I wyłożył im dotyczące Go we wszystkich Pismach słowa, zaczynając od Mojżesza i wszystkich proroków. Kiedy z nimi zasiadł do stołu, wziął chleb, pobłogosławił, połamał i podał im. Wtedy ich oczy się otwarły i poznali Go (Łk 24,27.30-31).
Kaleka u bram świątyni. Nie ma dla niego miejsca wewnątrz świątyni. Znajduje się gdzieś na marginesie życia, w ubóstwie i poniżeniu, świadomy własnych ograniczeń i być może pogodzony już z nimi.
Piotr i Jan potrafią już patrzeć oczami Jezusa. Kontynuują Jego dzieło. Ich celem nie jest chwilowe zaradzenie sytuacji poprzez jałmużnę, ale odbudowanie tego człowieka, postawienie go na nogi, przywrócenie mu godności i zdolności do bycia panem własnej historii wobec świata, który skazał go na wykluczenie, a być może i wobec samego siebie. Kaleka nie otrzymuje srebra. Darem dla niego jest osoba Jezusa, zdolnego przemienić jego wegetację w pełnię życia.
Ewangelia jest autentyczną katechezą dotyczącą wzrastania w wierze. To proces, w którym bierzemy udział, a który na każdym etapie życia, w każdej sytuacji, posiada różne odcienie.
Droga do Emaus jest doświadczeniem spotkania ze Zmartwychwstałym, oznacza przejście od śmierci do życia, od lęku do wolności, od stawiania murów i ograniczeń do budowania mostów, od izolacji i ucieczki do powrotu do wspólnoty i więzi.
Nasza droga do Emaus. Najpierw zobaczyć własną rzeczywistość, taką jaka ona jest, ponazywać nasze aktualne rozczarowania, postawić pytania, które nas niepokoją. Ale jednocześnie pozwolić Jezusowi, aby nam towarzyszył, by nie popaść w sceptycyzm i narzekanie. Jezus ma Słowo Życia i Światła, Słowo, które rozpala serca i rozświetla mroki.
I chociaż oczy mogą być przesłonięte, to On, towarzysz drogi, z cierpliwością będzie wyjaśniał. Dostosuje się do naszego tempa, cierpliwie i powoli rozjaśni spojrzenie i pozwoli rozpoznać siebie w geście łamanego i dzielonego chleba, który nie jest niczym innym, jak życiem, które On obejmuje i błogosławi, życiem może nawet bardzo połamanym, ale życiem w pełni, kiedy jest darem dzielonym dla innych.
Aby stać się świadkami tego znaku, który otwiera oczy i pozwala odkrywać sens, trzeba zdobyć się na gest gościnności - otworzyć drzwi swojego życia dla Tego, który idzie z nami. Otworzyć dla Niego swoje serce, umysł, pozwolić Mu mówić i tłumaczyć. Zaprosić do życia, do swojego stołu, by rozpoznać, by zagubione i niespokojne serce odzyskało radość i sens życia.
1. Jakie sytuacje zamykają mnie na Jezusa i nie pozwalają mi Go rozpoznać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz