zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 28 lutego 2021

II Niedziela Wielkiego Postu

    A po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: «Abrahamie!» A gdy on odpowiedział: «Oto jestem» - powiedział: «Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę» (Rdz 22,1-2).

    Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich (Mk 9,2).


    Bóg daje się poznać człowiekowi, zapraszając go w miejsca dalekie od ludzkiego zgiełku. Tak czynił wobec Abrahama, Mojżesza i Eliasza. Trzeba najpierw podjąć wysiłek, wspiąć się na górę, aby zajrzeć do Serca, które pragnie się przed nami otworzyć.

    Ludzki gwar i szum, ciągłe atakowanie nas przez różne bodźce, utrudnia nam spotkanie z Nim, przeszkadza w otwarciu naszych oczu i uszu na tajemnicę.

    Bóg, któremu Abraham zaufał, domaga się teraz, by starzec na tej górze złożył w ofierze wszystkie swoje przekonania, ludzkie projekty, a nawet obietnicę samego Boga. By złożył w ofierze własnego syna. 

       Bóg pokazuje mi, że chociaż jest właścicielem ludzkiego życia, nigdy nie zgodzi się na to, by człowiek drugiego człowieka składał w ofierze na jakimkolwiek ołtarzu. Tylko człowiek potrafi być tak okrutny. Iluż ludzi zabito na przestrzeni ludzkich dziejów, kierując się przekonaniem, że Bogu wyświadcza się przysługę. Iluż zabija się w naszych czasach. 

    Bóg ofiarował ludziom swojego syna, oddał w ich ręce. A człowiek Go zabił, wierząc, że Bogu oddaje przysługę. 

    Jezus zabrał uczniów na górę Tabor, kiedy już usłyszeli, że to się stanie - zostanie zabity. Tabor był tylko przez chwilę. Ich Mistrz miał się zmierzyć nie z wielkimi postaciami żydowskiej tradycji, ale z tymi, którzy byli odpowiedzialni za religię Jego czasów. Musiał żyć nie w chwale Taboru, ale przemierzając twarde i zakurzone drogi Galilei i Judei. 

    Zeszli z góry. Codziennością wiary nie są górskie szczyty objawień, ale przede wszystkim równiny zwykłego życia i zgiełk codziennych zmagań.

1. Czy dbam o takie miejsce i czas, które dalekie jest od zgiełku, aby spotkać Boga?

sobota, 27 lutego 2021

Sobota I Tygodnia Wielkiego Postu

    Dzisiaj wybrałeś to, by On był twoim Bogiem, i to, że ty będziesz kroczył Jego drogami, że będziesz zachowywał Jego prawa i wyroki, że będziesz posłuszny Jego głosowi. A Pan wybrał dzisiaj to, że ty stajesz się dla Niego ludem szczególnym po to, abyś zgodnie z tym, co On powiedział, przestrzegał wszystkich Jego przykazań (Pwt 26,17-18).

A Ja wam mówię: miłujcie waszych wrogów i módlcie się za prześladujących was (Mt 5,44).


    Musimy sobie przypominać za każdym razem, że relacja Boga z ludźmi jest historią miłości. Z miłości zostaliśmy stworzeni, z miłości zawarł przymierze z człowiekiem, z miłości przyszedł do nas, przyjmując ludzkie ciało w Jezusie Chrystusie. 

    Izrael zobowiązał się, że będzie chodził Jego drogami i słuchał Jego głosu. Są to drogi Prawa, zrodzone z miłości i mądrości, których gwarancją jest szczęście. Bóg nie jest despotą czy tyranem, który narzuca swoje prawa, ale Ojcem, który przede wszystkim kocha i troszczy się o swoje dzieci. 

    Kiedy słyszymy sowa Jezusa miłujcie waszych wrogów, wydają się irracjonalne, przesadne, niemożliwe do spełnienia. Jak można wymagać ode mnie, bym kochał tego, który krzywdzi mnie, jeżeli tylko ma taką możliwość? 

    Jezus jednak nie przychyla się do naszych argumentów. Mamy naśladować samego Boga, który kocha i nie zna niczego poza miłością. Kocha wszystkie swoje dzieci, niezależnie od tego, czy czynią dobro, czy zło, nawet jeśli wciąż powtarza, że zło jest złem i nie powinno się go czynić. 

    Nasze relacje z innymi, nawet z wrogami, muszą być nacechowane miłością, ponieważ nasze serce jest stworzone do miłości, jedynej drogi, na której Jego spotkamy. Jeżeli w naszym sercu zagnieździ się choćby miligram nienawiści, przemocy, braku miłości, także do naszych wrogów, zejdziemy z drogi.

    Trudne. Jezus obdarza nas jednak swoją mocą i łaską oraz sprawia, że powoli, kiedy podejmujemy wysiłek, staje się możliwe. 

1. Czy zwracam się ku Bogu, kiedy trudno mi podzielić się miłością?

piątek, 26 lutego 2021

Piątek I Tygodnia Wielkiego Postu - wsp. św. Pauli Montal

    I dalej dom Izraela mówi: Pan nie chodzi prostą drogą. Czy to jednak ja nie podążam prostą drogą, domu Izraela? Czy to raczej wy prostą drogą nie idziecie? Każdego z was będę sądził, domu Izraela, według jego postępowania (Ez 18,29-30).

    Jeśli więc przyniesiesz swój dar do ołtarza i tam sobie przypomnisz, że twój brat ma coś przeciw tobie, zostaw przed ołtarzem swój dar i idź, pojednaj się najpierw ze swoim bratem, i wtedy dopiero, gdy wrócisz, składaj dar (Mt 5,23-24).

    Bóg wzywa nas do uczciwości i autentyczności, spójności naszych przekonań i działań. Trzeba odrzucić od siebie pokusę obwiniania innych za to, co zrobiliśmy źle, za  to, czego nie zrobiliśmy, za to także, że coś zrobiliśmy tylko byle jak, aby było.

    Bóg pragnie, byśmy uczyli się odpowiedzialności za nasze myśli, słowa i czyny. Musimy zobaczyć nasze pokręcone ścieżki i dać się prowadzić Jego drogą, prostą drogą. 

    Bóg nie chce naszej śmierci, chce naszego nawrócenia, chce, abyśmy zeszli z krętych dróg, które prowadzą na manowce. Ukazuje nam drogę, która prowadzi ku Niemu. Daje nam wszelkie możliwe środki, abyśmy mogli to zrobić. 

    To co jest właściwe Bogu, to przebaczenie, zapomnienie, rezygnacja z rozliczania. Bóg pragnie nas przyjmować i obdarzać miłością. Ty udzielasz przebaczenia... U Pana jest bowiem łaska, u Niego obfite odkupienie - tak wołamy z psalmistą. 

    Jezus stawia przed nami zwierciadło, w którym nie lubimy się przeglądać. Jeśli nie jesteś pojednany z braćmi, dlaczego przychodzisz z ofiarami do Boga? Potrafimy publicznie uderzać się w piersi i mówić: moja wina, ale zakamarki naszego serca kryją wiele urazów. 

    Mało to użyteczne, że palimy kadzidło i zapalamy świece na cześć Boga, jeżeli gdzieś tam ktoś płacze z naszego powodu. Jesteśmy zaproszeni do pojednania się z tymi, wobec których okazaliśmy się niesprawiedliwi, którym zadaliśmy rany. 

    Nasza natura lubi się dobrze pokazać, nawet w pokutnym worku: wiele ofiar, obietnic, wyrzeczeń, wiele publicznej pokuty, ale trudno nam wyciągnąć rękę do bliźniego w geście pojednania. Oczekujemy, by ktoś zrobił pierwszy krok. 

    Warto stanąć przed tym lustrem, rozświetlić zakamarki naszego serca, wyprostować drogi do bliźnich poprzez pojednanie. Żyjemy czasem takimi różnymi trudnymi sprawami wiele lat, żyjemy z naszym żalem i pretensjami, brakiem zgody i pojednania. 

    Jezus stawia nas przed lustrem, byśmy mogli powyciągać te trupy z naszej szafy, byśmy zajrzeli w zakamarki naszej duszy i podjęli wysiłek pojednania. 


1. Czy podejmuje wysiłek pojednania wobec bliźnich?

czwartek, 25 lutego 2021

Czwartek I Tygodnia Wielkiego Postu

    Panie mój, nasz Królu, Ty jesteś jedyny. Pośpiesz na ratunek mnie, samotnej i poza Tobą niemającej nikogo pomocnego, bo grożące mi niebezpieczeństwo już jest w zasięgu ręki (Est 4,17l).

    Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; pukajcie, a zostanie wam otworzone. Ojciec wasz, który jest w niebie, da to co dobre, proszącym Go (Mt 7,7.12b).


    Proście, a będzie wam dane. Aby jednak prosić, trzeba uświadomić sobie własne ubóstwo, niewystarczalność, słabość. Rozpoznać własne ubóstwo duchowe i materialne. Wtedy z ufnością woła się do Tego, o którym można powiedzieć Ty jesteś jedyny. 

    Szukajcie, a znajdziecie. Ten, kto nie wie, że stracił czy zgubił, nie szuka. A każdy z nas stracił i traci wiele, każdego właściwie dnia. Czasem tego nie zauważamy - straconych chwil, możliwości dobra, drobnych gestów życzliwości. Tracimy łaskę, spokój, radość, nerwy; nasi znajomi odchodzą po cichu i nawet nie zauważamy, że już od miesiąca, roku a czasem i dłużej nie zamieniliśmy nawet słowa. Rozglądamy się za nimi, kiedy doświadczamy ich braku.

    Pukajcie, a zostanie wam otworzone. Puka, dzwoni, czasem nawet dobija się natarczywie do drzwi ten, kto chce być przyjęty. Czasem, by coś załatwić. Dobijamy się, traktujemy drzwi jak przeszkodę, kiedy chcemy być z osobą, którą kochamy. Wtedy możemy powiedzieć: ty jesteś jedyny czy jedyna.  Często brakuje nam tego zaangażowania w odniesieniu do Boga, o którym mówimy - Ty jesteś jedyny...

    Warto wsłuchać się w całą modlitwę królowej Estery. Liturgia zawiera tylko krótki urywek jej wołania. Zobaczyć jest doświadczenie ubóstwa, straty i pewną natarczywość wołania ku Bogu. Ona rzeczywiście sercem wołała Ty jesteś jedyny!

    Estera potrafiła nawet w nieszczęściu swojego narodu, jego niewoli i upokorzeniu, zobaczyć Boga, który się troszczy. Ojciec da to co dobre, chociaż czasem smak może wydawać się gorzki. Nie zawsze jest łatwo zaakceptować Boże wyroki. A co dopiero odkryć w nich dobro!

    Boże, Ty jesteś jedyny! Jesteś skałą, bo mogę się na Tobie oprzeć, jesteś obłokiem, ponieważ mnie osłaniasz, a czasem jesteś złotem, bo sporo mnie kosztujesz, ale to nic, bo jesteś sercem i dajesz mi życie. Ty jesteś jedyny!


1. Czy potrafię prosić z ufnością, szukać z wytrwałością, dobijać się z natarczywością w relacji do Boga?

środa, 24 lutego 2021

Środa I Tygodnia wielkiego Postu

    Po raz drugi przybyło słowo od Pana do Jonasza i rzekło: Zbieraj się natychmiast i idź do Niniwy, tego ogromnego miasta. Wołaj w niej o tym, o czym miałeś już wcześniej wołać zgodnie z tym, co ci powiedziałem. Zebrał się Jonasz i poszedł do Niniwy, jak Pan mu nakazał (Jon 3,1-3). 

    To plemię jest plemieniem zepsutym. chce znaku, lecz żaden znak nie będzie mu dany poza znakiem Jonasza. Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak Syn Człowieczy będzie dla tego pokolenia. Królowa z Południa stanie na sądzie z ludźmi tego plemienia i potępi ich... (Łk 11,29-31).


    Drugie wezwanie dla Jonasza. Za pierwszym razem Jonasz uciekł. Może bał się, Niniwa była symbolem niegodziwości i grzechu, przemocy i okrucieństwa. Uciekł w przeciwnym kierunku. Drugie wezwanie zostaje podjęte, może zrozumiał, że nie można uciec przed Bogiem, a może i w nim dokonała się przemiana, w której zaakceptował to wezwanie. 

    Czytając dalej tekst można zobaczyć, że Jonasz poszedł, ale nie zgadzał się ze swoim Bogiem. W pewnym sensie jego postawa jest wyrazem pewnej podłości i małoduszności wobec Boga, który okazuje miłosierdzie i dobro wobec grzesznika. Jezus powie o tym w przypowieści o przyjętych do pracy w winnicy: Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czemu zepsutym okiem patrzysz, że jestem dobry? Widzę Jonasza, który też potrzebuje nawrócenia, by zrozumieć dobroć Tego, który go posyła. 

    Jonasz wypełnia swą misję, trochę wbrew sobie. Nie wierzy w jej powodzenie. Ale na jego oczach dokonuje się coś niezwykłego. Niniwa podejmuje pokutę. Miasto wrogie Izraelowi, nie znające Boga, miasto krwi pełne, miasto fałszywe, nasycone nieprawością... z powodu ogromu rozpusty... To podjęcie pokuty rodzi miłosierdzie Boga. I Jonasz nie potrafi się cieszyć, że jego misja jest tak owocna, skuteczna. zawładnęło nim wielkie rozżalenie i złość. Pan Bóg i jego otworzy na zrozumienie, na łaskę. Będzie się dopiero uczył, że kiedy człowiek zwraca się ku Bogu, spotyka się z miłosiernym sercem i otwartymi ramionami. Bóg zawsze jest gotów objąć nas jak swoje dzieci - nie chce śmierci grzesznika...

    Przeciwnicy Jezusa domagają się od Niego znaków. Dopiero co zakwestionowali Jego władzę nad złym duchem, oskarżając o diabelskie sztuczki. 

    Jezus wskazuje na znak Jonasza, w którym nie ma nic niezwykłego. Nie wskazuje na trzy dni w brzuchu ryby, ale na misję pośród mieszkańców Niniwy. Jonasz miał tylko słowo i wzywał do nawrócenia. I drugi znak - Królowa z Południa, która przybywa do Salomona w poszukiwaniu mądrości. 

    Oba tez znaki mówią o ludziach spoza przymierza - Niniwitach i Królowej Saby. Nie czcili ich Boga, nie zachowywali Prawa, nie sprawowali kultu w ich świątyni,. I są ukazani jako wzór nawrócenia i poszukiwania mądrości. Wzór ukazuje tym, którzy należą do zepsutego, przewrotnego plemienia, które jest ślepe i głuche. Domaga się nadzwyczajnych znaków, nie dostrzegając ich w historii i przyrodzie, nie widząc ich w działaniu Jezusa. Mając Pismo Święte, mieli klucz do otwarcia się na światło, które Jezus przynosi, ale pozostali w ciemności. 

    Jezus nie zarzuca im grzechu, ale ślepotę. Nie są w stanie zobaczyć, chociaż patrzą. Nie potrafią usłyszeć, chociaż słuchają. 

1. Czy potrafię się ucieszyć, kiedy Bóg przebacza komuś, kto w moich oczach zasługuje na karę?

    

wtorek, 23 lutego 2021

Wtorek I Tygodnia wielkiego Postu

    Tak będzie i z moim słowem: kiedy wyjdzie z ust moich, nie wróci tam, dopóki nie wykona tego, co jest moją wolą. Ja zadbam o pomyślność twojej drogi i o spełnienie moich przykazań (Iz 55,11).

    W modlitwie nie paplajcie jak poganie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz... (Mt 6,7.9).


    Słowo Boga jest skuteczne. Przychodzi wypełnić Jego wolę. Słowo - Jezus - Wcielone Słowo Ojca. Słowo, które przychodzi w Tajemnicy Wcielenia, aby nas zbawić poprzez Mękę i Krzyż, aby wyzwolić człowieka z niewoli grzechu i śmierci. Wyznajemy tę prawdę odmawiając modlitwę Anioł Pański. 

    Chrystus zstępuje na ziemię jak życiodajny deszcz, który odnawia, oczyszcza, wypełnia życiem i pozwala rodzić owoce. Jesteśmy jak ziemia z przypowieści o siewcy, która musi być gotowa na przyjęcie tego deszczu, który zsyła Ojciec. Musimy być uważni, by Słowo zaczęło kiełkować i przynosić w nas owoce. 

    Fragment Ewangelii wg św. Mateusza jest jednym z najpiękniejszych - Słowo Ojca uczy nas modlitwy, jaką możemy zanosić do Ojca. Tym, co się liczy w modlitwie, nie są słowa, które my pragniemy skierować do Boga, ale te, których On od nas oczekuje. Dlatego nam je daje: Szeroko otwórz usta, abym je napełnił. W modlitwie wszystko jest darem. Przyjmować Słowo i pozwolić, aby rozbrzmiało w moim życiu. Modlitwa jest powrotem Bożego Słowa do Boga. Modlitwa jest jak echo Bożego Słowa. 

    Modlitwa nie potrzebuje górnolotnych słów i ludzkiej paplaniny. Potrzebuje prostoty dziecka, które potrafi uwielbiać i prosić Ojca:

* wysławia, bo kocha - święć się imię Twoje...

* szanuje i pozwala się poprowadzić - bądź wola Twoja...

* uznaje Jego władzę nad całym światem - niech przyjdzie Twoje królestwo...

* wie, że życie i wszystko w nim jest darem - chleba naszego daj...

* potrafi uznać swój grzech i otworzyć się na przebaczenie, bo ufa - odpuść nam nasze winy...

* prosi o opiekę - nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie...

* wie, gdzie szukać pomocy w przeciwnościach - zachowaj nas od złego.

* nie jest sam, widzi braci i siostry, którzy mówią razem - Ojcze nasz

    Widzieć w drugim człowieku brata czy siostrę, aby wspólnie wołać. To jest możliwe, kiedy wychodzę do drugiego z przebaczeniem, z miłością, kiedy nie pielęgnuję urazów. 

1. Czy Boże Słowo jest pokarmem dla mojej modlitwy?


    

poniedziałek, 22 lutego 2021

Poniedziałek I Tygodnia Wielkiego Postu - Święto Katedry św. Piotra Apostoła

Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą (Mt 16,17-18).


    Dopiero co usłyszałeś od Mistrza, jak i pozostali, że tak brakuje wam wiary, że nie potraficie zrozumieć, nie pojmujecie oczywistych znaków...

    A jednak:

    błogosławiony jesteś Szymonie... nie dlatego, że jesteś taki mądry, ale dlatego, że potrafisz słuchać Bożych natchnień;

    błogosławiony jesteś Szymonie, bo Ojciec wybrał ciebie, aby objawić prawdę o swoim Synu właśnie tobie i przez ciebie;

    błogosławiony jesteś Szymonie, bo nie zamknąłeś swoich uszu i oczu, nie zamknąłeś swojego serca na Boże objawienie, które tylko tobie zostało przekazane;

    błogosławiony jesteś Szymonie, bo miałeś odwagę, by wyznać to, co usłyszałeś sercem, za twoją hojność, która kazała ci podzielić się darem objawionym i danym;

    błogosławiony jesteś Szymonie, bo nie zwątpiłeś, że On jest obiecanym Mesjaszem i Synem Najwyższego, nie zawahałeś się w wyznaniu;

    błogosławiony jesteś Szymonie, który stałeś się skałą wybraną, na której można szukać i znaleźć oparcie i pewność wiary;

    błogosławiony jesteś Szymonie - Skało, któremu Pan powierzył klucze Królestwa, klucze służby, miłosierdzia i nauczania.

    Błogosławiony jesteś Szymonie, rybaku z Galilei, rybaku ludzi, Opoko wiary, która opiera się piekielnym bramom...

1. Czy słucham Bożych natchnień?

2. Czy mam odwagę dzielić się swoim doświadczeniem Boga?

niedziela, 21 lutego 2021

I Niedziela Wielkiego Postu

    Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu (Mk 1,12-13).


    Dwa zdania św. Marka o czterdziestu dniach Jezusa na pustyni. Tylko dwa, a ile można w nich usłyszeć. 

    Pustynia. Miejsce z jednej strony trudne i niebezpieczne. Z drugiej strony miejsce sprzyjające spotkaniu z Bogiem. Bóg daje nam możliwość, abyśmy odnowili i umocnili naszą relację z Bogiem, wyprowadzając nas na pustynię...

    Można odnieść wrażenie, że św. Marek zaczyna na nowo pisać pierwsze słowa Księgi Rodzaju. Jakby wskazywał, że wraz z Jezusem historia zaczyna się na nowo, tym razem w sposób pozytywny. Jezus wyznacza nowy początek. Jak w raju, tak i na pustyni, panuje harmonia między człowiekiem a zwierzętami i całym światem przyrody - żył wśród zwierząt... I nie ma w Jezusie tego pęknięcia, którego doświadcza każdy z nas. Pęknięcia między tym co ziemskie i tym, co Boże. W Jezusie jest jedność - aniołowie zaś usługiwali Mu...

    I jest też zły duch, który tą harmonię próbuje zakłócić, doprowadzić do pęknięcia, zerwania więzi z Bogiem, wprowadzić rozłam. 

    Jesteśmy zaproszeni do towarzyszenia Jezusowi na pustyni. Te czterdzieści dni są dla jak lekarstwo, by odnowić, wzmocnić, a może nawet odbudować więź z Bogiem. 

1. Jak patrzę na ten czas, który jest mi dany?

sobota, 20 lutego 2021

Sobota po Popielcu

    
Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem (Iz 58,9b-10).

    Potem wyszedł i zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On zostawił wszystko, wstał i chodził z Nim (Łk 5,27-28).


    Prorok mówi mi dziś, że światło przebije się przez moje ciemności. Kiedy? Muszę spełnił pewne warunki.

    Aby w domu zabłysło światło, konieczne jest wykonanie odpowiedniej instalacji. Niezbędne są kable, żarówki, kontakty, wreszcie doprowadzenie prądu do mieszkania.

    Kiedy mówimy o naszym sercu, także potrzeba stworzyć odpowiednie warunki. Ktoś może powiedzieć, że to łaska. Tak, to prawda, łaska jest tym doprowadzeniem prądu do naszego serca. Ale potrzebny jest jeszcze ludzki materiał, aby łaska mogła popłynąć i rozświetlać. 

    Izajasz mówi: oddal ucisk (jarzmo), schowaj oskarżający palec, przestań posługiwać się językiem w sposób przewrotny, zaniechaj oszczerstw i obmawiania, przestań innych odzierać z godności swoim przewrotnym językiem, a usuniesz przeszkody dla światła łaski. Wtedy inni będą mogli to światło zobaczyć, rozbłyśnie w twoim spojrzeniu, w twojej cierpliwości, w spokoju serca. 

    I w dalszej części podkreślenie dnia świętego. Jesteśmy zaproszeni, aby przestać patrzeć tylko na własne interesy, korzyści i zyski. Zobaczyć dzień święty, który służy spotkaniu z Bogiem i ludźmi. Dzień Pański powinien wyznaczać nasz czas, nasze relacje, powinien kształtować nasze serce i nasze życie.  To nie może być weeekend, ale dzień odpoczynku z Nim, dla Niego, dzień święty. 

    Jezus zbliża się do tych, którzy byli pozbawieni udziału w łasce. Przychodzi kolej na Lewiego, poborcę podatków, złodzieja i grzesznika. Jezus nie przychodzi, aby sądzić, grozić palcem. Przychodzi, ab dawać możliwości. A odkrycie tych możliwości może dokonać się wówczas, kiedy podejmujemy zaproszenie.

    Jezus ukazuje oblicze Boga, który pragnie zbawienia człowieka, każdego człowieka. Ważne jest nie to, kim byliśmy i jesteśmy, ale to kim możemy się stać, kim możemy być w życiu.

    Bóg, mówiąc do nas po imieniu, zapraszając, byśmy ruszyli z miejsca, gdzie teraz jesteśmy, pozwala nam zrozumieć, że jesteśmy zaproszeni do pełni tego, co On stworzył, co dla nas przygotował, i że jest to możliwe. On ciągle zaprasza nas do drogi. Jeszcze nie dotarliśmy do kresu naszej drogi. On idzie i oczekuje, że podejmiemy zaproszenie i będziemy z Nim chodzili. 

    Tylko otwarte serce jest zdolne ruszyć w drogę. Nie można siedzieć przy kasie fiskalnej i chodzić za Jezusem, by iść naprzód w naszym życiu. Zbyt często boimy się wstać, zostawić nasze wartościowe papiery, dlatego zatrzymujemy się w życiu wiary, w naszej celnej komorze, gdzie brakuje światła, gdzie nie ma już życia. 

1. Czy potrafię powtórzyć za świętym Pawłem: "Nie mówię, że już to osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też to zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa"? 

2. Czy wciąż jestem w drodze w moim życiu wiary?

piątek, 19 lutego 2021

Piątek po Popielcu

    Otóż w dzień waszego postu wy znajdujecie sobie zajęcie i uciskacie wszystkich waszych robotników. Otóż pościcie wśród waśni i sporów, i wśród bicia niegodziwą pięścią. Nie pośćcie tak, jak dziś czynicie, żeby się rozlegał zgiełk wasz na wysokości (Iz 58,3b-4).

    Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?» (Mt 9,14).


    Dlaczego? Dlaczego my... a oni? dlaczego ja... kiedy on?

    Lubimy się porównywać z innymi. Oni coś mogą, a ja nie mogę. Im się pozwala, a mnie zabroniono. Oni mają, a ja nie mam. Ale też odwrotnie: ja mogę, a oni nie. Ja potrafię, stać mnie na to, a ich nie.

    Oni - JA. Ja - oni. To pierwszy znak, że intencje nie są jeszcze czyste. Także w tej najważniejszej relacji - relacji do Boga. To prosta droga do zgorzknienia lub pychy. 

    Kiedy uważam się za tego, od którego wymaga się więcej, który musi dźwigać większe ciężary (krzyż), który zmaga się z większymi przeciwnościami i cierpieniem, rodzi się zgorzknienie. Nie przekreśla to faktu, że obiektywnie dany ciężar jest większy, że wymagania są wyższe, że cierpienie bardziej dotyka. A zgorzknienie wylewa się na innych i boleśnie rani. Potrafi być niemiłe, psuć atmosferę, wrzeszczeć i zadawać ciosy. Zrywa relacje.

    Ascetyzm może też prowadzić do wyniosłości i pychy. Bo skoro ja mogę, to dlaczego inni tak nie robią. Tamtemu trzeba dołożyć ciężarów, innemu przysporzyć nieco więcej cierpienia. Narzucić własny styl, własne tempo. Nie dają rady, to znaczy, że mięczaki - nie zasługują na uwagę i szacunek. 

    Gdzieś ginie istota. Nie ma już Boga, do którego podejmowane wyrzeczenia, post, umartwienie ma prowadzić. Zostaje krzyczące,  zrzędliwe, kłótliwe i uderzające pięścią JA. 

    Na duchowej drodze najlepsze środki i narzędzia prowadzące ku Bogu można wykrzywić i przekuć na te, które służą własnej chwale lub własnemu cierpiętnictwu. Można wreszcie, stawiając pytanie dlaczego ja... a oni odpuścić sobie, zrezygnować. Po co się starać, skoro oni nie muszą? Można zatrzymać się w drodze, a nawet z niej zawrócić. Bo inni też tak robią. 

    Można wreszcie widzieć działania i postawy drugiego człowieka jako zaproszenie do własnego wzrastania. Skoro on może, to jest to możliwe. Warto podjąć taki wysiłek. Warto stawiać sobie wymagania. Ale wtedy nie stawia się pytania dlaczego ja... Wtedy stawia się pytanie jak...


1. Czy porównuję się z innymi? Jakie uczucia rodzą się we mnie wówczas?

czwartek, 18 lutego 2021

Czwartek po Popielcu

    Spójrz! Dziś kładę przed tobą życie i dobro, śmierć i zło. Dziś nakazuję ci miłować Pana, twego Boga, postępować Jego drogami, przestrzegać Jego przykazań i ustaw oraz nakazów, abyś żył i się rozmnażał. Abyś miłował Pana, twego Boga, słuchał Jego głosu i lgnął do Niego, gdyż On jest twoim życiem i przedłużeniem twoich dni (Pwt 30,15-16.20).

Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.(Łk 9,23-24).

    

    Kolejny Wielki Post, wczoraj był Popielec, przed nami czterdzieści dni, w których stoimy przed wyborem życia i dobra lub śmierci i zła. Tym, co szczególnie uderza w tym krótkim tekście z Księgi Powtórzonego Prawa, jest powtarzające się dziś. W pięciu wersetach występuje kilka razy: 
* dziś kładę...
* dziś nakazuję...
* oświadczam wam dzisiaj...
* biorę dziś przeciwko wam...

    Moje i Boże dzisiaj. Każdego dnia, każdego dzisiaj, które jest mi podarowane, dokonuję wyborów, małych i wielkich, ale nigdy obojętnych. Przynoszą swoje konsekwencje, rodzą dobro lub zło, służą dobru lub złu, życiu lub śmierci, chociaż czasem wydają się tak mało znaczące. I Bóg każdego dnia ponawia wobec mnie swoje dzisiaj kładę...wybieraj. Jesteś wolny. Dobrze jest dla ciebie postępować Jego drogami, słuchać Jego przykazań, miłować Go, bo tylko miłość pozwala wytrwać na Jego drodze, gdyż On jest twoim życiem i przedłużeniem twoich dni...

    Życie jest cenne, jest wartością. A może inaczej, życie nabiera wartości, kiedy jest tracone, kiedy jest dawane. Bo cóż pomoże człowiekowi, jeśli zdobył cały świat, a siebie zgubił lub skrzywdził? 

    Dawać, aby zyskać. Oddać swoje życie na służbę dobra i miłości, aby zyskać życie. Jezus wskazuje drogę, jest Drogą i mówi dzisiaj o pójściu za nim i naśladowaniu. Nie chodzi o zaszczyty i medale. Bycie uczniem Jezusa pociąga za sobą wiele konsekwencji:

* Zaprzeć się samego siebie - zrezygnować z bycia w centrum, z własnego JA, odrzucić to wszystko, co nie jest autentyczne, umieć przyjąć porażkę, negatywną opinię... 

* Wziąć krzyż - podejmować trudy, znosić przeciwności, łagodzić cierpienie i skutki zła. Podjąć krzyż moich obowiązków, wierności moim zobowiązaniom i danemu słowu. Zgodzić się na krzyż konsekwencji moich wyborów i decyzji, krzyż cierpienia i choroby. A czasem krzyż zupełnie niezrozumiały ofiarować jako zadośćuczynienie za grzechy, najpierw własne, później świata...

* Pójść za Nim - ze świadomością, że lekko nie będzie i z krzyżem. Inaczej się nie da. Być gotowym do identyfikowania się z Jego osobą i Jego przesłaniem. Przyjąć Go w drugim człowieku, zwłaszcza ubogim i uciśnionym, tym który utracił nadzieję i którego nie stać na codzienny chleb. Pójść za Nim, bo On jest twoim życiem.

1. Czy  żyję Bożym dzisiaj, czy odkładam wszystko na jutro?

2. Czy On jest moim życiem?

środa, 17 lutego 2021

Środa Popielcowa

    Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament». Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana Boga waszego! (Jl 2,12-13).

    Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem! On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 kor 5,20-21).

    Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 6,1).


    Popielec. Dla wielu dzień wyjątkowy. Gest posypania głowy popiołem nadał mu rangę niemal święta. Na Eucharystię często przychodzą nawet ci, którzy nie uczestniczą w niej w niedzielę. Dzień ten niesie jednak ze sobą niebezpieczeństwo, że zamiast symbolu pokuty, nawrócenia, nada mu się charakter magiczny, zapominając o istocie i nie docierając do tego, co ten gest oznacza. 

    Dwa pierwsze czytania przybliżają nam charakter tego dnia: rozpoczyna się czas pokuty, przebaczenia, nawrócenia, pojednania, czas łaski i zbawienia. Ewangelia wskazuje na istotę - działania pokutne maja sens tylko wtedy, kiedy są szczere. Nawet kilogram popiołu na głowie nic nie znaczy, jeżeli nie ma otwartości serca na nawrócenie i łaskę. 

    Prorok Joel kieruje do nas zaproszenie, by podjąć drogę nawrócenia. Te słowa towarzyszą nam, kiedy przyjmujemy na głowę popiół: Nawracajcie się! Paweł wskazuje na istotę nawrócenia: pojednajcie się z Bogiem! Bóg przejął inicjatywę w stawaniu się, jak odważnie wskazuje św. Paweł, grzechem. Nie stawia przeszkód po swojej stronie. To człowiek stawa barykady i okopuje się w swoim grzechowym bagienku. Bóg wychodzi ze swoją łaską, pragnie zbawiać. 

    A Jezus domaga się autentyczności. Nie można manipulować życiem duchowym. Środa popielcowa zakończyła karnawał. To był czas, w którym właściwe jest ubieranie masek, karnawałowych strojów, różnego rodzaju przebrań. Za pomocą karnawałowych strojów i masek często próbuje się ukryć to, kim się jest, udawać kogoś, kim się nie jest. 

    Rozpoczynamy Wielki Post i Jezus mówi nam, że to, kim jesteśmy, co czynimy, a zwłaszcza szlachetne czyny, nie powinny być kamuflażem ukrywającym motywy, dla których są wykonywane, ale mają odpowiadać temu czym są: mają być owocem wewnętrznej postawy, która je określa. 

    Jeżeli podejmujesz pokutne wyrzeczenia, aby wydawać się moralnie lepszym, by zyskać uznanie i dobrą opinię, to wszystko na nic. Niedopuszczalne jest wykorzystywanie tego, co dobre dla zdobycia poklasku, dla przekonania siebie i innych o własnej wyższości. To manipulacja, wypaczenie tego, czym jest pokuta. Trzeba widzieć to niebezpieczeństwo, jakie czai się w wielu wzniosłych postanowieniach i działaniach. Pysznych oczu i serca nadętego nie zniosę... 

    Nawrócenie - tak! Pojednanie z Bogiem i bliźnimi - tak!  Autentyczność - TAK!


1. Czy moje wielkopostne postanowienia są realne i konkretne?

2. Czy są pozytywne - zakładają wzrost w wierze?


    

wtorek, 16 lutego 2021

Wtorek 6. Tygodnia


    
Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się (Rdz 6,5-6).

    A uczniowie zapomnieli wziąć chlebów i tylko jeden mieli z sobą w łodzi. Wtedy im przykazał: «Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!» (Mk 8,14-15).

    Są takie przynajmniej dwa zdania w Piśmie Świętym, które zawsze wywołują przenikające zimne dreszcze i niepokój. Zdania, w których Bóg wyraża swoje rozczarowanie i zniechęcenie stworzeniem. Jedno z tych zdań pada w Księdze Rodzaju: żałował, że stworzył ludzi na ziemi... Drugie pada z ust Jezusa w Wieczerniku: biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy jest wydawany. Lepiej by dla takiego człowieka było, gdyby się nie narodził (Mt 26,24).

    Bóg nas stworzył, obdarzył wolnością i rozumem, zdolnym do myślenia, a człowiek zdecydował, że Bóg jest zbędny na świecie, że nasze możliwości są tak wielkie, że On nie jest już potrzebny. Odsuwamy Boga na margines życia, jako Kogoś małego i nieistotnego. Tak wiele razy dawaliśmy Mu do zrozumienia, żeby sobie poszedł, że jest zbędny, że wiemy lepiej.

    Od czasu do czasu pojawia się prorok, który przypomina, że Bóg wciąż żyje, że jest przy nas, nawet jeśli nie chcemy Go widzieć. Jesteśmy wystarczająco głupi, by sprowadzić zagładę na człowieka i cały stworzony świat. Historia jest tego wymownym świadectwem. Czasem tylko, w jakieś chwili przebłysku wołamy z rozpaczą: dlaczego Bóg na to pozwala... Czemu nie zapytamy samych siebie, czemu do tego doprowadziliśmy...

    Noe przez swoją wiarę ukazał całą nieracjonalność świata i nabył prawo do zbawienia, które daje wiara. Wiara jest tą siłą, która może zatrzymać straszliwe owoce świata, który pragnie osiągnąć pełnię, odrzucając Tego, który sam jest pełnią - Boga. 

    Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie? Tak tępe macie swoje serce? Choć oczy macie, nie widzicie, i choć uszy macie, nie słyszycie? Czy w tym tkwi problem? Każdego dnia wschodzi słońce, niestrudzenie przemierza swoją drogę, a my nawet tego nie zauważamy. Takie oczywiste. 

    Jezus ostrzega nas przed zaczynem tego świata, który rodzi zło. Abyśmy byli uważni i nie dali się przekonać i zdominować przez zło, które nas otacza. Przypomina o swojej obecności, chociaż ta obecność jest tak zwyczajna, że przestajemy ją odczuwać. 

    Z wielu stron jesteśmy bombardowani zaczynem świata, zgubnymi ideami wolności, potęgą władzy Herodów, którzy tak wiele mogą... A Jezus przestrzega przed tym kwasem, który nie rodzi chleba, ale psuje mąkę i wypacza. 

    Tak bardzo troszczymy się o ziemski chleb, o dobrobyt. Bardziej dbamy o nasze żołądki niż o serce i umysł. Rozumiemy od razu, kiedy mówią nam o pieniądzach, o możliwości posiadania rzeczy, których nawet nie potrzebujemy. Ale kiedy On mówi o sprawach prostych, tak niepojętni jesteśmy... Uważajcie na to, czego słuchacie, czym karmicie wasze oczy, uszy, wasze serce i umysł... 

1. Jakie są moje priorytety w życiu?

poniedziałek, 15 lutego 2021

Poniedziałek 6. Tygodnia

    Pan zapytał Kaina: «Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować» (Rdz 4,6-7).

    Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty. Nadeszli faryzeusze i zaczęli rozprawiać z Nim, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku (Mk 8,10-11).


    Co skłoniło Kaina do zabicia brata? Zazdrość, zawiść...? Więź braterstwa przerodziła się w rywalizację. Zabicie brata jest grzechem, który najbardziej wyraża nienawiść, przemoc.

    Ale można zabijać w sposób może nie tak okrutny, ale równie skuteczny:
* nie dostrzegając dobroci,
* osłabiając braterskie więzi,
* ignorując wiele sytuacji, w których ktoś woła o pomoc i uwagę...

    Wewnętrzne usposobienie sprawia, że akt uwielbienia składany przez jednego stawał się przyjemny, a drugiego niemiły Bogu. Jezus tłumaczy to w Ewangelii: Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Te słowa padają w kontekście wyjaśniania przykazania nie zabijaj! w Kazaniu na Górze. 

    Kain zrywa więź z Bogiem, z bratem Ablem, z ziemią, którą uprawiał i z samym sobą.

    Dalmanuta. Region, w którym zamieszkiwali Żydzi i poganie, podlegli żydowskim wpływom. Zanim Jezus tam przybył, dokonywał licznych uzdrowień, karmił rzesze, czynił znaki. Nie wszyscy potrafili jednak odkryć w Jezusie zapowiadanego Mesjasza. Wołają o znak, znak nadzwyczajny.

    Faryzeusze i uczeni w Piśmie przeżywają wewnętrzny konflikt. Z jednej strony są przekonani i słuszności Prawa i zamykają się na wszystko, co mogłoby zakłócić religijny porządek, w który wierzą. Z drugiej strony dostrzegają czyny Jezusa, które trudno zignorować. Chcą dowodów i zapewnień.

    Ślepi widzą, głusi słyszą... A oni nie potrafią ani zobaczyć, ani usłyszeć...

    Dalmanuta. Miejsce zamieszania i niewiary wokół działań i nauczania Jezusa. Łatwo się w niej odnaleźć nam. Żądania znaków, potężnych cudów, które potwierdzałyby istnienie Boga, czy uwzględnienie moim, prozaicznych próśb... wówczas by mnie przekonał...

    A Bóg daje nam swoje milczenie... Zobaczyć to milczenie Boga, aby odkryć, że Jego działanie i obecność można spotkać tam, gdzie Miłosierdzie i Miłość stają się jednoznacznymi znakami Jego obecności. 

    W świecie takim jak nasz, w którym wszystko jest wyjaśniane przez naukę, wszystko jest poddawane weryfikacji i sprawdzane, pojawiają się chwile, kiedy pojawia się pokusa, by domagać się dowodów, wyraźnych znaków. 

    Dalmanuta, miejsce, w którym domagam się znaków i spotykam milczenie Boga.

1. Jakie uprzedzenia sprawiają, że trudno uwielbiać mi Boga? 
2. Czy moje uwielbienie podoba się Bogu?

niedziela, 14 lutego 2021

6. Niedziela Zwykła

    Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: «Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!». Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony (Mk 1,40-42).


    Znamy sytuację osób trędowatych w czasach Jezusa. Bycie trędowatym oznaczało bycie wyrzutkiem. Wyrzutkiem bez żadnych praw i bez możliwości kontaktu z ludźmi. Żadnej bliskości. 

    Czas epidemii, kiedy wielu zostało pozbawionych możliwości tak podstawowego gestu, jak podanie ręki, nie mówiąc o przytuleniu, może nam pomóc zrozumieć, jak to jest trudne. 

    To, co trędowatym również odebrano, to możliwość kontaktu z Bogiem. Nieczysty jest wykluczony z jakiejkolwiek formy kultu. Trąd traktowano jako zewnętrzny znak zepsucia, grzechu. 

    Tak czuł się również trędowaty, którym przyszedł do Jezusa. Brudny, naznaczony grzechem, odrzucony. 

    Także dzisiaj odwracamy się od pewnych osób na poziomie osobistym, społecznym czy religijnym. Są niewygodne, bo nie są "w porządku", bo kontakt z nimi jest ryzykowny, bo mogą wpędzić nas w kłopoty. 

    Nie tak dawno można się było dowiedzieć, że sąsiedzi kierowali groźby do pielęgniarki, która mieszkała w bloku, bo pracowała w szpitalu na oddziale zarażonych Covid-19. Chcieli zmusić ją, by zmieniła miejsce zamieszkania, bo obawiali się zakażenia. Ryzykowała własne zdrowie, idąc innym z pomocą, a została potraktowana jak trędowata. Pewnie nie brakowało wśród życzliwych sąsiadów także tych, którzy uważają się za wierzących. Jeżeli tak, to znaczy, że wierzyli w Boga, który wyklucza, spycha na margines, potępia, który pozostawia człowieka własnemu losowi. 

    Jezus nie boi się dotknąć trędowatego, chociaż to naraża i Jego na wykluczenie. Odtąd Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta - stał się jak trędowaty. 

    Pisał papież Franciszek w Lumen fidei: Dla iluż ludzi wiary cierpiący stali się pośrednikami światła! Dla św. Franciszka z Asyżu trędowaty, a dla bł. Matki Teresy z Kalkuty jej ubodzy. Zrozumieli tajemnicę, która jest w nich. Zbliżając się do nich, z pewnością nie uwolnili ich od wszystkich cierpień, ani nie mogli wytłumaczyć każdego zła. Wiara nie jest światłem rozpraszającym wszystkie nasze ciemności, ale lampą, która w nocy prowadzi nasze kroki, a to wystarcza, by iść. Cierpiącemu człowiekowi Bóg nie daje wyjaśniającej wszystko argumentacji, ale swoją odpowiedź ofiaruje w formie obecności, która towarzyszy historii dobra, łączącej się z każdą historią cierpienia, by rozjaśnił ją promień światła. W Chrystusie Bóg zechciał podzielić z nami tę drogę i ofiarować nam swoje spojrzenie, byśmy zobaczyli na niej światło (57).

    Ta ewangelia jest zaproszeniem, by dać się poplamić, by poznać z pierwszej ręki ból i frustrację tak wielu. Być może wielu z nich już nawet do nas nie podchodzi, boi się nawet spojrzeć z obawy przed odrzuceniem, ale ich obecność jest wołaniem: jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić... Może nie damy rady wyzwolić ich z cierpienia, ale nasza obecność może być tym światłem, które pozwali im iść...

1. Czy nie traktuję innych jak trędowatych?

    

sobota, 13 lutego 2021

Sobota 5. Tygodnia

    Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: «Gdzie jesteś?» On odpowiedział: «Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się». Rzekł Bóg: «Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?» Mężczyzna odpowiedział: «Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem»(Rdz 3,9-12).


    To pytanie Boga - gdzie jesteś? - słyszę każdego dnia. Czasem nawet nie wiem gdzie jestem, gdzieś daleko, bo chowam się przed Bogiem, aby nie widzieć własnych grzechów, wad...

    Aby wiedzieć, gdzie jestem, muszę uczyć się patrzeć na siebie z Bożego punktu widzenia: bez lęku, z miłością, ale w prawdzie. 

    Kiedy schodzę z Bożej drogi, pozostaje pustka i doświadczenie duchowej nagości - owego braku Jego łaski, bez której trudno odpowiedzieć na to gdzie jesteś?

        Stojąc ze świadomością grzechu, doświadczając tej osobistej porażki, trudno czasem uznać, że to moja wina i okazać skruchę. Próbujemy się usprawiedliwiać, wymyślamy wymówki, przerzucamy odpowiedzialność na innych, nawet na samego Boga: tak spokojnie spał Adam, zanim przyszła Ewa. Trudno zobaczyć w owym pytaniu Boga szansę, którą On daje, by człowiek mógł wrócić. Biedny Adam, zapomniał, że był z nią, kiedy sięgała po owoc z drzewa dobra i zła. Skosztował, ale unika odpowiedzialności. 

    Taka postawa obwiniania innych, szukania wymówek i usprawiedliwiania się, przynosi w konsekwencji cierpienie, wrogość, konflikty, przekleństwo, zmęczenie i podziały. Grzech jak trucizna zatruwa życie i niszczy. 

    Bóg poszukuje człowieka. Zejdzie po niego aż do otchłani, by wyprowadzić z niewoli grzechu i śmierci, by przywrócić życie. Bóg nie rezygnuje ze swojego stworzenia.

1. Jaką postawę przyjmuję wobec własnego grzechu?

piątek, 12 lutego 2021

Piątek 5. Tygodnia

    Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło» (Rdz 3,4-5).

    On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić (Mk 7,33-35).


    Otworzą się wam oczy - zły duch otwiera oczy, a to otwarcie przenika do serca i rodzi pożądanie, chciwość, rozbudza pragnienie, by przekraczać coraz to nowe granice. Wówczas człowiek przestaje odczuwać radość z tego, co jest jego udziałem, bo pragnie sięgać po niedostępne. Przekracza granice swoich możliwości, przestaje się liczyć z własną ograniczonością. Bóg jawi się jako ten, który odbiera wolność, ogranicza i zabiera szczęście, któremu nie można ufać. 

    A kiedy wreszcie człowiek otworzy oczy, doświadcza własnej małości, kruchości, rozczarowania, wstydu i zaczyna się ukrywać. Otwarte przez zło oczy nie dają szczęścia i spełnienia. Człowiek czuje się zagubiony i opuszczony, unika spojrzeń. To Bóg wychodzi, by człowieka szukać. 

    Bóg także otwiera. Wypowiada: Effatha - Otwórz się! Rozwiązuje człowieka z wszelkich pęt, które ograniczają i zniewalają. I człowiek zaczyna prawidłowo funkcjonować. Otworzyć się na działanie Boga, pozwolić się dotknąć, aby prawidłowo mówić, aby zobaczyć siebie w prawdzie, w relacji do Boga, do człowieka, do świata, do siebie. 

    Effatha - Otwórz się! na Boże działanie. Sam nie dasz rady wyzwolić się z tego, co wiąże i zniewala. 

1. Jakie uczucia mi towarzyszą, kiedy otwieram się na zło, a jakie, gdy otwieram się na miłosierdzie?

czwartek, 11 lutego 2021

Czwartek 5 Tygodnia - wsp. MB z Lourdes - Dzień Chorych

    Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: «Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta» (Rdz 2,22-23).

    Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego (Mk 7,24-25).

    Bóg nas kształtuje swoją miłością. Nasze życie wykracza poza istnienie jednostki. Potrzebujemy relacji, potrzebujemy drugiego człowieka, aby wzrastać do pełni. Stworzeni z miłości, potrzebujemy miłości. 

    Jezus pragnie ciszy i spokoju. Usuwa się poza Galileę, w miejsce, gdzie nie jest znany. Jakiś dom ma zapewnić mu schronienie. 

    Granica, którą wyznaczył, zostaje jednak szybko naruszona. Ową ciszę i samotność narusza miłość przeniknięta rzeczywistością cierpienia i bólu.

    Kobieta, cudzoziemka, matka. Jej miłość do dziecka każe jej naruszyć spokój Jezusa, przychodzi w niewłaściwym czasie, by walczyć o życie. 

    Usłyszała - sława Jezusa dotarła aż tutaj. Dowiedziała się, że potrafi uzdrowić, że jest w Nim ta siła, która ma władzę nad złem, cierpieniem, że w Nim jest źródło życia. 

    Przyszła - odbyła swoją podróż, podjęła wysiłek. Przekroczyła wszystkie granice. Jest cudzoziemką, nie ma nic wspólnego z Izraelitami. Odzywa się jako pierwsza, łamiąc konwenanse. Narusza Jego spokój, ryzykując rozczarowanie i odepchnięcie. 

    Padła Mu do nóg - wyraz poddania, zaufania, oddania siebie w ręce drugiej osoby. Oczekuje od Innego, Obcego spełnienia swojej nadziei. 

    Prosiła Go - nie dla siebie, ale dla córki. Staje się pośredniczką łaski, która ma dotknąć inną osobę. Prosi, bo kocha. 

    Reakcja Jezusa jest niepokojąca. Pogardliwie i obraźliwie określa kobietę. Słowo pies wyrażało pogardę wobec pogan. A ona nie godzi się na przekreślenie swojego wysiłku. Swoją postawą przemienia Jezusa. 

    Trudno człowiekowi zrezygnować z własnych racji, postanowień, planów. Szczególnie trudno, kiedy ktoś obcy narusza granice naszego komfortu. Owa kobieta sprawia, że Jezus zmienia swoje nastawienie, swoje plany. 

1. Czy potrafię ustąpić, zrezygnować z czegoś, aby otworzyć się na drugiego człowieka?

środa, 10 lutego 2021

Środa 5 Tygodnia - wsp. św. Scholastyki

    Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2,7). 

Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym» (Mk 7,21-23).


    Człowiek stworzony, ulepiony przez delikatne i zręczne dłonie Boga - garncarza. Ulepiony z ziemi, a następnie napełniony tchnieniem życia. 

    Dzieło sztuki Stwórcy, ale bardzo kruche, jak materiał, z którego zostało uczynione. Ale ma udział w tchnieniu Boga, co czyni go podobnym do Stwórcy. Kruchość i witalność cechują człowieka, wyjątkową istotę, ukształtowaną przez twórcze dłonie Boga. 

    Dla człowieka stworzony został ogród, aby tam żył szczęśliwie, w harmonii z całym stworzeniem. Pośród całej roślinności wyróżnione zostały dwa drzewa: jedno - zapewniające życie temu, kto spożywał jego owoce, drugie - zapewniające wiedzę i władzę nad wiedzą temu, kto z niego kosztował owocu. Dawało wiedzę i władzę, ale również, decyzją Stwórcy, przynosiło śmierć.

    Czy to kaprys Boga? Widzę w tych dwóch drzewach symbol wdzięczności  za otrzymane życie, ale zarazem znak, który uświadamia mi własną kruchość. Jestem zaproszony do uznania Bożej hojności, do umiejętności rozróżniania tego co dobre, od tego, co lekkomyślne, do docenienia przywileju wolności.

    Ludzkie zachowanie, które rodzi się w sercu. To właśnie w sercu leży źródło naszych decyzji, wyborów i działań. W tym fragmencie Ewangelii Jezus mówi o złu, które rodzi się w ludzkim sercu, ponieważ odrzuca błędnie pojmowaną definicję nieczystości, wyznawaną przez faryzeuszy. Wymienia szereg przewrotnych postaw, które rodzą się w pogubionym sercu i które poniżają człowieka, niszczą jego godność. 

    Ale serce jest także źródłem naszych dobrych myśli, decyzji, uczuć i działań. Nasze osobiste postępowanie rodzi się z sumienia, z naszego wewnętrznego świata, w którym rządzą pewne kryteria, często ukryte, które kierują naszymi wyborami. 

1. Czy dbam o formację mojego sumienia?