W roku miłosierdzia papież Franciszek zaprasza wierzących do pochylenia się nad tajemnicą Boga, który swą wszechmoc ukazuje w łasce miłosierdzia. Jedną z pierwszych przypowieści, która uchyla nieco owej tajemnicy, jest przypowieść o uczcie w domu faryzeusza Szymona, zapisana w Ewangelii wg św. Łukasza. (Łk 7,36-50).
Jezus zostaje zaproszony do domu faryzeusza. To w jakiś sposób burzy pewien stereotyp, że bywał w domach tylko tych, którzy uważani byli za grzeszników: Zacheusza, Mateusza. Jezus przyjmuje zaproszenie także do domu faryzeusza Szymona.
Faryzeusz Szymon. Co skłoniło go, by zaprosić Jezusa do domu, a zatem zaprosić do szczególnej bliskości? Nie tylko do domu, ale także do stołu, na posiłek. Raczej trudno uznać, że Szymon kieruje się dobrymi intencjami. Ma już wyrobione zdanie o Jezusie. Mimo zaproszenia pomiędzy nim a Gościem istnieje bariera – stół. Szymon nie wita swojego gościa. Nie ma żadnej serdeczności. Obserwuje. Dalsze wydarzenia z uczty w domu faryzeusza pokazują, że zaproszenie było raczej sprytnie zastawioną pułapką, której celem było skompromitowanie rzekomego Nauczyciela z Nazaretu. A mimo takiego nastawienia Szymona Jezus nie rezygnuje z zaproszenia. To pierwsze wskazanie dla wierzących. Być otwartym na drugiego człowieka. Nie zamykać się w swoim środowisku. Jezus przyjmuje zaproszenie ze strony Szymona, który należy do stronnictwa, które podważa Jego autorytet. Przyjmuje zaproszenie jako Człowiek wolny, którego nie krępuje ludzka opinia, osądy.
Już pierwszy moment pobytu w domu Szymona jest upokorzeniem Jezusa. Nie jest oczekiwany, nie zostaje przywitany czy poprowadzony do stołu. Nie zostaje Mu podana woda do obmycia. To wszystko pokazuje, że Szymon patrzy na swojego gościa z góry, nie okazuje należnego Gościowi szacunku. Jezus się nie zraża. Mimo braku gościnności nie wycofuje się, zasiada do stołu. Jezus pozwala się upokorzyć. To takie trudne schować własną dumę do kieszeni. A Bóg się nie zraża impertynencją człowieka.
Można się zastanawiać, czy to kolejny etap prowokacji ze strony Szymona, której celem jest odebranie Jezusowi autorytetu nauczyciela i proroka. Jeżeli tak, Szymon musiał co najmniej wyrazić zgodę, by owa kobieta weszła pod jego dach. Zdaje się to sugerować sposób myślenia Szymona: gdyby On był prorokiem… Niemniej jednak można uznać, że Szymon wykorzystuje sytuację, która się zdarzyła. Oto kolejna sposobność zdyskredytowania rzekomego Mistrza sama wchodzi w ręce. Kobieta podchodzi i dotyka Jezusa. Wywołuje to dezaprobatę, zgorszenie Szymona. W domu Szymona zapachniało skandalem. Jezus powinien ją natychmiast odrzucić, jeżeli chce uratować swój autorytet. A Jezus ze spokojem przyjmuje jej dotknięcie. Kobieta nie ma imienia. Bóg jest dyskretny. Nie napiętnuje grzesznika, nie pokazuje go palcem. Nawet wielki grzesznik ma prawo do traktowania go z godnością. Jezus widzi w kobiecie osobę, która potrzebuje miłości, przebaczenia i pokoju. Widzi jej wewnętrzne rozdarcie, pogardę, z jaką na co dzień musi się spotykać i pragnienie, by ktoś zobaczył w niej człowieka. To kolejne zaproszenie dla wierzących na rok miłosierdzia: zrewidować nasze podejście do pewnych osób, grup, którym odmawiane jest prawo zbliżenia się do Jezusa. Gdzie, jeśli nie we wspólnocie wierzących, będą mogli usłyszeć słowa, które pozwolą im zobaczyć, że są również dziećmi Bożymi? Kiedy będą mogli się dowiedzieć, że Bóg jest także dla tych, którzy są wykluczeni ze społeczeństwa? Kto im powie o otwartości Jezusa dla każdego człowieka? Jezus nie napiętnuje.
Jawnogrzesznica jest znana Szymonowi. Może potrafi ją łatwo „sklasyfikować” ze względu na strój, sposób bycia. Identyfikacja nie sprawia problemu. Uczta była przygotowana, jest wielu gości siedzących przy stole. Kompromitacja Jezusa jest gotowa. On też ma pełną świadomość tego, kto Go dotyka. Grzech nie jest ukryty. Został nazwany po imieniu.
Ona zna Jezusa. Bez problemu wybiera właśnie Jego spośród wielu gości siedzących przy stole. Przyszła tu właśnie ze względu na Niego. Przygotowała się do spotkania. Ona nie pojawiła się przypadkiem. Nikt nie nosi ze sobą alabastrowego flakonika olejku. Taki flakonik kosztował majątek. Musiała zaangażować cały swój spryt i odwagę, może jakieś znajomości, by wejść pod dach faryzeusza.
Podchodzi do Jezusa. Dla Niego tutaj przyszła. Ona zna swoje miejsce. Staje u nóg Jezusa. To wyraz szacunku i wyraz gotowości do działania. Nie chce tracić czasu. Rozbija alabastrowy flakonik. To jedyny sposób, by wydobyć zamknięty w nim olejek. Drogi flakonik już nie odzyskania. Pozostają skorupy. To rozbicie flakonika to wyraz pragnienia, by zerwać z dawnym życiem. Wyjść ze skorupy, która zniewala. Może to była piękna i droga skorupa, ale więzi człowieka. Ona uznaje swój grzech i swój żal. Łzy spływają obficie, skoro trzeba je obcierać włosami. Ufa Jezusowi, On może jej przebaczyć. To wielki wyraz zaufania. Nieważne, co inni sobie myślą – liczy się On. Jezus odpowiada na jej zaufanie – jej grzechy zostają odpuszczone. Ale najpierw pozwala się jej wypowiedzieć, wyrazić cały swój żal i pragnienie przebaczenia. Daje jej czas. Nie śpieszy się.
Podejmuje natomiast dialog z Szymonem, gospodarzem przyjęcia. Nie zraża się tym, że Szymon już dokonał sądu i nad tą kobietą, i nad Nim. Podejmuje rozmowę. Nie odrzuca Szymona, nie zraża się jego złym nastawieniem.
Jezus zaczyna rozmowę w sposób właściwy dla ludzi wschodu. Opowiada zagadkę, na którą Szymon musi znaleźć odpowiedź. Zwraca się do Szymona po imieniu, tym samym skracając dystans, jaki ustawił faryzeusz w ich relacji. Szymonie, mam ci coś do powiedzenia. Szymon wyraża zgodę. Czy przeważyła w nim ciekawość wobec kogoś, kogo już osądził? Jest ostrożny w odpowiedzi. Chociaż nie uważa Jezusa za proroka, uznaje Go za inteligentnego rozmówcę. Konkluzja dialogu jest jedna: wdzięczność jest odpowiedzią na darowany dług. To okazanie wdzięczności jest potwierdzeniem prawdziwości nawrócenia.
Patrząc na postać i zachowanie jawnogrzesznicy można popatrzeć na nasze zaufanie wobec Boga, wobec Jego miłosierdzia. Ona potrafiła uwierzyć, że On może odpuścić jej grzech i zostało jej darowane. Zaufanie jest warunkiem uzyskania przebaczenia. Odpowiedzią na darowany grzech jest miłość. Zaufanie nie jest postawą łatwą. Trudne jest też uznanie siebie za dłużnika – grzesznika. Niektórym trudno jest przyjąć dar przebaczenia i odpowiedzieć na przebaczenie wdzięcznością. Czują się uniżeni. Traktują darowanie grzechu jako zobowiązanie, które trzeba spłacić. Wówczas trudno o wdzięczność. Trzeba uznać, że nie jesteśmy w stanie wynagrodzić Bogu darowanego grzechu. Jedyna możliwość, to wdzięczność za otrzymany dar i wzrost w miłości. Bóg kieruje się wobec nas miłosierdziem, kiedy uznajemy swój grzech i ufamy, że On może go nam odpuścić.
Jezusa, sam został upokorzony. Na publiczne upokorzenie Jezus odpowiada publicznym napomnieniem, wyrzucając mu brak gościnności. Patrzę jednak na Szymona z nadzieją. To była dla niego bolesna lekcja, ale być może ziarno, które zostało zasiane w jego sercu poprzez spotkanie z Jezusem, przyniosło kiedyś owoc. Bóg jest cierpliwy wobec człowieka. Daje czas. Bez względu na to, z jaką intencją Szymon zaprosił Jezusa, spotkanie musiało naruszyć w jakiś sposób jego spojrzenie na Mistrza z Nazaretu, na Boga i na drugiego człowieka. Może już nie osądzał drugiego tak łatwo, jak miało to miejsce wobec kobiety. Całe wydarzenie musiało również zmusić go do postawienia sobie pytania o obraz Boga, jaki nosił. Ten, który miał, wskazywał na Boga dalekiego, Boga, któremu należy się kult, rytuał i forma. Jezus ukazuje inny obraz Boga. Jest Bogiem bliskim, który pozwala podejść do siebie każdemu człowiekowi, nawet bez zachowania odpowiednich form i rytuału (jawnogrzesznica). Szymon otrzymał bolesną lekcję, ale może potrzebował czasu, by zaufać miłosierdziu.
tekst napisany dla Kwartalnika e-espe - tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz