zachód słońca

zachód słońca

sobota, 14 maja 2022

Sobota 4. Tygodnia Wielkanocy - Święto św. Macieja Apostoła

    Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje (J 15,16).


    Czasem można usłyszeć stwierdzenie: koledzy pojawiają się w życiu z przypadku, ale przyjaciół wybieram sam. Jezus, który nazywa nas przyjaciółmi, mówi dziś do nas: Ja was wybrałem... To On wybrał Macieja, posługując się losem i to On wybrał swoich uczniów, naśladowców, wybrał nas. I nie z powodu naszych zasług. Ten wybór jest darem, a jego otrzymanie, tak jak w przypadku Macieja, jest prawdziwym szczęściem. Jest to także wyraźny znak zaufania i zaproszenie do odpowiedzialności. 

    Wy jesteście przyjaciółmi moimi... przyjaźń oznacza bliskość, osobistą relację, spotkanie. To, czego doświadczał i odczuwał Jezus w domu Marii, Marty i Łazarza, czy też w relacji z Janem. 

    Jezus oferuje nam swoją przyjaźń. Nie mógł i nie może zrobić nic więcej. Reszta jest naszą odpowiedzią.

    Ta przyjaźń opiera się na szacunku dla siebie i innych, opiera się na osobistej wolności. 

    Patron dzisiejszego dnia - św. Maciej - jest pierwszym apostołem powołanym do tej posługi przez wspólnotę. Po nim było i nadal jest wielu powoływanych w ten sposób, zawsze pod natchnieniem Ducha Świętego, przez nałożenie rąk i posłanie z misją. Kończymy dzisiejszym świętem tydzień modlitwy o powołania kapłańskie, zakonne i misyjne. Zapraszam do modlitwy w intencji tych, którzy podejmują drogę powołania, by z radością przyjmowali ofiarowany dar przyjaźni i pogłębiali tę przyjaźń poprzez ofiarowanie swojej posługi dla Boga i innych ludzi. 


1. Jak często obejmuję modlitwą tych, którzy podjęli drogę życia zakonnego, kapłańskiego czy misyjnego?

    

1 komentarz:

  1. Zaproszenie do modlitwy za powołanych, przyjęłam wiele lat temu, czy to przez oddanie do końca życia przez ręce Maryi czwartków o świętość kapłana, czy modlitwa w magaretce za pewnego zakonnika.
    Oddać życie za przyjaciół. Co to znaczy dla mnie. Jak się tego uczyć? Życie to jest mój czas, moje zdolności, to co mam i posiadam i to czego mi brakuje. Łatwo jest powiedzieć oddaję moje życie, kiedy każdego ranka powierzam się cała Panu Bogu, oddaję w Jego ręce, proszę by się mną posługiwał według Swojej woli, ale w ciągu dnia z przełożeniem na czyny bywa różnie. Niektóre prace, uczynki wynikają z obowiązków zawodowych, małżeńskich czy rodzicielskich. Niektóre przychodzą ochoczo, inne wymagają przymuszenia się, i są takie co się odkłada na później. Wczoraj byłam świadkiem dwóch sytuacji. 1-sza, kiedy wieczorem, po pracy jedna osoba leżąc zmęczona na tapczanie prosi drugą, aby coś mu podała, i słyszy odpowiedź, jak też jestem zmęczony sam sobie poszukaj, wstań i weź. 2-ga sytuacja, poprosiłam sąsiada o pomoc, i on wieczorem po pracy (zapewne również zmęczony) przyszedł i do późnego wieczora mi pomagał. To jest dla mnie przykład oddania swojego życia. Oddanie życia kosztuje. Mija tydzień modlitw za kapłanów, o powołania. Czemu jest ich coraz mniej? Przyczyn składowych zapewne wiele. Dzisiaj w kulturze gdzie ważne jest dobre samopoczucie, samozadowolenie, zaistnienie itd., trudno jest przyjąć drogę, wymagającą rezygnacji z tego co oferuje świat. Trudno jest oddać swoje życie i poddać je decyzjom innych: papieża, biskupów, proboszcza, przełożonego, co daje wolność, ale jakże inaczej rozumianą niż obecnie lansuje świat. Każdy dzisiaj jest mądry i wie najlepiej. To samo dotyczy małżeństwa; oddać na całe życie się „w służbie” jednemu człowiekowi, który dzisiaj ujmuje, za 10 lat może jeszcze nas zaskoczy, po kolejnych 10-ciu denerwuje, po następnych się przyzwyczajamy i może w końcu uda się prawdziwe kochać. Wczoraj wspomniałeś ojcze o zaimpregnowaniu na Słowo. Trudnością dla mnie jest czas, który by pozwolił, aby Słowo mnie przesiąkało. Krótki deszcz sprawia, że szybko kurtka wysycha, dobra kurtka w ogóle nie pozwoli do przemoczenia do szpiku kości. Modlitwa , medytacja wymaga u mnie czasu, dużo czasu potrzebuję, aby najpierw zdjąć kurtkę, kurtkę codziennych spraw, myśli, planów i pozwolić by był tylko deszcz Słowa, by był tylko obecny Pan Jezus. Zachwycona praktykowaniem medytacji na rekolekcjach ignacjańskich, tak modliłam się też w domu. Z perspektywy kilku miesięcy, które minęło od tamtego czasu, widzę, jak umniejszam czas, jak ograniczam go, że starcza zaledwie na poznanie intelektualne, a nie starcza czasu na "odżywienie" duszy. Jak wiele by było wiernych powołań dożycia kapłańskiego czy małżeńskiego, gdyby każdy uwierzył, że Jezus go tak miłuje, iż cierpiał i oddał za niego życie – i nie tylko przyjął to jako wiedzę rozumem, ale dał się przeniknąć tej prawdzie do szpiku kości. A codziennie podlewając tą PRWADĘ w swoim sercu (jak borówki w moim ogrodzie, aby przyniosły owoc) dało łaskę w codziennym trwaniu w pierwotnym wyborze DROGI, by mieć Życie.

    OdpowiedzUsuń