Ojciec mu odpowiedział: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"» (Łk 15,31-32).
Po długim wypominaniu przewin i występków Izraela prorok Micheasz wyśpiewuje hymn pochwalny na cześć Boga, Jego miłosierdzia. Bóg, mimo wszelkich niewierności ludu wybranego, nie unosi się gniewem, Jego odpłatą jest litość i miłosierdzie.
To miłosierdzie sprawia, że Bóg powróci, by znów być Pasterzem, przebaczy grzechy i odpuści winy. Wrzuci grzechy w niepamięć morskich głębin. Ów ocean Bożego miłosierdzia, który potrafi zatopić wszystkie ludzkie grzechy.
Micheasz wzywa nas, byśmy uznali naszą winę i zaufali jedynemu Pasterzowi.
Przypowieść Jezusa o Ojcu i dwóch braciach. To, co pozostaje niezmienne, to nieskończona dobroć ojca, który pozostaje wierny swojej miłości wobec swoich dzieci.
Młodszy syn, po swoim upadku, zaczyna tęsknić za domem Ojca, postanawia powrócić i prosić o przebaczenie. Jeszcze nie uświadamia sobie miłości ojca - szuka poprawy własnego losu, wszak najemnicy mają lepiej w domu ojca, kiedy on z głodu umiera. Dopiero spotkanie uświadomi mu, że tęsknił za miłością, za ramionami ojca, w które można się wtulić, ramionami, które dają bezpieczeństwo. Wzruszenie ojca uświadomiło mu, że tęsknił za miłością.
Starszy syn nie uświadamia sobie miłości ojca. Bliskość sprawia, że nie potrafi zauważyć jej i docenić, uważa ją za rzecz normalną i oczywistą. Odczuwa zazdrość wobec ojca, który przyjmuje do domu jego brata.
Ojciec nie traci nadziei na odzyskanie syna, który odszedł, każdego dnia wygląda na drogę, a kiedy widzi powracającego syna, wybiega ku niemu, przytula, nie czyni wyrzutów. Wobec zrzędliwego i zazdrosnego syna otwiera swoje serce, zapraszając do wdzięczności za powrót brata.
1. Czy potrafimy uznać nasze grzechy, czy może nasza duma nam to uniemożliwia?
2. Czy potrafimy przebaczać, nie zachowując urazy?
"wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy", piękne, jestem bardzo poruszona tym słowami (może to też zasługa tłumaczenia), one dzisiaj mi zapadły myśli. Być jak młodszy brat, który przychodzi do Ojca skruszony i wyznaje swoje grzechy. Zawsze mi się to kojarzy z sakramentem pojednania. Jednak zadaję sobie pytanie, czy doświadaczam takiego przytulenia, ugoszczenia, uczty z tej okazji; może jest to u mnie bardziej powierzchowne: zwykłe sorry, przepraszam znowu nie wyszło. Może trzeba być w takim stanie, że jest mi tak żle z tym grzechem, że jestem na skraju wyczerpania i wówczas przyjście do Ojca miłosiernego nabiera innego wymiaru. Może tak jak w postawionym wyżej pytaniu, przeszkadza w tym duma. A może jestem osobą, która nigdy nie doświadczyła ramion swojego ojca i jak mogę doświadczyć Bożej bliskości i miłości. Wiem rozumem, że jej doświadczam, m.in. w sakramentach (pokuta, Eucharystia), wiem, że tam jestem tulona.
OdpowiedzUsuńSponiewierany życiem i własnym grzechem, zgłodniały i stęskniony za prawdziwą miłością, młodszy syn wraca do Taty. Widzi jak On wybiega mu naprzeciw...i zanim ten cokolwiek powie, przytula go i bierze w ramiona. Spracowany, nie znający swojej wartości, zazdrosny i zagniewany, starszy syn-może się w każdej chwili przytulić do Ojca i korzystać z Jego darów. Ale tak nie robi. Smutne to. "Moje dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje , do ciebie należy"- to do mnie te słowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję:))