zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 4 lipca 2021

XIV Niedziela Zwykła

«Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela, do ludu buntowników, którzy Mi się sprzeciwili. Oni i przodkowie ich występowali przeciwko Mnie aż do dnia dzisiejszego. To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg (Ez 2,3-4).

    Mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2Kor 12,10).

    I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony»(Mk 6,3-4).


    Ciężkie Słowo kieruje do nas Pan Bóg w tę wakacyjną, ciepłą niedzielę. Jego Słowo, Jego posłańcy – prorocy, Jego Syn zostają odrzuceni. Człowiek nie chce słuchać swojego Boga, zabija Jego posłańców, nie zawaha się zabić nawet Jego Syna. Tyle lat minęło, kiedy te słowa zostały zapisane, a nic się nie zmieniło. Słowo wciąż rozbija się o kamień ludzkiego serca. 

    Kiedy Jezus wszedł do synagogi w Nazarecie, w mieście, w którym się wychował, zdumiewali się Jego słowami, Jego mądrością. Słyszeli o cudach, których dokonywał gdzie indziej. I zwątpili w Niego. Odrzucili Go. Bo wydawało się im, że wszystko o Nim wiedzą.

    Zamknięty umysł i odmowa wiary staje się przeszkodą nie do pokonania dla samego Boga. Bóg szanuje wolę człowieka – nie działa tam, gdzie człowiek Mu na to nie pozwala. 

    Narzekamy czasem, że Bóg nie działa. Ale jakże często ta rzekoma bezczynność Boga jest skutkiem zatwardziałości naszego serca, które jest zamknięte na Boże działanie.

    Ale czy nasze serca nie są zbyt często tak twarde jak kamień wobec Bożego Słowa? Czy rzeczywiście nauka Jezusa, Jego słowa, są drogowskazem w naszym życiu? Może nawet i uznajemy, że Jego słowa są godne podziwu, ale przecież takie mało życiowe… Czy biorę pod uwagę Ewangelię, kiedy podejmuje decyzje, kiedy ukierunkowuje moje działania? 

    A może odległość czasowa – w końcu minęło trochę lat od wydarzeń z Ewangelii – brak możliwości usłyszenia lub zobaczenia Go osobiście jest wystarczającą wymówką, ani zwątpić czy odrzucić Ewangelię, a przynajmniej nie traktować Jego nauki zbyt poważnie…

    Deklarujemy wiarę, ale zachowujemy się tak, jakbyśmy nie wierzyli, naszymi decyzjami i czynami pokazujemy naszą niewiarę. 


1. Czy moje życie potwierdza to, co wyznaję jako swoją wiarę?



1 komentarz:

  1. W pierwszym odruchu po usłyszeniu Ewangelii, miałam „pretensje” do nazaretańczyków, że tak potraktowali słowa i obecność Jezusa. Ale ja wcale nie jestem lepsza. Tak jak piszesz ojcze, SŁOWA rozbijają się o kamień mojego serca. Przyjmuję postawę mieszkańca Nazaretu, gdy wydaje mi się, że ja wszystko wiem. Przecież znam Jego słowa od dziecka; najpierw mama uczyła pacierza, potem katecheza, oaza, wspólnota, rekolekcje…Może znam jakieś fragmenty ewangelii na pamięć, ale jestem jak mieszkaniec Nazaretu, gdy w tym poczuciu: przecież ja Go znam, mam zamknięte serce na to co chce mi DZISIAJ powiedzieć. Lekceważę Go, gdy słucham czy czytam słowa i nie zapraszam Jezusa do swego serca i nie proszę, aby mnie tym słowem przemieniał, umacniał wiarę , tylko pozostaję na poziomie wiedzy. A i tej mi brakuje, jak mówisz prorocy są odrzucani, a ja nawet nie staram się poznać nauczania proroków naszych czasów (np. Jana Pawła II).
    Bardzo dziękuję Ci ojcze za dzisiejszy komentarz; pewnie się powtórzę ,ale jestem wdzięczna za „okruchy”, które dają mi możliwość zatrzymania się w pędzie codziennych obowiązków przy SŁOWIE. I to co dzisiaj do mnie dotarło, abym tego słowa nie zbyła, nie zlekceważyła, bo przecież ja już to znam, tylko pozwoliła Jezusowi , aby Jego nauka nie tylko zachwycała moje serce, ale przemieniała moje życia, kierowała decyzjami.

    OdpowiedzUsuń