zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 13 listopada 2022

XXXIII Niedziela Zwykła

„Co do tego, na co z podziwem patrzycie, to przyjdą takie dni, kiedy kamień na kamieniu tu nie zostanie, który by nie uległ ruinie”. Zapytali Go potem, mówiąc: „Nauczycielu, a kiedy to będzie i co będzie znakiem, że to już się stanie? (Łk 21,6-7).


Jezus udziela swoim uczniom ważnej nauki, wykorzystując słowa tych, którzy, wychwalali piękno jerozolimskiej świątyni, które zachwycało wielu przybywających do świętego miasta. W czasach Jezusa świątynia była wciąż jeszcze przebudowywana. Herod Wielki podjął się wielkiego remontu i rozbudowy. Niektóre z zachowanych do dziś świątynnych kamieni mają długość 11 metrów. Jezus zaskakuje swoich rozmówców, mówiąc im, że wszystko czym się zachwycają i co podziwiają, wszystko zostanie zrujnowane i zniszczone. Nie zostanie kamień na kamieniu. 

     Jezus doceniał świątynię, chodził do niej, nazywał domem Ojca, domem modlitwy. Pierwsi chrześcijanie, już po Zmartwychwstaniu Jezusa, wciąż chodzili do jerozolimskiej świątyni, aby się tam modlić. W szczególny sposób Bóg był obecny w tym miejscu. Jezus jednocześnie wskazywał na siebie, jako świątynię – miejsce, w którym można spotkać Boga. 

    Apokalipsa, mówiąc o nowej Jerozolimie, zstępującej z nieba, powie: Świątyni tam nie widziałem, ponieważ Pan Bóg, Wszechwładca jest jej świątynią, a także Baranek. Nie liczy się miejsce, ale spotkanie, Komunia z Bogiem. Tego właśnie szuka się w świątyni – spotkania. Są takie miejsca, które ułatwiają nam to spotkanie, ale nie zapewniają go automatycznie. Można przychodzić do świątyni, i nie spotkać Boga. Można przychodzić do świątyni i szukać siebie.

     Jezus wskazuje na koniec rzeczy tego świata, rzeczy, które przemijają, na te, które uważamy za najświętsze, jak to miało miejsce w odniesieniu do świątyni jerozolimskiej. Tylko jedna rzecz pozostaje na zawsze: prawda, która jest nierozerwalnie związana z miłością. Słowa Jezusa nie przemijają. Są one prawdą i są wyrazem miłości silniejszej niż śmierć. Gdy wszystko tonie, pozostaje tylko prawda i miłość. 


1. Jakie emocje rodzą we mnie trudne wydarzenia współczesnego świata? Czy są dla mnie zaproszeniem do pogłębienia relacji z Jezusem? 


2 komentarze:

  1. „…niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi.” Zastanawiałam się czy są rzeczy, które można by nazwać niepotrzebne, stratą czasu. Pierwsze do głowy przyszło oglądanie TV, filmów. Ale może to nie jest strata, gdy oglądam go z kimś, razem przeżywamy związane z nim emocje, rozmawiamy. Może ktoś spędzać dużo czasu na nauce języka obcego, wydawałoby się pięknie, bardzo pożytecznie. Ale czy na pewno, jeśli to niczemu i nikomu nie służy, a może być źródłem zaniedbania podstawowych obowiązków w pracy czy w domu. Znajduję również czynności pożyteczne, ale niekonieczne w danym momencie czy czasie. Im dłużej się zatrzymuję przy tym słowie św. Pawła, tym coraz bardziej wydaje mi się ono skomplikowane. Myślę, że może uratować postawa dziecka, bo można zwalić na rodziców. Mam nadzieję, że ratuje mnie codzienne oddanie siebie Bogu Ojcu, najlepszemu Reżyserowi mojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, że we wszystkim, co dzieje się na zewnątrz w świecie, nie potrafię się odnaleźć. W ogóle siebie tam nie szukam. Ale czy wobec tego moje emocje związane z wydarzeniami tego świata są z kategorii "obojętność" ? Nie. Gdy czasami popatrzę w tamtą stronę czuję bezradność, złość, smutek, wściekłość, rozgoryczenie... Ale nie zagłębiam się w te emocje, Szukam ratunku w relacji z Jezusem i Maryją i co ciekawe ( znów;) Oni mnie prowadzą w relacje z człowiekiem. I słyszę jak w nas ludziach "przemija" to, co wydawało się dotąd najświętsze, by w końcu poczuć ten głód, dostrzec pustkę, zobaczyć ruiny i zapytać drżącym głosem : Co teraz? Co dalej? I jeśli usłyszę takie pytanie , to mówię: No co? Wiadomo! Powrót do źródła- do Boga!
    Dziękuję ojcze Edwardzie.

    OdpowiedzUsuń