Po dwóch dniach odszedł stamtąd do Galilei. A sam Jezus potwierdził, że w swojej ojczyźnie prorok nie ma poszanowania (J 4,43-44).
Jesteśmy zaproszeni do refleksji nad tym, jak Bóg zmienia porządek rzeczy, życiowe i osobiste sytuacje. Stwarza nowe.
Tym co najbardziej zdumiewa, to słaba pamięć Boga. On nie pamięta przeszłości cierpienia, zła i grzechu. Stwarza radość pełną i całkowitą. Odpowiedź na tę inicjatywę Boga decyduje o naszym losie i o naszej osobistej relacji ze Stwórcą.
Oferta Boga zakłada porzucenie pamięci, która przechowuje wydarzenia związane z bólem i cierpieniem, złem i grzechem, bo one mogą blokować przyjęcie zbawienia, otworzenie się na nowe.
Człowiek staje się czasem uparty w przeżywaniu swojego cierpienia, zranień, żalu, a tym samym staje się niezdolny do przyjęcia dobra i błogosławieństwa.
W czasie, który został nam dany, jesteśmy zaproszeni do swoistego przestawienia naszej pamięci o tym wszystkim, co nas spotkało, aby nie zakorzenić się w cierpiętnictwie, nie zamknąć się w bańce pretensji i rozczarowań, aby móc przyjąć dobro, które daje nam życie.
Bóg traci pamięć o tym, co ludzie z Nim zrobili, nie słuchając Jego słów, nie szukając Go, nie ufając Mu. Jezus zapomina o afroncie Galilejczyków, którzy chcieli Go zabić w Nazarecie i wraca do Galilei, chociaż wie, że prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Również ma słabą pamięć, czyni dobro, ratuje życie.
Bóg traci pamięć o złych rzeczach, o grzechu, aby stworzyć nowy świat.
Widzę również urzędnika królewskiego, który opuszcza swój dom, aby szukać ratunku dla swojego syna. Wychodzi z zamknięcia, ze swojego bólu, aby szukać pomocy i modlić się za syna, któremu grozi śmierć. Przeszedł niezły kawałek drogi - cały dzień - od swojego bólu, aby pójść do Tego, który może dać życie.
Musiał uwierzyć na słowo. Nie było od razu widzialnego znaku. Tylko słowo: syn twój żyje. Wiara sprawia, że urzędnik spotyka nowe życie. Życie wychodzi mu na przeciw w konkretnej godzinie, w której wypełnia się słowo Jezusa. Jezus przekształca nasz czas, nasze życie, w wydarzenie wiary, w czas życia. Potrzeba jednak wyjść ze swojego bólu, zranień, uczynić słabą pamięć o złu i grzechu, które były naszym udziałem, zanieść je do Tego, który daje życie, nowe życie.
1. Czy nie przywiązuję się zbyt mocno do złych doświadczeń, rozdrapując rany cierpienia i bólu?
Czas pozwala inaczej spojrzeć na zadane rany i cierpienia a także mój grzech, kiedy opuszczą już emocje całkiem inaczej patrzy się na życie.
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno jeszcze tak było. Budziłam się rano, aby "rozdrapywać" wczorajsze cierpienia i rany. Dziś staram się na bieżąco oddawać Panu Jezusowi mój ból i moje rany i serce wypełniać wdzięcznością za życie. Przemawiają do mnie te słowa z dzisiejszego rozważania, że Bóg nie pamięta mi przeszłości, On stwarza radość pełną i całkowitą. I to ode mnie zależy, jak odpowiem na Jego ofertę i moja odpowiedź zdecyduje o tym, jakie będzie moje życie i relacja z Ojcem.
OdpowiedzUsuńDziękuję.