zachód słońca

zachód słońca

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Poniedziałek XXII Tygodnia Zwykłego


    Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić (Łk 4,28-29).


    Święty Łukasz poprzedza scenę z dzisiejszej Ewangelii dwoma zdaniami: Potem powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich

    W swoistej aureoli dobrej opinii Jezus pojawia się w synagodze miasta, które widziało, jak dorastał. Zabiera głos, a na koniec wystąpienia dochodzi do pierwszego poważnego spięcia z mieszkańcami. W przeciwieństwie do zdań wypowiedzianych powyżej, Jezus doświadcza odrzucenia, porażki. Spór z mieszkańcami Nazaretu doprowadza niemal do tragedii.

    Cóż takiego Jezus powiedział? Co zrobił? Cytując Izajasza, Jezus czyni jego słowa własnymi. Wskazuje na ich wypełnienie w swojej osobie. On jest obiecanym Mesjaszem. To wystarczyło, by podziw zamienił się w gniew. Konsternacja rodzi odrzucenie - On, syn Józefa, Mesjaszem?

    Bliskość z Jezusem nie jest mierzona kryteriami ciała i krwi, kryteriami geograficznymi (mieszkańcy rodzinnej miejscowości) czy ludzkiej wiedzy. Potrzebne są kryteria Ducha, który pozwala widzieć obecność Boga w codzienności.

    Nasze zamknięte serce, duchowa ślepota, nie pozwala nam widzieć uzdrawiającej i zbawczej ręki Boga w naszym życiu. Nie tego się spodziewali. Oczekiwali nadzwyczajnych znaków, swoistej aury i chwały. Jezus jest jednym z nich. Zwyczajny. 

    Nie mogli zrozumieć, że Bóg nie objawił się zgodnie z ich wyobrażeniem o Bogu. Nie byli otwarci na niespodziankę, jaką zawsze Bóg jest. Zawsze wykracza poza wszystko, co możemy sobie wyobrazić. 

    Dotykając chorych, rozmawiając ze wszystkimi - nawet z tymi oficjalnie nieczystymi i grzesznymi - nawet okazując czasami swoją słabość, Jezus jest Bogiem, który stał się Człowiekiem - ze wszystkimi ograniczeniami, jakie się z tym wiążą. Ale wciąż jest Bogiem. 

1. Czy potrafię zaakceptować Boga niespodzianek?

  

niedziela, 30 sierpnia 2020

XXII Niedziela Zwykła


    Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść; ujarzmiłeś mnie i przemogłeś. Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają. I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem (Jr 20,7.9).

    Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe (Rz 12,2).

    A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki»(Mt 16,22-23).


    Dopiero co wyznał wiarę w Mesjasza, Syna Bożego. Pozwolił się prowadzić Duchowi i wypowiedział słowa, które zyskały pochwałę. Otrzymał zapowiedź kluczy Królestwa Bożego. I zapomniał, że trzeba słuchać Bożego natchnienia. Zamiast zachować miejsce ucznia, chciał stać się nauczycielem Mistrza. 

    Kiedy pojawiają się problemy, trzeba stanąć oko w oko z przeciwnościami życia, zapominamy o radosnym wyznawaniu naszej wiary. To ukazuje niespójność i rutynę naszych praktyk, pewną płyciznę naszego wyznania. Buntujemy się, kiedy trzeba przyjąć niepowodzenia związane z ewangelicznym przesłaniem o krzyżu. 

    Święty Mateusz opisując początek działalności Jezusa używa niemal tego samego zdania, które rozbrzmiewa w dzisiejszej Ewangelii. Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: Nawracajcie się... Zaczyna się nowy etap życia uczniów i odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom... Wiele czasu minęło od tego pierwszego odtąd, kiedy Jezus przedstawił program na swoje życie. Oni byli jednymi z pierwszych, którzy ten program przyjęli. Czy rozumieli, czego Jezus chciał ich nauczyć, co chciał im przekazać?

    Święty Mateusz wraca do pamięci tego pierwszego wezwania. Odtąd Jezus ukazuje uczniom cały mechanizm struktur wielkich tego świata, który już zaczął działać, a którego celem jest zakończenie Jego życia. Posłuszny woli Ojca przyjmuje w zaufaniu ów plan życia, który jest Bożym planem zbawienia. Nie da się bowiem ugasić Bożego ognia zapalonego w sercu, nie da go się stłumić. 

    Droga Jezusa, jak i proroka, jest drogą, która czeka na jego uczniów. Stąd cierpliwa i kręta droga uczenia się, którą musiał się z nimi dzielić, aby rozpoznać i docenić ich najbardziej osobiste motywacje i postawy. Byli bezbronni i czekały ich ciężkie próby, momenty dezorientacji, zwątpienia i kryzysu. Będą potrzebowali wsparcia, ale także zaangażowania i siły ducha, aby nie porzucić swojego apostolskiego powołania.

    Wiara wymaga cierpliwości. Musi dojrzewać. Nie wystarczy, by upływał czas, potrzeba jeszcze refleksji nad wszystkich, co się dzieje, przyjęcie także tego, co przeciwne i trudne. Święty Paweł daje nam wskazanie dotyczące naśladowania Jezusa: Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża. 

    Umieć rozeznawać ów głos Ducha, który płonie ogniem w ludzkim sercu, odczytywać sens życiowych przeciwności i trudów. Nie zapominać, że wciąż jesteśmy uczniami w szkole Jezusa, nie próbować zajmować Jego miejsca.


1. Jak reaguję na przeciwności?

sobota, 29 sierpnia 2020

Sobota XXI Tygodnia Zwykłego - wsp. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela


    Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: «Nie wolno ci mieć żony twego brata». A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę (Mk 6,17-20a).


    Ciekawe, gdzie byli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Myślę o innej scenie z Ewangelii, kiedy przywleczono do stóp Jezusa kobietę, oskarżając ją o cudzołóstwo i żądając ukamienowania. Mieli odwagę domagać się kary dla prostej kobiety, ale wobec cudzołóstwa Heroda, a nawet jego kazirodczego związku milczeli.

    Jedynie Jan miał odwagę, by mówić o jawnym grzechu. Nie dlatego, by Heroda potępiać, ale jako posłany, by wzywać do nawrócenia, nie mógł pominąć pałacu Heroda. Pragnął jego nawrócenia, zerwania z grzechem. Odwaga Jana naraziła go na nienawiść Herodiady i więzienie. 

    Nawrócenie wymaga wysiłku, zmiana życia kosztuje. Zabicie niewygodnego posłańca wydaje się łatwiejsze i wygodniejsze. Niewygodny głos zostaje zamknięty w wiezieniu, aby nie zakłócać królewskiego życia. 

    Jan wiedział, że wystąpienie przeciw Herodowi przyniesie problemy, ale nie może się sprzeniewierzyć temu, do czego został wezwany. 

    Herod szanował Jana, uważał go za człowieka świętego i prawego, ale nie potrafił wyzwolić się od wpływu Herodiady. Smutna historia tańca, może pięknego, nieprzemyślana obietnica i przysięga, doprowadziły do śmierci Jana.

    W historii Kościoła wielu ludzi, którzy zostali obdarowani szczególnymi darami, spotkało się z potępieniem, zostali skazani na milczenie, czasem na religijną, a czasem fizyczną śmierć, bo naruszali święty spokój, świętą tradycję, podważali autorytet wielkich swoich czasów. Wystarczy popatrzeć na św. Jana od Krzyża, św. bp. Oskara Romero, czy nawet Galileusza. Historia ostatecznie przyznała im słuszność.

    Męczeństwo św. Jana Chrzciciela może być przestrogą przed zgubnym uwikłaniem w relacje z wielkimi tego świata, które nie pozwala mówić, kiedy należałoby krzyczeć, które powoduje akceptację tego, co w Bożych oczach jest nie do zaakceptowania. 

1. Czy moje kompromisy ze złem nie powodują wykrzywiania Dobrej Nowiny?

piątek, 28 sierpnia 2020

Piątek XXI Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Augustyna, biskupa i doktora Kościoła


    Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia (1 Kor 1,17-18).


    Wielu chwali się swoją wiedzą, mądrością, wynikami testów IQ. Człowiek rozszerza swoje horyzonty, zdobywa dziedziny, które do niedawna były nieznane, wiele dziedzin nauki rozwija się tak dynamicznie, że nie potrafimy nadążyć.

    A jednocześnie człowiek ignoruje mądrość Bożą. 

    Mądrość Boża, objawiona w pełni w Jezusie Chrystusie, nie mówi o fizyce, chemii czy innych dziedzinach nauki. Mądrość Boża ukazuje prawdę o tym, jak żyć, jak umieć zaakceptować różne okoliczności życia, które nas dotykają. 

    Jezus w swojej mądrości, w swoim przesłaniu, wskazuje nam drogę, którą powinniśmy podążać, ucząc nas, jak nadać każdej rzeczy wartość... jaką wartość powinniśmy nadać relacjom z innymi, relacjom z Bogiem. 

    Mówi o wierności, cierpieniu, uczciwości, przyjaźni, przekupstwie, kłamstwie, prawdzie, śmierci, pieniądzach... i będzie nam mówił o miłości, przebaczeniu, prostocie, czystości serca, sprawiedliwości, dobroci, czułości, wrażliwości...

    Uczy nas żyć tym samym życiem, które prowadził, które niesie ze sobą krzyż, to znaczy wyrzec się wszystkiego, co jest dalekie od Jezusa, ale co kończy się nie na krzyżu, ale w zmartwychwstaniu do życia pełnego szczęścia.

1. Czy staram się odkrywać w życiu mądrość Bożą?

czwartek, 27 sierpnia 2020

Czwartek XXI Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Moniki


    Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. Lecz jeśli taki zły sługa powie sobie w duszy: "Mój pan się ociąga", i zacznie bić swoje współsługi, i będzie jadł i pił z pijakami, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna (Mt 24,42.48-50).


    Czuwajcie. 

    Oczekiwaniu towarzyszy zadowolenie i ekscytacja, zwłaszcza kiedy oczekuje się kogoś ważnego albo kogoś, dla kogo podejmowany jest wysiłek i staranie codziennego dnia. Ale kiedy oczekiwany gość się opóźnia, powoli wygasa zadowolenie,  ekscytacja przechodzi w obojętność, a później rodzi się poczucie zniechęcenia i zawodu. Nie przyszedł. 

    Nie trudno wówczas porzucić oczekiwanie, zająć się czymś zupełnie innym, a w przypadku życia duchowego porzucić pierwotne starania i wysiłki, utracić czujność i zacząć kręcić się wokół swojego "Ja". Oczekiwany Bóg przestaje być centrum uwagi, gorliwość zamienia się w rutynę i zobojętnienie, a czasem w duchowe lenistwo. 

    Święta Monika, patronka dnia, uczy świętej cierpliwości i wytrwałości. Jej wytrwałość w błaganiu o nawrócenie syna trwała wiele lat, nie zrezygnowała w swoich modlitwach, chociaż Bóg zdawał się nie odpowiadać. Cierpliwie trwała, zanosząc wołanie i łzy. 

    Jej czuwanie zostało nagrodzone, prośby wysłuchane. Bóg uczynił znacznie więcej, aniżeli prosiła i mogła oczekiwać. Szczęśliwa, bo Pan zastał ją na czuwaniu, kiedy przyszedł z darem łaski. 

1. Czy nie zniechęcam się zbyt łatwo na drodze wiary?


środa, 26 sierpnia 2020

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej

    Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie (J 2,1-5.11).


    Maryja staje w centrum wydarzeń wesela w Kanie Galilejskiej. Jest tam obecna, a z racji Jej obecności zostaje także zaproszony Jezus z uczniami. 

    Jest bardziej spostrzegawcza, niż reszta weselnych gości, nawet weselny starosta nie dostrzega braku wina, a Ona potrafi zobaczyć. I to spojrzenie Maryi nie jest jedynie zauważeniem problemu, ale zamienia się w działanie. Wyraża swoje zaniepokojenie sytuacją młodych małżonków i zwraca się do swojego Syna.

    Jezus nie ma jeszcze sławy nauczyciela i cudotwórcy. To początek Jego publicznej działalności. Dopiero co Syn cieśli opuścił zacisze Nazaretu. A Ona zwraca się ku Niemu z pełnym zaufaniem, zawierzeniem w Jego moc. On jeden może zaradzić tej sytuacji. I publicznie wyraża to swoje zawierzenie wobec sług, mimo pozornej odmowy: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.

    Ufając w moc Jezusa, okazując całkowite zawierzenie Bogu, prowokuje pierwszy znak - cud przemiany wody w wino. 

    Ona, Matka wierzących, wyprzedza w wierze uczniów Jezusa. Oni uwierzą dopiero wówczas, kiedy zobaczą znak. Ona wierzy, chociaż jeszcze nie było znaków. 

    Jej zaufanie do Jezusa zostaje nagrodzone. Może się dokonać cud, który uruchamia zegar godziny Jezusa. Ukryty w cieniu Nazaretu rozpoczyna publiczną działalność i będzie kierował odtąd swoje kroki ku tej godzinie - godzinie męki, krzyża i zmartwychwstania. 

    Zatroskana, wrażliwa, odważna wiarą i zaufaniem, wstawiająca się u Boga za człowiekiem. Prosi tylko o nasze zaufanie i poddanie się woli Boga: zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Wtedy wszystko staje się możliwe. 

1. Jakie miejsce zajmuje Maryja w mojej relacji do Boga?

wtorek, 25 sierpnia 2020

Uroczystość św. Józefa Kalasancjusza - założyciela Szkół Pobożnych

    Niech będzie imię Pańskie błogosławione! (Hi 1,21b).

    W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18,1-3).


    25 sierpnia 1621 roku pisał Kalasancjusz do swoich współbraci: Niech wszyscy się zgromadzą i udadzą do kościoła dla odmówienia "Te Deum laudamus" i dla złożenia dziękczynienia Panu, który jedynie w swoim miłosierdziu i bez żadnej naszej zasługi sprawił, że kardynałowie z kongregacji ds. zakonników udzielili mocnej i trwałej stabilizacji naszej kongregacji, uznając ją za zakon, przyznając jej śluby uroczyste i zatwierdzając Konstytucje, a to przy powszechnej akceptacji wszystkich kardynałów. Ta łaska wymaga od nas prawdziwej i głębokiej pokory, byśmy za pomocą tego bardzo skutecznego środka odnieśli wielki pożytek w nas i bliźnich.

    W uroczystość św. Józefa Kalasancjusza Kościół ukazuje nam apostołów, którzy za wzór postępowania otrzymują dziecko. Małe dziecko, które Jezus wskazuje im, dorosłym mężczyznom.

    Pytanie apostołów z Ewangelii to pytanie mężczyzn, którzy chcą wykorzystać własną ambicję, aby ona pomogła im osiągnąć największy możliwy stopień doskonałości w niebie. 

    Odpowiedź Jezusa wydaje się zdumiewająca: Dziecko ma być wzorem dla mężczyzn. Jezus nie mówi o pozostaniu dzieckiem - to byłby infantylizm. Takich ludzi, którzy przestali się rozwijać, pozostali dziećmi, można znaleźć wielu. Można u nich zaobserwować infantylne, bezkrytyczne i nieodpowiedzialne zachowania. Jezus mówi jednak o czymś innym - dziecko ma być wzorem, ideałem życia. 

    Zachować prostotę życia dziecka, będąc dorosłym. Wrażliwość na prawdę i ciekawość życia. Szczerość i ufność. Iść drogą, którą Pan Bóg wskazuje.

    Jezus w swojej odpowiedzi idzie jeszcze dalej. Przyjąć dziecko. Jest wielu ludzi, którzy gotowi są usłużyć dziecku, chcą dać coś dziecku. Rodzice potrafią kupić dla dziecka worek różnych zabawek, przygotować odpowiedni pokój, jeszcze zanim dziecko się narodzi. Wszystko jest przygotowane dla dziecka, ale samo dziecko często nie jest przyjęte. Człowiekiem wielkiego formatu jest ten, kto potrafi przyjąć, ukochać dziecko.

    Kalasancjusz poświęcił swoje życie Chrystusowi obecnemu w dziecku, ukochał Chrystusa obecnego w dziecku, szczególnie w dziecku ubogim. 

1. Czym jest dla mnie Boże dziecięctwo?

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Święto św. Bartłomieja Apostoła

     «Chodź, ukażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka». I uniósł mnie w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą, i ukazał mi Miasto Święte - Jeruzalem (Ap 21,9b-10).

    Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: «Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy - Jezusa, syna Józefa z Nazaretu». Rzekł do niego Natanael: «Czyż może być co dobrego z Nazaretu?» Odpowiedział mu Filip: «Chodź i zobacz!» (J 1,45-46).


    W święto św. Bartłomieja anioł zaprasza nas do spojrzenia na Kościół - Oblubienicę Baranka. Obraz, jaki widzimy jest piękny, Kościół jest w doskonałym stanie, przepełniony blaskiem Zmartwychwstałego Baranka. Abyśmy mogli dobrze zobaczyć, jesteśmy zabrani na wysoką górę - górę modlitwy i kontemplacji. 

    Możemy patrzeć na nasz Kościół. Niestety, to nie jest taki obraz, jaki przedstawia św. Jan. Żyjemy w trudnym okresie w naszym Kościele - Kościele, który wielu opuściło, wyrzekło się go, znieważyło i znieważa.  I musimy odzyskać ten Kościół, który Jan chce nam pokazać. 

    Zanim wejdziemy do świętego Jeruzalem, możemy zobaczyć mur, który otacza święte Miasto, Mur, który nie jest po to, by izolować i rozdzielać, ale dać poczucie bezpieczeństwa i pewności, Mur, który trzyma nas z dala od niebezpieczeństw i naszych wrogów, ale jednocześnie mur, który ma dwanaście bram otwartych na wszystkich ludzi dobrej woli. Nad bramami wypisane są imiona dwunastu apostołów Baranka, którzy utrzymują Kościół przy życiu. Reprezentują Kościół, w którym każdy z nas ma swoje miejsce. 

    Ewangelia prowadzi nas do osobistego spotkania z Chrystusem, spotkania z innymi ludźmi, przyjaciółmi i obcymi. Spotkania, które czyni nas świadkami naszej wiary, spotkania, które nas jednoczy we wspólnocie Kościoła i czyni nas braćmi. 

    Bartłomiej zaczyna swoje spotkanie z Jezusem od wątpliwości. Czy może być coś dobrego z Nazaretu? Wątpi w Jezusa. Świadectwo innych pozwala mu zobaczyć prawdziwe oblicze Jezusa i uwierzyć. I często to świadectwo innych pozwala nam odkryć świat wiary. Uwierzyć, że Jezus jest Drogą, która prowadzi nas do Boga, że On jest prawdą i czyni nas dziećmi Bożymi i Jego braćmi, że On jest ŻYCIEM. 

    Chodź i zobacz! - drugi człowiek może nam pomóc na drodze wiary. My możemy pomóc komuś, kierując zaproszenie. Spotkanie z drugim człowiekiem, w którego oczach widzimy blask spotkanego Chrystusa, pomaga odkrywać Miłość, jaką Bóg ma dla nas. 

1. Czy potrafię zaprosić innych do spotkania z Jezusem?

niedziela, 23 sierpnia 2020

XXI Niedziela Zwykła

    Położę klucz domu Dawidowego na jego ramieniu; gdy on otworzy, nikt nie zamknie, gdy on zamknie, nikt nie otworzy (Iz 22,22).

    Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie» (Mt 16,18-19).


    Ktokolwiek ma klucze do domu, ma nad nim władzę. Tak było w przypadku Szebny, zarządcy pałacu. Wykorzystywał on jednak swoją pozycję, przekraczając uprawnienia zarządcy. Dlatego pojawia się Boża interwencja i wybór Eliakima, człowieka, który będzie wierny swoim obowiązkom. Klucz na jego ramieniu położony przez Boga jest znakiem, znakiem szczególnym - nie oznacza bowiem władzy, ale odpowiedzialność. Odpowiedzialność wymaga wierności.

    Jezus nakłada zatem na Piotra wielką odpowiedzialność. Posiadanie Królestwa nie jest przywilejem, ale obowiązkiem służby, której Piotr będzie musiał się nauczyć i która doprowadzi go do rezygnacji z własnego życia na wzór Mistrza. 

    Władza odzwierciedlona w kluczach, przekazanych przez Jezusa swojemu Kościołowi w osobie Piotra, "kamieniu", polega na otwarciu, "udostępnieniu" drogi i projektu Królestwa Bożego, jak również na "zamknięciu" go na wszystko, co złe. 

    Odpowiedź Piotra na pytanie Jezusa jest wyjątkowa, bo jest inspirowania przed Boga.  Piotr tak naprawdę nie zna jej znaczenia, ale podążając za Jezusem, zrozumie znaczenie swojej natchnionej odpowiedzi i odpowiedzialność swojej misji, zrozumie, co to znaczy być "kamieniem - skałą" Kościoła Jezusa. 

    Stopniowo rozumiejąc swoje powołanie jako poddanie się i służbę, będzie on przygotowany do kierowania wspólnotą. Klucze, odpowiedzialna władza, która przekłada się na służbę wszystkim jako prymat w porządku wiary, prawdy, ewangelicznej, troskliwej miłości, czuwającej nad dobrem stada Dobrego Pasterza.

    Każdemu z nas został powierzony taki klucz - klucz służby i odpowiedzialności. Tym kluczem możemy otworzyć niebo, pod warunkiem, że nie potraktujemy go jako prawa do władzy i nadużyć. 

1. Co jest moim kluczem do życia wiecznego, który Bóg włożył na moje ramię?

    

sobota, 22 sierpnia 2020

Sobota XX Tygodnia Zwykłego - wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Królowej

    Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą (Mt 23,3-4).


    Jezus ostrzega przed niebezpieczeństwem, na jakie zawsze narażona jest Dobra Nowina: dychotomia między słowami i czynami, między tym, co się mówi a tym, co się robi, między tym, co się uczy a tym, co się żyje.

    Jezusa boli postawa tych, którzy uważają się za najgorliwszych w przestrzeganiu prawa, ale jednocześnie mają zamknięte serca i umysł. Mówi jasno, nie zostawiając żadnej wątpliwości. Potępia hipokryzję ich religijnej praktyki, obłudną interpretację prawa, które samo w sobie jest dobre i sprawiedliwe, ale staje się ciężarem nie do uniesienia przez ludzką pychę i rzekomą prawość.

    Przeciwieństwem logiki uczonych w Piśmie i faryzeuszy prawdziwa wielkość polega na unikaniu wynoszenia się nad innych oraz pokornej służbie na rzecz drugich. Jezus pragnie wspólnoty opartej na braterstwie, które wypływa z komunii z Bogiem, jedynym Ojcem wszystkich. 

1. Co powinienem zmienić w moim religijnym życiu?
    

piątek, 21 sierpnia 2020

Piątek XX Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Piusa X

    I rzekł do mnie: «Synu człowieczy, czy kości te powrócą znowu do życia?» Odpowiedziałem: «Panie Boże, Ty to wiesz» (Ez 37,3).

    Jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» (Mt 22,35-36).


    Przedziwny dialog Boga z prorokiem. Czy te kości powrócą do życia? Czy można je ożywić? Ku zdumieniu Ezechiela, Pan daje życie suchym kościom. 

    Trudno nie odnieść tego fragmentu do obietnicy Jezusa o naszym zmartwychwstaniu. Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.  

    Obietnica Jezusa wykracza poza to, czego świadkiem jest Ezechiel w swoim widzeniu. Życie wieczne przekracza ziemskie granice czasu. Celem człowieka jest wieczne szczęście. Jezus na końcu naszej ziemskiej drogi pragnie powiedzieć każdemu i każdej z nas: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Nasze suche kości również zostaną ożywione. 

    Pytanie skierowane do Jezusa wydaje się dość dziwne. Każdy z wyznawców Jezusa, słysząc je, jeszcze przed wypowiedzeniem słów, wiedziałby, jakiej odpowiedzi Jezus udzieli. Miłość Boga i miłość człowieka. Każde odwrócenie się od miłości rodzi napięcie i smutek w życiu. 

1. Czy wierzę w życie wieczne?

czwartek, 20 sierpnia 2020

Czwartek XX Tygodnia Zwykłego - wspomnienie św. Bernarda, opata i doktora Kościoła

    Chcę uświęcić wielkie imię moje, które zbezczeszczone jest pośród ludów, zbezczeszczone przez was pośród nich, i poznają ludy, że Ja jestem Pan - wyrocznia Pana Boga - gdy okażę się Świętym względem was przed ich oczami. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała (Ez 36,23.26).

    «Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść (Mt 22,2-3).


    W modlitwie zostawionej nam przez Jezusa wołamy: święć się imię Twoje... Bóg nie godzi się na bezczeszczenie Jego imienia i zapowiada objawienie Jego świętości. Proces oczyszczenia będzie radykalny, porównywalny do wyprowadzenia z niewoli egipskiej. 

    Bóg sprowadzi swój lud z wygnania i obdarzy nową wolnością. Usunięte zostanie wszystko to, co nieczyste, a proces przemiany dotknie samego serca. 

    Serce jest centrum myśli, woli, uczuć, życia moralnego, radykalnych decyzji każdego człowieka. Zamiast serca z kamienia, nieczułego, zimnego i twardego, Bóg da serce z ciała - serce, które jest zdolne kochać i przyjmować miłość. Serce, które jest zdolne budować relacje z Bogiem i innymi ludźmi. 

    Okazuje się jednak, że serce, które nie praktykuje dobra,

miłosierdzia i pokory, serce otoczone dobrobytem i bogactwem, szybko staje się twarde i kamienieje. Staje się niewrażliwe, nie potrafi usłyszeć Bożego zaproszenia i zobaczyć miłości. Potrafi zlekceważyć nawet tego, z którego czerpie życie. 

    Uczta weselna przygotowana przez króla dla jego syna nie spotyka się z zainteresowaniem wybranych i zaproszonych. Zaproszenie zostaje odrzucone, zapraszającemu okazane jest lekceważenie i wzgarda. 

    Uczta nie zostaje anulowana mimo powtarzanej odmowy. Przychodzą inni, nowi goście. Rodzi się nowy Izrael - Kościół, wspólnota naśladowców Jezusa, wspólnota zawsze potrzebująca weselnej jasnej szaty, potrzebująca nawrócenia, które chroni serce przed zatwardziałością. Wspólnota powołana do zachowania swojego piękna na ucztę w niebie. 

środa, 19 sierpnia 2020

Środa XX Tygodnia Zwykłego

    Na to odrzekł jednemu z nich: "Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?" (Mt 20,13-15). 


    Zazdrość ma różne źródła. W przypowieści o robotnikach  z winnicy Jezus ukazuje zazdrość wypływającą z fałszywego poczucia sprawiedliwości. Zazdrość, która nie pozwala cieszyć się tym, że ktoś świadczy dobro i że ktoś inny dobra doświadcza. 

    Ci, którzy szemrali, otrzymali to, co było uzgodnione. Otrzymali denara, który wcześniej był uzgodniony jako zaplata. Na tym polegała sprawiedliwość gospodarza - wypłacić tyle, ile obiecał. Gospodarz był jednak nie tylko sprawiedliwy, ale również dobry. I jego dobroć nie mogła zaakceptować tego, że jest wielu, którzy nie posiadają środków do życia i stoją na placu, chcąc zapracować na życie. 

    Dobroć to naturalna skłonność do czynienia dobra. Gospodarz winnicy wychodzi na poszukiwanie robotników w różnych porach dnia. Jest to stałe zaproszenie do wejścia do królestwa dobroci. Ofiarowanie dobra nie jest niesprawiedliwe; wręcz przeciwnie, jest stałym elementem w Bożym sposobie działania. 

    Zazdrość rodzi smutek i żal z powodu tego, co posiada drugi. Człowiek zazdrosny przestaje żyć własnym życiem, a próbuje wejść w życie drugiego człowieka, by zatruć jego życie. Jednocześnie zatruwa własne serce. 


1. Jakie uczucia towarzyszą mi, kiedy widzę powodzenie i szczęście innych ludzi?

wtorek, 18 sierpnia 2020

Wtorek XX Tygodnia Zwykłego

    Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe» (Mt 19,26).


    Spojrzenie Jezusa. Widzi ich zaskoczenie. Wielbłąd i ucho igielne? Kto może się zbawić? Są zdezorientowani. 

    Spojrzenie Jezusa przenika serce uczniów, dostrzega ich wątpliwości i pytania. Pozwala zrozumieć.

    Podążanie za Jezusem nie jest łatwe. Radykalizm Ewangelii nie jest możliwy w oparciu o ludzkie siły. Nie wystarczą dobre chęci. Naśladowanie Jezusa jest darem, łaską i zadaniem. Celem powołania, jakie otrzymali nie są oni sami, nie otrzymali tego daru dla siebie. Celem jest Bóg, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.

    Piotr, z charakterystyczną dla niego szczerością i impulsywnością, ze zdumieniem odkrywa różnicę między ich sytuacją a sytuacją bogatego młodzieńca. Otrzymali ten szczególny dar, zostawili wszystko, aby naśladować Jezusa, więc "co się z nimi stanie? Bogaty młodzieniec odszedł ze smutkiem, bo powiedział "nie", ale co z tymi, którzy mówią "tak"? 

    Jezus, wiedząc o małości ludzkiego serca i o tym, że potrzebuje ono bezpieczeństwa i motywacji, zapewnia ich, że nagroda jest wielka zarówno teraz, jak i w wieczności. Bóg jest większy od naszych serc, nie daje się zwyciężyć w hojności. To, czego się wyrzekliśmy dla Jego miłości, zawsze jest wynagradzane znacznie hojniej, niż możemy sobie wyobrazić. 

1. Z czego trudno mi zrezygnować dla Pana Boga?


poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Poniedziałek XX Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Jacka

    «Powiedz domowi Izraela: Tak mówi Pan Bóg: Oto Ja pozwalam bezcześcić świątynię moją, dumę waszej potęgi, radość waszych oczu, tęsknotę waszych serc (Ez 24,21a).

    A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» (Mt 19,16.21). 


    Co muszę zrobić... Co powinienem zrobić... Pytania, które są wpisane w naszą naturę. Pytania, które stają się źródłem naszego niepokoju, frustracji, wewnętrznych napięć i często rozczarowań i zwątpień. Tak naprawdę są to pytania, które często nie mają nic wspólnego z tym, kim jesteśmy. Odnoszą się do mniej lub bardziej sprecyzowanych wyobrażeń doskonałości, jaką chcemy zdobyć. 

    Tak stało się z bogatym młodzieńcem, który chcę wejść na wyższy stopień doskonałości, jakby poszukiwał ciągle potwierdzenia własnej wartości. Musi ciągle piąć się do góry, aby potwierdzać swoje istnienie i wartość. 

    Dla bogatego młodzieńca życie jest wielką podróżą, której punktem wyjścia jest perfekcjonizm, a punktem celowym jest doskonałość. 

    Jezus zmienia podejście do życia. Nie ma żadnego musisz, powinieneś... Przez takie podejście, moralizatorskie, często przytłaczające, możesz się udusić. Ono odbiera wolność, a zatem jest zaprzeczeniem Ewangelii. Jeśli chcesz... Jesteś wolny i nawet Bóg nie odbierze ci wolności...

    Jeśli chcesz... Życie nie polega na zdobywaniu coraz wyższych stopni doskonałości, by utuczyć własne ego. Pytania: co powinienem, co muszę... wywołują presję, tyranizują, nie pozwalają na radość życia. Miłość możliwa jest w wolności, która próbuje każdego dnia na nowo odczytywać pragnienia Tego, którego się kocha i który dzieli nasze życie...

1. Na ile zadowolenie z osiągniętej pozycji odbiera mi wolność życia?

    

    

niedziela, 16 sierpnia 2020

XX Niedziela Zwykła

    Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami - wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza, przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy (Iz 56,6-7).

    Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela» (Mt 15,23-24).


    Izraelici przez długi czas przebywali na wygnaniu w Babilonie. Kiedy udało im się wrócić do ojczyzny, rozpoczęli odbudowę kraju. Pojawiło się jednak pytanie, co jest istotą tej odbudowy. Jedni uważali, że trzeba odbudować wielką świątynię, odbudować armię, egzekwować prawo, tradycje i zwyczaje oraz zadbać o narodową "czystość". 

    Izajasz ukazuje inną wizję - wskazuje na wartości uniwersalne, pośród których znaczenie miały nie tyle obrzędy czy majestatyczne budowle, ale zachowanie i praktykowanie sprawiedliwości, wierność przymierzu.

    Ostatecznie wygrała opcja pierwsza, a jej konsekwencją było to, że wszyscy, którzy nie odpowiadali portretowi zaprojektowanemu przez przywódców, nie byli godni uwagi, traktowani jak psy. 

    Niestety, niebezpieczeństwo zamknięcia i wykluczania, odnoszenia się z pogardą do innych, grozi także wspólnocie Kościoła. 

    A Kościół nigdy nie może przestać być domem otwartym, miejscem spotkania, przestrzenią, w której się przyjmuje i rozmawia, w której poświęca się uwagę drugiemu, także obcemu. 

    Kościół musi być domem, w którym nie oferuje się "okruchów dla psów", ale chleb, bo jest jeden Ojciec wszystkich dzieci. Kościół nie może być miejscem, z którego próbuje się wyłączyć tych, którzy "przeszkadzają", którzy cierpią i krzyczą, jak Kananejka.

    Jest prawdą, że dzisiaj łatwo jest otworzyć się na tych, którzy są daleko, odczuwać cierpienie innych, nawet jeśli znajdują się daleko od naszego terytorium: geograficznego, politycznego, religijnego czy psychologicznego (wystarczy obejrzeć obrazy wybuchu w Bejrucie). 

    Ale równie ważne jest, aby nie stracić z oczu krzyków tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni lub których nie potrafimy rozpoznać. Te codzienne wołania, które przynaglają nas, abyśmy podjęli konkretne działania. 

    Kananejka nie należała do Przymierza, ale z jej ust pada mesjański tytuł Jezusa - Syn Dawida. I jej krzyk zostaje usłyszany. Bóg przychodzi z pomocą. 

    Działanie Boga nie jest podporządkowane prawowierności, nie jest podporządkowane żadnej religii, a tym bardziej naszym myślowym schematom czy wyobrażeniom. Wiara może się rodzić w niespodziewanych miejscach, kiedy serce jest zdolne otworzyć się na obecność Boga, który zawsze jest obecny.

1. Czy nie ulegam pokusie odbiera innym prawa do Boga?

sobota, 15 sierpnia 2020

Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

    Potem Świątynia Boga w niebie się otwarła, i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni. Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu (Ap 11,19a;12,1).

    Wtedy Maryja rzekła: «Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy (Łk 1,46-47).


    Kościół zdefiniował cztery dogmaty dotyczące Maryi. Trzy pierwsze odnoszą się do Jej istoty, mówią, że jest Matką Boga, że jest Dziewicą i że jest Niepokalana. Staraniem ojców soborów było określenie tego, jaka jest Maryja. 

    Czwarty dogmat, dotyczącym Wniebowzięcia Maryi, ma charakter czysto duchowy. Nie mówi o tym, Kim jest Maryja, ale określa Jej relację z Bogiem. 

    Dogmat ten mówi: ogłaszamy, oświadczamy i określamy jako dogmat prawdę przez Boga objawioną, że Niepokalana Bogarodzica zawsze Dziewica Maryja, po dopełnieniu życia ziemskiego z ciałem i duszą została wzięta do nieba...".

    Została wzięta do nieba. W pełni zjednoczona z Bogiem, przyjęta do chwały. Dla Tej, która była pokorna jak nikt inny, Bóg stał się wszystkim, wypełnił całkowicie Jej serce. 

    Podobne doświadczenie zjednoczenia z Bogiem mieli mistycy - Bóg w pełni wypełniał ich serce. Wszyscy w swoich opisach mistycznych doświadczeń są w tym zgodni. Bóg wypełnia serca pokornych. Tylko oni czują, ze Bóg wziął ich do siebie. Ale jest znacząca różnica: mistycy mówią o czym niedoskonałym, przemijającym, chwilowym. To chwila zjednoczenia w czasie ziemskiego życia.

    Dogmat Wniebowzięcia mówi o zjednoczeniu doskonałym i wiecznym, nieprzemijającym. Ona została przyjęta i znalazła mieszkanie w sercu Boga. Jest pełna Boga, pełna łaski. 

   Wraz z Maryją jesteśmy zaproszeni do wychwalania, radowania się

i błogosławienia Boga za wielki dar złożony Maryi, jako Matce Kościoła. Zjednoczona z Chrystusem jest Ona dla nas Bramą Niebios. 

    Wychwalamy Maryję słowami litanii i wieloma innymi tytułami, którymi została obdarowana przez ludzi w ciągu wieków. Te tytuły ukazują to wszystko, co Pan Bóg objawił człowiekowi o tajemnicy Maryi, Matki Jezusa i naszej Matki. Ale jednocześnie musimy mieć świadomość, że żaden z tytułów nie ukazuje pełni tajemnicy, najgłębszej rzeczywistości Maryi. 

    Uroczystość Wniebowzięcia jest zaproszeniem do kontemplacji wielkiego Bożego dzieła, jakim było wybranie i prowadzenie Maryi.


    

piątek, 14 sierpnia 2020

Piątek XIX Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Maksymiliana Marii Kolbego

    Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było (Mt 19,7-8).


    Niewierność jest źródłem cierpienia. Niewierność Bogu, niewierność w domu, niewierność we wspólnocie małżeńskiej, zakonnej. 

    Niewierność jest znakiem zatwardziałości serca, które nie liczy się ani z Bogiem, ani z drugim człowiekiem. 

    I chociaż Mojżesz pozwolił dać list rozwodowy, separacja czy rozwód nie jest wolą Boga. Zawsze zostają rany. 

    To ostateczne pęknięcie wspólnoty małżeńskiej dokonuje się powoli, prawie niezauważalnie, od niewierności w niewielkich i prostych sprawach. 

    Wspominając św. Maksymiliana, który oddał swoje życie za ojca rodziny, warto prosić go o wstawiennictwo, by wypraszał potrzebne łaski dla wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. 

1. Czy nie usprawiedliwiam niewierności?

czwartek, 13 sierpnia 2020

Czwartek XIX Tygodnia Zwykłego

    Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18,21-22).


    Jedyną miarą wybaczenia jest wybaczenie bez miary. Dlaczego powinienem przebaczyć? Ponieważ Bóg również mnie przebacza. To Jego sposób bycia. Być obrazem i podobieństwem Boga, to być człowiekiem przebaczenia. Radykalna natura Ewangelii polega na tym, że Miłość nie ma miary. 

    Obrazem konieczności przebaczenia jest dalsza opowieść Jezusa o dłużnikach. Jeden, zadłużony u swojego króla, otrzymuje przebaczenie i darowanie długów. Ale otrzymawszy przebaczenie nie potrafi obdarzyć nim drugiego człowieka, współsługi. To nie było tydzień później, nawet nie następnego dnia. Jeszcze zanurzony w darze miłosierdzia i wypełniony radością z wolności, sam jest okrutnikiem. Miał prawo domagać się zwrotu długu. Ale...

    To może być doświadczenie każdego z nas. Tak bardzo biegli jesteśmy w domaganiu się  naszych praw, ale jak łatwo odpuszczamy sobie nasze zobowiązania. 

    W odróżnieniu od ludzkiej sprawiedliwości, od prawa do otrzymania tego, co się nam należy, Jezus proponuje logikę Boga, logikę nadmiaru: przebaczyć siedemdziesiąt razy siedem, przebaczyć wrogom, nadstawić drugi policzek, dać bez miary... 

    Kiedy nie chce się przebaczyć (przebaczenie nie jest instynktem, ale decyzją), kiedy reaguje się na przestępstwo innym przestępstwem, wzrasta poziom przemocy i bólu. To nie jest zgodne z Ewangelią. 

    Wybaczyć to rozwiązać węzeł, to puścić, uwolnić liny, które więżą nas w spirali zła, to spojrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość. Taki właśnie jest Bóg, przebacza nam, aby uwolnić nas od grzechu, od sił zła, które wciągają nas na śmierć.

1. Komu powinienem przebaczyć?

środa, 12 sierpnia 2020

Środa XIX Tygodnia Zwykłego

    Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt 18,15.18).


    Żyjemy w społeczeństwie spolaryzowanym, skonfliktowanym, skłóconym i walczącym. Logika świata: oskarżanie, potępianie, odrzucanie, pogarda i nienawiść może bardzo łatwo przeniknąć i przenika wspólnotę chrześcijan. 

    Jezus zaprasza nas do odrzucenia tej logiki świata i założenia szat szacunku, przebaczenia, uwagi, słuchania i miłości. Wskazuje na postawę dialogu i spotkania: idź i upomnij, jeśli zgrzeszy. Zrób pierwszy krok, nie milcz we wrogiej ciszy, szukaj dialogu i pojednania.

    Ktoś powie: kto mi dał prawo, aby ingerować w życie drugiego, aby go upominać? To można interpretować jako wynoszenie się nad drugiego, mówienie mu: jestem lepszy od ciebie. Czy samo dążenie do prawdy jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla ingerencji?

    Odpowiedź na te wszystkie pytania zawarta jest w słowie: BRAT. To, co pozwala nam i prowadzi do dialogu, to nie poczucie, że posiadamy prawdę, nie poczucie, że możemy być sędziami i wskazywać na dobro i zło, ale pragnienie budowania braterstwa. 

    Dialog zaczyna się od najmniejszej wspólnoty: Ty i ja. Daleko od jakiejkolwiek instytucji czy postronnych świadków. W szczerości, w poszukiwaniu dobra, w otwartości i szacunku. Pozyskasz swego brata... Wszyscy zyskają, jeśli egoizm zostaje przezwyciężony przez budowanie jedności i braterstwa. 

    Ewangelia idzie dalej: to, co zdobędziemy w braterskiej wspólnocie tu, na ziemi, sięga nieba: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie. Moc wiązania i rozwiązywania jest dana wszystkim: wszyscy mamy moc tworzenia komunii lub oddzielania i odrzucania. 

    Miła jest świadomość, że każde pozytywne działanie: nasze uczucia, postawy, gotowość przebaczenia i szukanie pojednania, będą miały swój wydźwięk w wieczności. Ale trzeba mieć również świadomość, że czynione przez nas zło ma również swoje reperkusje w wieczności. 

    Warto zatem zawalczyć o to, co dobre. Zjednoczone serca połączone w modlitwie, we wzajemnym przebaczeniu i pojednaniu, maja siłę ukazać pośród skłóconego świata ten niezwykły promień boskości i nadziei, której wszyscy potrzebujemy. 

1. Czy mam odwagę wychodzenia z przebaczeniem do innych? 

    

wtorek, 11 sierpnia 2020

Wtorek XIX Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Klary

    W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 18,1-3).


    Odwieczne zmartwienie człowieka: Kto jest najważniejszy!

    Żyjemy w kulturze konkurencyjności, często niesprawiedliwa, która skłania do deptania ludzkiej godności, konfrontacji, aby tylko uzyskać przewagę, zdominować, uzyskać władzę. Być ponad innymi, decydować o tym, co i jak ma wyglądać i się układać.

    Jezus stawa pośród nich dziecko. Postać dziecka staje się wymownym znakiem. Wskazuje na konieczność zmiany mentalności: musicie upodobnić się do dziecka, przyjąć postawę prostoty, pokory, otwartości i poznawania. Dzieci potrafią się spontanicznie cieszyć czyimś sukcesem, dzielić się tym, co same potrafią, są solidarne. 

    Jezus zaprasza jednocześnie do zmiany perspektywy: nie warto się zastanawiać, kto jest najważniejszy. Trzeba zwrócić uwagę na tych, którzy potrzebują opieki, odszukać tych, którzy się pogubili, jak zagubiona owca. 

    Bóg pragnie zbawienia wszystkich, każdy jest dla niego ważny. Celem nie jest konkurencja i rywalizacja, ale pragnienie, by nikt nie został pozbawiony zbawienia. 

1. Czy modlę się za tych, którzy się pogubili?

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Poniedziałek XIX Tygodnia Zwykłego - Święto św. Wawrzyńca

    Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg (2 Kor 9,6-7).

    Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne (J 12,24-25).


    Jak ważne jest ziarno. Kościół kolejny raz zwraca naszą uwagę na wielką siłę drzemiącą w ziarnie, wspominając św. Wawrzyńca, diakona i męczennika. 

    Ziarno ma w sobie moc, aby się rozwijać i wzrastać. Tak małe wydaje się  w naszych dłoniach. Małe i niepozorne. 

    Święty Paweł zachęca nas do hojności w czynieniu dobra. A hojność ta winna być realizowana z radością. 

    Posługa na rzecz innych winna być czyniona z miłością, tak jak czynił to Jezus. Nie chodzi o to, by dzielić się jakimiś rzeczami, ale dać siebie. Ofiarować siebie z radością, entuzjazmem. Jezus nie kalkulował, nie ważył i nie obliczał. Ofiarował siebie samego w pełni. 

    Nasza pomoc, nasze oddanie na rzecz drugich niesie w sobie olbrzymią energię dobra, siłę, która ma moc wydać owoce, ponieważ Bóg wyraża się przez miłość. 

    Jezus wskazuje, że ta wielka moc ziarna może zostać wyzwolona tylko wówczas, kiedy zostaje ono zasiane, wrzucone w ziemię, i obumrze. Dopiero wówczas może zacząć wzrastać, a później owocować. 

    Ziarno, które nie zostaje zasiane, nie godzi się na swoje umieranie, pozostaje bezowocne. 

1. Jakie jest moje zaangażowanie w codzienność? Czy jest w tym dawanie siebie dla innych?