A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga (Łk 2,25-28).
Symeon i Anna, według metryki, czy dziś moglibyśmy powiedzieć – wg nr PESEL, są ludźmi starymi, ale jest w nich coś młodzieńczego. Udało im się zachować młodość. Ich długie życie było utkane z nadziei i oczekiwania. Tylko dziecko tak potrafi oczekiwać – wystarczy wspomnieć to napięcie, które towarzyszy prezentom oczekiwanym pod choinką. I dziecko potrafi się cieszyć.
Na życie tego, kto niczego od nikogo niczego nie oczekuje, kto wyczerpał już swój zapas nadziei, pada swoisty cień śmierci.
Symeon i Anna zachowali młodość, nie skupiali się na gromadzeniu rozczarowań i doświadczeń, skupili się na nadziei. Pozostali wierni swoim snom i marzeniom. Nie przestali oczekiwać z ekscytacją dziecka.
Dziecko w świątyni zostaje wzięte w ramiona przez dziecko, które miało na imię Symeon, przez dziewczynkę, która miała na imię Anna. Tylko dzieci tak się rozumieją. Widzę czasem w szkole maluchy, które w poniedziałek rano witają się ze sobą. Jest w tym tyle radości, serdeczności, jakby minęło co najmniej pól roku, a widzieli się przecież dopiero co w piątek.
Maryja, młoda Dziewczyna i Matka. I Józef, młody mężczyzna, bez siwej brody domalowanej później przez malarzy. Stoi prosto i nie ma pomarszczonej wiekiem twarzy. Bóg daje siebie dzieciom. Królestwo Boże, które się rozpoczyna, należy właśnie do dzieci. Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa - powie dojrzały Jezus.
1. Czy jest we mnie dziecięcy zachwyt i nadzieja?
2. Jakie są moje oczekiwania?