Dawid jest człowiekiem wiary. Staje przed Bogiem po wysłuchaniu po wysłuchaniu proroka Natana. Spotkał się z odrzuceniem swoich planów - budowa świątyni dla Pana - oraz z obietnicą potomka, którego królestwo będzie trwałe.
Serce Dawida wybucha modlitwą wdzięczności. Kimże ja jestem, Panie mój, Boże, że doprowadziłeś mię aż dotąd? Pokora. Dawid w sercu powtarza Słowo, które sam Bóg do niego skierował. I włącza to Boże słowo do swojej modlitwy.
Dawid powtarza słowo, którego prawdopodobnie nie rozumie do końca. Mógł być w poważnym błędzie, jeżeli wyobrażał sobie, że jego dynastia, według ludzkich przekonań, na zawsze zachowa władzę, a dziedziczenie odbywać się będzie bez przeszkód. Ta Boża obietnica nie jest spełniona według ludzkich wyobrażeń. Trzech synowie Dawida zginą od miecza. Po Salomonie dynastia podzieli się na dwa rywalizujące ze sobą królestwa, aż zniknie.
Boża obietnica nie dotyczyła Salomona, lecz Jezusa. I to po wielu ludzkich niepowodzeniach. Królowanie Jezusa - królowanie bez ludzkiej chwały.
A więc jesteś królem? Tak, jestem Królem!, ale Królestwo moje nie jest z tego świata... Bóg przewraca nasze małe i ciasne wyobrażenia. Jego Królestwo nie jest takie, jakiego po ludzku chcemy się spodziewać. Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja... Królestwo Boże pośród was jest... Wbrew wszelkim pozorom, że jest inaczej, Jego Królestwo już tu jest.
Twoje słowa są prawdą. Nasza modlitwa powinna kończyć się tym wyznaniem. Król Dawid potrafi uznać suwerenność Boga. Nie próbuje narzucać Bogu własnej woli. Wyraziwszy swoje pragnienie wybudowania świątyni, potrafi przyjąć przeciwną decyzję Boga.
Podziwiamy dziś głębię modlitwy i wiary Dawida, jego serce wsłuchujące się w Boga. Nie jest to łatwe, bo już jutro zobaczymy jego grzech. Sprawiedliwy stanie się przestępcą.
1. Czy zaczynam modlitwę od dziękczynienia za otrzymane dary?
Tak. Często dziękuję za otrzymane dary, chociaż mało systematyczności i żarliwości w tej mojej modlitwie. Widzę jednak, że kiedy dziękuję, to otwiera się moje serce i przyjmuję to, co Pan Bóg mi daje- w codzienności, w niespodziewanych "obrotach spraw", w trudnych relacjach, w przeciwnościach i niedostatkach. Bo wszystko, co mogę, to przyjąć, a nie odrzucić, a przez długie lata właśnie odrzucanie i brak wdzięczności towarzyszyły mi. Oczywiście, że bardzo dużo jest we mnie niezgody i sprzeciwu, bo pycha się panoszy w każdej sferze mego życia, ale dziś wydaje mi się, że właśnie to, czego nie rozumiem i co z trudem przyjmuję, jest niczym innym , tylko przejawem Bożej miłości w moim życiu. A Pan mój daje w obfitości i Jemu chwałą na wieki!
OdpowiedzUsuńDziękuję ojcze Edwardzie:)