Przed podjęciem ważnych decyzji Jezus noc spędza na modlitwie. Wybór Dwunastu poprzedzony jest modlitwą rozeznania i dialogiem z Bogiem. Każdy z nich pochodzi z innego środowiska. Bardzo prości ludzie. Prawdopodobnie żaden z nich w tym momencie nie zdawał sobie sprawy z tego, co Jezus zrobił, powołując. Na pewno nie wiedzieli, jakie są oczekiwania Jezusa.
Jezus wiedział natomiast, co robi, wierzył w nich, a przede wszystkim wierzył w moc darów Ojca, moc łaski, zdolnej uczynić zwykłych ludzi, takich jak my, posłańcami Ewangelii, Dobrej Nowiny o zbawieniu.
Może i my nie do końca to rozumiemy i nie zdajemy sobie sprawy, że zostaliśmy wybrani i posłani z misją, która zawarta jest w naszym życiowym powołaniu. Jezus wezwał nas po imieniu w sakramencie chrztu i zaprosił do misji kapłańskiej, prorockiej i królewskiej, czyli głoszenia, uświęcania i służby.
Ta misja, do której nas Chrystus zaprasza, wymaga modlitwy i zawierzenia Ojcu.
1. Do kogo dziś Jezus mnie posyła i jak odpowiadam na Jego zaproszenie?
Faktycznie nie do końca rozumiem i zdaję sobie sprawę, że jestem posłana przez Jezusa tam, gdzie też jestem przez Niego powołana. Pierwsze moje powołanie- małżeństwo. W dniu ślubu na pewno nie zdawałam sobie z tego sprawy. I tak było przez lata. Stopniowo Jezus mi to zaczął uświadamiać. A teraz mówi- Już wiesz, więc nie zwlekaj.
OdpowiedzUsuńJezu! Ty wiesz doskonale, że to jest posłanie, które postrzegam jako misję ponad miarę, ponad moje siły. A jednocześnie przypominasz mi dziś, że pierwsi apostołowie nie mięli żadnego przygotowania "profesjonalnego" ponad to, czego się uczyli od Ciebie Mistrza i ponad to, co wynikało z Twojego namaszczenia. Mocą chrztu zostałam przez ciebie zaproszona do głoszenia,
uświęcania i służby w moim małżeństwie.
No tak! Dzisiejsza Ewangelia to słowo do mnie.
Dziękuję.
„Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody?”
OdpowiedzUsuńIntrygują mnie te słowa z 1-szego czytania. Nie wiem czy je właściwie rozumiem. Zachęcają mnie do przyjęcia bardziej krzywdy niż wdawania się w spory, kłótnie czy walkę o należną mi sprawiedliwość. Jeśli tak, to współbrzmią ze słowami z niedzieli: o miłości bez miary, o wyrzeczeniu się wszystkiego dla Jezusa. Moje pytanie: czy potrafię odpuścić swoją słuszność, nie dla świętego spokoju, ale dla miłości do Jezusa i dla pokoju, dla zgody z bliźnim, ze współmałżonkiem, rodziną?