zachód słońca

zachód słońca

wtorek, 3 sierpnia 2021

Wtorek 18.Tygodnia Zwykłego

    Miriam i Aaron mówili źle przeciw Mojżeszowi z powodu Kuszytki, którą wziął za żonę. Rzeczywiście bowiem wziął za żonę Kuszytkę. Mówili: «Czyż Pan mówił z samym tylko Mojżeszem? Czy nie mówił również z nami?» (Lb 12,1-2).

    Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?» (Mt 14,30-31).


    Zazdrość zawsze była, jest  i będzie źródłem ludzkich nieporozumień. Zaczęło się od Kaina i Abla i trwa do dziś. 

    Aaron i Miriam zazdroszczą Mojżeszowi i zaczynają źle mówić przeciwko własnemu bratu. Pretekstem jest małżeństwo z Seforą, ale faktyczną przyczynę zazdrości odsłania sam Bóg: Lecz nie jest tak ze sługą moim, Mojżeszem. Twarzą w twarz mówię do niego - w sposób jawny, a nie przez wyrazy ukryte. Czemu ośmielacie się źle mówić o moim słudze, Mojżeszu? Oni zazdroszczą bratu tej bliskiej relacji z Bogiem. Być może zazdroszczą mu także przywództwa.

    Doświadczenie takich sytuacji jest także i naszym doświadczeniem. Sprzeciw, obelgi, oszczerstwa, pomówienia wobec tych, którym zazdrościmy. Wystarczy przypomnieć sobie sytuacje, kiedy ktoś ma coś, czego ja mieć nie mogę - czy wtedy nie pojawiają się zniesławienia, patrzenie na kogoś z góry - nie dlatego, że akurat potrzebuję tej rzeczy, ale dlatego, że ja nie mam tego, co on ma. 

    Aaron i Miriam nie są wrogami Mojżesza, ale zazdrość sprawia, że zaczynają o nim źle mówić. I za to spotyka ich kara. Dopiero wstawiennictwo Mojżesza uwolni Miriam od trądu. 

    Zazdrość jest taką wadą, która przynosi zniszczenie relacji człowieka z człowiekiem i z Bogiem. Powie św. Jakub: Gdzie bowiem zawiść i podstęp, tam nieład i wszelkiego rodzaju zły czyn. Pożądacie, a nie macie, zabijacie i zazdrośnie ubiegacie się, a nie możecie osiągnąć; kłócicie się i bijecie; nie macie, bo się nie modlicie; modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie...

    Patrzę na Piotra. W jego postawie można zobaczyć całą mieszaninę zapobiegliwości i wątpliwości, nawet pseudo odwagi w stawianiu warunków Temu, który zaprasza go do chodzenia po wodzie. Piotr tonie, kiedy poddaje się lękowi. 

    Tym, co jest najpiękniejsze w tym tekście, to fakt, że Jezus przychodzi, aby spotkać się z każdym z nas, w ciszy czy w zamęcie, w naszym podążaniu za Nim, w szczerym poszukiwaniu Jego słowa i zdecydowaniu, by wzrastać w wierności i zaufaniu. 

    Kto doświadczył takiego silnego uchwytu, kiedy tonął, może lepiej wczuć się w sytuację Piotra. Ręka Jezusa jest wciąż wyciągnięta ku nam, mocna ręka, która nas potrafi wyciągnąć z odmętów, zbawcza ręka. 

    Bóg nie zawsze łagodzi fale na jeziorze naszego życia, ale możemy być pewni, że trzyma nas mocno i nie chce wypuścić z ręki swoich dzieci. 

    Ci, którzy nie mają doświadczenia Piotra, którzy nie doświadczyli tonięcia, wyznają wiarę. Ale sam Piotr słyszy wyrzut, chociaż to on zaryzykował - czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary...  Łatwo nam deklarować, przyznawać się do wiary, kiedy trudne doświadczenia nie dotykają bezpośrednio nas. Ale te deklaracje życie weryfikuje - czasem rozsypuje się wszystko jak domek z kart... 


1. Czy są/były takie sytuacje, kiedy zwątpiłem w Bożą opiekę?

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz