Jezu powiedział do swoich uczniów: Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie (Mt 6,24).
Bóg i bożki. Mniejsze, większe. Moglibyśmy
wymienić ich dużo, istnieją w naszym życiu, chociaż staramy się oddawać cześć Bogu jedynemu, który od początku przymierza domaga się wyłączności. Te bożki istnieją w naszym życiu, wpychają się na ołtarz, próbując wyprzeć z naszego życia Stwórcę. Władza, pieniądze, kariera, praca, i wiele innych idoli. A Bóg domaga się wyłączności.
Największym zagrożeniem dla Boga, który powinien zajmować pierwsze miejsce w moim życiu, jestem ja sam. Moim idolem, bożkiem, jest moje „ja”. Wszystko inne, władza, kariera, sukces, pieniądze – to tylko bogowie pośredni, mniejsi, służący temu najważniejszemu. Karmią potwora egoizmu, pychy, próżności nowymi uczuciami, doznaniami, zdobyczami. A Bóg domaga się ode mnie odrzucenia tego idola: Nie możecie służyć Bogu i Mamonie…
Miałem sen. Niczym z Boskiej Komedii Dantego. Schodziłem w otchłań jakiejś jaskini. Prowadził mnie anioł. Na samym dnie krąg kamiennych figur otaczał pewien punkt w samym środku. A w środku… nie ma nic. Dopiero po pewnym czasie domyśliłem się raczej, aniżeli zobaczyłem, że znajduje się tam pyłek, mały punkcik, mikroelement, który donośnym głosem wołał, że jest centrum wszechświata – moje „ja”.
Świadectwo
To było w Armenii. Wszedłem do pustego kościoła. I nagle zza kamiennej kolumny wykuśtykał, wlokąc za sobą sparaliżowaną nogę wieśniak, z przekrzywioną głową i błędnym
wzrokiem. Padł przede mną na kolana i zaczął całować mi dłonie. Poczułem, jak w jednej chwili wypełza mi na twarz uśmiech samozadowolenia. Nie pojawia się, nie rozjaśnia oblicza, ale właśnie wypełza – czułem wyraźnie to wypełzanie zadowolonego z siebie, sytego, próżnego potwora. Po sekundzie poczułem przerażenie, ale było już o tę sekundę za późno. Zdążyłem przyjąć wasalny hołd od upośledzonego psychicznie nieszczęśnika. Są ludzie, którzy karmią się wzrokiem innych, do swych triumfów potrzebują świadków. Mojemu „ja” jako obserwator wystarczyłem ja.
1. Czy mam dystans do samego siebie?
2. Czy nie karmię własnego egoizmu pozorami dobra?
Wynoszenie siebie ponad drugiego Człowieka i gardzenie nim jest ogólnoludzką katastrofą. Substytuty ludzi wyniszczają prawdziwego Człowieka. Pojedynczo i zbiorowo to czynią.
OdpowiedzUsuńNiektórzy patrzą na ludzi i nie dostrzegają Człowieka. Niektórzy mają obok siebie prawdziwego Człowieka ani tak zwierzę będzie miało lepiej. Nie wystarczy wyglądać, aby być Człowiekiem. Moj kolega rzekł ongiś: "Życzę sobie, abym kiedyś idąc na bal przebierańców nie musiał się przebierać za człowieka".
Tak, dziś bogów wśród ludzi jest zbyt wielu... Tylko tacy to tak naprawdę ani ludzie prawdziwi, ani bogowie, ani chrześcijanie...
П.С.