Kiedy chcemy lepiej zrozumieć pewne rzeczy, cofamy się do źródeł. Aby zrozumieć zachowanie jakiegoś człowieka, sięgamy często do jego dzieciństwa, by zobaczyć w jakich warunkach wzrastał jako dziecko, czy doświadczał miłości najbliższych, czy też może był pozbawiony rodzinnego ciepła. W jakiejś mierze pochodzenie warunkuje teraźniejszość, jest platformą, z której wyrasta nasza osobowość.
Ewangelia w ostatnim dniu roku kalendarzowego również przenosi nas do początku. I to co było na początku może rzucić nieco światła na naszą teraźniejszość.
A co było na początku?
Na początku była Cisza. Żeby Słowo mogło wybrzmieć, musi być cisza. Cisza wszechświata bez projektu, bez początku. Wielka cisza, w której Bóg śnił swoje marzenia... by pewnego dnia mogły stać się rzeczywistością. Cisza milczenia Boga, który w pewnym momencie, na początku rzekł i Słowo zaczęło nadawać kształty stworzeniu.
Na początku było Słowo... Treść, która wdziera się w ciszę i tworzy rzeczywistość. Słowo, które wprowadza w życie ład. Słowo, które wyraża to, co Bóg wymarzył.
Na początku było Życie. Życie w obfitości to Boży plan dla stworzonego świata. Życie, które uosobiło się w Synu, by rozwijać się pośród nas i uczynić człowieka współtwórcą życia.
Na początku była Światłość. Światło, które rozświetla, które daje poczucie bezpieczeństwa, które ukazuje drogę, usuwa ślepotę. Światło, które daje Życie.
Jeśli na początku była Cisza, Słowo, Życie i Światło, to dlatego, że jesteśmy powołani do Ciszy, Słowa, Życia i Światła. Jesteśmy powołani do wielkości, a czasem ulegamy drodze na skróty, wybierając różnego rodzaju zastępcze produkty, erzace czy protezy ludzkiej wielkości, i zamiast stawać się świadkami światłości prawdziwej, cieszymy się błyskotkami oferowanymi przez ciemność świata.
1. Jak często w tym roku sięgałem po Słowo, które jest Światłem i daje Życie? Czy potrafię trwać w ciszy wsłuchując się w Słowo?