Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz (Łk 16.19-20).
Czasem pojawia się głos, że piekła nie ma, ponieważ nieskończone Boże Miłosierdzie nie pozwala na jego istnienie. Przypowieść o bogaczu i Łazarzu przypomina nam jednak, że przywiązanie do bogactwa, zaślepienie i brak wrażliwości i solidarności z ubogimi sprawiają, że piekło już jest obecne - jest obecne w sercach ludzi, którzy postępują jak ten bogacz.
Upomina nas Jeremiasz w pierwszym czytaniu: Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania, według owoców jego uczynków.
Przypowieść dotyka bardzo istotnego wymiaru życia społecznego - ludzkiej niewrażliwości. Źle by się stało, gdyby ta Ewangelia została odniesiona wyłącznie do najbogatszych tego świata, a nie do każdego z nas.
Bogaczowi można zarzucić, że nie wie, jak dzielić się tym, co ma. Stracił okazję do nawrócenia, bo nie słuchał ani Mojżesza, ani proroków. Jest zaślepiony bogactwem, które uczynił swoim bóstwem. Ludzki egoizm jest tak okrutny, że pomija i zapomina o najbardziej minimalnych relacjach sprawiedliwości.
Dziś świat toczony jest przez skandal marnotrawstwa. Niemal połowa żywności produkowanej na świecie jest niszczona lub wyrzucania, kiedy jednocześnie tak wielu doświadcza głodu. Czy można uważać zatem, że w obliczu tak wielkiej i stałej niesprawiedliwości, piekło nie istnieje? Sami je tworzymy już tutaj, na ziemi...
Na ile potrafię rezygnować z rzeczy zbędnych? Czy potrafię się dzielić dobrami materialnymi?