Wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał (Łk 10,1).
Tymoteusz i Tytus, uczniowie Pawła, można powiedzieć umiłowani uczniowie Apostoła Narodów. To do nich pisze bardzo osobiste listy. dzięki którym możemy poznać lepiej św. Pawła od ludzkiej strony: jego uczucia, sympatie, nadzieje i obawy. Wspominam cię w moich modlitwach w dzień i w nocy. Paweł kocha Tymoteusza jak ojciec kocha syna.
Można też odkryć w słowach św. Pawła znaczenie rodziny w przekazie wiary chrześcijańskiej. Paweł wspomina szczerość wiary najpierw u babki, później matki Tymoteusza, z nadzieją, że taka wiara wypełnia także serce jego ucznia.
To pierwsze lata ewangelizacji Europy, pośród prześladowań. Paweł pisze swój list z więzienia, gdzie czeka na postawienie przed cesarskim sądem, a w konsekwencji na śmierć, którą przeczuwa. Wydaje się niemożliwe, że pierwsze wspólnoty mogły przetrwać pośród takich prześladowań.
W historii ludzkości istnieje jednak wielka tajemnica zła, które występuje przeciwko dobru. Jezus poprzez swoje życie wyjaśnia tam powód tej niegodziwości. Męczeństwo należy do samej istoty chrześcijańskiej tożsamości. Kościół nie istniałby bez męczenników. Ludzka przewrotność i niegodziwość nie potrafi zaakceptować tych, którzy noszą imię Boga odciśnięte na swoim życiu, którzy stają się świadkami miłości.
Jezus wysyła uczniów, by mogli poznać i doświadczyć przedsmaku misji, która ich czeka po Wielkiej Nocy. Ato już to wysłanie uczniów pokazuje wielkie pragnienie Jezusa, by Jego przesłanie dotarło jak najdalej.
Kiedy czynimy dobro, ewangelizujemy, jeżeli wskazujemy na źródło, które sprawia, że jesteśmy zdolni odpowiadać dobrem na zło. gdy wprowadzamy w życie to, czego uczymy innych. Słowa są czasem przekonujące, ale przekonują przykłady.
1. W jaki sposób troszczę się o przekaz wiary bliskim i młodszym?
Moi bliscy wiedzą, że życie swoje oddaję Bogu. I w słowach moich słyszą wiele razy o tym, bo to deklaruję. Mam jednak świadomość, że życiem i czynami trzeba mi to potwierdzić. I to jest wielka odpowiedzialność i nie zawsze jest to spójne. Bo cóż z tego, że mówić będę, jeśli czyny moje tego nie poświadczą. Oj tak! Słowa w świadectwie życia mają znaleźć potwierdzenie.
OdpowiedzUsuńDziękuję ojcze Edwardzie.
„kiedy czynimy dobro, ewangelizujemy” myślę, że nie musimy wytężać muskułów nie wiadomo jak, nie jesteśmy nie wiadomo kim ważnym. Najważniejszy idzie. „wysłał ich…przed sobą…dokąd sam przyjść zamierzał”. Te słowa pokazują mi, kim jesteśmy na drodze głoszenia Ewangelii. Pan chce przyjść tam, gdzie ma swoich uczniów. Jestem w domu z rodziną - Pan chce tam przyjść; jestem w zatłoczonym tramwaju – Pan chce tam przyjść; jestem u koleżanki w odwiedzinach, która ma problemy – Pan chce tam przyjść; jestem w kolejce nerwowych klientów do kasy – Pan także tam idzie…Każdy z nas jest wysłańcem Bożym, o którym mówi Ewangelia. Oby trzos, torba, czy inne ziemskie dobra nie zamknęły mojej troski o szukanie Jego obecności. Także bym umiała przyjmować Bożych posłańców przychodzących do mnie. Potrafią oni serce uskrzydlić napełnić radością, nadzieją. Jest nim choćby słowo zatroskania, chęci pomocy sąsiadki zza płotu, a dzień staje się słoneczniejszy, bo z nim przychodzi dobroć i Boża miłość.
OdpowiedzUsuń