zachód słońca

zachód słońca

sobota, 12 października 2024

Sobota 27. Tygodnia Zwykłego

    Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają (Łk 11,28).


    Błogosławieństwo, które wypowiada Jezus, w pierwszym miejscu odnosi się do Jego Matki, Maryi. Nikt, tak jak Ona nie słuchał Bożego Słowa, nie był posłuszny Bożemu Słowu. 

Jezus nie wymienił Jej imienia - imienia Tej, która nosiła go w swoim łonie i karmiła piersią, nie. Jednak wszystko wskazuje na to, że  miał na myśli Ją, kobietę, która przyjęła go do swojego serca i Jej niezachwianą wiarę w Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, któremu otworzyła swoje życie i swoją istotę, aby mógł w niej działać zgodnie z mocą swojego Słowa. 

    Co jest w tym Słowie? Nic nie może oprzeć się Bożemu głosowi. On czyni wszystko, co mówi. Nauczyła się tego, słuchając Słowa Bożego w synagodze. Wiedziała o tym i wierzyła w to, i przekazała to Gabrielowi, wysłannikowi Boga: Niech mi się stanie według Twego słowa. Według słowa Tego, który cię posłał.

    Ale to błogosławieństwo obejmuje też każdego z uczniów Jezusa. Każdego z nas, którzy mamy dostęp do Słowa i dzięki Słowu poznajemy Jezusa. To właśnie poznanie Jezusa poprzez Jego Słowo, słuchanie i wypełnianie Słowa czyni nas beneficjentami tego błogosławieństwa. 


Czy słucham i czy jestem posłuszny Bożemu Słowu?


    

piątek, 11 października 2024

Piątek 27. Tygodnia Zwykłego

    Pismo, widząc, że w przyszłości Bóg dzięki wierze będzie dawał poganom usprawiedliwienie, już Abrahamowi oznajmiło tę radosną nowinę: "W tobie będą błogosławione wszystkie narody" (Ga 3,8).

    Gdy duch nieczysty opu
ści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: "Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem" (Łk 11,24).


    Święty Paweł często podkreśla w swoich listach pierwszeństwo wiary przed uczynkami. Ci, którzy polegają na wierze, są dziećmi Abrahama

    W naszym życiu wiara i uczynki muszą się uzupełniać. Obie rzeczywistości są potrzebne. Ale pierwsza jest wiara. Wszystko zaczyna się od przyjęcia Jezusa. Z wiary i naszego przylgnięcia do Jezusa wypływają czyny. 

    Droga podążania za Jezusem nie jest łatwa. Napotykamy na niej wiele przeszkód zewnętrznych i wewnętrznych. Tym, który zawsze chce nas uwieść, jest zły duch. Jest natarczywy, pragnie zawładnąć naszym sercem, naszym domem, naszym życiem. Nawet jeśli wyrzuciliśmy go z naszego serca, on zawsze próbuje wrócić. 

    Stąd potrzeba czujności i dbania o relację z Jezusem. Bez Niego nie mamy szans na zwycięstwo w walce ze złem.


Czy zachowuję czujność serca?


czwartek, 10 października 2024

Czwartek 27. Tygodnia Zwykłego

    I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11,9-10).


    Jezus chce, byśmy zwracali się ku Bogu, mówiąc o naszych potrzebach. Modlitwa prośby zajmuje ważne miejsce w życiu uczniów Jezusa, jest wyrazem ufności.

    Ale jest jeszcze jedno zalecenie Jezusa. Ważne jest to, o co prosimy. Bo może się zdarzyć, że prosimy o kamienie, węże czy skorpiony. Dzieje się tak, że prosimy o coś, co jest dobre dla nas, co uważamy za dobre dla nas, a jednocześnie może to być złe dla drugiego. A przecież i ja, i ta druga osoba jesteśmy Bożymi dziećmi. 

    Może się też zdarzyć, co coś, o co prosimy, wcale nie jest dla nas dobre, chociaż tak nam się wydaje lub prosimy o coś, czego do końca nie rozumiemy, jak synowie Zebedeusza. 

    Potrzebujemy właściwego rozeznania, dlatego zanim poprosimy o coś w modlitwie, warto najpierw przywołać Ducha Świętego. On podpowie, o co i jak prosić. 


Czy staram się o czystość intencji w modlitwie prośby?

środa, 9 października 2024

Środa 27. Tygodnia Zwykłego, wsp. bł. Wincentego Kadłubka

    Jezus przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył,  rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów» (Łk 11,1).


    Jezus modlił się. Starannie przygotowywał miejsce, czas i sposób, szukał samotności w modlitwie, by nawiązać kontakt z Ojcem. 

    Jezus nie uczy swoich uczniów rzeczy, które przestudiował i poznał teoretycznie. Uczy modlitwy, która jest Jego codzienną praktyką. Uczniowie potrafili zobaczyć, że Jego modlitwa była inna niż to wszystko, co dotąd znali. 

    Jezus powierza nam modlitwę Ojcze nasz. Modlitwę, którą można kontemplować i której słowami można prosić zarówno o to, co wypełnia naszą codzienność - chleb, przebaczenie, zaufanie, jak i o te, które są wzniosłe, które możemy nazwać Królestwem Bożym. 

    Jesteśmy w modlitwie zaproszeni do szukania, a kiedy znajdziemy, do pukania, a  kiedy zostanie otwarte, do proszenia o to, co uważamy za szczególnie nam potrzebne lub bardziej o to, co Ojciec uznaje za potrzebne dla nas. Ojciec wie, czego potrzebujemy, zanim Go poprosimy.

    Modlitwa Ojcze nasz jest modlitwą, którą każdy powinien uczynić własną. Najpierw te trzy wielkie prośby każdego ucznia: Niech się święci Twoje imię - nie moje! Niech przyjdzie Twoje królestwo - nie nasze! Niech się dzieje Twoja wola  - nie nasza! A potem cztery, które dotykają naszego codziennego życia.


Czy unikam automatycznego odmawiania modlitw, które znam? Czy modlitwa jest dla mnie budowaniem relacji z Ojcem?

wtorek, 8 października 2024

Wtorek 27. Tygodnia Zwykłego

    
Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie (Łk 10,38b-39).


    Marta i Maria. Obie chcą jak najlepiej przyjąć Mistrza, obie na Nim koncentrują swoją uwagę, chociaż każda na swój sposób. 

    Marta jest przekonana, że obecność Jezusa wymaga podjęcia służby, by jak najlepiej Go przyjąć i ugościć. Maria jest zasłuchana w słowa Mistrza, tym, co chce Mu ofiarować jest jest uważna obecność. Słowa Jezusa są pokarmem, którym żyje i który przetrwa.

    Jezus widzi ich poświęcenie i zaangażowanie. Sprowokowany jednak przez uwagę Marty, zwraca uwagę na niebezpieczeństwo, które może kryć się w postawie gospodyni. Chęć usłużenia może prowadzić do stresu i nadmiernego aktywizmu. Służba, która nie jest karmiona Słowem, kontemplacją Słowa, prowadzi do wyczerpania, a nawet do zgryźliwości. 

    To nie znaczy, że postawa Marii nie niesie w sobie zagrożeń. Kontemplacja, samo słuchanie, bez podejmowania działania, może rodzić izolację i otępienie. Człowiek potrzebuje zaangażowania i poświęcenia swego wysiłku, by usłużyć komuś. 

    Służba i kontemplacja nie wykluczają się wzajemnie. Obie są konieczne. Kontemplacja zakłada słuchanie Boga, a zaangażowanie w służbę jest konsekwencją tej kontemplacji. Służba jest konsekwencją pogodnej kontemplacji. Wzajemnie się odżywiają.


Czy potrafię łączyć modlitwę i działanie, kontemplację i służbę?


    

poniedziałek, 7 października 2024

Poniedziałek 27. Tygodnia Zwykłego, wsp. Najświętszej Maryi Panny Różańcowej

    
Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?» (Łk 10,26).


    Jedna z najpiękniejszych kart Ewangelii Łukasza, bardzo malownicza. Zwłaszcza po doświadczeniu tej drogi łączącej Jerycho z Jerozolimą...

    A jednak dzisiaj przede wszystkim próbuję usłyszeć nie tyle samo opowiadanie, co pytania i wskazania Jezusa, które kieruje do uczonego w Piśmie. 

    Jezus nie opowiada przypowieści, by zawstydzić uczonego w Prawie. Rozmawia z nim, by pokazać mu szerszą perspektywę widzenia. Temu służą pytania, temu służy przypowieść i wskazania, których udziela. 

    Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? Który z nich okazał się bliźnim?

    Tymi pytaniami Jezus otwiera jego oczy i uczy patrzenia w Boży sposób. Wydobywa z tego człowieka, który pyta, dobro, które w nim jest. Chociaż motywacje tego człowieka nie były czyste, Jezus pozwala mu odkryć wyzwalającą moc Dobrej Nowiny, w której jest życie, a nie tylko sucha litera Prawa.

    Jezus nie narzuca swojego punktu widzenia, nie zmusza, nie rozkazuje. Otwiera spojrzenie, by człowiek sam w wolności poznał i przyjął Dobrą Nowinę. Idź i czyń podobnie!


Czy potrafię słyszeć pytania i wskazania Jezusa jako skierowane do mnie?



niedziela, 6 października 2024

XXVII Niedziela Zwykła

    Pan Bóg rzekł: "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc" (Rdz 2,18).

    Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem (Mk 10,5-8).


    Dzisiejszy świat próbuje postrzegać jako cnotę całkowitą niezależność i zdolność do życia samotnego, robienia wszystkiego bez niczyjej pomocy. Biblia samotność człowieka postrzega jednak jako przekleństwo, bo nie jest dobrze, by mężczyzna był sam

    Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, dwie równe, ale różne istoty, uzupełniające się i potrzebujące siebie nawzajem do szczęścia. Tylko człowiek może pomóc drugiemu człowiekowi i uleczyć jego samotność. 

    Małżeństwo jest świętą przestrzenią, wymaga od małżonków opuszczenia rodzicielskiego domu i opuszczenia samego siebie. 

    Jezus mówił już wcześniej o opuszczeniu ojca, matki, braci, sióstr, by pójść za nim. Pójście oznacza opuszczenie dobrze znanych rzeczywistości dla większego dobra. Małżeństwo wymagające opuszczenia domu rodziców jest nie tylko stanem życia, ale podróżą, w której Jezus, dzięki łasce sakramentu, staje się obecny. 

    Na złośliwość faryzeuszy, którzy dobrze znali prawo o małżeństwie, Jezus odpowiada ich własną bronią - Słowem Bożym. Odsyła ich do pierwotnego zamiaru Boga, który później został wypaczony przez ludzkie słabości. 

    Konieczne jest, abyśmy wiele razy zadawali sobie pytanie, jaki jest ten pierwotny plan Boga w naszym życiu, w naszym świecie, w naszej relacji z Nim i z innymi ludźmi. Powrót do pierwotnego Bożego zamysłu to powrót do Bożego pragnienia pełni człowieka, do tego wszystkiego, co tworzy osobę. 

    Jezus potwierdza, że Mojżesz zezwolił na list rozwodowy ze względu na to, co nazywa zatwardziałością serca. Owa twardość serca była i jest nadal przyczyną krzywd, które prowadzą do rozpadu związku małżeńskiego. Paradoksalnie, wbrew woli Mojżesza, którego celem było zaradzenie pewnym kryzysom w małżeństwie.

    Rozwód był przede wszystkim przeznaczony dla rozwiązywania sytuacji nie do rozwiązania w relacji mężczyzny i kobiety. Ale zawsze staje się źródłem nowego cierpienia u wielu małżonków i dzieci, niezależnie od tego, jak bardzo można chcieć ukryć lub bagatelizować tę rzeczywistość. 

    Wraz z legitymizacją społeczną rozwodu pojawiły się nadużycia i rozwód stał się rozwiązaniem, do którego człowiek ucieka się szybko i często lekkomyślnie, gdy tylko pojawiają się najmniejsze trudności, zmęczenie, bez podejmowania jakichkolwiek wysiłków, bez wysiłku przebaczenia i pojednania, by odbudować harmonię i jedność.

    Nawet ci, którzy nie podzielają ewangelicznego poglądu na małżeństwo, przyznają, że w każdej prawdziwej miłości jest tęsknota za trwałością i potrzeba wierności. Dlatego rozwód zawsze będzie raną zadaną miłości. 

        Problem zaczyna się, gdy egoizm zwycięża miłość, a druga osoba zaczyna być postrzegana jedynie w kategoriach przedmiotu do zaspokojenia własnych potrzeb i ambicji. Stopniowo zanika wówczas komunikacja, a decyzje nie są podejmowane wspólnie. I chociaż małżonkowie są blisko, stają się samotni, czyniąc siebie nawzajem nieszczęśliwymi. 

    Dziękuję Bogu za możliwość towarzyszenia wielu małżeństwom, które poznałem w szkole i we Wspólnocie Domowego Kościoła. Stają się umocnieniem i znakiem nadziei dla świata poprzez świadectwo miłości, codziennego wysiłku, by wzrastać, mimo ludzkich ograniczeń i słabości. 


Czy nie usprawiedliwiam zbyt łatwo instytucji rozwodu?

sobota, 5 października 2024

Sobota 26. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Faustyny Kowalskiej

    Nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie (Łk 10,20).


    Entuzjazm bił od uczniów po zakończonej z sukcesem misji, powierzonej im przez Jezusa. Mogli doświadczyć Bożego działania i mocy. Radość jest nagrodą dobrych pracowników. 

    Radość to temat często powracający w Ewangelii św. Łukasza. Jan Chrzciciel podskoczył z radości w łonie swej matki, radość jest zapowiada przez anioła w Betlejem, po doświadczeniu ucisków radość stanie się udziałem uczniów, radość wypełnia serca tych, którzy słuchają i zachowują Słowo, Bóg okazuje radość z nawrócenia grzesznika, radość odbiera apostołom słowa, kiedy widzą Zmartwychwstałego, wracają do Jerozolimy z Emaus i po wniebowstąpieniu Jezusa pełni radości...

    Tym, na co warto zwrócić uwagę w dzisiejszej Ewangelii, jest ukazanie przez Jezusa radości w odpowiedniej perspektywie:

* radość uczniów wynika z tego, że moc szatana została ujarzmiona - widziałem Szatana, który spadł z nieba jak błyskawica... mówi Jezus.

* zło straciło swą moc - dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi... Mogli stawić czoła złu dzięki mocy Jezusa;

* Jezus wskazuje prawdziwy powód do radości: cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie... Imię jest odniesione do osoby, która je nosi. Całe wasze życie jest w rękach Pana Boga, On trzyma was blisko siebie, należycie do Ojca, należycie do Życia. To On jest źródłem wiekuistej radości. 

    Powinni się radować nie z powodu sensacyjnych sukcesów swej misji, bo te nie zawsze będą widoczne. Władza nad złem nie gwarantuje udziału w prawdziwym życiu. Radość ma swoje źródło w tym, że należą do Bożego ludu, że są Jego dziećmi. 

    Jezusa również przepełnia radość. Wybucha okrzykiem radości, ponieważ objawienie Boga jako Ojca i nadejście Jego królestwa jest oferowane wszystkim, ale to pokorni i prości je przyjmują, a nie mądrzy i roztropni. 

    Prości i pokorni, to ci, który żyją pragnieniem bliskości Boga, ponieważ tylko w Nim pokładają nadzieję. Mądrzy i roztropni, którzy ufają sobie i ziemskich zabezpieczeniach, nie potrafią otworzyć się na nadzieję...


Gdzie szukam źródeł swojej radości?

piątek, 4 października 2024

Piątek 26 Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Franciszka

    A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz! (Łk 10,15). 


    Miasta z dzisiejszej Ewangelii były świadkami głoszenia i cudów, pozostały jednak ślepe i głuche na Dobrą Nowinę. 

    Kafarnaum pośród nich zajmuje szczególne miejsce. Jezus tutaj osiadł po opuszczeniu Nazaretu, stało się Jego miastem. To tu dokonało się bardzo wiele uzdrowień, do tego miejsca Jezus często wracał. 

    Odnosząc się do tego miasta Jezus nie wypowiada słowa biada, ale używa satyry: to, co mogło przynieść chwałę miastu, jako dar zmarnowany, stanie się powodem największego upadku - do Otchłani zejdziesz. Podobną satyrę wypowiedział Izajasz przeciwko królowi babilońskiemu, wieszcząc jego upadek. 

    Zamknięcie się na przesłanie Ewangelii jest odrzuceniem samego Boga. Pycha, z jaką się Go odrzuca, prowadzi do zmarnowania życia. Sodoma, Tyr, Sydon, Niniwa, Babilon - to wszystko, co Izrael uważał za symbol największego zła, staje się niczym w obliczu tego zła, jakim jest odrzucenie Dobrej Nowiny, zmarnowanie dnia nawiedzenia. To mocne słowa Jezusa, wypływające z miłości, która chce zbawienia wszystkich, dlatego przestrzega przed zatwardziałością serca.


Czy nie marnuję łaski?

czwartek, 3 października 2024

Czwartek 26. Tygodnia Zwykłego

    Oby me słowa zostały spisane, oby w księdze utrwalone! Żelaznym rylcem i ołowiem na skale wyryte na wieki! Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje i jako ostatni stanie na ziemi. To właśnie ja Go zobaczę! (Hi 19,23-25.27a).


    Hiob nie tylko doświadcza choroby i bólu, doświadcza  opuszczenia i całkowitego niezrozumienia. Przyjaciele, którzy przybyli, zawodzą. 

    Pośród tego bólu i osamotnienia Hiob pozostaje przy swojej wierze, pełen ufności wobec Boga, pełen Bożej bojaźni i nadziei.

    Hiob wydaje się być świadomy, że to, co ma zamiar powiedzieć, jest najbardziej decydującą rzeczą w całej jego obronie. Jest u progu śmierci i chce, aby przynajmniej jego słowa zostały zapisane, wyryte, wyrzeźbione w ostateczny sposób na niezniszczalnym materiale, To, co zamierza wypowiedzieć, powinno pozostać. Trzeba stawić czoła samej śmierci, aby odkryć ostateczny sens cierpienia i doczekać końca, aby zrozumieć  Boga.

    Słowo zachęca nas do zaufania Bogu, bo tylko On jeden nie zawodzi. Ludzkie przyjaźnie nie zawsze przechodzą czas próby. Wszystko co ziemskie, przemija. Tylko w Bogu jest Życie, które się nie kończy.


Czy Bóg jest dla mnie źródłem nadziei? 

     

środa, 2 października 2024

Wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów

    Tak mówi Pan: "Oto ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i słuchaj jego głosu" (Wj 23,20-21a).


    Anioły są modne. Ktoś śpiewa o zielonych bieszczadzkich aniołach, porcelanowe czy drewniane przyglądają się przechodniom z różnych sklepowych witryn, czasem także z nagrobków na cmentarzach.

    Komercyjna kreatywność jest bardzo pomysłowa w sprzedawaniu aniołów we wszelkich kolorach i smakach, wykonanych z dowolnych materiałów i w dowolnym formacie. Niewiele ma to jednak z wiarą i Słowem, które Bóg nam daje.

    Święto, które przeżywamy, pozwala nam zobaczyć miłość Boga, który zlecił aniołom towarzyszenie każdemu z nas w naszej ziemskiej pielgrzymce, byśmy dotarli tam, gdzie Pan chce nas mieć - do Jego domu. 

    Są niewidzialni, ale są obecni. Święty Hieronim, dopiero co wspominany w liturgii, mówił: wielka jest godność dusz, skoro każda z nich, od chwili narodzin, ma anioła wyznaczonego do jej strzeżenia

    Otrzymaliśmy od Pana Boga ten szczególny dar, ale także zadanie: szanuj go i słuchaj jego głosu. Poza wewnętrznym głosem sumienia mamy zewnętrznego opiekuna, anioła stróża. On chroni przed niebezpieczeństwem i wskazuje bezpieczną drogę.


Jak często modlę się do swojego anioła stróża?

wtorek, 1 października 2024

Wtorek 26. Tygodnia Zwykłego, wsp. św. Teresy od Dzieciątka Jezus

    Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, gdy powiedziano: "Poczęty mężczyzna" (Hi 3,3).


    Lament Hioba jest bardzo przejmujący. Złamane życie, któremu brakuje już nadziei. Jedynym pragnieniem jest już tylko to, by Bóg zamknął drogę życia, szuka śmierci usilniej niż skarbu, ucieszy się, że doszedł do grobu.

    Doświadczając cierpienia i zła, możemy czerpać ze słów Hioba, żalić się Bogu na swój los, jak czynił Hiob. Nawet Jezus modlił się w godzinie męki: Eli, Eli, lema sabachthani?

    Ale także, przeżywając w życiu trudności, jak przeżywał je Jezus, trzeba przejść do drugiego momentu, w którym pojawia się przekonanie, że Bóg nie opuszcza, nawet w chwilach najbardziej bolesnego cierpienia. Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego - to były słowa, które wyparły rozpacz, słowa zaufania nawet w tak wielkim cierpieniu.

    Patrzę na zdjęcie patronki dnia, św. Małej Tereski. Dziś zrozumiałem, że ujął mnie blask płynący z tego spojrzenia, Boży blask - chociaż cierni i kolców nie brakowało, ona cieszyła się pięknem róż. Oczy są rzeczywiście zwierciadłem duszy...


Jak się modlę w chwilach cierpienia, bólu, osamotnienia czy duchowego zniechęcenia?