Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: «Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga». Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb (1Krl 19,7-8).
I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia (Ef 4,30).
Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze (J 6,48-50).
Życie często porównywane jest do drogi, podróży: jest punkt wyjścia, cel, bagaż, etapy, towarzysze drogi, wiele nieprzewidzianych zdarzeń.
Izrael był narodem, który wykuwał się na długiej drodze, pośród wielu przeciwności. A w swojej wędrówce miał okazję poznać Boga, powoli oczyszczając błędne wyobrażenia. Otrzymywał wiele darów, stawiał czoła pokusom.
Na swojej drodze ucieczki prorok Eliasz przechodzi załamanie. Czuje się pokonany, porzucony. Potrzebował chleba i go otrzymał.
Na początku drogi, jak mówili pierwsi chrześcijanie, na początku naszej drogi wiary, otrzymaliśmy dar Ducha Świętego, który w sakramencie chrztu naznaczył nas swoją pieczęcią, dzięki której staliśmy się dziećmi Boga. I otrzymaliśmy Chleb Życia, abyśmy mogli wytrwać na tej drodze.
Są to środki, które Bóg oferuje tym, którzy wyruszają, którzy szukają, być może czasem błądzą, ale nie ustają w drodze... Często ta droga jest trudna i wyczerpująca.
Eliasz mógłby przedstawić nam długi i szczegółowy opis swojego zmęczenia, irytacji, rozczarowania, znużenia i stresu. Starał się czynić wiele rzeczy, myślał, że czyni to, czego pragnie Bóg. Ale w pewnym momencie zrozumie, że się pomylił. Zabrakło mu rozeznania. Działał w imię Boga, ale bez uwzględniania Jego woli.
Pierwsze chrześcijańskie wspólnoty przeżywały różne bolesne doświadczenia. Święty Paweł przestrzega braci, aby strzegli się goryczy, gniewu, wrzaskliwości, znieważania, złości.
Jezus, mimo dobra, które czyni, spotyka się z szemraniem i oskarżeniami. Kiedy chciał oczyścić tak ubogie pojmowanie Boga, ograniczone do obrzędów, praw i świętych miejsc, kiedy chciał im pokazać, że można spotkać Boga w codzienności, a przede wszystkim w drugim człowieku - natrafiał na opór.
Kiedy jesteśmy w drodze, towarzyszy nam zmęczenie. To normalne. Sama podróż męczy. Pojawiają się takie chwile, jak u Elisza - zrezygnować z drogi. Cel wydaje się nieosiągalny, nie chce się iść. Pojawia się pokusa, by się poddać. A wtedy potrafimy usiąść i przeżuwać gorycz niepowodzenia...
Droga przynosi różne nieprzewidziane sytuacje. Nie wszystko układa się tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Nie zawsze potrafimy dojść do porozumienia z naszymi towarzyszami podróży, pojawiają się napięcia, iskrzy, a czasem wybucha pożar.
Dochodzi ciężar naszych własnych ograniczeń: nie mogę już dłużej, nie wiem, czy nie popełniłem błędu, nie widzę w sobie żadnej zmiany mimo starań i wysiłków, ciągle te same grzechu, nie dam rady...
A do tego jeszcze inni ludzie, zwłaszcza niektórzy. Im bardziej się do nich zbliżamy, tym bardziej nas męczą. Niektórzy ludzie bardzo utrudniają nam drogę...
Jesteśmy zmęczeni środowiskiem, które nas otacza, złudzeniami, pokusami, złymi przykładami, niesprawiedliwością, złymi wiadomościami, które przychodzą każdego dnia...
I wtedy człowiek chce powiedzieć za Eliaszem: Wielki już czas, o Panie! - Dosyć!
Bóg przychodzi z pomocą naszemu znużeniu i zwątpieniu. Tak, to prawda - droga przekracza twe możliwości, nie dasz sam rady, dlatego masz tu bochenek chleba, dzban wody i propozycję: wstań, jedz i idź dalej!
Ten, kto idzie, męczy się. Tylko ten, kto nie daje się ponieść wygodzie, kto każdego dnia podejmuje wysiłek, by być lepszym, kto szuka woli Bożej - potrzebuje Bożego Chleba. Inni tego nie potrzebują. Przyjmujemy Komunię, Chleb Życia, aby wyruszać każdego dnia w naszą drogę, znajdując w Bogu naszą siłę.
1. Czy nie poddaję się zniechęceniu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz