Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów (J 21,2).
Piotr i Jan po raz pierwszy trafiają do więzienia za głoszenie prawdy o Zmartwychwstałym i Jego mocy. Nie będzie to ich jedyne świadectwo ani ostatnie problemy z władzami świątyni z powodu Jezusa. Ale widzimy, że coraz bardziej stają się oni uczniami i apostołami, coraz mniej rybakami. Coraz więcej w nich Jezusa, a coraz mniej samych siebie.
Ewangelia powraca do obrazu, który znamy z samego początku. To samo jezioro i znów noc spędzona na połowie, po którym zostały puste sieci i zmęczenie. Wtedy nad brzegiem jeziora pojawił się nieznany bliżej nauczyciel, Rabbi z Nazaretu, dziś przychodzi Pan.
Uczniowie są razem. Łowili w nocy - bez światła, więc bez Jezusa. A wtedy nic nie można złowić. Kiedy nad brzegiem stanął Jezus, świt zaczął rozdzierać mrok nocy. Uczniowie jeszcze Go nie rozpoznali.
Jan rozpoznaje pierwszy. Miłość, której doświadczył ukochany uczeń i miłość, którą ukochał, pozwala mu widzieć to, czego inni jeszcze nie widzą. To on wskazuje na Jezusa i pokazuje Go pozostałym uczniom. I kiedy Jan wskazuje na Jezusa, musimy zachować się jak Piotr - potrzebujemy doświadczyć wody, zmoknąć, zanurzyć się w wodzie życia. Na brzegu zawsze będzie czekał Pan.
Czy wsłuchuję się w tych, którzy wskazują na Jezusa?
🙏
OdpowiedzUsuń