Elżbieta wychodzi z ukrycia. Wychodzi z jaskini hańby, jaką była niepłodność, wychodzi z mroku pogardy. Jej udziałem staje się radość macierzyństwa, radość łaski i błogosławieństwa. Doświadcza Bożego miłosierdzia. Przybyli goście potęgują radość.
Radość staje się zadziwieniem. Tradycja zostaje złamana. Imię, jakiego nikt w rodzie nie nosi. Dlaczego nie imię ojca, tylko Jan? Nie dowierzają Elżbiecie, dopytują Zachariasza, dopytują znakami, bo nic nie może mówić. A wyjaśnienie wydaje się proste. Elżbieta i Zachariasz są posłuszni temu, co usłyszeli - nadasz mu imię Jan. Co więcej, poprzez to imię wyrażają to, co stało się ich udziałem: Jahwe jest łaskawy!
Bóg znów zaskakuje. Zachariasz zaczyna mówić. To wywołuje strach wśród gości, wywołuje niepokój. Po dziewięciu miesiącach milczenia usłyszeli jego głos. Święto nadania imienia i obrzezania dziecka wymyka się spod kontroli. To, do czego byli przyzwyczajeni, zwyczajna rodzinna uroczystość staje się nadzwyczajna.
Doświadczenie z domu Elżbiety i Zachariasza pracuje w sercach przybyłych gości jeszcze długo po ósmym dniu. Poruszenia serca nie da się już zatrzymać. Opowiadają o tym wszystkim, co widzieli, słyszeli, czego byli świadkami. Wydarzenie rezonuje. I rodzi pytania o przyszłość dziecka, skoro takie wydarzenia towarzyszyły jego narodzinom.
1. Czy doświadczenie Bożego miłosierdzia w moim życiu rezonuje w życiu innych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz