).

     Osiem dróg i osiem bram, aby wejść do Królestwa. 

     Kiedy podejdziemy do błogosławieństw z punktu widzenia czysto ludzkiego, muszą one wywołać sprzeciw. I jest to zrozumiałe. Niebawem będziemy obchodzić święto ofiarowania Jezusa – usłyszymy wówczas słowa Symeona „Oto ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Błogosławieństwa są tym miejscem sprzeciwu dla bardzo wielu. 

     Święty Paweł ostrzega nas dzisiaj przed niebezpieczeństwem zaufania w ludzkie tylko kryteria. Wśród powołanych przez Boga, wezwanych „niewielu mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, upodobał sobie w tym, co niemocne, aby mocnych poniżyć”. Takie są Boże kryteria, jakże odmienne od naszych, ludzkich. 

     Błogosławieni ubodzy w duchu - to ci, którzy potrafią w pełni zaufać Panu Bogu, a nie opierają swojego życia na bogactwie, zdolnościach, wiedzy, własnej sile... To ci, którzy wiedzą, że bez Boga nic nie mogą uczynić.

      Błogosławieni, którzy się smucą, ale nie chodzi o smutasów. Smutek wynika ze świadomości, że wciąż jeszcze ludzki świat doświadcza niesprawiedliwości. Smutek jest wyrazem niezgody na niesprawiedliwość świata.

     Błogosławieni cisi...
     Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości...
     Błogosławieni miłosierni...
     Błogosławieni czystego serca...
     Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój...
     Błogosławieni, którzy cierpią...

1. Czy potrafię przyjąć ducha błogosławieństw?

wtorek, 24 stycznia 2017

Wtorek III Tygodnia - wspomnienie św. Franciszka Salezego

      Odpowiedział im: "Któż jest moją matką i [którzy] są braćmi?" I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: "Oto moja matka i moi bracia (Mk 3,33-34).

      Każdy z nas ma swoje ulubione powiedzenie, jakieś słowo, wyrażenie. Używamy go, aby coś podkreślić, opisać, aby zwrócić uwagę. 

    U świętego Marka zwraca uwagę spojrzenie Jezusa. Spojrzenie, które obejmuje siedzących dokoła. Spojrzenie, które zaprasza każdego, by mógł wejść do wielkiej Bożej rodziny. 

     Spotykam to spojrzenie Jezusa, kiedy próbuje w wielkim tłumie idących za Nim słuchaczy znaleźć tę jedną kobietę, która się dotknęła Jego płaszcza, by doznać uzdrowienia. Chociaż tak wielu napierało na Niego, on patrzył, by znaleźć tę jedną, która z wiarą Go szukała. 

      Czasem to Jezusowe spojrzenie przenika dreszczem, gdy z gniewem przesuwa się po zgromadzonych, oczekując prostej odpowiedzi. Spogląda z gniewem wobec zatwardziałości ludzkiego serca. 

      Innym razem widzę spojrzenie pełne smutku, które próbuje ostrzec przed tym, co zagraża na drodze zbawienia, jak to miało miejsce w przypadku bogatego młodzieńca, który odszedł do swoich dóbr, które go posiadały, odbierając wolność.

      Spojrzenie Jezusa, przesuwające się po twarzach siedzących dokoła dotyka także mojej twarzy, dotyka mojego serca. Zawsze pełne miłości, bo pragnie mojego dobra. 

1. Czy dostrzegam miłość w Jezusowym spojrzeniu, które zaprasza, upomina, ostrzega?

niedziela, 22 stycznia 2017

III Niedziela Zwykła

    Gdy [Jezus] przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: "Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi". Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim (Mt 4, 18-20. 

     Natychmiast, zostawić wszystko, pójść za Nim... Słowa trochę obce dla nas, a na pewno trudne dla stylu życia współczesnego człowieka.

      Odpowiedzieć na Boże zaproszenie. Tak, ale ze spokojem, wszystko trzeba rozważyć, trzeba zbadać, czy to się opłaci, poważne decyzje wymagają przecież rozwagi. Nie można życiowych decyzji podejmować  w pośpiechu. 

     Zostawić to wszystko co wypełnia moją codzienność. Zostawić dla Niego. To też nie jest łatwe. Też wymaga spokoju i rozwagi. Niektóre rzeczy mogą się jednak przydać, nawet kiedy podejmę Jego zaproszenie. Moja wewnętrzna wolność ciągle jest wystawiana na próbę.

     Pójść za Nim. Lubię jednak chodzić własnymi drogami. Pójcie nawet za Nim też wymaga dobrego zastanowienia. To nie jest łatwa decyzja. Może nie dam rady, może to tylko chwilowe poruszenie woli, jakiś chwilowy entuzjazm, a później ciężko będzie się przyznać do błędu. 

     A tamci potrafili natychmiast, bez zbędnych rozważań i kalkulacji zostawić wszystko i pójść w nieznane...

1. Jak wiele we mnie kalkulacji na drodze wiary?

czwartek, 19 stycznia 2017

Czwartek II Tygodnia - wsp. św. Józefa Sebastiana Pelczara

     Jezus zaś oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli (Mk 3,7-9).

     Jako ludzie poddajemy się wpływom, dajemy się ponosić emocjom, lubimy ukazywać, manifestować nasz entuzjazm. Wokół charyzmatycznego lidera gromadzą się tłumy zwolenników i naśladowców. W czasach Jezusa było tak samo. Przychodzili z różnych stron, aby go słuchać i doświadczyć uzdrowienia. 

      Jezus otoczony tłumem potrafi zobaczyć nas pojedynczo. Nie interesują go wielkie rzesze ludzi, ale każdy pojedynczy człowiek. 

      Dziś tłumy też się zdarzają. Wystarczy wspomnieć światowe dni młodzieży. I to bycie wśród ludzi, z ludźmi jest ważne. Nie jestem sam na drodze wiary. Mogę czerpać z doświadczenia innych, którzy też wierzą. Nie jestem osamotniony.

       Doświadczenie wielkiej wspólnoty wierzących nie zwalnia mnie jednak z osobistej odpowiedzi. Jezus potrafi zobaczyć mnie w wielkim tłumie i oczekuje indywidualnego, osobistego potraktowania. 

     Kiedy uzdrawia, kiedy dzieją się cuda, jest otoczony niezliczonymi tłumami. Ale wystarczy, że zacznie stawiać wymagania, mówić o krzyżu, o warunkach naśladowania, wielu odejdzie... Pozostaną nieliczni, którzy będą potrafili dać osobistą odpowiedź, którzy będą umieli rozpoznać w Nim Syna Bożego i Zbawiciela. 

1) Jaki wpływ na moją osobistą wiarę ma doświadczenie wspólnoty wierzących?

środa, 18 stycznia 2017

Środa II Tygodnia

     A do nich powiedział: "Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?" Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: "Wyciągnij rękę!" (Mk 3,4-5).

     Prawo i przepisy mają służyć dobru człowieka. Prawo nie może zniewalać. Prawo religijnie nie może być jarzmem, jakąś pętla na szyi, ale ma prowadzić do wolności. Religia ma być "drogą życia" a nie śmierci i ograniczeń.

     W dzisiejszym fragmencie Ewangelii Jezus nie koncentruje swojej uwagi na tym, co można zrobić w szabat, a czego nie wolno. Ukazuje problem w innej perspektywie: zderzenia i wybierania między dobrem a złem, między zdrowiem a chorobą, między życiem a śmiercią. 

    Nie dokonuje też żadnej pracy, za którą można byłoby Go oskarżyć, że narusza szabat. Nakazuje jedynie człowiekowi wyciągnąć sparaliżowaną rękę. A to dlatego, że czynienie dobra winno być stałą postawą człowieka, nie może być ograniczone czasowo. 

    Dobro i życie pochodzą od Boga i przewyższają zło i śmierć. 

1. Czy prawo Boże traktuję jako źródło wolności, czy zniewolenia?

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Poniedziałek II Tygodnia

     Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: "Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?" Jezus im odpowiedział: "Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? (Mk 2,18-19)

Powinien być prosty jak zegarek świat
Po każdym "tik" byłoby "tak"
Powinien być prosty jak zegarek świat
Po każdym "tik" byłoby "tak"

Żeby wszystko jak w zegarku
Od jedynki do dwójeczki
Później trójka, czwórka, piątka
To by człowiek się nie plątał
W myślach, czynach, no i w mowie
Żeby wszystko jak w zegarku
Sześć i siedem, potem osiem
To nie traciłby tych wiosen
I zachował dłużej zdrowie 
               (Czerwony Tulipan, Prosty jak zegarek świat)       

         Tak, świat mógłby być prostszy. Tak by się chciało, by każde pytanie miało odpowiedź. A On, zamiast odpowiedzi stawia inne pytanie. Nie ma nic gotowego. Nie można każdego człowieka wcisnąć w jeden schemat, przyciąć na miarę. Musi odnaleźć własną drogę. Zanim zaczniesz się zastanawiać dlaczego oni nie poszczą, najpierw zadaj sobie pytanie o istotę - czemu służy twój post? Co chcesz przez niego wyrazić?

      Bóg pragnie naszej dojrzałości i samodzielnego odkrywania własnej drogi do Niego. Nie zgadza się na utarte schematy, wzorce czy szablony. Daje drogowskazy i cel drogi, ale samą drogę człowiek odkrywa w codziennych zmaganiach z pytaniami, wątpliwościami, w poszukiwaniu.

1. Czy nie oczekuję od Pana Boga i ludzi gotowych recept na życie?

niedziela, 15 stycznia 2017

II Niedziela Zwykła

       I rzekł mi: "Tyś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię". A mówił: "To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi". (Iz 49,3.6).

      Sługa z Księgi Izajasza raz jako lud Izraela, a innym razem jako pojedyncza osoba. I do tego podmiotu - adresata proroctwa skierowane są słowa: To zbyt mało... 

      Nie zadowalaj się tym, kim jesteś w tej chwili, nie zadowalaj się osiągniętym stopniem moralnej doskonałości, posiadanym umiejętnościom modlitewnym, nie zadowalaj się samym życiem. To zbyt mało. Jesteś w drodze i aby naprawdę żyć, musisz się ciągle rozwijać. 

     Czytam Boże Słowo, staram się odkrywać jakieś okruchy dla swojego życia. Znalazłem perełki słów w Bożym Słowie. Ale wciąż słyszę: to zbyt mało... Słowo jest żywe. Kolejny raz czytane przemawia na nowo, pozwala odkrywać światy wcześniej nieznane. 

    Musi być we mnie ta niezgoda na to, co już wiem, co potrafię, co osiągnąłem. Muszę zgodzić się na niedosyt Słowa, na to kim jestem, co osiągnąłem. Owo poczucie niedosytu i niezgody wydobywa z marazmu i samozadowolenia, wyrywa z rutyny i przyzwyczajenia. Jestem zaproszony do ciągłego rozwoju. Nie można się zatrzymać. 

       Gardzę tymi, którzy sami się ogłupiają, aby zapomnieć, albo aby żyć w spokoju i uprościć sobie życie – dławią w sobie pragnienia własnego serca. Wiedz bowiem, że wszelka sprzeczność, z której nie ma wyjścia, wszelki spór, którego nie da się uniknąć, zmuszają cię, abyś rósł, po to, by je przekroczyć. Wtedy w splątane korzenie bierzesz
bezimienną ziemię, jej twardą skałę i próchnicę, i wznosisz cedr na Bożą chwałę.(…) Jeśli chcesz osiągnąć wielkość, ścieraj się z przeciwnościami. One prowadzą do Boga. To jedyna możliwa w świecie droga, która może dać człowiekowi wielkość.

     Są jednak i miejskie drzewa, których nie hartuje pustynny wiatr. Są ludzie słabi, którzy nie potrafią się przezwyciężyć. Dane im jest szczęście przeciętne i sami, zdławiwszy część swojej istoty, tak właśnie je kształtują. Zatrzymują się w przydrożnej oberży i spędzają tam całe życie. To życie zmarnowane. I nie obchodzi mnie, co się z nimi stanie ani jak będą żyć. Siedzą skuleni na swoim nędznym dobytku i to nazywają szczęściem. Nie mają wrogów ani dokoła siebie ani wewnątrz siebie. Zamykają uszy na głos Boga, który jest niewyrażalną potrzebą, szukaniem i pragnieniem.

       Ludzie chcą, żebyś zamknął się w tym, co masz, trwał niezmiennie jak pasożyt, jak rabuś własnego mienia. Chcieliby ci zbyt wcześnie dać ten pokój, który daje dopiero śmierć, a wtedy coś nagromadził za życia, będzie ci służyć. Bo to, coś nagromadził za życia, to nie zapasy na życie, ale miód pszczeli zgromadzony na zimę wieczności.

      Nie słuchaj nigdy tych, co chcieliby ci się przysłużyć i radzą, żebyś się wyzbył swej drogi, byś odrzucił jeden ze swoich wielkich celów. Znasz swoje powołanie po tym, jak ci ciąży. Jeśli je zdradzisz, sam siebie wypaczysz.  Wiedz, że Twoja prawda rodzi się powoli...
  (A. de Saint-Exupery, Twierdza)

     To zbyt mało...

1. Czy Słowo Boże jest dla mnie żywe?
2. Czy podejmuję wysiłek przezwyciężania swoich ograniczeń i niemożliwości?

sobota, 14 stycznia 2017

Sobota I Tygodnia

      Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: "Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?" Jezus usłyszał to i rzekł do nich: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" (Mk 2,16-17).

      Jezus otoczony tłumami naucza. Swoimi słowami i zachowaniem wywołuje u jednych zaniepokojenie, a nawet ich szokuje, a u drugich rozbudza nadzieję. Uczy bowiem, że dla Boga nie ma grzesznika niegodnego przebaczenia. Wystarczy skruszone serce, otwarte na dar przebaczenia. 

     Zbawienie nie jest przeznaczone dla jakiejś wybranej ściśle określonej kasty, rasy, grupy. Zbawienie jest dostępne dla każdego człowieka dobrej woli, choćby był otoczony ciemnościami grzechu. 

     Przychodzi zbawić tych, którzy się zagubili. Spotkanie w domu Lewiego ukazuje tę prawdę. Jezus wychodzi z inicjatywą ku Lewiemu, jak wychodzi na spotkanie z innymi grzesznikami. Nie zamyka się na nich, siada z nimi do stołu, nikogo nie obwinia. Przynosi im przebaczenie. 

     Moc przebaczania objawia się wówczas, kiedy grzesznik zbliża się do Jezusa z dobrą wolą. Tak stało się z Lewim i pierwszymi uczniami. Chociaż Jezus jest krytykowany za dzielenie stołu z grzesznikami, nie rezygnuje z tego znaku Królestwa. On przychodzi zbawiać właśnie to, co się zagubiło. 

1. Czy nie ma we mnie sekciarskich tendencji ograniczających zbawienie do grupy ludzi?
2. Czy potrafię się cieszyć z nawrócenia drugiego człowieka?

piątek, 13 stycznia 2017

Piątek I Tygodnia

     Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy" (Mk 2,2-5).

      Jezus potrafi rozczarować. I wówczas i dziś. Tyle się natrudzili, dach rozebrali, przynieśli człowieka. Dostrzegł ich trud, ich wiarę,  ale zupełnie źle odczytał intencje. Przynieśli chorego, by go uzdrowił, a On zadowala się tanim słowem: odpuszczają ci się twoje grzechy. Każdy tak może powiedzieć. 

      Gdyby dokonywał cudów, uzdrowień, magicznych sztuczek - o tak, byłby uwielbiany. Ale On nie pozwala się zaszufladkować, unika etykietki znachora, cudotwórcy czy magika. Dostrzega zupełnie inny paraliż, który powoduje, że człowiek nie może nawet zbliżyć się do Boga o własnych siłach, a co dopiero iść za Nim. Odpuszczenie grzechów jest uwolnieniem z tej niemocy, z wewnętrznego paraliżu. 

     Cud uzdrowienia fizycznego jest tylko zewnętrznym znakiem tego, co dokonuje się we wnętrzu człowieka. Zewnętrzny znak może zamknąć wykrzywione ironią usta, potwierdza Jego władzę i prawdę głoszonej nauki.

     I nic się nie zmieniło. Świadectwo życia chrześcijan jest najlepszym potwierdzeniem prawdy Ewangelii. Nie  potrzeba wielu słów tam, gdzie widoczna jest miłość, przebaczenie, sprawiedliwość.  Podobnie antyświadectwo potrafi zrujnować wszystko, co jest głoszone. Życie wierzących - swoisty list uwierzytelniający wobec świata.

1. Jakie jest moje świadectwo życia?
 

czwartek, 12 stycznia 2017

Czwartek I Tygodnia

       Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: "Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: "Chcę, bądź oczyszczony!". Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony (Mk 1,40-42).

     Trędowaty. Człowiek podwójnie chory.  Na trąd - choroba powoli niszczyła jego ciało, odbierając możliwość funkcjonowania. Na wykluczenie. Wyrzucony poza mury miasta, daleko od społeczności, odizolowany, nieczysty. Bez praw. Swoiście naznaczony - musiał dzwonkiem ogłaszać swoją obecność, kiedy jego droga przecinała się z drogami zdrowych. Wykluczenie i stygmatyzacja były jego codziennym doświadczeniem, może cięższym od samego trądu.

     On ma świadomość swojego wykluczenia i osamotnienia, swojego naznaczenia. Nie prosi Jezusa, by go dotknął, jak prosiło wielu innych chorych. Nie musisz mnie dotykać, wystarczy, że zechcesz, a będę uzdrowiony. 

      Wystarczyło słowo. Ale Jezus nie tylko dokonuje uzdrowienia ciała. Czyni coś więcej - wydobywa trędowatego z izolacji - wyciąga do niego rękę i dotyka. Ludzki gest - dotyk. Uzdrowienie z poczucia osamotnienia i izolacji. Tym dotykiem Jezus zdaje się mówić: dla mnie nie jesteś kimś wykluczonym. Najpierw to uzdrowienie z izolacji, osamotnienia, wykluczenia, a dopiero później: chcę, bądź oczyszczony

       Wykluczeni, współcześni "nieczyści"...  Oddzieleni od innych niewidocznymi murami, niby pośród ludzi, a jednak skazani na osamotnienie i izolację. Szukają dobrego słowa, przyjaznej dłoni, uśmiechu, ludzkiego zainteresowania. Tylu ich wokół. 

1. Czy potrafię przełamywać ludzkie uprzedzenia, stereotypy, mechanizmy wykluczenia?

    

środa, 11 stycznia 2017

Środa I Tygodnia Zwykłego

      Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.  Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił (Mk 1,32-35).

       Uszanowali czas szabatu. Dopiero kiedy słońce zaszło i skończył się świąteczny czas, przynosili chorych, aby ich uzdrowił. A On nie zniechęcał się późną porą - wielu uzdrowił - duchowo i fizycznie. I dbał o dyskrecję. Wszystko dokonuje się bez specjalnego nagłośnienia. 

      Kiedy jeszcze było ciemno, wszyscy odpoczywali, On znajduje czas na modlitwę. Wychodzi na miejsce pustynne, w oddaleniu od ludzi. Modli się, kiedy inni już śpią i kiedy jeszcze śpią. Modli się, kiedy inny jeszcze i już się nie modlą. Modli się, aby rozeznać, co jest wolą Ojca. 

    A kiedy Go szuka wielu, oczekując uzdrowień i cudownych znaków, odchodzi nauczać - nie zadowala się ludzkim uznaniem. Unika zasiedzenia i przywiązania. 

1. Kiedy i jak znajduję czas na modlitwę?

niedziela, 8 stycznia 2017

Niedziela Chrztu Pańskiego

    Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On niezachwianie przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy (Iz 42,2-4).

    Wtedy Piotr przemówił w dłuższym wywodzie: "Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie (10,34-35).

     Dalego od marzeń o triumfalizmie. Jezus nie toruje drogi dla Królestwa poprzez zdeptanie najsłabszych. Nie musi krzyczeć i podnosić głosu, kiedy przynosi miłosierdzie i przebaczenie. Szanuje słabego, chwiejnego, tego, który ma niepewny krok.

     Może i byłoby pięknie, gdyby wszyscy we wspólnocie Kościoła już byli święci i doskonali, ale coraz więcej można znaleźć zagubionych, niepewnych, poranionych i chwiejnych. Jezus nikogo nie odrzuca. Nikt dla Niego nie jest zbędny. Do nikogo nie odnosi się z pogardą. 

     Nie zgasi knotka o nikłym płomieniu. Ktoś przeżywa kryzys na drodze wiary, ktoś inny wątpliwości. Światło wiary już dawno nie płonie w nim tak, jak by się chciało. Zamiast jasnego płomienia czuć dym, który drapie po krtani. Nadzieja zredukowała się do płomyka. Ale Jezus nie go nie gasi. Mimo gryzącego dymu. Obchodzi się z owym nikłym płomykiem z największą ostrożnością i cierpliwością. On wie, że czasem długo trzeba czekać na owoce. To swoista kultura odzyskiwania człowieka dla Boga, przywracania człowiekowi Jego piękna - z delikatnością, cierpliwością, bez nachalności. 

     Staje pośrodku grzeszników. Można czasem spotkać chrześcijan tam, gdzie się ich zupełnie nie spodziewamy. Święty Piotr ogłasza dzisiaj sensacyjne odkrycie:  w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Wreszcie samego Boga można znalećć tam, gdzie się Go nikt nie spodziewa - pośród grzeszników!

1. Czy potrafię zgodzić się na cierpliwość dla siebie i innych na drodze wiary?

piątek, 6 stycznia 2017

Uroczystość Objawienia Pańskiego - 6. stycznia

    Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: "Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon". A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę (Mt 2,1-2.9b-11).

      Wyruszyli w drogę. Gwiazda, którą ujrzeli na Wschodzie zmieniła ich życie. Stała się wypełnieniem sensu ich życiowej wędrówki. Podążanie za gwiazdą, by dotrzeć do Króla stało się dla nich spełnieniem nadziei. Tylko Bóg może zaspokoić pragnienia ludzkiego serca. Byli wypełnieni pragnieniem spotkania, a to pozwoliło im zostawić wszystko i wyruszyć w nieznane.

        Uradowali się i weszli do domu. Radość ze spotkania. Ich nadzieja przyobleka się w rzeczywistość. Wchodzą do domu, by oddać pokłon. Papież Benedykt XVI napisał, że obraz domu można odnosić do Kościoła. By spotkać Zbawiciela, trzeba wejść do domu, którym jest Kościół. 

      Adoracja. Niebo staje się ich udziałem. Oddają to, co najcenniejsze: złoto wolności, kadzidło modlitw oraz mirrę uczuć. Człowiek, który potrafi uklęknąć wobec Boga w adoracji, zawsze odchodzi "ubogacony" Bogiem.

1. Czy doświadczam radości ze spotkania z Bogiem w czasie Eucharystii?

czwartek, 5 stycznia 2017

5. stycznia

     Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: "Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy - Jezusa, syna Józefa z Nazaretu". Rzekł do niego Natanael: "Czyż może być co dobrego z Nazaretu?" Odpowiedział mu Filip: "Chodź i zobacz!" Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: "Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu" (J 1,45-47).

     Być może pytanie Natanaela i powątpiewanie co do mieszkańców Nazaretu wypływało ze zwykłej rywalizacji mieszkańców konkurujących ze sobą małych wiosek tego samego regionu. Jezus uważany jest za pochodzącego z Nazaretu, Natanael z Kany Galilejskiej. 

     Innym powodem powątpiewania mogło być przekonanie Izraelitów o tym, że Mesjasz będzie pochodził z Judei, z rodu Dawida. Trudno zatem Natanaelowi przyjąć, że Mesjasz pochodzi z Nazaretu. 

    Filip nie próbuje tłumaczyć, przekonywać, nie daje od razu rzucającego na kolana świadectwa. Kieruje jedynie zaproszenie. Chodź, przekonaj się, to nic nie kosztuje. Sam zobacz! 

    Jezus, widząc zbliżającego się Natanaela wypowiada zaskakujące zdanie: Prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu. Widział go pod drzewem figowym. Figowiec jest symbolem Izraela. Prawdziwy Izraelita, ponieważ potrafi odstąpić od swoich idei, wyobrażeń, kiedy dociera do niego Boże natchnienie. 

     Oczekiwał Mesjasza zgodnie z przekonaniami sobie ówczesnych. Spotkanie z Jezusem pozwala mu zweryfikować owe przekonania. Zaczyna rozumieć, że Boży plan nie zawsze realizuje się według ludzkich zamysłów, wyobrażeń czy planów. Rozpoznaje swoją pomyłkę, zmienia swoje nastawienie, uznaje w Jezusie obiecanego Mesjasza i wyznaje to publicznie. Prawdziwy Izraelita bo jest gotowy do zmiany swojego nastawienia, myślenia, swoich wyobrażeń, by przyjąć Boży sposób widzenia. 

1. Jakie doświadczenie Jezusa znajduje się u początków mojej osobistej odpowiedzi wiary?

środa, 4 stycznia 2017

4. stycznia

    Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: "Czego szukacie?" Oni powiedzieli do Niego: "Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz? (J 1,35-38).

     Jan Chrzciciel. Duchowy mistrz. Wskazuje Boga i wskazuje właściwą drogę swoim uczniom. To jego zadanie, zadanie prawdziwego duchowego mistrza - wskazać Boga swoim uczniom. Nie przywiązuje uczniów do siebie, potrafi zgodzić się na opuszczenie, bo wie, że droga ucznia nie może zatrzymać się na nim. Przygotowuje uczniów do spotkania z Jezusem. 

     Uczeń. Do niego należy wysiłek podjęcia wskazanej drogi. Musi wyjść z tego, co dobrze znane i ruszyć w nową rzeczywistość. Musi mieć odwagę, by iść za Nieznanym, mimo wątpliwości i pytań. Wiara wymaga osobistej odpowiedzi. 

      Dystans, który istnieje na początku drogi, ginie. Zmniejsza się z inicjatywy Jezusa. On pozwala wypowiedzieć uczniowi oczekiwania, wątpliwości, nadzieje i zaprasza. Do swojego domu. Zaprasza do najbliższej z możliwych relacji. Daje się poznać, kiedy uczeń przyjmuje Jego zaproszenie. 

1. Czy potrafię rozmawiać z Jezusem o tym, co jest w moim sercu?
2. Czego szukam, idąc za Jezusem?

wtorek, 3 stycznia 2017

3. stycznia

    Jan zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Jan dał takie świadectwo: "Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym"(J 1,29-30.32.34).

       W kilku zdaniach, dając świadectwo o Jezusie, Jan odwołuje się do symboli Starego Testamentu. Symboli, które ujawniają nieco tożsamość Jezusa. 

      Baranek Boży - tytuł nawiązujący to Księgi Wyjścia i wyzwolenia z niewoli egipskiej. To była noc pierwszej Paschy. Wówczas krwią baranka znaczone były odrzwia domów, w których mieszkali Izraelici. Krew baranka i sam baranek były symbolami wyzwolenia. Chrystus jest nowym Barankiem, który wyzwala lud z niewoli grzechu.

      Gładzi grzechy świata - Jan przywołuje słowa proroka Jeremiasza:  I nie będą się musieli wzajemnie pouczać jeden mówiąc do drugiego: "Poznajcie Pana!" Wszyscy bowiem od najmniejszego do największego poznają Mnie - wyrocznia Pana, ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał" (Jr 31,34).

      Był wcześniej ode mnie - można zobaczyć odwołanie do wielu ksiąg mądrościowych, które ukazywały mądrość Bożą istniejącą przed wiekami, przed wszelkim stworzeniem. Mądrość, która była u boku Najwyższego w czasie stworzenia świata i która zamieszkała pośród ludzi.

      Duch, który zstąpił z nieba - w dziele stworzenia duch Boży unosił się nad wodami. Duch zstępujący z nieba symbolizuje czas nowego stworzenia. 

      Syn Boży - tytuł, który podsumowuje to wszystko, co Jan już powiedział. Ten tytuł najlepiej wyjaśnia sam Jezus w rozmowie z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie: Odpowiedzieli Mu Żydzi: "Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga". Odpowiedział im Jezus: "Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli [Pismo] nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże - a Pisma nie można odrzucić - to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: "Bluźnisz", dlatego że powiedziałem: "Jestem Synem Bożym?" Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu" (J10,33-38).

1. Czy moje świadectwo o Jezusie wypływa ze znajomości Biblii, katechizmu, osobistego doświadczenia?

poniedziałek, 2 stycznia 2017

2 stycznia - wsp. świętych Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu

    Jan im tak odpowiedział: "Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała"(J1,26-27).

     Jan zakochany w Bogu, zapowiadający przyjście Tego, który jest większy od niego, chociaż jeszcze nieznany. Nierozpoznany. Nie koncentruje uwagi na sobie, lecz na Tym, dla którego znalazł się nad Jordanem, na pustkowiu, by wzywać do nawrócenia. 

     Dziś brakuje Janów. Coraz więcej natomiast Narcyzów, zapatrzonych i zakochanych w sobie. Pełnych zachwytu dla swojego wizerunku, głosu. Mit o Narcyzie ukazuje, czym kończy się samouwielbienie. Mityczny Narcyz zapatrzony i zauroczony własnym obliczem, ginie w wodzie. 

    Tak wielu Narcyzów pojawia się wokół. Są dla siebie wszystkim, liczy się tylko "JA", "MOJA OSOBA", "MOJE SZCZĘŚCIE". Człowiek zamyka się we własnej skorupie samouwielbienia, sam dla siebie staje się źródłem szczęścia. Pozamykał wszelkie drzwi, okna swojego domu, jedynie centralne ogrzewanie podgrzewające własne "ja" pracuje pełną parą. Człowiek zamyka się na innych, drugi człowiek jest o tyle przydatny, o ile jest tłem i pozwala jeszcze bardziej rozbłysnąć samouwielbieniu owego "JA".

     Może w właśnie dlatego w świecie samouwielbienia i samowystarczalności tak trudno wciąż rozpoznać Tego, który przychodzi i wciąż jest nierozpoznany, choć wielu gdzieś na ścianie trzyma Jego wizerunek. Trzeba bowiem się schylić do jego sandała, by rozpoznać stopy "zwiastuna Dobrej Nowiny".

1. Czy potrafię rozpoznać Boga w mojej codzienności?
2. Czy nie zamykam się na innych ludzi?


   

niedziela, 1 stycznia 2017

8. dzień Oktawy Bożego Narodzenia, Uroczystość Bożej Rodzicielki Maryi

     Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: "Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił". Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane (Łk 2,15-20).

     Słowo Boże zwiastowane przez aniołów nie jest tylko czym, co zostaje wypowiedziane ustami. Jest wydarzeniem! 

     Chodźmy zobaczyć, co się tam wydarzyło i o co nam zostało oznajmione! 
   
    Język hebrajski używa słowa, które można przetłumaczyć zarówno jako słowo i wydarzenie. Słowo Boże ma moc tworzenia. Wypełnia to, co głosi. W dziele stworzenia Bóg mówi: niech się stanie światło i świat rozbłyska! Słowo staje się ciałem, słowo staje się wydarzeniem!

        Maryja, patronka dzisiejszego dnia zachowuje wszystkie sprawy w swoim sercu, zachowuje słowo i zdarzenie. 

     Są dwa sposoby dostrzegania i przyjęcia Bożego słowa. 

    Pasterze podnoszą się i ruszają, by zobaczyć, co się wydarzyło, by sprawdzić znaki, o którym mówił im anioł. Potem wracają do swoich owiec, wychwalając i dziękując Bogu za to, co widzieli i słyszeli. 

     Maryja zachowuje wszystkie zdarzenia w sercu i rozważa. Rozważa, to znaczy spogląda na nie w świetle Bożego słowa, aby lepiej zrozumieć to wszystko, co jest Jej udziałem.

1. Czy doświadczam mocy sprawczej Bożego Słowa w moim życiu?
2. Jak obchodzę się z Bożym Słowem?