zachód słońca

zachód słońca

wtorek, 13 września 2022

Wtorek 24. Tygodnia Zwykłego - wsp. św. Jana Chryszostoma

    Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego - jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz!» (Łk 7,12-13).


    Nikt nie prosił, nikt z tłumu się nie wstawiał. Ot, skrzyżowały się dwie drogi: ku miejscu pochówku poza miastem z  Jego wejściem do miasta. I chociaż otoczony był tłumem, który Mu towarzyszył, nie przechodzi obojętnie wobec tego pogrzebu.

    Widzi ból tej wdowy, cierpienie matki, która straciła jedynego syna. Pojawia się współczucie, z którego rodzi się działanie. 

    Przywraca matce jedynego syna, a wraz z nim przywraca jej własne jej życie. Bo ten jedyny syn, znając los wdów w tamtych czasach, był jedyną podporą jej wdowieństwa. 

    Widzieli w Nim proroka. Nie potrafili zobaczyć, że w przeciwieństwie do proroków Starego Przymierza, Jezus czyni wszystko we własnym imieniu: tobie mówię wstań! Gdyby potrafili to zrozumieć, zobaczyliby w Nim Bożego Syna. Prorocy bowiem zawsze działali w imieniu Pana, a On działa i mówi własną mocą. 


1. Czy jest we mnie gotowość pomagania tym, którzy cierpią?

1 komentarz:

  1. Tak samo pomyślałam, że Jezusa nikt nie prosił. Po prostu, przechodził. Może nikt nie wołał: ulituj się, lub: gdybyś tu był ….bo przez myśl im nie przeszło, aby to było możliwe, że można umarłego przywrócić do życia. Nie doświadczyli, nie poznali potęgi, życiodanej mocy Słowa Bożego, przywracającej wyschłe kości do życia i zastygłą krew do pulsowania nowym życiem.
    Patrzę dzisiaj na Jezusa, któremu ból, cierpienie nie jest obojętne. Wzrusza się losem i lituje nad wdową. Wzruszyć się – jakie to musiało być dla tej kobiety uskrzydlające doświadczenie. Pewnie część otaczających kobietę ludzi wylewała razem z nią łzy, pocieszała słowem, klepała po plecach, może nawet ktoś rzucił groszem, może sąsiadki biadoliły co teraz z nią będzie. Ale takiego spojrzenia, takiego współczucia jakim została obdarowana przez Jezusa nie dał jej nikt, i nikt z ludzi dać nie może. Przejęcie się serca czyimś bólem jest łaską, potrafi przeszyć serce na wylot, dać upust miłości.
    Można się zastanowić, czemu akurat ona. Jest wiele wdów, jest wielu chorych koło których przechodził Jezus. Jestem przekonana, że Jezus takim spojrzeniem, pełnym miłości obdarza każdego. Dzisiaj jest 13, Matka Boża Fatimska mówiła Łucji zanoszącej do Niej prośby ludzi o uzdrowienie z różnych chorób, że nie wszyscy będą uzdrowieni. A odnośnie pewnego sparaliżowanego chłopca, Matka Boża wskazała różaniec, jako siłę i pomoc dla rodziców, że niczego im nie zabraknie. Tak jakoś się dzieje, że ból i cierpienie jednych, u drugich wzbudza wrażliwość i uczy miłości. Przyglądam się ostatnio rodzinie mającej chłopca z wadami serca, który mając 4 lata już przeszedł ciężkie operacje, a jeszcze następna przed nim. To niesamowite jak wielkiego wsparcia oni doznają od ludzi, ile serc otwiera ta bieda i jaką rodzi radość.
    Ból i cierpienie, to Boża tajemnica, wpisana w Jego Miłość. Na pewno szczęśliwi są Ci co potrafią to pojąć, co mają serce przepełnione ufnością do Jezusa.
    Dopisuję do dzisiaj postawionego pytania w okruchach, czy potrafię nieść pomoc z sercem współczującym, przejętym, życzliwym. Sama czuję w różnych sytuacjach, jak ktoś pociesza i mówi jakoś to będzie, a jak ktoś przejęty moim bólem może nic nie mówić, a ja czuję jego współczucie i serdeczność.

    OdpowiedzUsuń