...wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie... (Mt 6,8).
Słowo nawadnia, ożywia, przynosi owoce, rodzi wiarę... Potrzeba jednak zaufania Słowu, zasłuchania w nie, by przyniosło owoc.
Wiara rodzi się w naszym dialogu z Panem, w naszej modlitwie, która nie ma nic wspólnego z długimi i skomplikowanymi tyradami, z wielomówstwem. Modlitwa nie jest też wołaniem o to, czego nam brakuje, albo o to, co się nam wydaje potrzebne.
Chrześcijanie są ludźmi, którzy znają całe bogactwo modlitw i jednocześnie mało się modlą. I pewnie jest coś z prawdy w tej ocenie. Bo modlić się to nie znaczy wypowiadać magiczne formułki, zapalać świecę czy palić kadzidło.
Dzisiaj już w niektórych kościołach w Polsce (na zachodzie praktykuje się to na dużo większą skalę) wystarczy wrzucić monetę, by zapaliła się elektryczna świeczka lub z automatu popłynęła wybrana modlitwa. Nie trzeba się wysilać.
Modlić się to nawiązać intymną relację z Bogiem. Myśleć i żyć według Bożego upodobania. Modlić się, to usiąść z Bogiem, być z Nim blisko, trwać przed Nim, słuchać Go i mówić. Modlić się, to zaufać Bogu, otwierać się na sprawiedliwość, prawdę, dobro...
1. Czy wzrastam w szkole modlitwy? Czy moja modlitwa się rozwija?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz