zachód słońca

zachód słońca

wtorek, 11 maja 2021

Wtorek 6. Tygodnia Wielkanocy

    O północy Paweł i Sylas modlili się, śpiewając hymny Bogu. A więźniowie im się przysłuchiwali. Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany (Dz 16,25-26).

Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was (J 16,7). 


    Często spotykam się z takim przekonaniem, że chrześcijaństwo czasów apostolskich, początki Kościoła, to był taki piękny i łatwy czas - cuda, liczne nawrócenia, niezwykłe znaki, namacalna obecność Ducha Świętego. Ale kiedy wczytujemy się w Dzieje Apostolskie czy listy św. Pawła, bardzo łatwo zobaczyć, że to błędne myślenie. To nie był łatwy czas. Ci, którzy nieśli Ewangelię, napotykali na swojej drodze społeczności, , które już posiadały swoje ugruntowane zwyczaje, obrzędy, a Ewangelia rodziła opór skierowany przeciwko jej zwiastunom.

    W Filippi apostołów spotyka więzienie. Bez względu jednak na to, jak bardzo mieszkańcy miasta starali się zablokować Zmartwychwstałego, On i tak idzie swoją drogą, zamknięte drzwi potrafi uczynić otwartymi do nawrócenia i chrztu.

    Bez względu na to, jak bardzo człowiek chce wyrzucić Boga ze środowiska w którym żyje, jak bardzo chce triumfować nad Bogiem i Go zwalczać, On będzie obecny. Duch wieje tam, gdzie chce i nie sposobu, aby zatrzymać ten wiatr.

    Wydaje się, że świat wokół nas jest gotów usunąć Boga z ludzkiego środowiska, zdejmuje krzyże i wyrzuca na śmietnik dziejów lub zamyka w magazynach, gdzie mają poczekać na ostateczne usunięcie, kiedy już nikt  nie będzie się oburzał. 

    Tymczasem ci z nas, którzy twierdzą, że są uczniami, wierzącymi, katolikami, milczą, czasem są przerażeni, ze smutkiem wspominają czasy minione, kiedy takie rzeczy były nie do pomyślenia. Zapominamy, że Bóg pomaga, bez względu na to, jak bardzo niesprzyjające są warunki. Paweł i Sylas modlili się, śpiewając hymny Bogu. W zamkniętym lochu, w dybach, po doświadczeniu upokorzenia i biczowania rózgami. 

    Bóg będzie żył, bez względu na to jak bardzo człowiek będzie chciał Go zabić. I Kościół, wyszydzony, pogardzany, uczyniony przedmiotem drwin, również będzie żył, bez względu na to jak wielu będzie chciało go zniszczyć. Zawsze znajdzie się jakiś strażnik, który przygotuje kolację apostołom Dobrej Nowiny, zawsze jakieś trzęsienie ziemi otworzy drzwi więzienia

    Ostatnie wspólne chwile w Wieczerniku, gęstniejąca atmosfera, brak zrozumienia tego, co On mówi. Jakby nie docierały do apostołów Jego słowa. Nawet nie pytają, to On sam stawia pytania, które gdzieś niepokoją ich serca. Może się zdarzyć, że wiemy, co On mówi, rozumiemy doskonale, ale nie chcemy uwierzyć Mu na słowo. 

    Chcieli zatrzymać Jezusa, nie chcieli, aby odszedł. U Jego boku czuli się bezpieczni. Ale za kilka godzin, kiedy będzie pojmany, upokorzony i ukrzyżowany, uciekną ze strachu i schronią się za zamkniętymi drzwiami. 

    My też wolimy prywatnego Jezusa, takiego tylko dla nas, przy którym możemy czuć się bezpieczni. Tak łatwo ulec pokusie, by zamknąć się w Wieczerniku, pozostać z Nim tutaj, w kościele, w liturgii, w modlitwie, i zatrzymać też tutaj Jezusa. Wolimy prywatnego, osobistego Jezusa od tego, którego On nam ogłasza. Pożyteczne jest dla was moje odejście...

    On pragnie być dla wszystkich, a nie dla wąskiego grona zamkniętego w Wieczerniku. A to może się dokonać tylko wówczas, kiedy odejdzie, przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystus staje się Zbawicielem każdego człowieka, całego świata, a nie tylko wąskiej grupki zamkniętej w jakimś wieczerniku. Jezus odchodzi, aby mógł przyjść Duch Święty i rozjaśnić wszystkie ciemne chmury, które nas ogarniają, zasmucają i uniemożliwiają nam życie w pełni.

    Żyjemy w czasie Ducha Świętego, którego On nam posłał, który unosi się nad nami, czekając, aż usłyszymy ten delikatny powiew Jego obecności, pokochamy i przyjmiemy do naszego serca. Osobiście doświadczyłem Jego działania w czasie Seminarium Odnowy Wiary - doświadczyłem Ducha, który umacnia, napełnia odwagą, który prowadzi i wyzwala. 

1. Czy nie żyję złudzeniami "lepszych czasów chrześcijaństwa"?

2. Czy pozwalam działać w sobie Duchowi Świętemu?

2 komentarze:

  1. Dziękuję za świadectwo doświadczenia Ducha św., za słowa napełniające serce nadzieją w trudnym czasie dla Kościoła, "I Kościół ...będzie żył, bez względu na to jak wielu będzie chciało go zniszczyć". Wszyscy potrzebujemy Odnowy Wiary, aby odważnie świadczyć, że ON żyje. Odp. do pyt.1: nie jestem historykiem, kościoła, ale sądzę, że nigdy nie było z górki, każdy czas stawiał wymagania, inne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielbić Boga w sytuacjach katastroficznych, beznadziejnych to przejaw prawdziwej wiary i wielkiego zaufania Bogu.

    OdpowiedzUsuń