Czytanie wciąż obejmuje okres sędziów w Izraelu. Noemi, Izraelitka przebywa na wygnaniu, gdzie najpierw umiera jej mąż, później dwaj synowie. Pozostaje z synowymi, które nie należą do Izraela. Sama jest już w podeszłym wieku, kiedy postanawia powrócić do swojego kraju.
Jest w niej wielki szacunek dla wolności. Chociaż jedyną towarzyszką jej życia pozostała Rut Moabitka, Noemi nie chce jej przyszłości wiązać ze swoją. Jej pragnieniem jest to, by synowa była wolna, by znalazła swoją własną życiową drogę.
I w tej wolności i relacji miłości rodzi się decyzja Rut. Tam pójdę, gdzie ty pójdziesz, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem. W wolności dokonuje wyboru - zostawia wszystko, co było jej, by uczynić swoim to, co nieznane, ale co jest bliskie tej, którą kocha. W ten sposób Rut Moabitka wkracza w historię zbawienia ludu Izraela.
1. Czy szanuję wolność drugiego człowieka?
Bardzo sympatyczny fragment ST w porównaniu do historii jakie były w czytaniach w ostatnich dniach. Do takiej wolności jaką daje Noemi synowej ja dorastałam i dorastam wraz z wiekiem. Jak byłam młoda, cechował mnie rygoryzm, zapał do „nawracania”, przekonywania, a w stosunku do najbliższych: nakazywanie.
OdpowiedzUsuńDzisiejszego poranka moje serce zatrzymało się przy ewangelii, przy słowach: „będziesz miłował…swojego Boga….,bliżniego…” Próba zrozumienia co to jest M I Ł O Ś Ć toczy się we mnie od młodości. Uchwycenie miłości ma w moim życiu różne fazy i dzieje. Czasami myślę, że już wiem, że rozumiem, kipię ze szczęścia, że tyle dobrego zrobiłam, że kocham…, a po jakimś czasie wracam do pytania czy to aby na pewno jest miłość; z czasem wydaje mi się, że wszystko co czynię jest małe, słabe, nędzne, egoistyczne.
Parę lat temu na rekolekcjach jak dotarły do mnie słowa z ewangelii św. Jana „Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie”, znowu wszystko wydawało mi się proste; ale niestety ponownie do pewnego czasu.
Dzisiaj na końcu dnia, który spędziłam na dyżurze ze słowami miłowania Boga i bliźniego, trudno mi ocenić czy wszystkie moje czyny, słowa były z miłością. Pan Bóg nie wyposażył mnie w papierek lakmusowy, abym mogła sprawdzić ile miłości czy w ogóle, było czy to czynnościach wynikających z obowiązku czy innych, wykonanych po prostu z życzliwości, troski; czy można dawkę miłości zbadać po szerokości uśmiechu drugiego człowieka lub po cieplejszym lub wdzięczniejszym: dziękuję siostrzyczko” – nie. Rodzic da dziecku przysłowiowego „cukierka”, ono jest szczęśliwe, dziękuje ale i niedanie przez rodzica „cukierka” jest miłością, a dziecko odbiera to płaczem, tupaniem, wołaniem.
Na koniec moich rozterek dotyczących miłości, ale też i pragnienia w sercu miłowania Pana Boga i bliźnich, podzielę się wczoraj poznanymi słowami s.Faustyny:
„Miłość ma wartość i ona nadaje wielkość czynom naszym; chociaż uczynki nasze są drobne i pospolite same z siebie, to wskutek miłości stają się wielkie i potężne przed Bogiem, wskutek miłości” (Dz. 889).