zachód słońca

zachód słońca

niedziela, 23 kwietnia 2023

III Niedziela Wielkanocy

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło (Łk 24,13-14).


     Lubimy ten fragment Ewangelii św. Łukasza. A dzieje się tak być może dlatego, że skierowany jest do tych, którzy nie znali historycznego Jezusa i którzy zastanawiali się, jak mogą rozpoznać Go teraz, w swojej aktualnej rzeczywistości wiary. To słowa skierowane także i do nas, bez względu na to, jak dzisiaj patrzymy na rzeczywistość Kościoła.

     Jesteśmy powołani do przeżycia tej historii spotkania z Jezusem Zmartwychwstałym, do osobistego spotkania. Droga między Jerozolimą a Emaus to nie tylko odcinek na mapie, to droga naszego życia, droga, na której spotykamy Jezusa. To droga, na której Jezus uobecnia się bez naszej wiedzy, nie wiemy jak, kiedy, gdzie, ale zawsze objawia się w tym samym celu: aby dać nam życie wieczne i otworzyć nasze oczy, jeśli tylko na to pozwolimy.

     Nie jest też pewnie pomyłką Łukasza, że jeden z tych uczniów jest bezimienny. Każdy z nas może wstawić swoje własne imię, by towarzyszyć Kleofasowi. 

     Jeżeli jeszcze nie potrafimy zobaczyć Jezusa Zmartwychwstałego w Piśmie Świętym, jeśli Jego Słowo nie powoduje, że nasze serce płonie, jeżeli jeszcze nie potrafimy skonfrontować z Jezusem i Jego Słowem naszego życia, wciąż jesteśmy na naszej drodze do Emaus. 

    I nie jest to powód do zniechęcenia, ale do zauważenia możliwości, szansy, jaką daje nam Chrystus, aby odnaleźć nas w naszym życiu i iść obok nas na tyle, na ile zaprosimy Go do pozostania.


1. Gdzie bym oznaczył swoje miejsce na drodze między Jerozolimą a Emaus? W którym kierunku dzisiaj idę?

1 komentarz:

  1. Moje miejsce na tej drodze? Dziś ono jest przy słowach z Psalmu 16:
    "Ty ścieżkę życia mi ukażesz,
    pełnię radości przy Tobie
    i wieczne szczęście
    po Twojej prawicy."
    I płonie nadzieją daną mi od Pana!
    Dziękuję ojcze Edwardzie.

    OdpowiedzUsuń