Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwu uczniów i wysłał ich po dwóch przez sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał (Łk 10,1).
Ewangelia głoszona przez Pawła i Barnabę narodowi żydowskiemu, który jest spadkobiercą Bożych obietnic, spotyka się z odrzuceniem i pogardą. Taka jest rzeczywistość, wbrew temu, czego mogli się spodziewać. Odrzucenie nie powoduje jednak paraliżu apostołów. Zamknięte drzwi przez jednych sprawiają, że otwierają się inne, drzwi i okna. Wiara nie kończy się odrzuceniem jednych, ale kiełkuje akceptacją i radością innych. Być może pole pod zasiew Bożego ziarna nie było przygotowane - inne kultura, inny sposób myślenia - ale to pole przyjmuje ziarno z radością: radowali się i wielbili słowo Pańskie.
Jezus posyła uczniów, aby głosili i przygotowywali Jego przyjście. Jezus rozumie, że przechowywanie ziarna to skazywanie go na bezowocność i wysuszenie. Niezależnie od tego, jak bardzo brakowało im dojrzałości, zostają wysłani. I to doświadczenie stanie się dla nich fundamentalnym doświadczeniem tego, co to znaczy naśladować Jezusa i być Jego uczniem. Zdobywali doświadczenie tego, co znaczy głosić, jak baranki pośród wilków.
Mają nieść pokój. To pierwsza rzecz, jaką Jezus im zleca. Druga to uzdrawianie chorych, dopiero na trzecim miejscu pojawia się zalecenie głoszenia, że królestwo jest blisko.
Mamy głosić pokój, dlatego mamy być ludźmi pokoju. Przede wszystkim pośród najbliższych, w naszych rodzinach, wspólnotach, wśród przyjaciół i znajomych, w pracy. Słowa niosące nienawiść i przekleństwo, wypowiadane czasem przez tych, którzy codziennie karmią się Eucharystią, stają się antyświadectwem. A przecież nie jest to rzadkie zjawisko, kiedy rozmowa skręca na temat polityki i polityków czy wiele innych spraw życia codziennego...
W jaki sposób moje życie jest głoszeniem Chrystusa dzisiaj?
🙏🏻
OdpowiedzUsuń