Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. (Łk 18,9-10).
Człowiek żyjący pogardą wobec innych, zadufany w sobie, nie potrafi zobaczyć prawdy o sobie. Trudno uwierzyć faryzeuszowi, że Bóg może kochać także celnika. U Boga każdy człowiek zasługuje na miłość i na szacunek. Także grzesznik.
Faryzeusz ufa w swoją doskonałość. I to zadufanie sprawia, że stawia siebie w centrum świata, staje się wyrocznią i decyduje o innych ludziach. Bóg jest mu potrzebny jedynie po to, by potwierdzić jego doskonałość. Nie potrzebuje od Boga ani łaski, ani miłosierdzia - sam się zbawia.
W głębi serca bezbożnika nieprawość doń przemawia,
nie ma on przed oczyma bożej bojaźni.
Bo zaślepiony sam sobie schlebia
i nie widzi swej winy, by ją mógł znienawidzić.
Fałsz i nieprawość to słowa ust jego,
zaniechał mądrości i czynienia dobra.
Na swoim łożu nieprawość knuje,
wkracza na błędną drogę, nie stroni od złego.
(Ps 36, 2-5)
1. Czy podejmuję walkę z własną pychą?
2. Czy nie traktuję innych jako gorszych od siebie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz