Dzisiejsza Ewangelia pełna jest tytułów używanych wobec Jezusa: Baranek Boży, Rabbi, Nauczyciel, Mesjasz, Chrystus. Nie tytuły Jezusa przyciągają uwagę.
Pierwszy raz, kiedy Jezus przemawia w Ewangelii Jana, to Jego wypowiedź jest jedynie krótkim pytaniem - dwa słowa. Pytanie bardzo osobiste - kieruje je bezpośrednio do dwóch uczniów Jana, a jednocześnie pytanie bardzo głębokie, bo dotyka sensu życia tych uczniów. Czego szukacie?
Być może dzisiaj, w tych pierwszych dniach 2023 roku powinniśmy usłyszeć to samo pytanie. Odpowiedź nie jest łatwa. Ale nie wiedząc, czego szukamy, odrzucimy zaproszenie: chodźcie i zobaczycie.
Święty Augustyn, który jest mistrzem poszukiwania, uczy nas, że szukamy tego, co wcześniej nas jakoś pociągnęło, wywołało nasz głód i tęsknotę. Szuka ten, kto ma świadomość, że coś stracił.
Jeśli dzisiaj nie szukamy zbyt gorliwie, to może dlatego, że stępiliśmy nasze poczucie głodu i tęsknoty. Dajemy się uwodzić tak wielu różnym wartościom, że tracimy z oczu to, co najważniejsze.
1. Jakie są moje oczekiwania od nowego czasu?
Gdzie mieszkasz, skąd jesteś – pytania wydają się oczywiste wobec nowo poznanych osób. Nie każdy jednak zaprasza od razu do siebie na przysłowiową kawkę. To spotkanie w domu Jezusa zdeterminowało dalsze życie tych uczniów. Jedna „kawka” w domu Nauczyciela, a oni już wołają do Szymona: znaleźliśmy Mesjasza.
OdpowiedzUsuńJedna „kawka” z Jezusem w moim życiu i tęsknię. To tak jak piszesz, szukamy tego co zakosztowaliśmy, co straciliśmy…
Oczekiwania wobec nowego czasu? Dla nas to czas nowy, a Pan Bóg już go zna, już go wypełnił swoją Miłością. Umieć przyjąć to zaproszenie Jezusa. Jak co roku, staję z nadzieją i pragnieniem, że będę umiała być wierna Miłości, pozwalała by mieszkała we mnie, prowadziła, że będę umiała odpowiedzieć Jej ufną miłością, a znając miejsce jej przebywania – będę tam przebywać razem z Nią jak najczęściej. Pięknie to brzmi, a w praktyce: to chciałabym, by Jezus pomógł mi znaleźć cierpliwość, wyrozumiałość do innych w codzienności. Wiem, że nie zawsze to będą „miłe kawki”, czasami to ocet goryczy i prawdy o sobie, doświadczania swojego i innych bólu, samotności, niezrozumienia – i bym wówczas umiała być w domu Jezusa.
Wtręt do ilustracji: wybór drogi, nie widać dalej co ona przyniesie; można trafić na niewłaściwą i szukać szczęścia poza Bogiem, jak jedna ze znanych mi osób, która przed sylwestrem popełniła samobójstwo, szukając wcześniej szczęścia u wróżek, kartach tarota i alkoholu; negując i krytykując Kościół. Szkoda, że nie widać czy jesteśmy na właściwej drodze.
Z uśmiechem: Wiem, że mamy wolną wolę. Czasami wolałabym, abyśmy jej nie mieli; a Jezus nas wszystkich prowadził jak pani w przedszkolu dzieci na spacer: parami, trzymając się linki wzdłuż kolumny i w kamizelkach odblaskowych, by można glapę co się odłączy zaraz przyprowadzić.
ps. Może przeczytam za rok ten dzisiejszy wpis i dowiem się, czy szłam właściwą drogą, czy trafiłam do Jezusowego domu.