Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go. Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać (Oz 11,1-4.9b).
Jeden z piękniejszych tekstów Starego Testamentu, ukazujący prawdziwe oblicze Boga, który pochyla się nad człowiekiem. Wychyla się ku niemu, aby obdarzać miłością.
Jak często chcemy widzieć Boga Starego Testamentu, jako tego, który uderza z gniewem i wymierza kary, jest popędliwy w działaniu i pełen niskich namiętności.
Wobec takiego spojrzenia na Boga Starego Testamentu, obraz ukazany przez Ozeasza, ukazuje Boga, który błyszczy jak złoto w błocie ludzkich wyobrażeń.
Najważniejszym podkreśleniem w tym obrazie są ostatnie słowa: Bogiem jestem, nie człowiekiem; pośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać!
Często patrzymy na Boga, jako tego, który działa przeciwko człowiekowi, przeciwko ludzkiemu szczęściu. Zamykamy przed nim drzwi, bo wstydzimy się naszych wyborów, ukrywamy się przed nim, próbując poradzić sobie z własnymi zranieniami i cierpieniem, a czasem zwracamy się ku Niemu ze złością, kiedy nie odpowiada na nasze kaprysy i wyobrażenia.
Zapominamy, że On jest pośród nas, nie życzy człowiekowi zła. Nie przychodzi jako wróg, by zatracać, ale jako przyjaciel, by podnosić i obdarzyć miłością.
1. Kiedy zamykam się przed Bogiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz