Wchodzimy w nowy rok. Otrzymaliśmy od Pana Boga nowy rozdział życia, przed nami puste kartki do zapisania naszej osobistej historii.
I na samym początku pojawia się zaproszenie do pójścia za Nim. Zaproszenie dla nas, którzy idziemy... To jest jakby zaproszenie do pierwszej miłości, do tego dnia, kiedy Chrystus nas zachwycił i postanowiliśmy towarzyszyć Mu na drogach, którymi nas poprowadzi.
Różne było tempo tej wędrówki, czasem gubiliśmy się gdzieś na szlaku, ale On zawsze czekał. Gdzie i z kim byliśmy w tym czasie? kim byli ludzie, którzy nam o Nim mówili? co chcieliśmy znaleźć, co nas do Niego przyciągało?
To spojrzenie wstecz i przypomnienie sobie pierwszego zachwytu Jezusem, pozwala nam zobaczyć działanie Jezusa w naszym życiu. To spojrzenie pełne wdzięczności.
Ale nie o nostalgiczne wspominanie chodzi w spotkaniu ze Słowem. Ono jest wciąż aktualne, ma tę samą moc i z tą samą Miłością pyta dzisiaj każdego: Czego szukacie? Czego ty szukasz?
I jak tamci uczniowie, być może nie wiedząc dokładnie, jak nazwać te nasze pragnienia, marzenia i poszukiwania, ale przeczuwając, że odpowiedź na nie znajduje się w Nim, bo wciąż patrzy na nas z miłością, możemy Go zapytać: Gdzie mieszkasz? Gdzie Cię znajdziemy pośród naszych wątpliwości i zniechęcenia, pośród naszych pragnień i nadziei? Gdzie mieszkasz?
A On, jak i wtedy, tak i dzisiaj, pozostawi bez odpowiedzi naszą potrzebę, by już dziś wszystko wiedzieć i po prostu zaprasza, by iść za Nim i doświadczać Ewangelii, która staje się w nas ciałem, byśmy później mogli towarzyszyć innym i przyprowadzić ich do Niego. Chodźcie, a zobaczycie. Z tego miejsca, w którym dzisiaj się znajdujemy, z rzeczywistości, w której żyjemy, z możliwości, które mamy, z bagażem doświadczeń, które niesiemy, możemy znów wyruszyć z Nim.
1. Czy jest we mnie ta chęć pogłębiania relacji z Jezusem?
Ojcze, bardzo dziękuję za słowo, które zapaliło we mnie na nowo chęci i zapał; które tchnęło nadzieją by kolejny raz powstać i ruszyć z Jezusem.
OdpowiedzUsuńPs. Mam zapytanie do pierwszego czytania, nie wiem jak rozumieć: każdy kto w Nim się znajduje nie grzeszy. A jednak mimo, że Go poznałam, czy poznaje, zapraszam do mojego życia, grzech i moje słabości mi towarzyszą. Przychodzi mi też na myśl słowo: kto mówi, że jest bez grzechu sam siebie oszukuje. Może nie grzeszę bo On zgładził mój grzech?
Komentarz żydowski do tego fragmentu mówi tak: Użyty tutaj grecki czasownik w czasie teraźniejszym oznacza czynność ciągłą. Wiele przekładów, w tym BT wprowadza czytelników w błąd, sugerując, że wierzący są całkowicie wolni od grzechu. Jan nie twierdzi, że kiedy już człowiek wyzna wiarę w Jezusa, nigdy więcej nie popełni grzechu. Wskazuje na to, że wierzący nigdy nie powinien grzeszyć z rozmysłem i nigdy nie powinien wpadać w nałóg jakiegoś grzechu, nie powinien rezerwować sobie jakiegoś obszaru życia, gdzie zostawi miejsce dla grzesznych praktyk. Zamiast przyjmować postawę obronną i mnożyć usprawiedliwienia, powinien przyznać się do swoich grzechów i wyrzec się ich.
OdpowiedzUsuńDzięki
Usuń