zachód słońca

zachód słońca

piątek, 30 grudnia 2016

6. dzień Oktawy Bożego Narodzenia - Święto Świętej Rodziny

      Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: "Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić". A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie, i rzekł: "Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia" (Mt 2,13-14.19-20).

      Józef przyjmuje tajemnicę ufnym sercem. Od momentu kiedy poznał zamiar Boży wobec siebie i swojej małżonki Maryi, nie lekceważy Bożych natchnień. Daje się prowadzić Duchowi w pełnym zawierzeniu i zaufaniu. Nie pyta, nie protestuje, nie próbuje "lepszych ludzkich" rozwiązań. Jest w pełni posłuszny, chociaż trudno wszystko zrozumieć.

     Powiedziano mu podczas pierwszego objawienia, że Narodzony będzie Zbawicielem, a teraz musi uciekać, nie jest w stanie wybawić nawet siebie. Józef jednak ufa. Dopiero oprawcy pod krzyżem obietnicę i dzieło Jezusa zamienią w drwinę: innych wybawiał, a sam siebie wybawić nie może

     Syn Boży przyjmuje człowieczeństwo w jego kruchości, podobny we wszystkim do nas oprócz grzechu. Staje się Dzieckiem, całkowicie zdany na swoich Rodziców. Rodziców rozkochanych w Bogu i darzących się wzajemnym zaufaniem, Rodziców posłusznych Bogu i kochających Syna. W ich ręce Bóg Ojciec powierza bezpieczeństwo swojego Syna. 

      Józef, człowiek, który pozwala się obudzić, by wsłuchać się w głos z wysoka i dać się prowadzić Słowu, które nie wypływa z ludzkiej mądrości. Otwiera się na rzeczywistość, która przekracza możliwości rozumienia i nie zależy od niego. Obejmuje opieką Syna, który został mu powierzony, ale którym nie może w żaden sposób dysponować - może Go jedynie ochraniać. Potrafi Go przyjąć i wziąć w opiekę. 

1. Czy potrafię dać się budzić, wyrwać ze swoich zamierzeń i zaufać Panu Bogu także wtedy, gdy nie potrafię zrozumieć?

czwartek, 29 grudnia 2016

5. dzień Oktawy Bożego Narodzenia

       A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni (Łk 2,25-27).

       Symeon. 

       Człowiek sprawiedliwy. Wierny Bożemu Prawu. Wierny Bożemu Przymierzu, bezstronny w sądzie, uczciwy i prawy, unikający zła, oddający cześć Bogu. Oddający Bogu i ludziom to, co należne.

         Człowiek pobożny. Z wiarą uczestniczy w kulcie, modli się i wypełnia prawo. Nie poprzestaje na wymaganiu prawa, lecz włącza swoje serce. 

         Człowiek oczekiwania. Jest w nim wielka tęsknota za Pocieszycielem Izraela. Tęsknota wypełniona nadzieją. Żyje obietnicą, że jemu będzie dane zobaczyć spełnienie Bożej obietnicy.

     Człowiek, który pozwala się prowadzić Bożemu Duchowi. Łukasz aż trzykrotnie wskazuje na obecność Ducha w życiu Symeona. Daje się prowadzić Duchowi. Tu nic nie dzieje się przypadkiem. Symeon jest otwarty na Boże natchnienie i dzięki temu staje się prorokiem. Udaje się do świątyni w konkretnym czasie, za sprawą Ducha, rozpoznaje spełnienie Obietnicy i wychwala Boga.

1. Czy pozwalam się prowadzić Duchowi Bożemu?
2. Czy Bóg może przeze mnie realizować swoje obietnice?

poniedziałek, 26 grudnia 2016

2. dzień Oktawy Bożego Narodzenia - św. Szczepana

        Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować.  Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mt 10,17.22).

      Uczniowi Jezusa zostało zlecone bardzo konkretne zadanie: być świadkiem Dobrej Nowiny o Zbawieniu. Nie otrzymał jednak gwarancji sukcesu. Dlatego uczeń nie może być nigdy pewny, że będzie dobrze przyjęty, nawet wówczas, kiedy słowa, które głosi, są dobre. Trzeba się liczyć z opozycją. 

     Mentalność, w której liczy się tylko ten, kto odnosi sukces sprawia, że trudno zaakceptować odrzucenie. Nieudacznicy się nie liczą. Dlatego tak łatwo zgodzić się na zdradę Ewangelii, a przynajmniej na obojętność, by nie narazić się na oskarżenie. 
 
     Dlatego tak łatwo zgodzić się na zdradę i obojętność wobec człowieka: tego potrzebującego, tego, któremu odmawia się podstawowych praw, człowieka wykorzystywanego, deptanego, wyrzuconego na margines społeczeństwa, poniżanego, zniewolonego, bez prawa głosu.  
 
      Obojętność, która czyni biernym, rozkłada powoli, daje poczucie frustracji. 

    Gdybym został postawiony przed sądem z oskarżeniem, że jestem chrześcijaninem, istnieje ryzyko, że uniewinniono by mnie z braku dowodów...(ks. T. Bello).
 
      Niestety. Dzisiejsi prześladowcy nie sprawiają często okrutnego wrażenia, nie zawsze uciekają się do tortur i gróźb, chociaż i takich nie brakuje. Wielu z prześladowców nauczyło się dobrych manier, starają się bardziej czarować niż przymuszać, potrafią okazać należne honory, udzielić przywilejów. Za to płaci się utratą wolności - Słowo i świadectwo zostaje skrępowane. 

     Zbawienie ma swoją cenę - wierność i wytrwałość. Za przywileje też trzeba płacić - utratą wolności.
 
1. Co przeszkadza mi w dawaniu świadectwa Chrystusowi?

sobota, 24 grudnia 2016

Życzenia


Zdumienie i radość betlejemskich pasterzy niech będą i naszym udziałem
i pozwalają nam odkrywać na nowo tajemnicę Boga,
który przynosi każdemu człowiekowi
Miłość, Nadzieję, Pokój i Błogosławieństwo

z modlitwą
o. Edward Kryściak SP

środa, 21 grudnia 2016

Środa IV Tygodnia Adwentu

   "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,42-45). 

    Błogosławiona, która uwierzyła… Wiara jest zawsze doświadczeniem indywidualnym. Nie wystarczy wierzyć w to, co inni mówią nam o Bogu. 

     Każdy z nas osobiście musi dać swoją własną odpowiedź na Boże zaproszenie. Aby udzielić odpowiedzi, trzeba przejść od wiary biernej, otrzymanej, dziecinnej, do wiary bardziej odpowiedzialnej i osobistej. Czy moja wiara jest moją osobistą odpowiedzią na Boże zaproszenie? A może jest tylko kostycznym schematem zbudowanym z tego, co inni o Bogu mówią? 

     Być wierzącym, to ufać Bogu, który jest bliski, który kocha nas bezwarunkowo. Na drodze wiary nie jest najważniejsze wiedzieć, że wierzę w Boga – warto zadać sobie pytanie, w jakiego Boga ja wierzę. Jeżeli wierzę w Boga, który jest autorytarnym sędzią, skończę narzucając innym swoją wolę i osądzając innych. Jeżeli wierzę w Boga, który jest miłością i przebaczeniem, będę umiał żyć miłością i przebaczeniem. Dlatego tak ważne jest pytanie i moja osobista na nie odpowiedź: w jakiego Boga ja wierzę – w Boga, który odpowiada na moje ambicje i potrzeby, czy w Boga, który jest Bogiem żywym, objawionym w Jezusie? 

    Maryja uczy nas dzisiaj jeszcze jednego spojrzenia na naszą wiarę. Wiara nie jest, jak myślą niektórzy, swoistym kapitałem, który otrzymaliśmy na chrzcie świętym i którym możemy dysponować  w ciągu całego życia. Wiara jest rzeczywistością żywą, która wymaga od nas uwagi na Boże natchnienia, Boże słowo, która wymaga od nas każdego dnia otwartości na tajemnicę Bożej obecności i miłości. 

1. W jakiego Boga wierzę?

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Poniedziałek IV Tygodnia Adwentu


       Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach. Anioł rzekł do niego: "Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan"(Łk 1,5-7.13).

      Zachariasz nie potrafi zrozumieć. W jego wieku, kiedy jego żona jest niepłodna, będzie mógł mieć syna. Mimo zapewnienia, że Bóg wysłuchał jego modlitwy, mimo wiedzy, że potrafi sprawić, iż pustynia kwitnie, słowa archanioła przekraczają możliwości Zachariasza. Pojawia się lęk. Lęk przed nieznanym, lęk przed nowym.

     A Bóg objawia swoje zaufanie do tej bezpłodnej pary, przełamując obawy. Byli sprawiedliwi w oczach Boga i wierzyli. Może stracili nadzieję, że będą mogli mieć dziecko, ale nie odrzucili wiary w Boga. 

     Wiele różnych trudnych sytuacji pojawia się w życiu. Czasem towarzyszy poczucie beznadziei. Zachariasz i Elżbieta mimo beznadziei potrafili zachować swoją ufność i wiarę w Boga.

1. Czy pozwalam Bogu na przełamywanie moich lęków?

niedziela, 18 grudnia 2016

IV Niedziela Adwentu

    Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów"(Mt 1,18-21).

     Przychodzi, by zbawić od grzechów... Wielu nie potrzebuje Jego przyjścia. Nie tylko usunęli słowo "grzech" ze swojego słownika, ale aby poczuć się wolnymi, zgodzili się uwolnić od samego Boga. Człowiek nie popełnia grzechu, winne są chromosomy, środowisko, system... Grzech został zniesiony w bardzo wielu miejscach, a człowiek potrafi udzielić sam sobie rozgrzeszenia poza Kościołem i poza Bogiem...

     Nic nowego. Już Adam, król stworzenia, zaproszony do wspólnoty z Bogiem, bardzo szybko odrzucił spotkanie, dialog, przyjaźń, bo wybrał "wolność" od Boga. Uwierzył, że Bóg jest tyranem, który zabiera mu prawo do szczęścia.

      On przychodzi, by zbawić człowieka od grzechu. Ukazuje oblicze Boga, który pragnie człowieczego szczęścia. Nie mówi, że nie ma grzechu i go nie usprawiedliwia. Ale także nie obwinia człowieka. Przebacza. 

1. W czym widzę istotę Bożego Narodzenia?

niedziela, 11 grudnia 2016

III Niedziela Adwentu

     Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: "Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?"  Jezus im odpowiedział: "Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi" (Mt 11,2-6).

     Chyba nie takiego Mesjasza oczekiwał. Oto całe dorosłe życie spędził nad Jordanem w oczekiwaniu na przyjście Mesjasza. Wzywał do nawrócenia, prostowania dróg. Czynił to w sposób bezkompromisowy. Piętnował wady. Ostrzegał przed nadchodzącym gniewem. W swojej bezkompromisowej postawie nie zawahał się upomnieć króla. To zaprowadziło go do więziennej celi. Musiał wówczas usłyszeć od swoich uczniów o Jezusie. Ale to co usłyszał, zrodziło wątpliwości. Czy to jest obiecany Mesjasz? Czy to jest rzeczywiście Ten? A może się pomyliłem, wskazując na Niego? A może moje życie nie miało sensu? Może moje cierpienie tutaj, w więzieniu nie ma żadnej wartości.

     Takich wątpliwości, także w naszym życiu, wątpliwości, które można również nazwać kryzysami, można znaleźć wiele.  Głosiłem Mesjasza, a oto On pozwala mi gnić w więzieniu. Nie przychodzi z pomocą, chociaż miał wyzwolić Izraela. 

     Kryzysy się pojawiają. W życiu kapłańskim, zakonnym, w życiu małżeńskim. Jan, stając wobec niezrozumiałej i trudnej dla siebie sytuacji, nie zadowala się opiniami o Jezusie. Nawet w sytuacji utrudnionego kontaktu – jest w więzieniu, postanawia zapytać u źródła. Pyta Jezusa. Odpowiedz mi. To mądre przeżywanie kryzysu. Zapytać wprost, nie żywić swoich lęków i wątpliwości plotkami i informacjami z drugiej, czy nawet trzeciej ręki, nie żywić ich podejrzeniami i cichymi dniami. 

1. Jak sobie radzę z sytuacjami kryzysowymi?

piątek, 9 grudnia 2016

Piątek II Tygodnia Adwentu

     Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przesiadujących na rynku dzieci, które głośno przymawiają swym rówieśnikom: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wy nie zawodziliście” (Mt 11,16-17).

      Niezadowolenie i narzekanie. 

      Można być niezadowolonym. Niezadowolenie może mieć w sobie coś twórczego i pozytywnego. To ludzie często niezadowoleni dokonują przemiany świata. Nie godzą się na bylejakość życia, potrafią zakasać rękawy i podjąć wysiłek, by zmienić coś w swoim życiu i w życiu świata. 

      Narzekanie ma w sobie coś z dziecinady. Jest wygodną biernością, która zadowala się tym, że dostrzega problem, często tylko na zewnątrz. 

      Maryja, patronka adwentowego czekania, ukazuje, że właściwa postawa człowieka wierzącego wypełnia się w czynnym zaangażowaniu. Wystarczyła wiadomość, że krewna Jej - Elżbieta, mimo podeszłego wieku, oczekuje dziecka. Natychmiast ruszyła w drogę, by jej pomóc. 

     Niezadowolenie kreatywne, rodzące zaangażowanie i zmianę, wskazuje na wewnętrzną dojrzałość człowieka. Narzekanie jest dziecinadą, zatruwa życie wszystkim i narzekającemu, ale rzadko przynosi pozytywną zmianę.

1. Czy potrafię zamieniać swoje niezadowolenie w kreatywne działanie?

niedziela, 4 grudnia 2016

II Niedziela Adwentu


    W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: "Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie". Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi:
Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
Dla Niego prostujcie ścieżki!
Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny (Mt 3,1-4).

     Jan Chrzciciel – głos wołającego na pustyni. W natłoku słów, wielkim rozgwarze miasta, w pośpiechu załatwianych spraw – kto go jeszcze usłyszy? Kto chce go słuchać? Tym bardziej, że on trochę nie na nasze czasy. Niemodnie ubrany, raczej odpychający, szorstki w obyciu, nieprzebierający w słowach, nazywa rzeczy po imieniu. Nie schlebia, używa bicza, a jego słowa mogą mocno przetrzepać sumienie. Czyni wszystko, aby nie stać się popularnym.

   Pytałem sam siebie w kontekście tej Ewangelii, dlaczego Kościół dzisiejszych czasów w dużej mierze przestał być głosem wołającym na wzór Jana? Dlaczego świadectwo chrześcijan nie przyciąga?

   Może znów trzeba wyjść na pustynię, nie dlatego, aby uciekać  od świata. Trzeba wyjść na pustynię, aby odkryć na nowo wartość słowa, aby to słowo poruszyło.

    Jest jeszcze jeden ważny moment w nauczaniu Jana. On jest głosem, ale wskazuje na kogoś innego. Jan nie skupia uwagi na sobie, nie chce być podziwiany, nie wywołuje sensacji, nie jest zainteresowany uznaniem jego wielkości, nie dąży do osiągnięcia sukcesu, nie zależy mu na własnej chwale. Jego nauczanie ma być tylko przygotowaniem dla Tego, który przychodzi. 


1. Czy potrafię słuchać, także tych, którzy mają inne zdanie niż ja?
2.  Czy moje życie jest szybą, przez którą inni mogą zobaczyć i usłyszeć Boga?