Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5).
Kolejne zdjęcie pierwotnego Kościoła. Łukasz nie mówi o jakiejś kłótni czy sprzeczce, ale o niemałym sporze. Spór jest na tyle gwałtowny, że zapada decyzja, by Paweł i Barnaba, a także kilku innym, pewnie ich adwersarzy, udali się do Jerozolimy, aby tam zadecydowano.
To początek Kościoła. W pierwszych gminach, kiedy wszystko jeszcze było świeże i było mnóstwo świadków, którzy znali Jezusa za jego życia, którzy znali prawdę o Jego męce i zmartwychwstaniu, wcale nie było idealnie i łatwo, jak niektórzy sobie wyobrażają.
Kościół ze swojej natury jest żywą wspólnotą i stąd nie ma możliwości, by nie było w nim napięć, trudności i konfliktów. Ważne jest to, by nie udawać, że konflikty nie istnieją. Ważne jest to, by wiedzieć, jak sobie z nimi radzić, by znaleźć rozwiązanie.
Ci pierwsi chrześcijanie mają świadomość bycia latoroślami wszczepionymi w jeden pień, czują się zjednoczeni z winnym krzewem - Chrystusem. Nie wątpię w dobrą wolę jednych i drugich. Ale to nie oznacza, że da się uniknąć konfliktów.
Właśnie przez tę dobrą wolę jednych i drugich wspólnota, która stanęła wobec problemu i się skonfliktowała, postanawia poszukać rozwiązania, zasięgnąć opinii apostołów, poszerzyć krąg dialogu, poszukać więcej światła dla zaistniałej sytuacji. Stąd podróż do Jerozolimy.
Nikt nikogo nie potępia i nie odrzuca. Dialog jest możliwy, bo jest dobra wola, mimo różnicy zdań i stanowisk.
1. Jak rozwiązuje konflikty? Czy nie zakładam złej woli u tych, którzy widzą inaczej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz