Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd (Mt 12,14-15a).
W obliczu zagrożenia człowiek reaguje ucieczką albo walką. I patrząc dzisiaj na postawę Jezusa, można odnieść wrażenie, że wybiera ucieczkę w obawie o swoje życie. Czy właśnie spełniają się słowa Izajasza: nie będzie krzyczał ni podnosił głosu, na zewnątrz nie usłyszy się jego mowy. Wobec jawnej niesprawiedliwości i niegodziwości Jezus nie próbuje nawet bronić swojego stanowiska.
Spróbujmy jednak wejść głębiej. Wtedy okryjemy, że Jezus wcale nie ucieka, ale raczej odsuwając się, chce kontynuować misję, którą powierzył Mu Ojciec. Dlatego też prosi, by nie mówili o Nim publicznie. Chce pozostać niezauważony, nie ze względów bezpieczeństwa, ale dlatego, że to nie On jest na pierwszym planie, ale przesłanie i Boży plan, który został Mu powierzony do wypełnienia. Nie da się zatrzymać, aż ustanowi prawo na ziemi.
Jezus przychodzi nieść nadzieję i ogłaszać Królestwo. Dlatego mimo sprzeciwu i knowań nie zatrzymuje się w swojej drodze. Horyzont misji wydaje się nieosiągalny - krańce ziemi. Taki cel wyznacza Słowo, i chociaż wydaje się to niemożliwe, to posiadanie celu wyznacza człowiekowi drogę. Słowo zawsze wykracza poza nasze ludzkie horyzonty i marzenia. To ono jest horyzontem. Może z tego powodu wielu je odrzuca, zbyt łatwo, jako misję nieosiągalną, niebezpieczną i niepewną wobec naszych małych interesów i planów.
Postawa Jezusa mówi nam coś jeszcze, skłania do refleksji: czy skupiamy się na własnych potrzebach, czy potrafimy przyjąć inny punkt widzenia. Jezus odrzuca własne bezpieczeństwo, ufając Duchowi, który Go prowadzi i czyni Go szczęśliwym.
I jeszcze jednak uwaga. Nie oznacza to przekreślenia sobie. Jeśli ktoś nie czuje się dobrze, nie może dawać siebie innym. Królestwo Boże nie polega na bezmyślnym poświęceniu się dla sprawy, ale na odkryciu, że oderwanie się od samego siebie w celu skupienia się na projekcie, który Bóg dla nas przygotował, jest drogą ku szczęściu.
Jak często się zastanawiam nad tym, czego ode mnie oczekuje Bóg?