zachód słońca

zachód słońca

piątek, 29 października 2021

Piątek 30. Tygodnia Zwykłego

    Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, poświadcza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że wielkiego smutku doznaję i nieustannego bólu w swoim sercu. Bo sam wolałbym znaleźć się pod klątwą i nie należeć do Chrystusa dla dobra moich braci, moich współplemieńców co do ciała (Rz 9,1-3).

 

    W czasie zakonnego życia doświadczyłem wielu odejść moich braci. Kiedy odchodzili w okresie nowicjatu czy seminarium jakoś można było to wytłumaczyć, że tak rozeznali, że to nie była ich droga. Ale kiedy zdecydowali się na zawsze, kiedy prosili o święcenia, kiedy ich prośba została potwierdzona przez Kościół, a później odchodzili, to było trudno zrozumieć... Tak wiele darów Bóg złożył w ich serce - z nimi związane jest usynowienie i chwała, i przymierza... i liturgia...  

    Widziałem rozpadające się małżeństwa, cierpiące z powodu wyborów rodziców dzieci. Widziałem porzucające wiarę i Kościół dzieci, młodych ludzi i słyszałem o cierpieniu, jaki z tego powodu przeżywają ich rodzice.  

    I te trudne doświadczenia próbuję odczytać poprzez spojrzenie św. Pawła, który doświadcza nieustannego bólu serca, którego powodem jest odrzucenie Boga przez współplemieńców

    Źle, kiedy takie sytuacje nie bolą, nie powodują cierpienia. Kiedy pojawia się obojętność, wzruszenie ramion, kiedy padają słowa: to jego, jej sprawa. Jeżeli Kościół nie cierpi, kiedy dzieci odchodzą, to jest coś nie tak z sercem i sumieniem.

    Paweł odwołuje się do sumienia, które kształtowane jest przez Ducha Świętego, a wówczas musi boleć. Bo Duch jest duchem jedności, wspólnoty. A kiedy ktoś odchodzi, zostaje puste miejsce. To nic, że ktoś inny usiądzie w tej ławce w kościele na Eucharystii. Miejsce pozostaje wciąż puste. 

    A Paweł idzie jeszcze dalej. Sam wolałbym znaleźć się pod klątwą... dla dobra moich braci. Jak bliski jest Chrystusowi, którego Bóg uczynił grzechem - Tego, który grzechu nie poznał - abyśmy my stali się w Nim sprawiedliwością Bożą. To pragnienie cierpienia za nawrócenie towarzyszy św. Pawłowi. Takie pragnienie ofiarowania krzyża towarzyszyło św. Edycie Stein - s. Benedykcie od Krzyża. 


1. Jak przeżywam odejścia z Kościoła, od wiary - jakie uczucia mi towarzyszą? Czy potrafię podejmować pokutę i wyrzeczenia w intencji powrotu tych, którzy odeszli?

     

1 komentarz:

  1. Poruszyły mnie bardzo dzisiejsze okruchy. Piszesz ojcze, że słyszałeś o cierpieniu jaki przeżywają rodzice dziecka odchodzącego od wiary. Tak, to jest ogromny ból dla wierzącego rodzica. Na początku człowiek szuka w sobie jaki błąd popełnił, co zrobił nie tak w wychowaniu i przekazaniu wiary. Potem szuka ratunku. Jednak Miłość pozwala mieć nadzieję na powrót dziecka do Kościoła. I tak jak Józef z Maryją szukali razem Jezusa gdy się „zagubił”, tak razem z mężem modlę się wieczorem dziesiątką różańca, oraz cierpliwie znoszę trudy poszukiwań dziecka zagubionego. Czasem te trudy przynosi sama codzienność, a są też dni (piątek), które szczególnie oddaję Jezusowi w intencji nawrócenia.
    Odejścia z kapłaństwa, czy rozwody – sądzę, że dzisiaj słowa tracą na znaczeniu, są rzucane na wiatr. W swoim życiu doświadczyłam wiele rozczarowań w sytuacjach, kiedy przysięgi i obietnice, takie najmniejsze, w codzienności nie były dotrzymywane; zawód boli. Dobrze, że można polegać na słowie Jezusa, Pan Bóg jest wierny swoim obietnicom. Choćby jedną z nich jest złożona siostrze Faustynie:
    Z ufną modlitwą o trzeciej po południu zanoszoną do Jezusa przez zasługi Jego męki związana jest obietnica wszelkich łask, które można uprosić dla siebie i innych, oczywiście, jeśli one będą zgodne z wolą Bożą, czyli dobre dla człowieka w perspektywie wieczności. W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych; w tej godzinie stała się łaska dla świata całego – miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość (Dz. 1572)
    Ja dzisiaj zatrzymałam się przy tym, że Jezus jest nieustannie śledzony. Jak On musiał być tym umęczony. Idzie na posiłek do domu faryzeusza i jest obserwowany w celu pochwycenia Go na słowie czy czynie. Nie wiem jak Jezus wytrzymywał taką presję. Widzę, że i ja muszę być czujna w obserwowaniu w internecie i mediach społecznościowych tego co czytam i o kim, czy jest mi to potrzebne i czemu ta obserwacja służy. Nie wiele trzeba, by utonąć w zalewie rewelacyjnych hitów dnia.

    OdpowiedzUsuń