zachód słońca

zachód słońca

wtorek, 16 marca 2021

Wtorek IV Tygodnia Wielkiego Postu

    Podczas widzenia otrzymanego od Pana zaprowadził mnie anioł z powrotem przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda spod progu świątyni (Ez 47,1).

    Był tam także pewien człowiek, chory od trzydziestu ośmiu lat. Gdy Jezus zobaczył go leżącego, wiedząc, że już od długiego czasu cierpi, odezwał się do niego: "Czy chcesz odzyskać zdrowie?" Jezus mu rzekł: "Wstań, weź swoje łoże i chodź" (J 5,5-6.8).


    Tekst proroka Ezechiela rozpoczyna się od zaprowadzenia nas przed wejście do świątyni. Odczytując ten fragment z perspektywy Chrystusa, a tak należy czytać Stary Testament, uświadamiam sobie, że staję przed samym Chrystusem, który mówi o sobie: zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo. On jest świątynią i z Niego płyną te wody lecznicze, które rodzą zbawienie i życie. Święty Jan powie nam później: z Jego boku wypłynęła krew i woda.

    Ezechiel mówi nam o obfitości tej wody, ukazuje, jak woda ta wszystko przemienia, obdarza życiem. To nowe życie, pełne owoców i zieleni, jest trwałe, wciąż się odradza. Owoce są jadalne, a liście drzew lecznicze. Bóg karmi i leczy. 

    Jezus - świątynia, obecność i dar miłości Ojca, karmi człowieka, który Go przyjmuje, a jednocześnie definitywnie uzdrawia. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości. 

    Jezus w Ewangelii dokonuje uzdrowienia paralityka przy sadzawce Betesda. Pytaniu Jezusa towarzyszy użalanie się nad sobą i pretensja wobec innych. Paralityk robi wszystko, co jest w jego mocy, ale nie jest w stanie dotrzeć na czas do źródła życia. Wydaje się, że łaska jest zarezerwowana dla uprzywilejowanych i dla egoistycznego, indywidualnego starania.

    Jezus jest przeciwieństwem takiego myślenia. Jak woda, która wypłynęła spod progu świątyni, przychodzi do człowieka leżącego na noszach, wysłuchuje go, rozmawia, a na ból bezsilności i skargi, na cierpienie związane z brakiem solidarności i wspólnoty z innymi ludźmi, odpowiada uzdrowieniem. 

    Ten, który był noszony, teraz sam niesie swoje nosze. Jezus go uwalnia od jego niemocy. Weź swoje nosze i chodź! Wyzwolony z niemocy człowiek zderza się z tymi, którzy są zniewoleni legalizmem. Dotąd, przez trzydzieści osiem lat nikt go nie zauważał, nie przyszedł z pomocą. Został zauważony, kiedy zaczął chodzić. 

    Uwierzył Jezusowi, Jego słowu, ale Jezusa nie znał jeszcze. Wobec tych, którzy kwestionują jego wolność nie potrafi dać przekonującej odpowiedzi. Konieczne było kolejne spotkanie Jezusa. I Jezus go odnalazł. Mógł poznać źródło uzdrowienia. Dopiero znaleziony przez Jezusa mógł zaświadczyć o Jezusie.

1. Czy jestem świadomy, że tylko Jezus może mnie wyrwać z niewoli grzechu? Czy nie próbuje radzić sobie sam?

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny jest opis wody, rzeki w ks Ezechiela, dającej życie roślinom, rybom...WODA - od razu przyszedł mi do głowy obraz Jezusa z Samarytanką; tam powiedział: kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezus umarł na krzyżu za moje grzechy i tylko On może mnie od nich uwolnić. Co czyni w każdej mojej spowiedzi. Wychodząc z konfesjonału czuję się wolna i szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń