Pan rzekł do Abrama: "Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem (Rdz 12,1-2).
Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! (2Tm 1,8).
Bóg, kiedy wzywa, odbiera wszystko, co poprzednio zapewniało poczucie bezpieczeństwa. Trzeba wyjść z zastygłych ram, w których osiadła nasza tożsamość, wyjść z wygodnych kryjówek.
Wiara jest podróżą, niekończącą się wędrówką. Bóg od momentu wezwania nie pozwoli Abrahamowi żyć w pewności i bezpieczeństwie. Nie nakarmi go zapewnieniami, ale obietnicami. Nie ofiaruje mu zdobyczy, ale błogosławieństwo.
Jedyną trwałą rzeczywistością, jaka zostaje Abrahamowi dana jest droga. Droga, która wydaje się nie mieć końca.
Odwagi w obronie wiary nie okazuje się oskarżając, zadając cierpienie czy torturując błądzących. Najbardziej wiarygodnymi obrońcami wiary nigdy nie byli krzyżowcy, lecz męczennicy.
Kiedy zaczyna brakować męczenników, gotowych brać udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii, pojawiają się policjanci, biurokraci, notariusze i inkwizytorzy…
1. Jak rozumiem obronę wiary?
2. Czy potrafię wskazać drogę swojej wiary?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz