Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozprawialiście w drodze?” A oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu… Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje…” (Mk 9,33b-35a. 36-37a).
Takie ludzkie zachowanie apostołów. W każdym z nas jest pokusa znaczenia.
Chęć bycia „kimś” grozi każdemu z nas. Chęć bycia uznanym za kogoś ważnego. Lubimy mieć znaczenie, czymś się wykazać. Każdy człowiek pragnie być gwiazdą, świecić jaśniej niż inni i być w centrum zainteresowania.
Jako lekarstwo na ludzką próżność i pragnienie znaczenia Jezus stawia dziecko.
Jezus nie miesza się w spór apostołów. Ale pokazuje nieco inny poziom widzenia problemu. Dobrze, że zajmujecie się tą sprawą. To ważne i ludzkie. Możecie mówić o pierwszych miejscach, ale zapytajcie się o to, komu powinna być poświęcona na pierwszym miejscu wasza uwaga. Macie prawo zastanawiać się, kto jest większy. Ale starajcie się szanować i miłować tych, którzy są wielcy w oczach Boga. Próbujcie się wyróżniać. Ale nie tym, że narzucacie innym swoją wolę, lecz tym, że przyjmujecie tych, którymi nikt się nie interesuje.
Jezus nie znosi hierarchii. Ale rozciąga ją poza nasze horyzonty myślenia. Uczy nas patrzenia na hierarchię od dołu. Nie trzeba obalać hierarchii. Wystarczy ją odwrócić. Nasz punkt widzenia jest niewłaściwy. O ważności osoby nie świadczy jej wizytówka. Zależy ona od osób nieważnych, które potrafisz przyjąć w swoim domu.

Takiego spojrzenia oczekuje i od nas dzisiaj Jezus. Oczekuje okazywania szacunku tym, którzy są go pozbawieni we współczesnym świecie. Od czasu, kiedy Bóg zstąpił na ziemię, wszelkie pragnienie wywyższania się jest po prostu śmieszne.
1. Jak odnoszę się do najmniej znaczących w oczach świata?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz