Przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Jezus rzekł: «Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi» (J 9,1.39).
Piękna historia uzdrowienia. Historia cudu jest bardzo krótka. Towarzyszy mu wiele dyskusji, sporów, postaw ludzi. Najważniejsza jest relacja między niewidomym a Jezusem.
Jezus sam podchodzi do niewidomego. Nie słyszymy wołania o uzdrowienie. Takie zwyczajne przecięcie się dróg niewidomego i Jezusa.
Jezus dokonuje cudu, poprzez rozmazanie błota na oczach niewidomego i polecenie umycia się. Posłuszeństwo wobec Jezusa daje niewidomemu czysty wzrok, ale jednocześnie przynosi wiele kłopotów. Jezus jakby znika z tej historii. Pojawi się ponownie w świątyni.
Niewidomy nie prosił o uzdrowienie. Przyzwyczaił się już do swojego kalectwa, może był na swój sposób szczęśliwy w swoim świecie pełnym ciemności i głosów. Jeżeli był niewidomym od urodzenia, nawet może nie czuł potrzeby
światła. Jego świat był zawsze ciemny.
Jezus czyni go świadomym własnej rzeczywistości. Pomazanie oczu błotem było pewnym zranieniem - niewidomy musiał poczuć, że ma oczy. Po umyciu oczu niewidomy po raz pierwszy zobaczył świat. Odkrył także siebie.
Spokojna egzystencja, którą dotąd wiódł, stała się nagle bardzo skomplikowana. Wchodzi w konflikt z bliskimi, ze światem. Znajomi nie chcieli go znać, faryzeusze wyrzucili go z synagogi.
W środku Wielkiego Postu Jezus jawi się jako Światłość świata. Pozwala człowiekowi zobaczyć rzeczywistość własnego życia. Wyprowadza z ciemności, w której możemy się nawet dobrze czuć. Ujawnia nam to, co może chcielibyśmy pozostawić w ukryciu. Sprawia, że stajemy twarzą w twarz z naszą rzeczywistością.
Jezus ukazuje nam, że poza naszą ciemnością, istnieje piękniejszy pełen światła świat. Aby go zobaczyć, trzeba najpierw zmierzyć się z własną ciemnością.
1. Co w moim życiu boi się światła, co chciałbym ukryć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz